wtorek, 25 października 2022

DEKALOG TEATR NARODOWY W WARSZAWIE

Zdjęcia Natalii Kabanow ze spektaklu DEKALOG w reżyserii Wojciecha Farugi Teatru Narodowego są wspaniałe.  Wyostrzają kontury, nasycają barwą, wychwytują przemykającą poetyckość obrazu scenicznego. Podkreślają wagę koloru, znaczenie światła, wpływ kompozycji dla wydobycia pozawerbalnej narracji. Zatrzymują w kadrze to, co w czasie spektaklu istnieje przez mgnienie i co w ciągu szybko następujących po sobie zdarzeniach niepostrzeżenie przemija, przepada. A przecież każde zdjęcie stanowi jakby niezależny świat. Malowniczy obraz. Snuje pełne napięcia, emocji opowieści. Warto do nich wracać, bo przywołują z pamięci poszczególne sceny, w konsekwencji cały spektakl. Nie konkurują z nim lecz mogą pogłębiać jego rozumienie, podkreślać jego znaczenie. Tak jak DEKALOG teatralny wobec filmowego.


DEKALOG dotyczy perspektywy chrześcijańskiej, konserwatywnej, zachowawczej, mającej na celu ustanowienie i narzucenie niewzruszalnego porządku moralnego, etycznego, boskiego z myślą o pięknie harmonii świata, ratunku ludzi, w warunkach idealnych, jasnych, czystych. Tymczasem życie jest bardzo kreatywne, nieprzewidywalne, skomplikowane. Piesiewicz z Kieślowskim w swoim mini serialu o tym samym tytule pokazują sytuacje złożone, niejednoznaczne, graniczne. Budzące wątpliwości, burzące spokój ducha, powodujące zamęt myśli. Każdy odcinek cyklu dotyczy jednego przykazania, tymczasem Wojciech Faruga, reżyser spektaklu w Teatrze Narodowym, cały DEKALOG pokazał w jednej teatralnej odsłonie. 

To było karkołomne, bardzo trudne zadanie. Adaptacja teatralna Davita Gabuni wymuszała konieczność dramaturgicznego spiętrzenia w jednym czasie i miejscu wielu wątków, osób, postaw, problemów, kwestii, które w dodatku miałyby wydźwięk współczesny a najlepiej uniwersalny. Koncepcja seminarium etyki, gdzie zgromadzeni przywołują z własnego doświadczenia, z zasłyszenia przykłady sytuacji moralnie wątpliwych, niejednoznacznych, trudnych. Każdy opowiada historię, jednocześnie jest narratorem i bohaterem, słuchaczem, obserwatorem i aktywnym uczestnikiem, co ma zbliżyć wszystkich do siebie, wytworzyć atmosferę wspólnotowości, sugerować, że są to problemy, dylematy zarówno indywidualne, jak i zbiorowe. Przedstawione przypadki potencjalnie dotyczą każdego człowieka, rodziny, społeczności, relacji. Publiczność też jest częścią tego spotkania, konsekwentnie swoją obecnością dopełnia krąg zainteresowanych.


Projekt Farugi rezonuje z realizacją filmową tandemu Piesiewicz-Kieślowski, oparty jest przecież na jego scenariuszu filmowym, osadzony jest w tym samym okresie historycznym, odnosi się więc do tych samych historii, osób ale jednocześnie na scenie mocniej powiązanych dramaturgicznie, tworząc bardziej urozmaiconą artystyczną formę, splątaną narrację, złożone portrety psychologiczne postaci. Aktorzy grają więc wiele ról, ich bohaterowie pojawiają się w różnych wątkach rozszerzając zakres osobowościowych archetypów, ich figur społecznych: kobiety, mężczyzny, dziecka, ojca, matki, męża, żony, naukowca, studenta, brata. Pozwala to na odwrócenie perspektywy. U Piesiewicza i Kieślowskiego jeden odcinek DEKALOGU przepracowywał jedno przykazanie, u Farugi, Holewińskiej i Gabuni postacie zmagają się (człowiek z boskim przykazaniem) z nie jednym. Tematem jest nie nakaz moralny, imperatyw etyczny ale sytuacja, ludzkie działanie rodzące konsekwencje, które stają się niezawinioną/zawinioną karą. 


Twórcy świadomie nawiązują do filmowego DEKALOGU. Projekt zyskał na intensywności wynikającej ze złożoności wielowarstwowego przekazu, ale wyraźnie stracił na sile oddziaływania. Może dziś mamy wiedzieć nie czuć, myśleć a nie poddawać się emocjom. I jest to trudniejsze zadanie. Znajomość filmowego DEKALOGU wiąże się z konkretnym jego doświadczeniem, pamięcią, oczekiwaniem. Propozycja teatralna z tym również się zderza. Raczej nawiązuje, odnosi się, mierzy. Widzowie, który znają filmowy DEKALOG, jednak ciągle go z tym scenicznym porównują.  Zapewne zastanawiają się, co wynika z tego dawnego i obecnego przekazu i odbioru. Faruga nie ułatwia recepcji swego dzieła.

Nie ma jednoznacznej korelacji przyczyna- skutek, ofiara-kat, wina-kara. Odnieść można wrażenie, że zacierają się granice między dobrem a złem. Wszystko się relatywizuje.  Komplikuje w ocenie moralnej. Kwestionuje się dekalog, który, jak się wydaje, jest tu życzeniowym, martwym zapisem. Boga nie ma, bo milczy, dopuszcza do śmierci dzieci, na zło nie reaguje. Opowiedziane historie dowodzą, jak trudno jednoznacznie przychodzi ocenić przyczyny ludzkiego zachowania, jak trudno znaleźć odpowiedź na podstawowe pytania. Żaden kodeks nie działa prewencyjnie, nie uchroni człowieka przed popełnieniem błędu. Przed bólem, udręką. Nie ma nadziei. Ludzie skazani są na wielką samotność, sami dla siebie są sędziami i jedyną wiarą, miłością, nadzieją. Pozostaje tylko pogodzić się z tym jaki jest świat, ludzie, życie. Trzeba tylko pamiętać, że na wiele przypadków losu nie ma się żadnego wpływu. Bóg pozostaje odległą, by nie powiedzieć obcą, nieprzeniknioną tajemnicą nawet dla tych, którzy w niego wierzą. Nic ludzi nie ocali, nic im nie pomoże. I  tylko fakty, a poprzez nie ufne otwarcie się na drugiego człowieka, wejście w jego położenie, motywacje, historie, nie dekalog a dialog, szczera prawda w żywym, bezpośrednim kontakcie przynieść może uzdrawiające zrozumienie, osłabić może cierpienie. 

Dlatego użyto głównie szkiełka i oka, choć  czucie i wiara silniej mówią do widzów w teatrze, w rewirze sztuki. Przecież wzrusza "taniec śmierci" na lodzie ojca z martwym dzieckiem (Karol Pocheć i CÓRKA), którzy w rozpaczy, w bezradności są jednią. Budzi ogromne rozterki wyznanie uczuć ojcu/córce w niepewności pokrewieństwa(Edyta Olszówka, Wiesław Cichy). Paraliżuje widok bardzo młodego człowieka(Paweł Brzeszcz), mordercy, którego ból życiowych doświadczeń, wstrząsa niekontrolowanie panicznym strachem. Martwy za życia nadal boi się śmierci, nie kary Boga lecz samosądu, niezrozumienia przez ludzi. Dlatego do końca informuje, wyjaśnia, tłumaczy. Cierpimy z kobietą i mężczyzną z powodu niemożności odwzajemnienia miłości, bo tak naprawdę jej w nich nie ma, gdy kieruje nimi tylko żądza i jej instrumentalne, zimne zaspokajanie (Małgorzata Kożuchowska i Paweł Brzeszcz, Adam Szczyszczaj, Karol Pocheć, Mateusz Kmiecik). Czujemy ciężar niesionej na barkach odpowiedzialności, od której nie można się uwolnić(Karol Pocheć i Małgorzata Kożuchowska). Mamy wyrzuty sumienia za skazanie swą decyzją dziecka na pewną śmierć(Sławomira Łozińska) a jednocześnie płonie w nas całe życie cierpienie dziecka za wyrządzoną mu krzywdę (Gabriela Muskała). Ale odczuwamy ulgę, wybaczamy, kiedy wiemy dlaczego siebie/innych wykorzystujemy, ranimy, zabijamy. Kiedy już na pewno wiemy. Znamy prawdę. Choć to jeszcze mocniej dotyka. Stąd seminarium, badanie, odgrywanie, wchodzenie w rolę, przepracowywanie. Choćby tylko poprzez obserwację okiem widza.

Tak, twórcy milczą o Bogu, jak i on milczy wobec własnej niekonsekwencji, okrucieństwa, deklarowania tylko do człowieka miłości. Unieważniają dekalog, którego człowiek nie jest w stanie stosować, bo mu się ciągle z różnych przyczyn, niekoniecznie z własnej winy, sprzeniewierza. Pozostaje więc na scenie życia tylko słaba, niedoskonała istota, stwarzana przez siebie samą na obraz i podobieństwo swoich czasów, uwarunkowań, która ma dociekać prawdy, która ma szukać po kres wyjaśnienia i nigdy, przenigdy nie będzie w dążeniu do pojednania z samym sobą/bliźnim, do miłości siebie/bliźniego swego i zrozumienia siebie/bliźniego ustawała. Trudna to nauka, czuła wskazówka. Perspektywa bez metafizyki. Do wolnego wyboru drogowskaz sztuki.


Wojciech Faruga(reżyseria), Julia Holewińska(dramaturgia), Davit Gabunia(adaptacja), Katarzyna Borkowska(scenografia, kostiumy, światło), Bartosz Dziadosz(muzyka), Krystian Łysoń(choreografia) z aktorami Teatru Narodowego podjęli się ambitnego zadania. Efekt ich starań publiczność nagrodziła standing ovation. Krytycy mają wiele wątpliwości, a ona doskonale zrozumiała.


DEKALOG
reżyseria: Wojciech Faruga
adaptacja: Davit Gabunia
dramaturgia: Julia Holewińska
scenografia, kostiumy, światło: Katarzyna Borkowska
muzyka: Bartosz Dziadosz
choreografia: Krystian Łysoń

premiera: 8 października 2022 r.

wtorek, 18 października 2022

REHAB.WSZYSTKIE BITWY AMY WINEHOUSE TEATR ŻYDOWSKI

 

Jeżeli myślicie, że po spektaklu REHAB. WSZYSTKIE BITWY AMY WINEHOUSE wyjaśni się do końca tajemnica krótkiego życia i tragicznej śmierci wokalistki, czy rozwieją się wszelkie wątpliwości co do przyczyn jej uzależnienia, jesteście w błędzie. Spotkanie ze sceniczną zmultiplikowaną postacią  Amy nie ukoi poczucia straty a jedynie przybliży nas do niej, pozwoli poznać przejmującą historię uzależnienia, uczestniczyć w procesie przekuwania życiowych doświadczeń, osobistych dramatów, uczuciowych niepowodzeń, emocjonalnych huśtawek w bardzo osobistą twórczość. Obserwacja pięciu wcieleń Amy, które  na koniec spektaklu stapiają się wizualnie w jednię (ta sama żółta sukienka, charakterystyczna fryzura, makijaż, czerwone buty) wyzwala wiele wzruszeń, niesie moc doznań, które prowadzą do konstatacji, że narodzinom wielkiej sztuki towarzyszy ogromna samotność, niezrozumienie, udręka. Tłumienie  frustracji, niezaspokojone pragnienie miłości skutkuje coraz silniejszym uzależnieniem od alkoholu, narkotyków, toksycznych relacji z opcją świadomego samozniszczenia(rezygnacja z leczenia, ucieczka od szukania ratunku), odcinającym Amy od poczucia winy, rozczarowania ludźmi i światem, od konieczności walki o siebie, o swoje, o wszystko. Ostatecznie pozostaje twórczość-przejmująca, szczera, prawdziwa. W niej jest swym najwspanialszym,  nieśmiertelnym wcieleniem. Życie przegrywa, wycofuje się, osuwa w niebyt, oddając sztuce wszystko. W niej zaklęta jest istota personifikującego się cierpienia. Piętno niemożności wyjścia poza ograniczenia. Usprawiedliwienie. Postawa skazanego na przegraną. Wyrażanie poprzez siebie każdego innego człowieka. 

Środkowa część Teatru Żydowskiego na ulicy Senatorskiej 35 przekształcona została w wybieg ze świetlnymi błyskawicami, z lustrzano-stalowymi kolumnami, łączącymi niebo z ziemią, wyznaczając rewir dramatu osobowości spalającej się w pragnieniu miłości, boksującej się ze światem. Scenografia tworzy wizualny labirynt-przejrzyste, pozbawione ścian więzienie, w którym rozgrywa się teatralny pokaz wcieleń Amy Winehouse. W klaustrofobicznych warunkach nie można być już chyba bliżej  splątanego uzależnieniami życia, w nieustającej kreacji, w walce, między depresją a manią, w bólu istnienia, w samotności, w zatwardziałym parciu do nieuchronnego upadku. Przy deficycie uczuć, w klinczu uzależnień od ludzi i używek. Wystawione na widok publiczny niepokorne dziecko, krnąbrna, uparta dziewczyna, młoda kobieta z osobowością borderline poddawana jest nieustannej krytycznej ocenie, presji świata. Legenda Amy Winehouse trwa a uzależnienie od alkoholu jest udziałem wielu innych osób. Spektakl dedykowany jest tragicznie zmarłej w 2020 roku aktorce Teatru Żydowskiego Ewie Greś. 

Mocnym argumentem scenicznej narracji są aranżacje Jacka Mazurkiewicza z ilustracjami choreograficznymi Krystyny Lamy Szydłowskiej, kostiumami i fenomenalną scenografią Ewy Łanieckiej, co oddaje stan psychiczny, emocjonalny Amy i razem z charakteryzacją Małgorzaty Jankowskiej wizualizuje wyrazisty styl wokalistki. Przede wszystkim jednak to Małgorzata Majewska, Monika Chrząstowska, Adrianna Dorociak, Sylwia Najah, Ewa Tucholska, ich aktorstwo, temperament i interpretacje piosenek  podnoszą temperaturę zdarzeń, decydują o nerwie tej historii. Definiują Amy, Żydówkę, jako przykład osoby nadwrażliwej, niestabilnej, żyjącej w chaosie, toksycznych relacjach, niebezpiecznych związkach, silnych uzależnieniach. Kobiety w różnym wieku malują czerwoną szminką usta, rysują charakterystyczną czarną kreskę na powiekach, ubierają się jak Amy i opowiadają o jej życiu, sygnalizują przyczyny, kreślą proces destrukcji prowadzący do przedwczesnej śmierci. W sytuacji bez wyjścia, gdy prawie każdą walkę przegrywa walkowerem. Komunikuje się ze światem poprzez kolejne piosenki.

Ten spektakl to doskonały twórczy koncept, wspaniała artystyczna robota. Nad wszystkim czuwa reżyserka i autorka scenariusza Karolina Kirsz. Zadbała o to, byśmy poczuli, zrozumieli, że wszystkie bitwy Amy Winehouse mogą dotyczyć w większym lub mniejszym stopniu każdego z nas. Obejrzyjcie. Nie przegapcie. Powodzenia:)

REHAB.WSZYSTKIE BITWY AMY WINEHOUSE

reżyseria, scenariusz: Karolina Kirsz
muzyka: Jacek Mazurkiewicz
scenografia i kostiumy: Ewa Łaniecka
choreografia: Krystyna Lama Szydłowska
światło: Monika Sidor
charakteryzacja: Małgorzata Jankowska
producentka :Roksana Szmigiero


obsada: Małgorzata Majewska, Monika Chrząstowska, Adrianna Dorociak, Sylwia Najah, Ewa Tucholska

premiera: 14.10.2022

fot. Maurycy Jan Stankiewicz

niedziela, 9 października 2022

OLIMP TEATR COLLEGIUM NOBILIUM

OLIMP na motywach ODYSEI Homera, spektakl dyplomowy studentów IV roku o specjalności aktorsko-wokalnej, wyreżyserował  w Teatrze Collegium Nobilium Wojciech Kościelniak- gwarant wysokiego poziomu artystycznego, doskonałej zabawy, niebanalnej przygody. Przede wszystkim jednak trzeba pamiętać o tym, że jest to egzamin młodych, zdolnych ludzi, wkraczających w dorosły świat nie tylko zawodowych wyzwań. Szukających swego miejsca w świecie, marzących o udanej karierze. 

Może dlatego ich sceniczni bohaterowie-już nie nie dzieci, jeszcze nie dorośli- przepracowują sen o dojrzewaniu do dorosłości. Schodzą w nim na dno olimpijskiego basenu, by jak w laboratoryjnym wnętrzu/w klatce/w odwiecznym wychowania więzieniu zanurzyć się w psychodelicznym horrorze wyścigu na boski OLIMP, na szczyt swych ludzkich talentów i możliwości. Uwalniają się w nim najgorsze przeczucia, obawy, lęki. Ale i marzenia, pragnienia, ambicje. Pojawiają się przeszkody, pokusy, wyzwania. To, co utrudnia lub uniemożliwia- dla siebie, dla świata- bycie sobą. Podróżujący w bezczasie i bezprzestrzeni dociekają, co to oznacza, jakie niesie konsekwencje, jakie zyski, koszty.  Zanurzając się w otchłań snu/podświadomości/wolności/fantazji każdy może być sobą, wszystko (błądzenie, poszukiwanie, próbowanie) uchodzi mu na sucho. Do bólu szczery, bezstresowo otwarty uwodzi indywidualizmem, kusi czarem osobowości, siłą własnej perspektywy. Wyznaniem wypieranej prawdy o tym, czego doświadcza i co czuje. Tu młody Odys się nie spieszy z powrotem do domu, można odnieść wrażenie, że nie cierpi z powodu rozłąki z tym, co winno być mu drogie, bliskie. Rozrywa błękitne nici, które łączą go z Penelopą, jak niechciane, ograniczające go zobowiązania, więzi. Zmęczony, wypalony, zwycięski wódz po wojnie trojańskiej wraca do młodości, do początku swej drogi, do źródła siebie, by odzyskać siły. Powrót do Itaki musi być  poprzedzony resetem, chaosem myśli, uczuć, emocji. To odreagowanie, odpoczynek ale i kolejne rozpoznanie. Czas magiczny na odzyskanie równowagi. Moment na podjęcie decyzji, co i jak dalej ze swoim życiem zrobić. Przypomnienie, sprawdzenie kim jest tak naprawdę. Odys przeżywa fascynującą podróż w głąb podświadomości, podobnie jak pozostali bohaterowie, ich różne wcielenia, potwory, dziwolągi, monstra. Jest ciekawy świata, doświadcza go, poznaje, jak samego siebie sprawdza. W młodości, we śnie, w marzeniu można być, kim się chce. Jeszcze się nie gra, nie udaje. Gdy Odys wraca do ojczyzny, dociera do celu. Zabijając zalotników żegna się z wolnością dziecięctwa, szaleństwem błądzenia, beztroską wędrówki. Jest gotów. Robi, co powinien, spełnia, czego od niego się oczekuje. Wpisuje się w status ról społecznych, które musi pełnić. Jest już przewidywalnym mężem, doskonałym władcą, idealnym obywatelem. Boskim ale nudnym dorosłym. Gdy zaprogramowanym a priori celem jest sukces, triumf, wygrana a trofeum sława, władza, nieśmiertelność. Gdy nie ma już ucieczki od odpowiedzialności, gdy nie ma alternatywy dla samego siebie, trzeba się obudzić, wyjść z basenu, zacząć działać- wyścig na szczyt Olimpu się skończył.

Pozostali bohaterowie sztuki, równie ważni jak chłopięcy, subtelny, delikatny Odys Macieja Marcina Tomaszewskiego, co interesujące: wielowymiarowi, niejednoznaczni, charakterystyczni, też dokonują tożsamościowego coming outu. Przejmująca jest eskalująco dramatyczna Ewa Bukała (Kirke), mroczny, przepięknie baletowy łabędź Katarzyny Graneckiej (Skylla), wzruszająca w gorsecie powinności, tęsknoty, sprytu Adrianna Hanslik (Penelopa), o pięknym głosie podstępnie dziecinna, gorzko- słodka Paulina Pytlak (Kalipso), niepokorny, sprowadzający nieszczęście na współtowarzyszy Karol Gronek (Euryloch), intrygująco budujący skrajne emocje Mateusz Jakubiec (Ajol) i rozbrajająco straszny cyklop Dawida Suliby (Polifem). Reżyser zadbał, by każdy w jak najpełniejszy sposób mógł się widzom zaprezentować. By w swoim zadaniu rozkwitł, pokazał swe talenty, warsztat, potencjał. Ujmuje wdzięk młodości, która też jest bohaterem tego spektaklu. Urzeka jej naturalność i świeżość. Bezpretensjonalność. Ubranej w kostium fantazji, swobody wszystko się wybacza. Gdy przeminie za nią tęskni, o niej marzy, śni, czerpie z niej siłę. Dlatego spektakl uwodzi, bawi, intryguje. Muzyka Piotra Dziubka wykonywana na żywo przez zespół w składzie: Jacek Kita (piano), Andrzej Zielak (gitara), Jakub Szydło (perkusja), Sebastian Feliciak (saksofon) pod kierownictwem Jacka Kity tworzy nastrój, pozwala zindywidualizować portrety bohaterów. Podobną rolę pełnią kostiumy, współtworzące z rolą portrety tożsamościowe, i scenografia, budująca kontekst sytuacyjny, Anny Chadaj oraz choreografia Zofii Grażyńskiej wzmacniająca psychologiczne napięcie. Wszystko współgra, perfekcyjnie realizuje adaptacyjną wizję reżysera. Tak, to Wojciech Kościelniak jest tu bogiem, demiurgiem. Mądrze komponuje ten wspaniały musical, który jest kolejnym po rewelacyjnym PRZYBYSZU sukcesem. 

Mają szczęście studenci Akademii Teatralnej, że mogli przygotowywać się do dyplomu pod skrzydłami tak wybitnego artysty, mamy szczęście i my, widzowie, że jego sztuka wznosi nas na teatralny OLIMP.

OLIMP

adaptacja i reżyseria: Wojciech Kościelniak
muzyka: Piotr Dziubek
kierownictwo muzyczne: Jacek Kita
choreografia: Zofia Grażyńska
scenografia i kostiumy: Anna Chadaj

zespół muzyczny:

Jacek Kita – piano
Andrzej Zielak – gitara
Jakub Szydło – perkusja
Sebastian Feliciak – saksofon

przygotowanie wokalne:
Anna Serafińska

asystenci przy przygotowaniu wokalnym:
Natalia Kujawa, Jakub Szyperski

obsada:
Ewa Bukała (Kirke), Katarzyna Granecka (Skylla), Adrianna Hanslik (Penelopa), Paulina Pytlak (Kalipso), Odys (Maciej Marcin Tomaszewski), Karol Gronek (Euryloch), Mateusz Jakubiec (Ajol) i Dawid Suliba (Polifem)

fot.:  Zuzanna Mazurek