Teatr 6.piętro zaprasza nas tym spektaklem do strefy komfortu. Po raz kolejny. Jeszcze zanim rozpocznie się spektakl wyrafinowanie prosta scenografia przyciąga, uwodzi, przykuwa uwagę. Później olbrzymia, nowoczesna, prawie pusta przestrzeń czerni przełamywana jest akcentami znaczących barw, które podkreślają nastrój, tworzą atmosferę. Tło, kontekst, komentarz. Raz jest to mieszkanie, innym razem sugestia więzienia/patrz zdjęcie/, odzwierciedlenie stanów emocjonalnych, uczuciowych, psychicznych bohaterów. Jakby otoczenie stwarzało a nie tylko określało człowieka. Kostiumy są konsekwentnym tej strategii rozwinięciem. Doskonale charakteryzują bohaterów.
Poznajemy dwie pary: Emily (Agnieszka Grochowska) i Oliver (Bartłomiej Topa) oraz Alan (Szymon Bobrowski) i Dawn (Aleksandra Popławska), które są jak awers i rewers statusu społecznego, finansowego, przekonań religijnych, politycznych, światopoglądu, mentalności pokolenia wieku średniego. Tego, które jest najbardziej produktywne i twórcze, które decyduje o swoim życiu, ma wpływ na losy kraju, miejsca, w którym żyje, ba, świata całego. Pokazane są relacje małżeńskie, inne związki międzyludzkie i badane jest zagadnienie współistnienia, porozumienia i dialogu, a nawet przyjaźni pomiędzy ludźmi, którzy różnią się między sobą pod każdym względem.
W spójnej inscenizacji wyreżyserowanej sprawnie przez Eugeniusza Korina nie czuje się na szczęście, że jest to skromna, kameralna komedia. Rozbudowana przestrzennie, wielowątkowa narracja wnikliwie bada człowieka we współczesnym świecie. Pozwala go dobrze poznać, zrozumieć, ocenić. Umożliwia widzowi wyciągnąć wnioski również co do jego miejsca, położenia, stosunku do ludzi, również tych zupełnie innych, obcych mu czy nieznanych. Sztuka daje widzom doskonały materiał do przemyśleń na temat życia, jakie sami wiodą, relacji z najbliższymi, jakie tworzą. Proponuje rozważyć fundamentalne problemy, konkretne postawy. Stawia diagnozy. Ale otwiera też przestrzenie, daje argumenty, proponuje rozwiązania mogące być początkiem działania pozwalającego normalnie, po ludzku współistnieć, mimo istotnych a nawet skrajnych różnic. Pokazuje ostatecznie co ludzi łączy, nawet jeśli wszystko ich dzieli. Słusznie mówi o tym, że zawsze można znaleźć punkty wspólne, płaszczyznę porozumienia. W tym wypadku jest to, między innymi, problem radzenia sobie ze stratą dziecka. Chęć niesienia pomocy, współodczuwanie wynikające z empatii zbliża do siebie obie pary, czyni je sobie bliskimi.
Sztuka ilustruje bogato, że świat jest absurdalny, życie nieprzewidywalne, los kapryśny i zmienny a fortuna kołem się toczy. Izolowanie się, ucieczka, bez względu na przyczynę czy zaistniałą sytuację, nie rozwiąże żadnego problemu. Człowiek potrzebuje drugiego człowieka. Sam sobie nigdy nie poradzi. Doprowadzenie widza do konstatacji, że obecność w życiu innych ludzi/bliskich czy obcych/, kontakt z nimi i poznanie oparte na szacunku i zrozumieniu, czynieniu dobra, ratuje ich, pomaga im, jest bezcenna.
I jest to piękne przesłanie. Szczególnie dziś, w dobie zarządzania strachem przed tym, co inne, obce, niezrozumiałe, bo niepoznane. Sztuka dowodzi, że nawet to, co jest takie samo, bardzo sobie bliskie i wydawać by się mogło oswojone, zrozumiałe, bo poznane też stawia człowieka w sytuacji kryzysowej, bez wyjścia. Czasami bezradność wobec bólu, cierpienia drugiego człowieka onieśmiela, wyczerpuje arsenał środków, sposobów pomocy, paraliżuje. Szczególnie widać to w relacjach między scenicznymi małżonkami, czy między pokoleniami/teściowa Emily/. Ale trzeba uporczywie walczyć, walczyć do końca. NIEZWYCIĘŻONY to nie tylko nazwa legendarnego brytyjskiego lotniskowca, ale też imię kota Alana. Tak naprawdę niezwyciężony jest zawsze człowiek, mimo tego kim jest i co go w życiu spotyka, który kocha miłością płynącą prosto z serca. Bezwarunkowo, zawsze i wszędzie, w każdej sytuacji i w każdych warunkach. To stara jak świat prawda, ale tak łatwo przychodzi człowiekowi o niej zapomnieć, stracić ja z pola widzenia. Dobrze, że teatr, sztuka nam o tym przypomina. Bardzo dobrze.
Spektakl pokazuje bardzo dokładnie sytuację człowieka współczesnego. Nie banalizuje go, nie spłyca, nie ośmiesza. Pieczołowicie uzasadnia złożoność problematyki. Wiarygodnie ją osadza w realiach, solidnie argumentuje, dokładnie charakteryzuje bohaterów. Korzysta z kontrastu, opozycji, powtórzeń. Nie unika tajemnicy, sprzeczności. Dzięki temu myśli są czytelne, postawy zrozumiałe, sytuacje rozpoznawalne, jasne. Mimo, że sztuka porusza trudne sprawy, nie przytłacza nimi. Daje pole do popisu aktorom. Ich postaci zmieniają się, rozwijają, są złożone, niejednoznaczne. Widzowie mają szansę się pośmiać, ale i poważnie pomyśleć. Mogą zastanowić się nad kondycją swego człowieczeństwa. Bez smutku, bez wyrzutów sumienia.
NIEZWYCIĘŻONY TORBEN BETTS
reżyseria - Eugeniusz Korin
scenografia - Marcin Pietuch
kostiumy - Dorota Williams
tłumaczenie tekstu - Małgorzata Semil
projekcje - Marcin Kot Bastkowski
konsultacja muzyczna - Tomasz Szymuś
konsultacja ruchu scenicznego - Anna Głogowska
obsada:
Emily - Agnieszka Grochowska
Oliver - Bartłomiej Topa
Dawn - Aleksandra Popławska
Alan - Szymon Bobrowski
zdjęcie:materiał teatru
Bardzo dobra sztuka i bardzo dobra gra aktorska. Polecam obejrzeć.
OdpowiedzUsuńŚwietnie zagrane, ukłony dla aktorów.
OdpowiedzUsuńNiestety słabiutka.
Usuń