wtorek, 21 lutego 2023

ŁASKAWE TEATR ŚLĄSKI W KATOWICACH

 

Maximilian Aue, główny bohater książki ŁASKAWE Jonathana Littella, w spektaklu Mai Kleczewskiej o tym samym tytule  jest człowieczeństwem zanurzonym w złu świata, któremu ulega, poddaje się, dążąc za instynktem życia do przetrwania. Z powodzeniem. Ma się dobrze. Niczego nie żałuje. Sam jest tym zaskoczony ale upewnia go to w przekonaniu, że wszystko jest w porządku. Nie czuje winy. Ale jeśli tak jest- nie został przecież ukarany, ani przez ludzi, ani przez Boga, ani przez los, ani przez siebie-nie czuje nic. Jego podróż po własnej historii unikania kary jest dociekaniem, dlaczego mu się udało. Jak do tego doszło, jak było to możliwe. Może przyniesie odpowiedź na pytanie szersze, głębsze, natury bardziej ogólnej: jak to możliwe, że człowiekowi, który niesie światu, drugiemu człowiekowi, narodom, samemu sobie  okrutną krzywdę, prowadzi go ku zagładzie uchodzi czynione zło płazem. Bo Aue trwa dzięki niemu i poprzez nie dalej i dalej. Nie Erynie go gonią a Łaskawe. Cały czas zabiega o to, by nimi pozostały-nie wściekłą, zasłużoną zemstą ale dającym mu czas losem. Dobrą egzystencją. Ostatecznie to nie nas, ludzi, przekonuje o słuszności swych działań, wyborów, postaw-nas kontroluje, oskarża, atakuje, urabia- ale moce nad którymi nie panuje, sytuacje, których nie może przewidzieć (przypadek, fatum). I ta pewność, wyrosła z ekstremalnego stresu, nie gasnącego napięcia, rosnącego lęku,  najpierw przejawiająca się podświadomie, we śnie, że to wszystko, co w nim jest- przetwarzane ingrediencje najwyższej jakości: doskonałe wykształcenie, wychowanie, inteligencja, znajomość muzyki poważnej- to bezwartościowe działania, śmierdzące fekalia. Wydalane, rozlewające się wszędzie, nie do sprzątnięcia. Potwierdzi się to w scenie z jego siostrą, gdy brązowa maź rozmazywana jest na ścianie, podłodze a z kobiety będzie tryskać na jasną suknię. 

Aue szuka, mimo, że wprost temu zaprzecza, usprawiedliwienia, wyjaśnienia, status quo dla swego istnienia. A więc i dla naszego istnienia, bo mamy jego świadomość i wiedzę, i grzech zaniechania, najcięższy z możliwych-mimo, że staramy się czynić dobro, wiemy, że zło nieustannie zbiera swoje żniwo, mamy świadomość znikomości, nieskuteczności swoich wysiłków- zło zwycięża poprzez sam fakt dopuszczenia jego zaistnienia. I nie ma na to odpowiedzi. Tak po prostu jest, bo nadal ród ludzki, mimo okropności, jakie sam generuje, trwa. Aue tego nie rozumie ale z tego korzysta. Bo może. Nie rezygnuje z żadnej okazji, nie cofa się przed niczym aby przetrwać i posunąć się krok po kroku dalej. Nie ma nic ważniejszego niż jego własne życie. Ani miłość, ani przywiązanie, ani przyjaźń. Ani zwykła przyzwoitość. Empatia. 

To nie przypadek, że spektakl otwiera pojawienia się głównego bohatera na progu śmierci, gdy wszystko ma za sobą. Stary ale nie złamany Aue triumfuje. Już sama jego obecność, monolog przed stalową, szczelną kurtyną jest apoteozą życia za wszelką cenę. Bez wyrzutów sumienia. Bez poczucia winy. Tę przerzuca na siły zewnętrznego uwarunkowania: system polityczny, układ społeczny, wyższą konieczność. Nie znajduje jej w sobie. Nie usprawiedliwia swoich potwornych czynów ale atakuje stosując retorykę odwrócenia mówiąc, że każdy w jego sytuacji postąpiły tak samo, zadając pytanie na końcu:"czy jesteście pewni, że wojna się skończyła?". Sprytny to zabieg socjotechniczny. Bo Aue, widzimy to w młodym jego wcieleniu, to człowiek bardzo inteligentny, doskonale wykształcony i potrafiący bez skrupułów, na zimno wykorzystać wszystko i wszystkich dla osiągnięcia celu. Ważne jest, jak opisuje swój udział w zbrodni w Babim Jarze. Tworzy wzruszający obraz młodego, silnego, wrażliwego mężczyzny, który brocząc po kostki w zakrwawionych, zmiażdżonych, pozbawionych godności ciałach dostrzega twarz pięknej, młodej dziewczyny, która przeżyła egzekucję. On w akcie miłosierdzia musi ją dobić całą zawartością magazynka , co wyraża jego wstrząs, stres, sytuację krańcową, w jakiej się znalazł. Jest żołnierzem, wykonuje rozkazy, robi, co mu każą. Aue oczekuje, że każdy dziś i w przyszłości- znając prawdę, rozumiejąc, współczując- wybaczy mu, jak on sam siebie, uniewinni. Aue-młody i stary-manipuluje, robi uniki, konfabuluje, obraca faktami i emocjami słuchacza, atakuje go i podprogowo oskarża czyniąc podmiotem, głównym bohaterem. Zrównuje kata z ofiarą, uczestnika z obserwatorem. Relatywizuje. To jego narrację, jej uzasadnienie mamy przyjąć za prawdziwą. Buduje ją więc w taki sposób, by była wiarygodna. Mocna jak szantaż emocjonalny, przekonująca jak dowód naukowy. Nie do obalenia. Nie cofa się przed niczym. Wykorzystuje znajomości ojca, szwagra, przyjaźń kolegi, miłość matki, troskę ojczyma. Korzysta z ich ludzkich, naturalnych, instynktownych odruchów, więzi, sympatii. Sam postępuje jak psychopata. Z siostrą, zamieniając się rolami, tworzą ludzką hybrydę, jednię. Aue uczy się szybko, ładuje pamięć, kreatywnie korzysta z wiedz. Wie, że w każdej sytuacji, szczególnie tej po klęsce II wojny światowej, trzeba się będzie zmienić, dostosować, wtopić w tło, stworzyć indywidualną i systemową narrację. Co sam czyni. Mimo swojej wiedzy i wykształcenia, dużego doświadczenia doktor Aue, major SS jest tylko dyrektorem fabryki koronek, przeciętnym mężem i ojcem. Zwykłym obywatelem. Nie wyróżnia się. Żyje spokojnie, statecznie, prawdopodobnie do naturalnej śmierci. Ale do końca czuwa nad kreacją siebie, autorską wersją wydarzeń.

W spektaklu Mai Kleczewskiej -wielopoziomowym, bogatym plastycznie, muzycznie i kompozycyjnie, doskonałym aktorsko-wszystko służy charakterystyce jednostki, która ciężko pracuje na to, by przeżyć na własnych warunkach, możliwie pozostać sobą. Ma mentalność, predyspozycje, gotowość umożliwiającą akceptację niewyobrażalnego zła, ekstremalnej dewiacji, każdego wynaturzenia i uporczywie wypiera myśl, że świadomie postępuje z własnego wyboru źle. To nie świat(ojczyzna, naród, idea) ma przetrwać a jednostka-silna, inteligentna, świadoma siebie i podstępnego wobec niej świata. II wojna światowa, zbrodnie wojenne, holokaust, wyrafinowana filozofia i sztuka wysoka, współzależność kata i ofiary, układ jednostka-świat jest tu złożonym, generującym graniczne okoliczności krajobrazem, w którym żyje Aue, a w domyśle każdy człowiek( ja to wy, postąpilibyście tak jak ja, wojny się nigdy nie skończyły, jednostka jest tylko trybikiem w wielkiej maszynie rozpędzonego świata). 

Pierwsza scena jest kreacją Auego, za nim uszczelnia obiektywną prawdę żelazna kurtyna. Istotna jest jego narracja w pustym, wyczyszczonym z kontekstu otoczeniu. Poza jego słowami nie ma nic. Czuwa przy nim żona dziergająca na drutach, i młode wcielenie dojrzałego Auego. Jak można nie uwierzyć staremu człowiekowi? Nie ma już nic do stracenia, może jedynie nie pamiętać, przeinaczać ale nie kłamać. Ale może ważne jest dla niego nie prawda o przeszłości, tylko jaka o niej narracja pójdzie w przyszłość i będzie kształtować kolejne pokolenia. Aue jest obecny prawie przez cały czas spektaklu. Kontroluje, pilnuje, wtrąca się i rezonuje tekstem z młodym Aue w toczącej się akcji. Roman Michalski jest perfekcyjny w swej roli demiurga pamięci, narracji, kształtowania naszej. Imponuje energią, siłą przekonywania. Jego wiek jest argumentem w sprawie. Bierze na siebie ogromną odpowiedzialność za kreowanie oprawcy, który podstępnie, przewrotnie przedstawia się jako ofiara, chce byśmy utożsamiając się z nim, uznali go za niewinnego. Godnego współczucia. Co tak naprawdę jest wyrazem pogardy i pychy.

Kolejna scena w Babim Jarze jest drastyczną relacją, silnie emocjonalna uzasadnia eksterminację Żydów, innych nacji. Szantażuje, przesuwa akcenty winy, polityki, władzy. Podejmują ten temat też kolejne obrazy, które podważają argumentację rasistowską w sposób naukowy, metodyczny, doświadczalny(rekonwalescencja żołnierzy na Krymie), pokazują machinę nazistowskiego systemu, jego rygor(etos i podporządkowanie) i biurokrację(raporty, analizy), filozoficzne dywagacje(Kant, Heidegger, Arendt=teoria banalności i zwyczajności zła), osoby Himmlera, Eichmanna, Hauptmana a nawet milczącego Hitlera. Młody Aue Mateusza Znanieckiego to mistrz przystosowania, metamorfozy(przebiera się, dostosowuje, mówi i robi, co chcą usłyszeć inni, zwłaszcza przełożeni), psychopaty z krwi i kości(diaboliczny zaśmiech), istoty zdolnej do wszystkiego, podstępnej, maskującej się, broniącej się za wszelką nieludzką cenę przed śmiercią. Aktor gra zjawiskowo, hipnotyzująco. Uświadamia jak niebezpieczną osobą jest Aue, jak ambiwalentną, trudną do zdefiniowania, zrozumienia-jednocześnie obłą, naturalistyczną, zwierzęcą i wyrafinowaną, kontrolującą sytuację, wrażliwą.

Interesujący jest motyw stawania się i bycie ofiarą. Przenikanie sie przeciwności. Una, siostra bliźniaczka Auego, jego jedyna miłość, alter ego, fascynującej Niny Zakharowej mówi o Żydzie w każdym Niemcu. Nienawiści do innego jak do siebie samego. Dostrzeganie i zwalczanie w nim tego, czym się gardzi i nie znosi w sobie. Przyczynie wiecznej wojny. Ofiary faszyzmu-nieme, udręczone, martwe-pojawiają się i znikają, chowają się w szafach, pod stołem, leżą na ziemi, tworzą stos ludzkich zwłok. Z czasem gdy wojna jest już przegrana, niemieccy żołnierze upodabniają się do swych ofiar. Chodzą na czworakach, kryją się, przebierają, boją. Zastanawiają się, jak przetrwać. Ratują się retoryką, ucieczką, sączoną wątpliwością, że zasługują na potępienie, karę. Nie ma w tym ani skruchy, ani pokory ale lekceważenie, niewzruszone przekonanie o swej wyższości.

Ostatnia scena, w której stary Aue bierze za rękę młodego siebie(jednia, akceptacja) i z dołączającymi licznie osobami w różnym wieku, proweniencji, ale też widzami stają twarzą w twarz ze ścianą przestrzeloną kulami, śladami zbrodni. Przez te otwory przechodzi światło, symbol wiecznego życia mimo okrucieństwa, niesprawiedliwości, śmierci, tworząc promienie przenikające zgromadzonych. Może to być alegoria pojednania, afirmacji, piętna prawdy, której nie da się zakłamać, wymazać, wyprzeć. Wypaczyć. Będzie dotykać, gnębić, niepokoić. Łaskawie w ten sposób Erynie dokonują sprawiedliwej zemsty. Nie pozwolą zapomnieć.



Maja Kleczewska wyreżyserowała spektakl, który porusza widza, daje mu możliwość podążania różnymi ścieżkami interpretacyjnymi, przekazuje artystycznymi środkami zagadnienia fundamentalne, uniwersalne, ważne. Damian Josef Neć, który jest odpowiedzialny też za dramaturgię, perfekcyjnie zaadaptował powieść Jonathana Littella, bo zgodnie z jej duchem i przesłaniem, czyniąc spektakl konsekwentnym, harmonijnym i spójnym. Wspaniale zagranym przez cały zespół aktorski. Oprawa plastyczna i światło Katarzyny Borkowskiej celnie oddaje czas i nastrój akcji, tworzy obrazy metafizyczne, podkreślające wypowiadane na scenie treści. Pogłębiają je wizualizacje przestrzenne Macieja Czuchryty i efekty wizualne Patrycji Superczyńskiej, co skutkuje efektem złożonego ale jasnego w przekazie komunikatu, który może być na wiele sposobów wykorzystywany w różnych ścieżkach interpretacyjnych. Istotne są kostiumy Konrada Parola, które są ważnym elementem identyfikacji, charakterystyki postaci, pełnionej przez nie roli. Moc wymowy kompozycji wzmocniona jest przez raz symboliczną, innym razem dyskretną, zawsze jednak znaczącą choreografię Kai Kołodziejczyk, zarówno w scenach zbiorowych, jak i indywidualnych. Układy sceniczne tworzą niesamowite wrażenie, mogłyby być odrębną przejmującą narracją. Podobnie jest z muzyką Cezarego Duchnowskiego, która dodatkowo pełni rolę wybitnie ilustracyjną. Podąża dźwiękowym komentarzem za akcją. Kwartet smyczkowy z wysokości balkonu schodzi na ziemię, dekomponuje się, z doskonale harmonijnego tonu suity Bacha przeradza w jazgot, dysonans, zgrzyt tożsamy z symptomami klęski Niemców, upadku ich morale. 

Dzięki wspaniałej reżyserii Mai Kleczewskiej(mistrzowska umiejętność wydobywania z całego zespołu wszystkiego co najlepsze), znaczącemu udziałowi w tworzeniu spektaklu Damiana Josefa Necia, doskonałemu porozumieniu między aktorami i twórcami powstała sztuka, która ma bardzo złożoną i trudną tematykę, nielinearną narrację, dotyczy atrakcyjności i przewrotności zła, źródeł i skutków jego istnienia w świecie, w człowieku. Bada postawę homo sapiens w ekstremalnych warunkach wszechwładzy i jej upadku, przedstawia świadomość i wrażliwość wybitną, która jest w stanie zrobić wszystko po to tylko, by przetrwać, panować nad kreacją swojego wizerunku. Sztuka uporczywie docieka prawdy, bada pamięć, naturę ofiary z genotypem szaleńca, psychopaty, kata. Nie pozwala oszukać rozumu i zmysłów. Choć je uwodzi. Wykorzystuje.  Stawia retoryczne pytania. Czy na naszą reakcję mimo to czeka? 




ŁASKAWE WEDŁUG POWIEŚCI JONATHANA LITTELLA

reżyseria: Maja Kleczewska
adaptacja i dramaturgia: Damian Josef Neć
scenografia i światło: Katarzyna Borkowska
kostiumy: Konrad Parol
muzyka: Cezary Duchnowski
choreografia: Kaya Kołodziejczyk
wizualizacje przestrzenne: Maciej Czuchryta
efekty wizualne: Patrycja Superczyńska
tłumaczenie: Magdalena Kamińska-Maurugeon
asystentka reżyserki: Katarzyna Hora
konsultacje j. niemiecki: Christian Jakob Altmann

fot. materiały teatru/Przemysław Jendroska

https://teatrslaski.art.pl/repertuar/laskawe/





piątek, 10 lutego 2023

DUS BUCH FYN GAN EJDN/KSIĘGA RAJU TEATR ŻYDOWSKI

 

Spektakl DUS BUCH FYN GAN EJDN/KSIĘGA RAJU Teatr Żydowski wystawił w języku jidysz. Jest sceniczną adaptacją, przygotowaną przez Damiana Josefa Necia, reżysera i dramaturga, kanonicznej książki wydanej przez Icyka Mangera w 1939 roku. Opowieść jest przejrzysta, prosta, poetyczna. Właściwie ją znamy. Mówi o raju, który ma cechy wybitnie ziemskie, naturę człowieczą. Mowa jest w niej o ludziach, Aniołach, Bogu- sobie podobnych-dobrych i złych, słabych i władczych, idealnych i niedoskonałych. O życiu i śmierci, rodzinie i społeczności żydowskiej, przyjaźni, miłości i trosce. A jednak poprzez piękno obrazu, kompozycji opowieści, brzmienia, jej bohaterów przemawia tęsknota za tym, co utracone, niedostępne, boskie. Majaczy marzenie, że sprawiedliwsze, lepsze niż w rzeczywistości przeżywanej. 

Zjawiskowa scenografia Zbigniewa Libery, zindywidualizowane kostiumy Konrada Parola pomagają tworzeniu narracji wielopoziomowej, zwłaszcza, że choreografia Szymona Dobosika jest symboliczna, typiczna, niesie wsobne znaczenia. Rozświetlona, przenicowana bielą scena idealizuje obraz zacierający różnice między tym co ludzkie i boskie, rzeczywiste i zmyślone, osadzone we śnie, wyobraźni, marzeniu i rzeczywistym życiu. Obrazy pałacu Dawida, surowych krajobrazów, byka w projekcji wideo na białych kotarach powoduje, że stają się fatamorganą. Mirażem, fantazją. Nieosiągalną utopią. Muzyka i nowe aranżacje wierszy z KSIĘGI RAJU, napisane przez Sławomira Kupczaka, tworzą raz psychodeliczny, innym razem poetyczny nastrój, który jest dopełnieniem rozgrywającej się na scenie akcji. Szczególnie wzruszająca wydaje się historia Panny Młodej, postać pięknej Adeli granej przez Adriannę Kieś. Przejmująco przedstawia sytuację Matki/Bat Szewy Ernestyna Winnicka. Zabawny jest  Szmuk Abo Aberwo Piotra Chomika gdy zdradza sekrety raju. Zaskakujący jest Anioł Śmierci Marcina Błaszaka. Przejmująca jest postać Miriam/Szumilas Adrianny Dorociak gdy w długiej, złotej sukni, inscenizuje dramatyczne przeżycia. Jerzy Walczak jako Icyk Manger- zaangażowany autor, dynamiczny narrator- ze swadą, powagą swojej roli ingeruje w stworzony przez siebie świat. W tym spektaklu nie ma złych ról, bezbarwnych postaci. Dobrze przemyślane zostały pomysłowo wystylizowane,  zagrane  z charakterystyczną nutą dla każdego bohatera, każdej historii. Jak ta scena przy demonicznym drzewie poznania dobrego i złego, z Adamem i Ewą(Piotr Sierecki i Joanna Przybyłowska), dla których miłość nieznająca wstydu, czuła i beztroska jest niemożliwa. Jak ta lapidarna rozprawa o nieuniknioności śmierci.

Prawdę mówiąc, to świat ziemski jest bardziej interesujący, barwny, czuły niż ten pochodzący z boskiego porządku. Wszystko co ludzkie jest kruche, słabe, zmienne, znane, wszystko co boskie tajemnicze, niewzruszone, nieugięte, nieznane. Nic dziwnego, że anielski prztyczek w nos powoduje, że po narodzeniu nie pamięta się raju. Nie ma czego pamiętać, bo wszędzie jest tak samo a to co nieprzeniknione, pozostanie takie na zawsze.  Marzymy o tym, czego tak naprawdę nie znamy, a nie wiedzieć czemu, za tym tęsknimy. 

Pietyzm, z jakim spektakl został wystylizowany, zagrany, robi wrażenie. Trzeba przyznać, że adaptacja, reżyseria i dramaturgia wypracowała fantastyczny efekt scenicznej baśni i moralitetu a oprawa plastyczna, muzyczna i choreograficzna w decydującym stopniu przyczyniła się do jego atrakcyjności. Piękna. Ta niezwykła świetlistość wibrującego obrazu, jego przejmujący nastrój pozostanie z nami i będzie koić przeczuwane rozczarowanie-nie piekłem, piekło znamy, ale umykającym życiem, obiecanym rajem. 


DUS BUCH FYN GAN EJDN/KSIĘGA RAJU

Adaptacja, reżyseria, dramaturgia: Damian Josef Neć
Scenografia: Zbigniew Libera
Muzyka i aranżacje: Sławomir Kupczak
Choreografia: Szymon Dobosik
Wizualizacje/projekcje/reżyseria światła: Maciej Czuchryta
Kostiumy: Konrad Parol
Produkcja środowiska wirtualnego: Patrycja Superczyńska

Obsada: Jerzy Walczak, Piotr Chomik, Henryk Rajfer, Marek Węglarski, Joanna Przybyłowska, Barbara Szeliga, Ernestyna Winnicka, Ewa Tucholska, Marcin Błaszak, Piotr Sierecki, Piotr Siwek, Daniel 'Czacza' Antoniewicz, Ewa Dąbrowska, Joanna Rzączyńska, Małgorzata Trybalska, Monika Chrząstowska, Adrianna Dorociak, Adrianna Kieś

W polskich napisach do spektaklu wykorzystano tłumaczenia książki Księga raju Icyka Mangera autorstwa Michała Friedmana za zgodą Fundacji im. Michała Friedmana.

środa, 8 lutego 2023

NIE DO POWIEDZENIA TEATR POTEM-O-TEM

Twórcy deklarują, że  spektakl, na który zapraszają "to horror o naszych obawach i lękach. Opowieść o ukrytych, ciemnych stronach osobowości. O niespełnionych marzeniach i obezwładniającej zazdrości." Na pierwszy rzut oka trudno powiedzieć, o czym jest spektakl NIE DO POWIEDZENIA wyreżyserowany według własnego scenariusza przez Marcina Zbyszyńskiego. Bo nie dopowiada. Bo nie sposób przyznać, że dotyczy tematu zaburzonej a właściwie niemożliwej komunikacji. Zmusza bohaterów do spojrzenia prawdzie w oczy i w konsekwencji stwierdzenia, że żyją w świecie niedopowiedzeń, manipulacji, pospolitości i zakłamania. Na co dzień nie znajdują słów do wyrażenia siebie w sposób jasny i szczery. Nie sięgają do istoty rzeczy, nie zgłębiają problemów, nie dyskutują, chyba uznając, że to jest ponad ich siły. I tak, co nie jest wypowiedziane, pozostanie w konsekwencji nierozwiązane. Nie ma spięć, kłótni, wywierania presji. Można uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. Choć bohaterowie deklarują, że są sobie bardzo bliscy. Długoletni przyjaciele (Kuba i Jakub), para muzyków, która planuje ślub(Adela i Jakub), siostry(Adela i Marlena) tak naprawdę nawzajem siebie nie znają, nie wiedzą, co jest dla ich najbliższych najważniejsze. Nie potrafią ze sobą rozmawiać. Można odnieść wrażenie, że nie chcą lub się boją. Nie są do nich dostatecznie dobrze przygotowani. Bo to wymagałoby argumentów, podejmowania ryzyka, zdjęcia wygodnej maski.

Dopiero po zażyciu tajemniczej substancji, w dodatku nie jednej działki, każdy otwiera się i to głównie przed samym sobą. Komunikaty o tym, co bohaterom w duszy gra, są jedynie wyznaniem, spowiedzią, skargą, której nikt nie będzie pamiętać. Tak więc ma być jak było. Pozostaje doskonalenie sztuki uniku, kontynuacja kluczenia, wymigiwania się od mówienia prawdy, przeciąganie podjęcia decyzji(tu o ślubie). Rozkwita gra pozorów.  Pośpieszność w lakonicznym informowaniu. Życie na dystans, bez zaangażowania, bezpośredniego bliskiego kontaktu jak ta scena z teleporadą dentystyczną, która wydać się może niektórym niepotrzebna, jakby z innego porządku. A jednak jest symptomatyczna, dla zrozumienia spektaklu ważna. Oto obcy sobie ludzie-pacjent(Jan Marczewski) i stomatolog Kuba (Piotr Piksa)- wiedzą, że jest problem-coś, gdzieś w jamie ustnej boli- mają wolę, by go rozwiązać, ale właściwa diagnoza, dokonana na dystans(lekarz jest daleko na wakacjach, pacjent z telefonem) jest niemożliwa a zaordynowane lekarstwo może być tylko doraźne. Kontakt sporadyczny, płytki, powierzchowny nie rozwiąże problemu, może go tylko pogłębić. Nie zbuduje mocnej,  wytrzymałej na poważniejsze krytyczne sytuacje, więzi.  I w tym sensie jest to prawdziwy horror generujący lęk przed życiem, samotnością, uniemożliwiający radzenie sobie w  o wiele poważniejszych sprawach. Spektakl celnie punktuje objawy choroby komunikacji międzyludzkiej. Przepracowuje je z przymrużeniem oka, na wesoło. Co nie przytłacza, nie pogrąża.

Temat spektaklu jest ważny, ma duży potencjał. Lekko, komediowo zagrany przyczynia się do jego niedopowiedzenia. Ani bawi do łez, ani gnębi do szpiku kości. Jakby twórcy nie mogli zdecydować się na konwencję. Na mocne akcenty doprowadzające do wstrząsu. Tym jest niewątpliwie filmowy występ Jerzego Radziwiłowicza, dostarczyciela nie tylko żywności ale też tajemniczej substancji. Aktor fantastycznie parodiuje intonację, frazę WESELA Stanisława Wyspiańskiego. Jest jak Chochoł, który się pojawia, by stworzyć psychodeliczną atmosferę, która paradoksalnie wpływa na demaskowanie sekretów, ujawnienie wstydliwych tajemnic, prawdy, z tym, że narkotyczny trans uniemożliwia bohaterom jakiekolwiek działanie. Nie rozwiązuje problemów, nic nie zmienia. Wszyscy pozostają w stuporze bezsilności wobec swojej samotności, która jest trudna do wytrzymania ale też gwarantuje neutralność, wolność, bezpieczeństwo. Brak zobowiązań. Życie obok siebie, nie ze sobą wykluczające głębsze zaangażowanie. Bo to wymagałoby odpowiedzialności, poświęcenia innym czasu, spojrzenia z ich perspektywy. Ofiarowanie siebie, wypracowywanie kompromisu, co zawsze wiąże się z rezygnacją, trudnością dawania i brania.

Doskonała wokalnie Adela (Eliza Rycembel)  jest jak syrena pragnąca swym pięknym, przejmującym śpiewem zatrzymać przy sobie Jakuba (Filip Kosior) a może i nas, widzów.  Otwiera i zamyka spektakl- seans psychoterapeutyczny zakończony klęską. Mimo uników, przemilczania, niedopowiedzeń, próby otwarcia się czy zbliżenia do innych, każdy jest skazany wyłącznie na siebie, tylko z nadzieją na krótkie chwile przyjemności, bo przecież nie szczęścia.

NIE DO POWIEDZENIA

reżyseria, scenariusz: Marcin Zbyszyński
scenografia: Joanna Załęska
choreografia: Natalia Kielan
muzyka: Filip Grymachrer
kostiumy: Irma Tylor
światło/video: Darek Redos
grafika: Stefania Michera
realizacja dżwięku: Ernest Grabowski
organizacja produkcji: Joanna Młynarska
asystent reżysera: Jakub Lebiedziński

odsada: Małgorzata Mikołajczyk(Marlena), Eliza Rycembel(Adela), Filip Kosior(Jakub), Jan Marczewski(pacjent, Człowiek z bolącym zębem), Piotr Piksa(Kuba), Marcin Bubółka(Kuba), Jakub Strach(Kubuś), Jerzy Radziwiłowicz(gościnnie, Widmo)

https://www.potemotem.com/nie-do-powiedzenia

fot.: materiały teatru

20 LEXUSÓW NA CZWARTEK TEATR POTEM-O-TEM



Teatr POTEM -O-TEM działa w Warszawie od marca 2016 roku. Bezdomny gra gościnnie w wielu miejscach. Jest niezależny, funkcjonuje w pełni bez publicznych dotacji. Radzi sobie, jak może. Obecnie przygotowuje się do otwarcia nowej siedziby. Widzowie sekundują mu z całego serca: przychodzą licznie na spektakle, dofinansowują, pomagają jak mogą. Bo warto. Naprawdę warto.

O takich spektaklach jak 20LEXUSÓW NA CZWARTEK może nie mówi się zbyt głośno ale myśli, że są niezbędne. Angażują przybyłych do teatru w akcję, relaksują, bawią. Od początku aktorzy i widzowie stają się wspólnotą. A to za sprawą działań, które zacierają granicę między sceną a widownią.  Sztuka łagodnie, z poczuciem humoru krytykuje współczesny styl życia, psychozy, manie, traumy, uzależnienia. Wiele mówi o rzeczywistości tu i teraz. Jednak, co ważne, na wesoło, bez bolesnych złośliwości, zjadliwej ironii.  Wyzwala pozytywną energię. Aktorzy śpiewają, widzowie w finale również. Nic dziwnego, celem spotkania jest reset, by można było wyjść z teatru radosnym, podbudowanym, rozluźnionym. I tak jest w istocie. W tym przypadku sztuka jest doskonałą rozrywką, koi i wzmacnia jakby była teatralną terapią grupową.

Bo jest to psychoterapeudyczny show muzyczny, zaproszenie do spojrzenia w głąb siebie z przymrużeniem oka, nazwania tego, co uwiera, męczy, boli, wyśpiewania tego, co niepostrzeżenie rozładowuje napięcie. Proponuje rozmowę, namawia do szukania kompromisu, wpływania na innych. W dodatku pod okiem czujnej Agaty Rożyckiej (Coach Ela), która, jak twierdzi, czerpie terapeutyczne inspiracje z technik japońskiego mistrza harmonii i wewnętrznego spokoju Takashi Fakaito. Taki teatr uwalnia, pozwala się zdystansować, spojrzeć z innej, optymistycznej perspektywy nie tylko na sceniczne perypetie życiowe bohaterów ale i własne. To duża wartość sztuki, która nie skupia się tylko na samej sobie.

Dlatego zaraz po spektaklu myśli się o powrocie do tego teatru. Do tego azylu chroniącego przed zbyt dojmującym działaniem świata, do miejsca gdzie można zatrzymać się, wyrównać oddech i odpocząć. Naładować baterie. Gdzie można sobie przypomnieć, że życie to nie zabójczy wyścig szczurów ale przyjemna egzystencja ludzi. Pomyślę/pomyślcie jeszcze potem o tem. Powodzenia.:)

PS  Ale, ale, piszę ten tekst w środę a jutro czwartek. Muszę jeszcze zorganizować 20 lexusów na czwartek. Dlaczego? Sprawdźcie w teatrze. Będzie śmiechu co nie miara. Ale też i refleksji, i zadumy.


20 lexusów na czwartek

reżyseria, scenariusz: Marcin Zbyszyński
scenografia: Joanna Załęska
choreografia: Natalia Kielan
muzyka: Skodo
kostiumy: Irma Tylor
video: Darek Redos
grafika: Stefania Michera
asystentka reżysera: Aleksandra Uma
asystentka kostiumografki: Barbara Wrona

obsada: Agata Rożycka, Eliza Rycembel, Maria Sobocińska, Filip Kosior, Jan Marczewski, Piotr Piksa, Małgorzata Zajączkowska (gośc.), Mariusz Jakus (gośc.), Jerzy Radziwiłowicz (gośc.)

piątek, 3 lutego 2023

ODYSEJA. HISTORIA DLA HOLLYWOODU NOWY TEATR W WARSZAWIE

 


Każdy spektakl Krzysztofa Warlikowskiego to bogactwo splątanych wątków, wielopoziomowych  odniesień,autorskich interpretacji, obfitość znakomitej formy dla wybrzmienia ważnych treści. To spotkanie ze wspaniałym aktorstwem. ODYSEJA.HISTORIA DLA HOLLYWOODU jest tego kolejnym dowodem. Scenariusz sceniczny sięgając do antycznego eposu, reportaży Hanny Krall, tekstów Thomasa Bernharda, spotkania Martina Heigeggera i Hanny Arendt, biografii gwiazd Hollywood jest spójny i logiczny ale przez swą złożoność, kompozycję trudny i nieprzejrzysty. Podejmuje temat pamięci, działania i roli czasu,  holokaustu, miłości i podłości ludzkiej w maksymalnie skrajnej amplitudzie, znaczenia sztuki w badaniu i ocalaniu człowieczeństwa. Podkreśla wpływ jednostki w walce o przetrwanie tego, co najważniejsze. Daje to widzowi podstawę do przeżyć nie tylko estetycznych ale i intelektualnych, które mają wartość zarówno osobistą, jak i ogólnoludzką. 

Podoba mi się pomysł, by miejsce spektaklu otworzyć na przestrzeń miasta. W domyśle na jeszcze większą, nieograniczoną perspektywę. Jesteśmy w epicentrum zdarzeń, które mają znaczenie nawet dla tych, którzy nic o nich nie wiedzą. W teatrze przepracowywany jest temat odysei jako wędrówki jednostki/zdarzenia/problemu przez czas, w którym istnieje z myślą o życiu wiecznym. Twórcy i aktorzy koncentrują się na tym, co pozostaje po zakończeniu zjawiska życia/uczucia/wydarzeń, dlaczego się w czasie zmienia, jak transponuje, co z tego, co było, pozostało i jakie ma znaczenie, sens, wartość. Czy pamięć o nim przetrwa. Czy cierpi się, bo życie jest cierpieniem, na darmo. I jest to naprawdę bardzo fascynująca historia, nie tylko dla Hollywoodu.

Figura Odysa(Stanisław Brudny), człowieka stojącego nad grobem, powracającego do domu, do źródła, do początku pokazuje starego mężczyznę, który całe życie strawił na walce, przygodzie, wędrówce nie po to, by korzystać ze swojego statusu zwycięzcy, mędrca, przywódcy ale bankruta życiowego. Wraca do Itaki, do ojczyzny , do rodziny ale w istocie nie do siebie a do obcych, niechciany. Jest jak zbędny balast, w końcu z "miłości" zamordowany(nawiązanie do filmu MILOŚĆ).Nie ma więzi z rodziną(żoną, dziećmi), nie ma prestiżowej pozycji, na którą zasługuje. Doświadcza udręki starości, jej upokorzenia. Odyseja staje się synonimem życia po nic. Powrotu niemożliwego, gdy całe życie przeżywa się gdzie indziej. Wszelka walka to syzyfowy wysiłek(pojawia się w spektaklu figura Syzyfa). Warlikowski w WYJEŻDŻAMY ilustrował poprzez losy bohaterów marzenie o ucieczce, chęci wyzwolenia, zerwania ze swym dotychczasowym życiem. W ODYSEI. HISTORII DLA HOLLYWOODU dowodzi, że była to mrzonka, ułuda, utopia.

Równie ważny jest wątek pamięci. Czasu. Wiadomo, że obraz tego co się pamięta w swym znaczeniu, zakresie- emocjonalnie i interpretacyjnie- może się zmienić. Historia, polityka, przypadek, pamięć manipulują, wypaczają, przemilczają fakty, konteksty, skutki i przyczyny zdarzeń. Ogromnym problemem pozostaje zagadnienie, jak do tego nie dopuścić. Co zrobić, by ocalić prawdę o tym, co się faktycznie wydarzyło. By nie przepadło to, co najważniejsze. Ten obszar tematyczny analizuje wątek Izoldy Regensberg(Ewa Dałkowska), Żydówki, która przeżyła wojnę i pragnie, by historia jej życia przetrwała, szuka więc sposobu, by zrealizować ten cel. Chce najpierw napisać książkę, potem ją sfilmować w Hollywood, bo to jest droga do utrwalenia prawdy, do nieśmiertelności.

Warlikowski kontynuuje temat  powrotu(do krainy dzieciństwa, do ojczyzny, ucieczki dokądkolwiek od tu i teraz), podejmuje temat prawdy(o faktach historycznych, o holokauście), o miłości, (jej ewolucji, erozji w czasie, znaczeniu), o roli sztuki jako kody pamięci, przetrwania, nieśmiertelności.  O czasie, który zdradziecko sprzyja (na niekorzyść) zmianie. 

Czas powoduje  rozpad, upadek. Obraca w nicość. Prawda może przetrwać tylko w niewzruszonym micie, inaczej jest nieważna, miałka, zdegradowana. powrót do jej istoty jest niemożliwy, zawsze ją reinterpretuje. 

Pamięć z natury generuje zawsze jakąś wersją interpretacji. Pozostaje więc problem, by w ogóle nie zapomnieć. Nie wymazywać, rejestrować. To praca syzyfowa. Niewiarygodna w swym procesie. Dlatego na końcu spektaklu jest scena wracająca do niepodważalnego znaku, niekwestionowanego  gestu, ostatecznego źródła. Porządku. Izolda i Szajek jako XIX-wieczni mieszkańcy sztetla, wyganiają z ich domu dybuka w ciele ich nieżyjącego znajomego. Nie dają przyzwolenia na zmianę, na trwanie tego, co zabyło i jest już martwe. Zmuszają przeszłość nie do zapomnienia a do odejścia. 

Aktorzy grają koncertowo, braknie słów, by to zjawisko artystyczne opisać, zdefiniować. Stanisław Brudny, Jadwiga Jankowska-Cieślak, Ewa Dałkowska,  Magdalena Cielecka, Maja Ostaszewska, Jaśmina Polak, Marek Kalita, Andrzej Chyra, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, pozostali wielcy. Musicie to sami zobaczyć, poczuć, przepracować. Zapamiętać.

Teatr Warlikowskiego jest monumentalny, przejmujący, wielopoziomowy. Jak opera z przewagą siły koncepcji inscenizacyjnej. To sztuka ogniskująca tematy uniwersalne w artystycznej otulinie  historycznej ale też współczesnej. Nie można jej przegapić, ignorować. Bo przegapimy i zignorujemy siebie. To, co jest dla nas zarówno piękne, jak i ważne.

ODYSEJA. HISTORIA DLA HOLLYWOODU

reżyseria: Krzysztof Warlikowski,
scenariusz:Krzysztof Warlikowski i Piotr Gruszczyński (współautor Adam Radecki, współpraca Szczepan Orłowski, Jacek Poniedziałek)
dramaturgia :Piotr Gruszczyński
scenografia i kostiumy: Małgorzata Szczęśniak
muzyka: Paweł Mykietyn
reżyseria świateł: Felice Ross
wideo i animacje: Kamil Polak
zdjęcia do sceny Przesłuchanie: Paweł Edelman
charakteryzacja i fryzury: Monika Kaleta

Obsada: Claude Bardouil / Tomasz Wygoda, Mariusz Bonaszewski, Stanisław Brudny, Agata Buzek / Magdalena Popławska, Magdalena Cielecka, Andrzej Chyra, Ewa Dałkowska, Bartosz Gelner, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Jadwiga Jankowska-Cieślak, Wojciech Kalarus, Marek Kalita / Rafał Maćkowiak, Zygmunt Malanowicz, Hiroaki Murakami, Maja Ostaszewska, Jaśmina Polak, Piotr Polak, Jacek Poniedziałek
Ze specjalnym udziałem w materiale filmowym Mai Komorowskiej i Krystyny Zachwatowicz-Wajdy


Premiera 4 czerwca 2021 roku

Fot.: Maurycy Stankiewicz

czwartek, 2 lutego 2023

TWARZĄ W TWARZ TEATR POWSZECHNY W WARSZAWIE TEATR POLSKI W BYDGOSZCZY

 

Spektakl TWARZĄ W TWARZ  w reżyserii Mai Kleczewskiej z dramaturgią Łukasza  Chotkowskiego, powstał w koprodukcji Teatru Powszechnego w Warszawie i Teatru Polskiego w Bydgoszczy i jest integralnie związany z Ingmarem Bergmanem, jego życiem, twórczością. Scenariusz sceniczny, oparty na filmie o tym samym tytule, nawiązuje też do SONATY JESIENNEJ, MILCZENIA, SARABANDY, SZEPTÓW I KRZYKÓW. 

Scenografia Zbigniewa Libery, dzieląca scenę na pięć rewirów, często bezpośrednio nawiązujących do konkretnych filmów, jest przestrzenią stanu psychiki głównej bohaterki, Karin. To obszar, w którym ujawnia się jej podświadomość i budzi pamięć przywołująca konkretne sytuacje, doświadczenia, relacje, stany emocjonalne. Wizualizuje się, co było i jest wypierane, zapomniane, bagatelizowane, pozornie obce lub uznane za nieistotne. Wszystko w momencie, gdy nie jest już w stanie znieść fałszu swego życia, ugrzecznionej wobec niego postawy, maskującego prawdę wyrazu twarzy.
 
Mamy więc rewir sterylnej pustki, klinicznej bieli, gdzie spotyka się Karin(Karolina Adamczyk), psychiatra, z pacjentką Marią(Dagmara Morowiec-Matuszak) na sesji terapeutycznej, w trakcie której  lekarka poprzez stan pacjentki doświadcza siebie. Role w tej scenie się odwracają i  Maria przejmuje inicjatywę- wprost atakuje Karin oskarżając ją o oziębłość, brak miłości. To wstrząsająca scena gdy rzeczywistość wokół bohaterki sztuki staje się jej lustrzanym odbiciem. Diagnozę Marii potwierdza Karin po próbie gwałtu ich obu.  Zdublowana przemoc nie dotyka Karin, bo uświadamia sobie, że nic nie czuje. Pozostaje spokojna, zdystansowana, obojętna.

Rewir czerwony, rustykalny generuje kolejne projekcje. Jest miejscem poszukiwań zrozumienia, co ukształtowało Karin(dom- jego rytuały, dziadkowie-ich system wartości, nieobecny ojciec, zaburzona matka). Gorejące, wyraziste otoczenie kontrastuje z lodowatym charakterem relacji międzyludzkich.  Zastygły, niewzruszony, obcy układ społeczny, którego fundamentem był silny patriarchat wpajał uległość kobietom i dzieciom, uczył tłumienia emocji, niewyrażania uczuć, tolerował ukrywanie prawdy. Narzucał surowe zasady, powściągliwość i pracę, posłuszeństwo i podporządkowanie w rodzinie o strukturze hierarchicznej, co wykluczało tworzenie się bliskich więzi, istnienie serdecznych relacji, szczerej komunikacji. Despotyczny, milczący, oschły dziadek, podporządkowana, oddana mu babcia reprezentują patriarchalny układ zamknięty. Karin dziedziczy go ale jej psyche się buntuje. Nieskutecznie, bo  niespełnienie i niezaspokojenie rodzi frustrację, depresja skutkuje załamaniem nerwowym zakończonym próbą samobójczą.  To w tej przestrzeni uwięziony jest duch zmarłej siostry Karin, Estery. Tu odwiedza swoją odjechaną matkę, która na swój sposób usiłuje być szczęśliwa. Karykaturalnie wyzwolona nie jest dla Karin przykładem do naśladowania. To w relacjach z nią Karin szuka przyczyn swego stanu, oskarża ją o brak uczuć, wini o porzucenie. Tak naprawdę matkę z córką, poza brakiem umiejętności radzenia sobie z życiem, dziedziczoną oziębłością, więzami krwi, nic nie łączy. 

Jest też przestrzeń ukryta, niewidoczna, tajemnicza(z prawej strony, za czerwonym pokojem). To miejsce gdzie pokłady podświadomości jeszcze nie zostały odkryte, nadal są nieprzeniknione. Zdradzają je sny, marzenia senne, lęki, wspomnienia(tu filmowane są bezpośrednie transmisje na duży ekran nad sceną). W nich Karin rozmawia z matką, z Tomaszem.

Ważny jest rewir przejścia między współczesną diagnozą w klinice(biały pokój) a historyczną genealogią stanu psycho-fizycznego(pokój czerwony). To tu umiera dziadek przerażony cierpieniem, śmiercią. Jest przy nim babcia ale bardziej z obowiązku, przyzwyczajenia niż z  przywiązania, miłości. W tym samym łóżku Karin będzie leżała pogrążona w depresji, później nieprzytomna po przedawkowaniu leków, w końcu uratowana. Wiwisekcja siebie doprowadza ją do przeżycia własnej śmierci. Wydaje się, że przyszłość jest przed nią otwarta. Wszystko jest odkryte, do bólu szczere, jasne. Teraz może żyć po swojemu, od nowa. Jednak ta wiedza o sobie, o świecie jest poważnym balastem. Nie wyzwoli do końca, nie zresetuje a zawsze będzie gnębić, zasmucać, niszczyć. Nadal w tej nowej rzeczywistości brakuje Karin zakotwiczenia, które by ją budowało, wzmacniało, pozwalało być szczęśliwą. Wiemy dlaczego jest jaka jest, nie wiemy, co mogłoby sprawić, by była inna, skutecznie ocalona. Pozostajemy z niepewnością, przejęci, jak ona poważnie przestraszeni.

Nie tylko Karin jest bardzo samotna, zamknięta w sobie, stłamszona. Każda z pojawiających się kobiet jest na pozór przystosowana, opanowana, spokojna. Nie dopuszcza do siebie myśli, że czuje się bardzo nieszczęśliwa. Figura mężczyzny-ojca, męża- jest nieobecna. Majaczy apodyktyczny dziadek. O karierze Karin decyduje kolega przełożony. Pojawia się na chwilę psychiatra Tomasz- dobry przyjaciel, miły kompan, czuły kochanek, bratnia dusza- ale okazuje się gejem i jak inni ją opuszcza, zostawia w kryzysie z samą sobą. To mógłby być idealny mężczyzna ale też się dystansuje, jest poza zasięgiem. Nic dziwnego, że dopadają ją zjawy, duchy, multiplikujące się alter ego. Splątanie ją męczy. Zagubienie dezorientuje. Rozpacz dusi. Doprowadza do poważnego kryzysu, z którego nie może wyjść.

Karin, mężatka, matka, psycholog w osobie Karoliny Adamczyk, charakteryzacji, kostiumie Liv Ullmann, jest świadomością poszukującą, odkrywającą, demaskującą siebie.  Aktorka gra wspaniale. Tworzy wiarygodne napięcie między przeczuwanym a rzeczywistym, prawdą a fikcją, między rozdzierającą rozpaczą a chłodnym opanowaniem. Zakłada maski poprawności, by ukryć niepokój wewnętrznego bólu, rozczarowania. Perfekcyjnie niuansuje stany emocjonalne trudne do wyrażenia. Pomagają jej w tym pomysły inscenizacyjne(chwytające ją ręce Estery, tajemnicza, zawoalowana postać, wideo z wypowiedzią jej przyjaciela, psychiatry-co ważne, jest to scena filmowa w teatrze jako synonim podkreślanego dystansu). Doskonała jest Aleksandra Bożek, Dagmara Mrowiec-Matuszak, Piotr Stramowski.

Kleczewska i Chotkowski pokazali bardzo trudny proces diagnozowania kondycji psychicznej kompilacji kobiety, jednocześnie uległej babci, toksycznej matki, neurotycznej córki, widma siostry, pacjentki w psychozie. W efekcie skomponowano obraz kobiety współczesnej z całym jej psychologicznym uwarunkowaniem, które jest dla niej poważnym obciążeniem. Kobiety balansującej między majakiem jawy(scena, gra na żywo) a koszmarem sennym(filmy na ekranie nad sceną=piąta przestrzeń), co przebiega dramatycznie, na szczęście nie kończy się tragicznie. Poznajemy kontekst, przyczyny. Źródło kryzysu. 

Twórcom i aktorom udało się podkreślić rolę sztuki jako katalizatora, pozwalającego artyście na dystans do siebie samego, na badanie, opowiadanie o sobie i życiu o tym, co trudno przychodzi uchwycić, nazwać, opisać. Zrozumieć. Wytłumaczyć. Spektakl stara się wizualizować świadomość porządkującą podświadomość. Dla panowania nad lękiem przed życiem, przed śmiercią. A może dlatego, że Karin doszła do kresu i  w żaden sposób nie była w stanie kontrolować i neutralizować tego, co ją niszczyło a co tylko przeczuwała. Nie mogła już akceptować siebie, jaką się stała, i świata, który narzuca matrycę zachowań, reguł, bezpardonowo formatuje i zniewala. Przy okazji można zadać pytanie czy sztuka ma siłę sprawczą, czy zmienia świat, ludzi. Na pewno ma właściwości terapeutyczne, może być impulsem, przeżyciem, inspiracją. Zdarza się, że jest całym życiem. Jego najlepszą częścią. Napędem i sensem. Jak dla Ingmara Bergmana(Julian Świeżewski), demiurga, który pojawia się w spektaklu już na samym początku, jakby to on bezpośrednio konwersował poprzez sztukę z twórcami spektaklu, z widzami. Nie tylko o sobie. Nie tylko dla siebie. W końcu wszyscy zainteresowani stają twarzą w twarz z prawdą, wyobrażeniem o niej, z konfabulacją wyobraźni, fantazją potrzeb niespełnionych, listą nadziei zawiedzionych. Z demonami, nad którymi nie panują.
 



TWARZĄ W TWARZ
scenariusz sceniczny – Łukasz Chotkowski, Maja Kleczewska
scenografia – Zbigniew Libera
reżyseria – Maja Kleczewska
dramaturgia – Łukasz Chotkowski
kostiumy – Konrad Parol
muzyka – Cezary Duchnowski
reżyseria światła – Piotr Pieczyński
realizacja materiałów filmowych – Kacper Fertacz
montaż materiałów filmowych – Alan Zejer
producentka, asystentka reżyserki – Michalina Dement-Żemła
wideo live – Klaudia Kęska
asystentki reżyserki – Olga Ciężkowska, Patrycja Wysokińska
operator kamery na scenie – Łukasz Nadwodny
inspicjentka – Iza Stolarska/Hanna Gruszczyńska
realizacja dźwięku na planie i udźwiękowienie materiałów filmowych – Jan Moszumański
ostrzyciel, asystent operatora kamery – Maciej Berski
realizacja światła na planie – Jakub Gamdzyk (mistrz), Kamil Andryszczyk, Bartosz Baprawski

obsada – Karolina Adamczyk, Aleksandra Bożek, Michalina Dement-Żemła, Michał Jarmicki, Ezra Kos, Damian Kwiatkowski, Michał Surówka, Dagmara Mrowiec-Matuszak, Arkadiusz Pyć, Maria Robaszkiewicz, Piotr Stramowski, Julian Świeżewski, Małgorzata Witkowska

statysta – Robert Dobak

we fragmentach filmowych występują także – Anna Dzieduszycka, Krzysztof Nagnajewicz, Krzysztof Lach

Premiera w Warszawie, w Teatrze Powszechnym: 19 marca 2021 r. (pokaz zamknięty, bez udziału widowni, ze względu na lockdown).

Premiera w Bydgoszczy, w Teatrze Polskim: 4 września 2021 r.

fot. Magda Hueckel