sobota, 3 maja 2014

NOC ŻYWYCH ŻYDÓW DRAMATYCZNY

Zawsze podkreślam, że warto chodzić do teatru. Do każdego teatru. Tak się uczymy. Tu poznajemy siebie. Tu rozpoznajemy świat. Tu bije źródło sztuki żywej. Bezpośredniego kontaktu. Czucia, wrażliwości, wyobraźni pracujących ciężko na potrzeby rozumu. Dla żywych. A tu mieliśmy wieczór żywych trupów. Napisałam trupów? Dokładny tytuł otwierający 34 Warszawskie Spotkania Teatralne 4.04.2014 brzmiał: "Noc żywych Żydów". To pakiet lekcji krytycznego przetrwania.

Lekcja pierwsza
Przekuj dramatyczny w komiczny. Kabaretowy. Obśmiewający. Temat. Historię. Rzeczywistość. Osoby. Teatr. Otworzysz się na fajność, która staje się sezamowym kluczem. Otwierającym unieważnienie ważności. To główny kierunek zmian w sztuce. W życiu. W tym teatrze. Fajność jest fajna. Nietrudna, oczywista, zabawna, byle jaka. Ale jaka nośna! I znieczulająca. I bezpieczna.

"Noc żywych Żydów" nie jest kierowana do tych, którzy powinni ją zobaczyć, bo oni, ci faszyzujący nacjonaliści, nie przyjdą w ogóle do teatru . Po zwierciadło siebie, świata. Po naukę. Utwierdziliby się tylko w swojej racji. Uzbroili w argumenty. Tknięci formą i treścią sztuki wyostrzyliby swoje przekonania i wzmocnili determinację. I wróciliby do Arkadii, czy gdzie indziej. Na przykład na ulicę.To przedstawienie tylko rozjuszy tych, których obśmiewa.

Jeśliby jednak przyszli, ci młodzi, gniewni, niepoprawni, czytaj: głupi zadymiarze, zmanipulowani awanturnicy, otumanieni frustraci, to nie wytrzymają do końca. Nuda, niezrozumienie, w zwolnionym tempie tocząca się akcja wypchnęłaby ich i tak z teatru na ulicę. Tu jest o wiele ciekawiej, dramaturgia podkręcona, tempo zdarzeń pędzi w zwariowanym przyśpieszeniu. Niespodziewane zwroty akcji, dramatyczne kulminacje są gwarantowane. Z medialną zadymą komentarzy ciągnącą się bez końca. Nie zobaczą teatralnego finału.  Sami go wyreżyserują. Spontanicznie. Z fantazją. Dadzą performance obsceny na jaki teatr nigdy nie będzie stać, choć ten się bardzo stara, wysila i pręży.

Spektakl jest dla tych, którzy i tak wiedzą, co jest na ulicy grane, i w czasie trwania spektaklu wydzielają się w nich endorfiny samozadowolenia, że oto jest komunikatywna sztuka, która dotyka, ale lekko, ironicznie, obśmiewczo  problemy współczesności. To teatr wyprodukowany w próżnię. Lub w próżność. I pychę.  Miałki i nieskuteczny. Przez to zły.

I to jest szczególnie bolesne. Ta zaprzepaszczona szansa. Produkcja politycznie poprawna na dziś. Nie służy dialogowi, nie buduje porozumienia i nie sprzyja zrozumieniu. Nie rozbraja niebezpieczeństw rzeczywistych, rozpoznanych, rosnących w siłę.

Lekcja druga
Zapraszaj na premierę osoby znaczące ,  wybrane, które konstytuują poprawność polityczną w teatrze. To nobilituje. Imponuje. Zamyka usta. Wynosi nad poziomy absurdu i groteski. I daje wolność wytwórczą. Elita polityczna w teatrze to marzenie. Dla dyrekcji. Zespołu. Autora. Dla normalnego widza też. Dla zwykłego też. Dla nieobecnego też. Bo na pewno przyjdzie następnym razem. Po wykładnię, po wiedzę, po przekaz. Dla snobizmu, po snobizm. Fajne, co?

Cudna jest ta obecność urzędników, polityków w teatrze. Ale tylko wtedy, gdy przychodzą na przedstawienie a nie po to, by robić przedstawienia. Manifestacja poparcia dla autora i przyjaciela, i pracownika, i doradcy nie jest zła, ale w formie i treści prywatności. Ostentacja namaszczenia spływa na teatru instytucję. Na wystawianą sztukę i jej interpretację. Ale są, bywają, politycy w teatrze! Ja się cieszę. Oni się cieszą. Ci, co nie chodzą do teatru się cieszą, bo na pewno na spektakl przyjdą. Nie wiem, jak VIPY wytrzymały te trzygodzinne tortury. Ale trzeba było, bo spektakl doskonale konstytuuje ich polityczny target, styl rządzenia. Doskonale wpisuje się w retorykę dialogu politycznej walki, komunikatu wysyłanego do społeczeństwa. Obśmiać, zneutralizować, znieczulić, zakręcić ogonem poprawności , by dzielić i rządzić. Nadal i nadal. A potwór bezradności rośnie w siłę. Fajnie, nie?

Lekcja trzecia
Kochaj siebie samego, nie dbaj o drugiego. Promuj siebie i tylko siebie. Swoją sztukę. Swój teatr. To target najwyższej ważności. Po trupach. Przez trupy. Żywe, nieżywe, kto to wie. No, dobrze, musi być poprawnie, prawdziwie, jak w książce i sztuce: żywych Żydów.

34 Warszawskie Spotkania Teatralne otwierała premiera w obecności premiera. Ale to premiera organizatora WST, nie jakaś tam ciekawa, uznana już, ważna pozycja teatralna do koniecznego, możliwego na WST obejrzenia, przeżycia. 34 WST otwierał nepotyzm teatralny. Polityczną obecnością przypieczętowany. Patrzcie i uczcie się, teatr uczy, właściwie przyucza. Jak brylować w kulturze.

Lekcja czwarta
Obserwuję od dawna Marka Kalitę. Podobnie Aleksandrę Popławską. Spektakle przez nich tworzone indywidualnie i w tandemie pozwalały dawać nadzieję, że kolejna adaptacja i reżyseria będzie pewnym sukcesem*. A tu surprise. Niestety rozwlekłe, manierycznie zagrane, niezborne, toporne. Dosłowne, moralizatorskie, apsychologiczne przynudzanie. I ta namolna poprawność polityczna! Niewiarygodna opowieść o przemianie wewnętrznej młodego, niewrażliwego społecznie kapitalisty w dojrzałego, odpowiedzialnego, empatycznego obywatela młodej demokracji. Naciąganie ideologiczne w rozciąganej do granic absurdu retoryce.

Sukces nie jest raz na zawsze dany. Nie ma gwarancji, że zawsze uda się go osiągnąć.

Sztuka to rewir wysokiego ryzyka. I odpowiedzialności. Nigdy nie ma pewności, że dotychczasowe sukcesy multiplikować się będą w sposób automatycznie oczywisty. Trwać będą wiecznie. Może tak powinno być. Ale zazwyczaj nie jest. Najlepszym zdarzają się wpadki. Tak już jest. Klapy. Po prostu. Niepowodzenia. Niestety. Wrośnięte są złośliwie w drogę kariery artystycznej. Może więc następnym razem tandemowi Kalita Popławska się znów powiedzie. Może wyciągną wnioski z tej dramatycznej lekcji. Życzę im tego. Szczerze. Gorąco. 

Lekcja piąta
Ratuj się , kto może! Teatr swoje, ulica swoje. Książka swoje, teatr swoje. Artyści swoje, widzowie swoje. Taka szansa! Takie pieniądze! Taki potencjał! W parę!Puuufff! Dramatycznie w Dramatycznym. Ratuj się, kto może! Udaje się wielu. Na przykład skład "Klątwy" Pawła Demirskiego w reżyserii Moniki Strzępki w IMCE to byli?, obecni? aktorzy Dramatycznego. Cudowni, zdolni, nagradzani/Dracz/. Grają, i to jak! Nie wszystko dla wszystkich się kończy dramatycznie. Nie wszystko. Choć sam Teatr Dramatyczny może być tu wyjątkiem w regule. W Dramatycznym grają dramatycznie źle. Nawet Markowi Kalicie się udzieliło. Gra z tak potworną manierą, że aż brrrrrr..., to moc martwego aktorstwa. Klątwa miejsca, klątwa czasu, po prostu... Moc żywych klątw! W wypasionych na bogato dekoracjach. Z rozmachem inscenizacyjnym, z rozdęciem muzycznym. Pierwszy akt jak u Lupy, drugi do ....No nie, dramatycznie ekstatycznie, kabaretowo, wiecowo z Hitlerem/niezły Krzysztof Ogłoza/.

Lekcja szósta
Zawsze podkreślam, że warto chodzić do teatru. Do każdego teatru.Tak się uczymy. Tu poznajemy siebie. Tu rozpoznajemy świat. Tu bije źródło sztuki żywej. Bezpośredniego kontaktu. Czucia, wrażliwości, wyobraźni pracujących ciężko na potrzeby rozumu. Dla żywych. Dla wskrzeszenia umarłych. 

Fajnie, że zawsze można wyjść z teatru. Ale też cudownie fajnie, że można do niego zawsze wrócić.  

Lekcja siódma
Pamiętajmy, cokolwiek się zdarzy, do zobaczenia w teatrze!


*"Kalimorfa"/reż.M.Kalita, w praskim KONESERZE/ , "Zbombardowani"/reż. i scenariusz M.Kalita, gra i opracowanie muzyczne A.Popławska w T. KONSEKWENTNYM/, "Generał"/wspólna realizacja, IMKA/, "Kompleks Portnoya"/reż., adaptacja A. Popławska z A. Sajnukiem w T.KONSEKWENTNYM/. To spektakle, które widziałam.

treść:www.jewish.org.pl/index.php/kultura-i-sztuka-mainmenu-63/5059-qnoc-ywych-ydowq.html

"Noc żywych Żydów" Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy
 według książki "Noc żywych Żydów" Igora Ostachowicza

reżyseria: Aleksandra Popławska, Marek Kalita
adaptacja: Marek Kalita
scenografia: Katarzyna Borkowska 
kostiumy: Vasina 
muzyka: Jacek Grudzień, 
opracowanie muzyczne: Piotr Polak
ruch sceniczny: Paweł Kamiński, Piotr Kamiński
reżyseria świateł: Jacqueline Sobiszewski. 

Występują m.in.: Marek Kalita, Agnieszka Roszkowska, Michał Czernecki, Krzysztof Ogłoza, Katarzyna Herman, Waldemar Barwiński, Maciej Szary. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz