niedziela, 17 grudnia 2023

MATKA I DZIECKO TEATR WARSAWY

 

Spektakl Teatru WARSawy MATKA I DZIECKO autorstwa Jona Fossego( Nobel 2023) w reżyserii Adama Sajnuka opowiada o przypadku rodzica, który porzuca swoje dziecko i nie utrzymuje, bo nie szuka, z nim kontaktu. Konfrontuje i obnaża-łącząc na mgnienie dwa byty równoległe, które bliskie biologicznie są tak naprawdę sobie obce-wielką samotność, brak relacji, więzi, uczuć, które są wynikiem świadomej decyzji kobiety pragnącej żyć na własnych warunkach, w wolności, swobodzie, niezależności. Ucieka ona od rodziny, porzuca miejsce urodzenia, odrzuca świat wartości, jaki reprezentuje, bo go nie akceptuje. Obraz prowokuje rozważania o tym, jak to jest możliwe, że  dojrzałe osoby, biologiczna matka i dorosły syn, nie mają sobie nic do powiedzenia, nie potrafią być ze sobą. Spotkanie jest więc krótkie, nie prowadzi do zmiany czegokolwiek. Przeszłości nie można zmienić, przyszłości nie ma w czym zakotwiczyć. Może tak naprawdę chodziło o to, że się oboje zobaczyli, przez chwilę byli razem.  Warto podkreślić, że z inicjatywy syna.

On, doskonale wykształcony(dwa fakultety: z filozofii i literatury), wychowany przez cudownych, ciepłych dziadków i ojca, który założył kolejną rodzinę, emanuje siłą spokoju, opanowania, pewności siebie. Cokolwiek czuje i myśli, doskonale to ukrywa. Ona, piękna, wyemancypowana kobieta sukcesu, z żelazną konsekwencją realizująca swój plan kariery i życia, jest emocjonalnie jego przeciwieństwem. Spotyka się ogień z wodą. Maciej Czerklański, statyczny w swej posturze, w postawie niewzruszony jak skała, jest synem, który już samą obecnością wywołuje w matce niepokój, zdenerwowanie, prowokuje wspomnienia, spowiedź, wyjaśnienia, irytujące zachowanie. Matka Kamilli Baar, elegancka, wyzywająca, na wskroś nowoczesna kobieta, nie do końca panuje nad sytuacją. Broni się jakby była oskarżana, zachowuje się wyzywająco. Dobitnie podkreśla motywacje swoich decyzji, mocno uzasadnia nieustępliwość w realizacji dokonanych wyborów. Może wydać się, że mimo wszystko jest słaba, żałosna, paradoksalnie przegrana. Miota się na  krwistym dywanie, czerwienią pełzającym wysoko po ścianie, raz po raz układa kwiaty w wazonie, sięga ciągle po papierosa, zakłada i zdejmuje okulary, nerwowo pije whisky, kompulsywnie je banana, poprawia makijaż, tańczy, ni stąd ni zowąd się opala przy kwarcówce. Wszystko po to, by zagadać niepokój, zagłuszyć dotykające ją poczucie winy, ukryć zmieszanie. Na próżno i niepotrzebnie. Syn ją rozumie, akceptuje, nie musi wybaczać. Zrobił to, czego ona nigdy nie zrobiła; odwiedził ją, bo chciał ją tylko zobaczyć. Gdy spotykają się oboje są już dojrzali. Syn doskonale ukrywa swoje emocje. Matka przeciwnie, nie jest w stanie. Można odnieść wrażenie, że dziecko sprawdza, że nie potrzebuje matki, ona, że nie potrafi być z synem. Oboje-tak bardzo nie znający siebie-są bardzo bliscy sobie. Wychowani przez tych samych ludzi, w tradycyjnej rodzinie, są silni, wolni, każde idzie własną drogą. Potrafią znieść wszystko.

Spektakl uzmysławia, jak łatwo można usunąć drugiego człowieka- nawet tego krew z krwi, kość z kości, zakładamy, że nową wersję lepszego a może nawet najlepszego siebie(dziecko)- z własnego życia i niekoniecznie chodzi o usunięcie ciąży. Wystarczy wyjechać, zerwać kontakt, odciąć się. Jakby ta najgłębiej zakodowana obecność miłości, przynależności w sercu, pamięci, genach mogła być do cna wymazana. Do jakiego poziomu rozumienia, do jakiej intensywności czucia redukuje się odpowiedzialność za drugiego człowieka, by być pewnym tego, że inaczej nie można postąpić? Chyba tylko wtedy, gdy się wie na pewno, że samemu się mu zagraża, bo będąc z nim w znienawidzonym miejscu, narzuconym stylu życia, doprowadzi się go do destrukcji. Być może to jest taki przypadek. Matka dokonuje aborcji całej przeszłości: rodzinnej, rodzicielskiej, stylu życia, miejsca, w którym się wychowywała, bo to ją niszczyło i unieszczęśliwiało. Nie mogła być pewna, że się jej uda nowe, inne, wspaniałe życie ale zaryzykowała, podjęła decyzję i w niej trwała. Przerażające jest jednak, gdy się pomyśli, że zafundowała dziecku to od czego sama uciekła. To był naprawdę dramatyczny wybór, bo stanowił olbrzymie obciążenie. Być może sądziła, że w dorosłym życiu syn, podobnie jak ona też będzie w stanie zrobić, co zechce. Wybierze dobre dla siebie życie. 

Czy to spotkanie matki z synem się udało? Na pewno było sprawdzianem. Samo w sobie postawiło matkę w stan oskarżenia. Zanurzyło w morzu wątpliwości. Jeszcze raz, gdy zamierzone cele w życiu osiągnęła, pokazało, że i tak wszystko się dokonało a ona po chwili, już w samotności, otrząsnęła z siebie emocje, zrzuciła napięcie i zapatrzona w panoramę tętniącego życiem miasta, paląc papierosa, uspokoiła się. Wyciszyła. Była znów kobietą, nie matką. Syn odszedł, jak winny odchodzić dzieci w świat-już dorosłe, skazane na samodzielne kształtowanie swego życia. Gdy ostatecznie odcięły pępowinę łączącą je z rodzicami, głównie matką. 

W swej sztuce Jon Fosse, dzięki precyzyjnej reżyserii Adama Sajnuka, powściągliwej ale wymownej scenografii i kostiumom Katarzyny Adamczyk, budującej nastrój muzyce Michała Lamży, sugestywnemu światłu Dariusza Adamskiego dowodzi, że co  na pierwszy rzut oka wydaje się różne, szalone, dziwne, tak naprawdę jest takie samo, normalne, proste. Autor i twórcy spektaklu sugerują, że obojętność, obcość, wycofanie jest maską niepokoju, lęku, miłości. Pokazują, że każdy stanowi samotny byt, tworzy wsobny świat skazany wyłącznie na wiarę w siebie. A to, co najważniejsze jest niewypowiedzialne. Dlatego tytułem jest MATKA i DZIECKO. Cokolwiek zdarza się, jedno ma wpływ na drugie, każde żyje w drugim, jest w niepojęty sposób nierozerwalną- czasem cudowną, czasem przeklętą, nigdy jednoznaczną - jednią. 


MATKA I DZIECKO  JON FOSSE

Reżyseria: Adam Sajnuk
Scenografia i kostiumy: Katarzyna Adamczyk
Opracowanie muzyczne: Michał Lamża
Światło: Dariusz Adamski
Tłumacz: Halina Thylwe

Obsada:
Kamilla BAAR
Maciej CZERKLAŃSKI

Zdjęcia: Sara Niedźwiecka

0 komentarze:

Prześlij komentarz