sobota, 13 grudnia 2014

KONTRYM JAN FRYCZ TEATR TELEWIZJI


Surreal 3d Art by Adam Martinakis

Spektakl zrealizowany na faktach. A więc powinien boleć. Musi. Bo to nie jest symulacja ale żywa materia, krwawiące mięso, tętniące serce w zaciskającej się ręce w pięść. I ten los poszczególny, konkretny, imieniem i nazwiskiem przypieczętowujący prawdę, od której nie uda się uciec w matecznik zdystansowanej iluzji rzeczywistości teatralnej. Palec swój bezpośrednio wkładam do niechcącej się zagoić rany. Świadomość dotykania prawdy bez znieczulenia jest dojmująca. Nie ma gdzie się skryć przed nią, nie wiadomo, jak uchronić siebie. Trzeba ją przyjąć, poznać, przyswoić, przetrawić. Tę prawdę.

Ten spektakl boli. Bo to jest o jednostce w trybach systemu. Przegranej walce, mimo doskonałego do niej przygotowania. Bo to jest o wolnej woli do końca pozostającej w raz dokonanym wyborze. To kontekst portretu człowieka będący dowodem na niezłomność, potęgę charakteru i inteligencji umożliwiających funkcjonować w systemie zawsze na własnych warunkach. Nie pozwalający się złamać. Zmodyfikować. Przystosować. Użyć przez system. Ale jest to też dowód na nieprzewidywalność losu. Nieuniknioność. Brutalność. Niesprawiedliwość. Jego okrucieństwo. Choć zaplanowane przez konkretnych ludzi, którzy byli w stanie ze strachu , zawiści, zemsty, ambicji, cech własnej natury zrobić wszystko. Bestialsko katować i zabijać.

KONTRYM to bogata osobowość. Ciekawa. Niejednoznaczna. Aktywna postawa. Zaangażowanie ale takie, które łatwo przychodzi mu wyhamować. I gdy zmusza konieczność obronić. To człowiek, który mógłby być, kim zechciałby tylko być. Waleczny, inteligentny, wykształcony. Z doskonałym rozeznaniem rzeczywistości, w jakiej przyszło mu żyć, podejmować decyzje. Bezkompromisowy. Pewny swego. Ktoś, kto postanowił nie wybijać się. Chciał po prostu godnie żyć na własnych warunkach. Nie poddawał się, podejmował walkę, umiejętnie uczestniczył w grze o przeżycie.

A jednak nie udało się. System wybrał go, by się nim posłużyć. Chciał  go wykorzystać. Miał być pionkiem w politycznej rozgrywce przeciwko Gomułce. Wymuszenie zeznań nie udało się. Kontrym nie dał się złamać. System też był konsekwentnie nieugięty. Raz wybrana ofiara, która okazała się oporna na ból, przemoc, cierpienie, nękanie, szantaż i groźby nie miała szans. System nie wybacza. System zabija. Łatwo mu mścić się bezkarnie. Nikt ani nic nie było w stanie uratować Kontryma. Ani nie zwolniono go, ani nie zastosowano prawa łaski. Rehabilitowano po czterech latach po śmierci za staraniem syna. A miejsce pochówku do dnia dzisiejszego nie jest znane.

Na szczęście pamięć o KONTRYMIE nie została zatarta. I to dzięki Józefowi Światło, który w sztuce ujawnia swój udział w całej historii. I jego los związany z losem Kontryma pokazuje szeroki, wiarygodny kontekst powojennego piekła  peerelowskiej rzeczywistości.  Gdzie na każdego można było znaleźć czy zdobyć odpowiedni papier, by go umazać w gównie. Wystarczył jeden podpis i koniec. I po wszystkim. Człowiek przepadał bez wieści. Jakby nigdy nie istniał.

Spektakl adekwatnie oddaje stan zagrożenia. Złożoność sytuacji historycznych, politycznych intryg. Pokazuje nieoficjalną stronę działania systemu, który jak taran przetaczał się po ludzkich życiorysach niszcząc wszystko, co ludzkie, wrażliwe i godne. Według logiki przymusu, przemocy, kłamstwa dla własnych celów. Życie ludzkie nie liczyło się. Cóż dopiero wartości wyższe. W Polsce zadomawiali się nowi barbarzyńcy i siłą narzucali swój porządek.

Kontrym nikomu niczego nie udowadniał. Był sobą do końca. Ten nowy, wspaniały świat doskonale znał. Wiedział, co i jak. Nie chciał zrobić żadnej kariery. Ani politycznej ani wojskowej. Wiedział czym się to kończy. Znał te wszystkie metody zniewalania, łamania ludzi. Był opanowany, odporny, twardy. Z przesłuchiwanego stawał się przesłuchującym. Żadne  metody, sposoby, chwyty ubeckich funkcjonariuszy nie były skuteczne.

Kontrym chciał normalnie żyć. Nie wiedział tylko, że przypadek i jego niezłomny charakter zadecyduje o jego losie. Wybór, by niczego nie podpisywać, bo podpis też może znaczyć wyrok śmierci, był dla niego oczywisty. Znalazł się w sytuacji bez wyjścia. I choć normalnym, logicznie, trzeźwo myślącym ludziom nie mieściło się w głowach, że tak bezwartościowe jest życie ludzkie dla nowego świata budowanego pod dyktando bolszewików, to myślę, że jednak Kontrym nie miał złudzeń. Nie przyłożył ręki do intryg Bieruta i jego ludzi z jednej strony, z drugiej nie dał powodu obciążenia siebie. Mimo to był na straconej pozycji. Nie mógł nic więcej zrobić. Wytrzymał kaźń.

Tak to już jest, że nigdy nie jesteśmy wystarczająco przygotowani na cios. Przypadkowy, niespodziewany, zaskakujący. Możemy być super czujni, gotowi, by go zneutralizować. A i tak przegramy. Stracimy wszystko, co mamy najważniejsze, najcenniejsze. Tych, których kochamy. Życie samo w sobie. Jakie jest, jakie mogłoby być. Śmierć kończy, życie bierze wszystko.

Bo to życie i działania po ucieczce do USA Józefa Światło, funkcjonariusza, który przesłuchiwał Kontryma, zmieniło rzeczywistość w Polsce/likwidacja UB, areszt najbardziej brutalnych śledczych/. Życie oprawcy mimo śmierci ofiary. Kontakt z Kontrymem wpłynął na przemianę Józefa Światło.

Duże brawa dla wszystkich, którzy stworzyli to interesujące przedstawienie telewizyjne. Pod każdym względem wyważone, nie epatujące przemocą, gwałtem, który w istocie dokonywał człowiek na człowieku. Doskonały montaż pozwalał w celnym skrócie poznać kontekst wydarzeń i przyjrzeć się charakterystyce postaci, poznać ich motywacje, przemiany i cele. Jan Frycz w sposób subtelny ale jednoznacznie mocny zagrał Bolesława Kontryma. Wyrazistego, inteligentnego, mądrego człowieka, któremu mimo jego wielkiego doświadczenia i zdolności, nie udało się po prostu zwyczajnie żyć. Został zabity, ale jego niezłomna postawa, inteligencja i siła osobowości wywarła jednak wpływ na życie innych ludzi. Pozytywnie wpłynęła, skutecznie. Dobrze, że spektakl pozwolił mi poznać, poczuć tego człowieka. Nie jest mi obojętny i budzi we mnie sprzeciw wobec opresji każdego systemu, który bezwzględnie niszczy, to co ma najcenniejszego. Myślących samodzielnie i niezależnie obywateli, którzy mimo błędnych działań i skomplikowanej, pokrętnej drogi życiowej, są prawymi, oddanymi ojczyźnie patriotami. I jeszcze dowód na możliwość całkowitej przemiany człowieka w osobie Józefa Światło. To bardzo optymistyczny , cały z krwi i kości przykład na to, że w najgorszym oprawcy może obudzić się myślący i czujący człowiek. Możliwe jest odkupienie grzechów, możliwe jest życie po śmierci. W Józefie Światło umarł oprawca, narodził się Bolesław Kontrym.


KONTRYM
Autor: Marek Pruchniewski
Scenariusz telewizyjny: Marcin Fischer
Reżyseria: Marcin Fischer
Zdjęcia: Paweł Flis
Montaż: Paweł Laskowski
Scenografia: Anna Wunderlich, Agata Przybył
Kostiumy: Katarzyna Śródka
Konsultacja historyczna: prof. Andrzej Paczkowski, dr Witold Pasek
Obsada:
Jan Frycz (Bolesław Kontrym) 
Redbad Klynstra (Józef Światło)
Wojciech Zieliński (Władysław) 
Andrzej Grabowski (Gen. Konstanty Kontrym)
Magdalena Czerwińska (Wanda) 
Sława Kwaśniewska (Matka Kontrymów)
Bartłomiej Topa (Włodzimierz Lechowicz )
Sławomir Orzechowski (Gen. Roman Romkowski) 
Robert Gonera (Jacek Różański) 
Paweł Tomaszewski (Chłopak I) 
Maciej Wojdyła (Wrzesiński) 
Stanisława Celińska (Sąsiadka) 
Marcin Perchuć (Dziennikarka RWE )
Maja Włodarczyk (Sekretarka Lechowicza )
Mieczysław Hryniewicz (Olko)
Andrzej Mastalerz (Funkcjonariusz w depozycie)
Tomasz Dedek (Funkcjonariusz UB) 
Agnieszka Wosińska (Aresztowana) 
Andrzej Konopka (Oficer I)
Jacek Rozenek (Oficer II)
Michał Żurawski (Oficer III)
Waldemar Obłoza ( Policjant)


http://www.teatrtelewizji.tvp.pl/spektakle/artykul/kontrym_1365545/

0 komentarze:

Prześlij komentarz