piątek, 9 maja 2014

SZAPOCZNIKOW.STAN NIEWAŻKOŚCI/BARBARA WYSOCKA /NO GRAVITY



Alina Szapocznikow, Wielka plaża, 1968, dzięki uprzejmości Piotra Stanislawskiego, www.artmuseum.pl, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie

"Przez odciski ciała ludzkiego usiłuję utrwalić w przezroczystym polistyrenie ulotne momenty życia, jego paradoksy i jego absurdalność… Jestem przekonana, że wśród wszystkich przejawów nietrwałości, ciało ludzkie jest najważniejszym, jedynym źródłem wszelkiej radości, wszelkiego bólu i wszelkiej prawdy…"

Alina Szapocznikow

Zetknąć się z twórczością Aliny Szapocznikow to jakby zderzyć się z nową galaktyką. Boleśnie mocno, czule, w absolutnym poczuciu świadomości przeszłej, trwającej i nadciągającej katastrofy. Wielu skumulowanych katastrof. To starcie na śmierć i życie. Ze zwycięstwem życia nad śmiercią. Triumfem śmierci nad życiem. W bezpardonowym full kontakcie. Konflikcie. Bez osłony, bez markowania, bez złudzeń. Pozwala poczuć kobietę, artystkę, człowieka. Poprzez jej cielesność, naturalność, stan rozczłonkowany, jakby rozdarty, wydarty czy raczej wyszarpnięty z całości, zdarty z modela. Zmaltretowany, odciśnięty, wymięty. Wycięty na użytek prezentacji stanu rzeczy, wyeksponowania ocalenia, dowodu trwania. Ta użyteczność będąca praktyczną konsekwencją zastosowania sztuki w rzeczywistości po katastrofie ma być przykładem tego, że zawsze coś po tragedii zostaje i trwać może nadal. W nieskończoność.Poprzez sztukę. Może służyć. Niezniszczalne. Może niepokoić. Poprzez sztukę. W ewoluującej interpretacji. Może być nośnikiem tajemnicy przetrwania kataklizmu. Może być ważne. I piękne. Ten fragment. Ten ochłap.Ten wycinek. Ten dowód. Ten ślad życia. Lub ucieleśnienie oswojonej śmierci. Lub zwycięstwo panowania nad nią.Trzymania jej na wodzy. I życie obok cierpienia. Z ukrytym bólem. Opakowanym. Mimo niego. W rozdarciu. Dla oswajania. Poprzez sztukę.

Jakby po zderzeniu z losem trwać można było dalej i dalej, ale w innej formie. Inaczej. W innej funkcji. Dla innego celu.

Może to być ocalenie, przeżycie wojny/getto, obozy/, doświadczenie miłości/Stanisławski, Cieślewicz/, śmiertelnych chorób/gruźlica, rak/. Poczucie straty, opuszczenia. Ból i cierpienie. Wszystko, co chce unieważnić, unicestwić. Kobietę, artystkę, człowieka. Wszystko, co może dopaść ją i zniszczyć. Zetrzeć na pył.

A tak mamy rzeźbę kobiecą/rzeźbiarki/ i męską/ syna Piotra/ w formie odlewów. Krajobraz po bitwie. Poszatkowane ciało, po porcjowane jego ochłapy, rozrzucone, wciśnięte w asfaltowe formy lub uwalniające się z nich, jakby z fazy do fazy uwięzienia, mimo wyzwolenia z macierzystego ciała , czasem światłem rozpromienione od wewnątrz dla zaistnienia w przestrzeni. Stanowią mimo to byty odrębne, osobne, niezależne, samodzielnie egzystujące. Mimo, że te strzępy, wycięte kawałki >usta, tułowia, kończyny, członki, każda część ciała< wszystko zwielokrotnione, w zdawałoby się nieskończonym powtórzeniu wiruje w przestrzeni sztuki. Nowa galaktyka, konstelacja z symbolicznie obecnymi obiektami ciał ziemiańskich. 

Ale po co to, na co to wszystko?

W tym wypadku sztuka to dowód na zaistnienie. Na istnienie. Na przetrwanie. To akt wiary w sens. Najlepsze uzasadnienie trwania. Motywacyjny napęd. Przekroczenie. Ciągłe poszukiwanie. Drążenie. Eksperyment. Jakby artystka za każdym razem wydzierała śmierci, to co zaistniało. Rejestrowała eksponatami wszystko, co ją zabijało. Doprowadzała do ocalenia przed ostatecznym unicestwieniem. Albo materializowała emocje, uczucia, stany. To , co z natury jest nietrwałe, przejściowe, ulotne.

Trudno o tym pisać, to trzeba zobaczyć. Obraz wart jest tysiąca słów. A rzeźba? Na pewno nie mniej. Obraz w trójwymiarze. Obiekt o czasie w czasie. Obiekt do dotknięcia. Do oglądu z różnych punktów widzenia. Poczucia kolejnym zmysłem. Za każdym podejściem otwierający nowy kontekst, nowe skojarzenie, nową myśl. Rozszerzający pole interpretacji. Czucia. Oddziaływania. Trudno o tym pisać. Trzeba się z tym zderzyć. Wniknąć. Dać się poprowadzić. Bo przez odciski ciała ludzkiego być może zobaczymy w przezroczystym polistyrenie ulotne momenty życia, jego paradoksy i jego absurdalność. Bo ja również jestem przekonana, że wśród wszystkich przejawów nietrwałości, ciało ludzkie jest najważniejszym, jedynym źródłem wszelkiej radości, wszelkiego bólu i wszelkiej prawdy. 

Barbara Wysocka nie robi nic więcej jak relacjonuje, komunikuje, informuje. Dokumentuje przeszłość, komentuje współczesność. Jest teatralnym nośnikiem sztuki i osoby Aliny Szapocznikow. Jej kolejnym, tym razem żywym, wcieleniem. Absolutnie zdystansowanym, osobnym, wyodrębnionym. Mimo peruki, szarego swetra, słów rzeźbiarki. Mimo wszystko stoi obok, jakby przyglądała się z nami, czego dotyczy to zjawisko, jakim była Szapocznikow. Jakby razem z nami szukała, drążyła, próbowała zrozumieć poprzez przybliżenie do biografii, do dzieła, do kobiety, czasów w jakich tworzyła, z czego wyrasta jej fenomen. Współczesność jej sztuki. Emocjonalna siła. Aktualność komunikatu. Działająca nadal siła przesłania. 

To nie jest gra. A jeśli nawet, to już w wypróbowanej konwencji. Sprawdzonej w ANTY-EDYPIE, CHOPINIE BEZ FORTEPIANU. Powściągliwość, minimalizm, skrót, kontekst przykładu rozciągniętego w czasie. 

Bo jest to sztuka teatralna w formie projektu, instalacji z relacją, opowieścią, czytaniem, wywiadem, wykonywaniem odlewu fragmentu ciała, tak jak to robiła artystka. To działanie performatywne mające na celu rozbudzenie zainteresowania, nakłonienie do dalszych poszukiwań, dalszego oglądu dzieł Szapocznikow, zapoznawania się z jej biografią, tak, by można było zrozumieć i poczuć jej sztukę, jej życie, jej los. Działanie teatralne mające skłonić nas do dalszych indywidualnych spotkać z dziełem a poprzez nie z Szapocznikow.

Nie ma epatowania, nie ma wchodzenia w rolę, nie ma przetworzenia materiału źródłowego na tekst sztuki. To collage o Szapocznikow, pośmiertny a tchnący życiem, który mógłby na zawsze zaistnieć obok statycznych, skończonych, ostatecznych wypowiedzi rzeźbiarskich artystki, kobiety, człowieka.

Ciało. Ułomne, niedoskonale ciało. Które na pewno nas zdradzi, zawiedzie, opuści. Ale jak sobie poradzić bez niego, by wyrazić cały znój życia i tworzenia. Człowieczy los, jego przeznaczenie, funkcję, rolę. Dla rzeźbiarki było to naturalne źródło komunikacji, przekazu. Znak, rejestracja, komunikat, przesłanie. Znak rejestrujący komunikat dla przesłania. I tak działa. Nadal szczęśliwie działa.

Szapocznikow w stanie nieważkości, w sytuacji, gdzie żadna siła przymusu nią nie moderuje, nie ma na nią już wpływu. W wolności twórczej, wolności kobiety, po prostu człowieka. A więc niczym nie skrępowana, nie ograniczana. W swobodzie wypowiedzi. W stanie łaski. Mogąca mówić własnym indywidualnym głosem. Opowiadająca rzeźbieniem. Komunikuje się. Jest z nami.



SZAPOCZNIKOW. STAN NIEWAŻKOŚCI/NO GRAVITY
  • scenariusz, reżyseria i opracowanie muzyczne BARBARA WYSOCKA
  • koncepcja przestrzeni ANNA MARIA KARCZMARSKA i BARBARA WYSOCKA
  • konsultacje plastyczne i kostiumy ANNA MARIA KARCZMARSKA
  • światła i wideo ARTUR SIENICKI
  • współpraca dramaturgiczna ANNA CZERNIAWSKA i PIOTR RUDZKI

OBSADA


0 komentarze:

Prześlij komentarz