piątek, 12 sierpnia 2016

POŻEGNANIA TEATR NARODOWY

Spektakl jest przykładem udanego mariażu sprawnej adaptacji prozy Stanisława Dygata, równego, profesjonalnego aktorstwa artystów Teatru Narodowego i perfekcyjnej reżyserii Agnieszki Glińskiej. Kompozycja całości oparta jest na ciekawej narracji i choreografii. Nienachalna, delikatna, funkcjonalna scenografia jakby poza czasem a jednak wpisana w historyczne wydarzenia i miejsca oraz korespondujące z nią kostiumy i charakteryzacja uwiarygodniają wpływ historii na indywidualne losy. Sztuka pokazuje bunt młodego inteligenta, który dostrzega obłudę, hipokryzję dorosłego świata, jego uwarunkowania, system wartości, które neguje, których się chce wyrzec a jednak z jego dobrodziejstw bez zahamowań w pełni korzysta/pieniądze/. Bohater wyzwala się z więzów narzuconych przez rodzinę, szkołę, religię, politykę tylko po to, by poddać się nowemu jarzmowi ograniczeń. Cała walka o życie w pełnej wolności, prawdzie, samostanowieniu sprowadzona została do gorzkiej konstatacji mówiącej o większym lub mniejszym uzależnieniu człowieka od innych ludzi, od systemu, o braku ostatecznego zdystansowania się, wyzwolenia się z zasad współżycia społecznego, własnych ograniczeń i niemożności. Zawsze człowiek pozostaje, żyje, funkcjonuje w jakimś układzie. Można ten układ zależności zdemaskować, ośmieszać, ignorować, zmieniać. Nie ma złudzeń co do tego, że będzie to kontekst w mniejszym lub większym stopniu go sytuację życiową, by przetrwać i móc się realizować. Zawsze będą pokonani i zwycięzcy. Podporządkowani i porządkujący. Przystosowani i nieprzystosowani. Świadomie kształtujący swój los i ci całkowicie instynktownie podążający przez życie.

Spektakl to pożegnania. Pożegnanie młodości,  złudzeń, marzeń, buntu, odchodzącego, bo unieważnianego przez wojnę starego świata, który zastępuje świat nowy. Wszystko jest przecież w wiecznej zmianie, ewolucji.  To gorzka lekcja oswajania się z prawdą o życiu, świecie, człowieku. Pożegnanie naiwnej wiary, że jednostka świat zmieni i to na lepsze a wszystko jest dozwolone, osiągalne, możliwe. Pożegnanie myślenia, że świat dostosuje się do nas, jednostkowych, zniewalający. Ale sztuka pokazuje też, jak można wykorzystać każdą, nawet tę najtragiczniejszą indywidualnych, wolnych, a nie my do niego. Pożegnanie dziecinnej, nieznośnej lekkości bytu, bo już skażonej doświadczeniem i wiedzą o tym, że jest okrutne, niesprawiedliwe i złe. Nieznośnie kapryśne i wymagające. Naznaczone okrutnie świadomą, smutną koniecznością akceptacji tego stanu rzeczy.

Poziom artystyczny spektaklu jest bardzo satysfakcjonujący. Prezentuje oczekiwany przez gros publiczności mainstream, który w takim ujęciu, postaci i wykonaniu powinien być jak najszerszym nurtem teatralnym. Bo to jest takie miękkie, mądre rozwinięcie tego, co znane, ewolucja przeprowadzająca klasykę z przeszłości ku przyszłości. Bezpiecznie, w komforcie emocjonalnym i intelektualnym dla widza. Z dramatycznym tekstem o pięknym języku, z akcją odsłaniającą zasady, wartości ponadczasowe bez niepotrzebnego przerysowania, uciążliwego dydaktyzmu, denerwującej maniery, szokujących chwytów i pomysłów. Gdy jest na co popatrzeć i co przeżyć, o czym pomyśleć. Wywołany nie w sposób rewolucyjny, inwazyjny, szokujący a jasny, przejrzysty, komunikatywny.

Potrzebujemy takiego teatru. Inteligentnego, precyzyjnie skomponowanego, perfekcyjnie zagranego przez cały zespół  aktorski. Mającego do przekazania nie tylko treść, myśl ale i wywołującego emocje poprzez adekwatną  do zamysłu formę. Taki  spektakl to ideał teatru popularnego, powszechnego, który jest jak niewzruszona baza, solidny fundament, rzetelna podstawa będąca punktem oparcia, odniesienia, inspiracji. Wzór budowania komunikacji artystów z widzami.

Agnieszka Glińska potrafi budować  inscenizację tak, by osiągnąć cel. W tym wypadku chodziło o pokazanie losu inteligenta polskiego na przełomie starego i nowego świata, który zafundowała II wojna  światowa z historią miłosną w tle nakreślona delikatnie, czule, zabawnie. Mądrze. Zmieniające się podziały społeczne, rewolucyjne zmiany polityczne, systemowe z człowiekiem z jego osobistą historią  w centrum udowadniają, że to świat zewnętrzny ma na wszytko wpływ. Doskonała książka Stanisława Dygata o tym samym tytule, na podstawie której zrealizowano film i zaadaptowano na potrzeby sztuki teatralnej to jedno ze źródeł sukcesu inscenizacyjnego spektaklu. Udało się stworzyć na scenie klimat przedwojennej i powojennej Polski, jej skrótowy, syntetyczny obraz, co było bazą dla pokazania dokonujących się zmian.  Bez epatowania, pompatyczności a z  dystansem, lekko, ironicznie. Nostalgia za odchodzącym światem, etos powinności, wartości, postaw polskiego ziemiaństwa, awans społeczny niższych warstw społecznych w nowych powojennych warunkach nie jest interpretowany natrętnie. Konieczność przystosowania się do zachodzących zmian, bez możliwości zachowania dotychczasowych przywilejów, pozycji, prawa własności. Pokazanie kondycji całego pokolenia poprzez  indywidualne losy bohaterów to zadanie trudne ale w tym wypadku udane.

Mam nadzieję, że spektakl będzie jeszcze długo grany, bo sam w sobie usytuowany jest poza czasem. To doskonały teatr.  Wzorcowe aktorstwo. Subtelna Patrycja Soliman , intrygujący  Marcin Hycnar, urocza Dominika Kluźniak, naturalna Ewa Wiśniewska i bez zarzutu pozostali wspaniali aktorzy wyczarowali miniony świat, który miał decydujący wpływ na indywidualne poczucie szczęścia jego uczestników.

Właściwie wszyscy potwierdzają swoją klasę. Tworzą zgrany team artystyczny czujący sens przekazu. Jakbym oglądała zupełnie inne przedstawienie od tych opisywanych w recenzjach tuż po premierze. Ten spektakl był stonowany, wyciszony, bez szarż i groteski, kontrastów. Została zmieniona część obsady we wznowionym spektaklu co spowodowało być może, że nabrał on nostalgicznego, refleksyjnego, melancholijnego ale na pewno nie sentymentalnego charakteru. Sytuacja tu i teraz nieco się zmieniła/np.uchodźcy, migracja, przesiedlenia/. Nie znalazłam w nim zarzutów podejmowanych przez krytyków. Nie ma nierówności, letniości, a wszystko co ważne zostało potwierdzone po wielokroć, może nawet dla niektórych zbyt dobitnie. Mnie to nie raziło. Potwierdzało stałość natury ludzkiej, trudnej do zmienienia, zmodyfikowania. Wykorzystania wojny jako momentu dokonujących się zmian rewolucyjnych. Z pokolenia na pokolenie dziedziczonego młodzieńczego buntu i stałych przywar, gry pozorów, hipokryzji dorosłych, powtarzanych błędów i wypaczeń, poszukiwanie przez ludzi szczęścia, miłości, spokoju. Chęci ratowania świata w wojującej niezgodzie na zastany, rozczarowujący zawsze młodych jego kształt. Nieustannych, nieuniknionych pożegnań i rozstań w korowodzie życia, by móc pogodzić się z tym, co przynosi nieprzewidywalny los. By przetrwać. By zaakceptować to, czego się nie może zmienić. 

Być może spektakl dojrzał, okrzepł, wyszlachetniał. Pożegnał ostrość kontrowersji. Bo takim mi się przedstawił. Dlatego pewnie niektórzy teatromani po wielokroć oglądają przedstawienie. Porównują. Bez żalu żegnają to co złe, z radością witają co dobre. Są. Po prostu w teatrze są. I traktują teatr jako autonomiczny rewir artystycznej wypowiedzi. Bez natrętnego, kongenialnego porównywania z prozą Stanisława Dygata czy filmem Wojciecha Hasa. Zarówno książka, jak i film są zamkniętym, skończonym, nienaruszalnym, odrębnym dziełem artystycznym a spektakl teatralny jest sztuką żywą; ewoluuje, reaguje na sytuacje, konieczności i się na różny sposób zmienia.  W tym wypadku, jak sądzę, na korzyść. Przekonajcie się osobiście. Na pewno warto. Powodzenia:) 


POŻEGNANIA   Stanisław Dygat 

adaptacja: Agnieszka Glińska i Tomasz Szczepanek.
reżyseria: Agnieszka Glińska,
scenografia: Magdalena Maciejewska.

obsada między innymi.: Marcin Hycnar, Krzysztof Stelmaszyk, Patrycja Soliman, Beata Fudalej, Modest Ruciński, Dominika Kluźniak. 

premiera 8 września 2012

zdjęcie: Krzysztof Bieliński

1 komentarz:

  1. Wysłałam rodziców do teatru w ramach „dni seniora” na „Pożegnania”. Mama była zadowolona, powiedziała nawet, że przeniosła się w czasie do starej Polskiej Kroniki Filmowej.

    OdpowiedzUsuń