środa, 4 listopada 2015

TRAMWAJ ZWANY POŻĄDANIEM ATENEUM


TRAMWAJ ZWANY POŻĄDANIEM to sztuka, w której autor poprzez historię życia kobiety, Blanche DuBois, opowiada o sobie i swojej epoce zakamuflowanych żądz, niespełnionych obietnic, niemożliwych do skonsumowania pragnień gorących jak żar Nowego Orleanu. Topieniu w alkoholu poczucia winy, świadomości bezsilności wobec swojego losu i okrucieństwa świata. Jako panaceum na budzące obrzydzenie realia niechcianego życia. Bo tak to może być, gdy spotyka się bratnią duszę, drugą dopełniającą połowę siebie, zatraca bez reszty w miłości do niej, zasmakuje w doskonałym spełnieniu i zostaje zdradzonym, pozbawionym złudzeń. Gdy miłość brutalnie gaśnie w obliczu prawdy o homoseksualizmie męża a pożądanie trawi ciało i duszę spychając na samo dno egzystencji, prowadząc do obłędu, zatracenia, biologicznego trwania. Gdzie zwierzęca siła w człowieku odrzuca wszelką słabość, odmienność, narzuca bezwzględny system wartości, dominację przemocy w imię ratowania siebie i rodziny.

Gdy Blanche DuBois wsiada do tramwaju zwanego pożądaniem, właściwie życie ma za sobą. Wszystko, co miało się zdarzyć, dopełnić, zdecydować, ujawnić, jest już dokonane. Nie ma wyjść awaryjnych, kół ratunkowych, mieszkań zastępczych. Jest już ciałem obcym, wyjałowionym, naznaczonym złem. Jest martwą duszą wypaloną, zgwałconą, pijaną. Światopoglądem zaprzeszłym, zużytym, niepotrzebnym. Neurotycznym bytem. Nimfomanką. Jeszcze tylko  przekroczy granicę dopuszczalnego szaleństwa i musi odejść. Obcy musi odejść. Siłą wykluczony.

Blanche jest odchodzącym starym światem. Wrażliwym, dobrze wykształconym, subtelnym, megalomańskim, egoistycznie zapatrzonym w siebie. Ale nieprzystosowanym do życia. Cała ta niegdysiejsza siła nie działa już, nie ratuje a pogrąża tylko. Blanche stara się brylować w realnym brutalnym świecie, zanurza się w nim ale nie pasuje do niego, nie żyje nim naprawdę. Ona tonie. Pali za sobą mosty. Ucieka z domu w wieku 16-tu lat, doprowadza do samobójstwa męża geja, wyrzucona z pracy za romans z nieletnim uczniem, traci majątek. Doprowadza się do upadku, jej życie to pasmo klęsk. To Stanley Kowalski, jej szwagier, jest panem tego świata. Bezwzględny, silny, stanowczy. Brutalny, chamski damski bokser. Gwałci wszystko co miękkie, słabe, uległe. Nie ma wyrzutów sumienia, poczucia winy. Przez życie swoje i innych idzie jak taran. Stella, jego żona, siostra Blanche, ugina się, poddaje, przystosowuje ściągnięta z wysokości kolumn Belle Reve, straconej rodzinnej posiadłości, i ukrywa w normalnym, dostępnym dla siebie życiu. Bez obciążeń przeszłością, bezrefleksyjnie  musi nadal żyć i dawać życie. Znosi razy męża. Zagłusza w sobie ból po wymuszonym odtrąceniu siostry. By móc konstytuować patriarchalną rodzinę. I czuć się w tym układzie szczęśliwą. Zaspokojoną. Bo tak trzeba. Tak trzeba i już.

Spektakl w tonacji bluesa, w nowym przekładzie Jacka Poniedziałka, realistycznej, dosłownej scenografii, to zbalansowany teatralny przekaz, zagrany  równo, wyraziście, jasno. Dopełniają się bohaterowie nakreśleni wyrazistą kreską psychologiczną w równoprawnym bycie scenicznym. Nikt się nie wybija, nie dominuje. Nie unieważnia jeden drugiego a wspomaga, usprawiedliwia jego motywacje, działania. Pozwala zrozumieć, przejrzeć, poczuć strach, lęk, utratę orientacji Blanche, która nawet nie za bardzo się już stara grać kogoś innego niż jest w istocie. Niekoniecznie wiarygodna jest jej ucieczka w obłęd, w szaleństwo. To definitywne wycofanie, zamknięcie wobec świata. Nie do końca też jasna jest Stelli motywacja  akceptacji narzucanych warunków wspólnego życia przez Stanleya, nieokrzesanego, wulgarnego, krzykliwego ego macho brutala. Wzruszające jest jej rozdarcie między trudną do zrozumienia miłością do męża a miłością, a może tylko przywiązaniem do siostry. Empatyczna Stella stara się chronić Blanche,  pragnie jej dobra, pozwala jej na wszystko. I Mitch, dobrze wychowany, nie pasujący do brutalnego męskiego świata maminsynek, mięczak, zachowawcza, miękka figura musi się podporządkować sile Stanleya argumentów. Tylko przez chwilę czuje się wyzwolony gdy cudownie uskrzydlony nadzieją związku z Blanche, przeżywa szczęście w strugach deszczu. Mitch, chłopak do wzięcia i Blanche, kobieta po przejściach, są sobie potrzebni, sobie podobni a jednak to dwa światy równoległe, nie mogące współistnieć. Ubezwłasnowolnione przez Stanleya, matkę Mitcha, wyższą konieczność obowiązującej normy, tak naprawdę nie pasują do siebie. Od samego początku.

Każdy z aktorów umiejętnie korzysta z możliwości zagrania żywej, dramatycznej postaci.  Blanche Dubois Julii Kijowskiej ma coś seksownie i psychicznie drapieżnego, rozedrganego, niepokojącego w zdartym, chropowatym, krzykliwym, zmęczonym głosie. Seksowna, zmysłowa całą sobą odrzuca wszystkich od siebie, jakby jej ciało czuło znużenie i już wiedziało, że żaden związek nie zagłuszy pierwszej miłości. Sama konsekwentnie nie zrywa z przeszłością. Celebruje ją i podkreśla wykorzystując jak oręż w zrażaniu do siebie ludzi. Drażnieniu ich, prowokowaniu. Julia Kijowska gra osobę świadomą swego upadku. Nie może odrzucić tego, co było, kim była. Nie chce. Nie szuka miłości a poczucia bezpieczeństwa i spokoju. Ale nawet i to nie jest możliwe. Tak naprawdę konsekwentnie nie chce zrezygnować z siebie, ze wspomnień, z miłości do męża geja, z wyrzutów sumienia, z elegancji, z picia. Ciągle bierze kąpiel, jakby czuła, że płonie, jakby nie mogła zmyć z siebie brudu całego życia. Blanche jest lekkomyślna i szalona. Robi zawsze co chce zdeterminowana wewnętrznymi popędami. Nie boi się konsekwencji, ryzykuje, żyje jak chce, bez względu na normy społeczne, sankcje prawne. Przez całe życie postępowała zgodnie z własną naturą, instynktem. W końcu musi za to zapłacić. Stanley Kowalski Tomasza Schuchardta to naturalistycznie obsceniczny matołek, prostak i cham. Ostentacyjny mięśniak. Raczej budzi odrazę i strach niż wnosi spokój i daje poczucie bezpieczeństwa, przywraca normalność. Jest zbyt jednoznaczny. Jednowymiarowy. Brakuje uzasadnienia dla jego prymitywnego, brutalnego zachowania. Szkoda. Bo mógł udowodnić, że siła, stanowczość a nawet brutalne zachowania są niezbędne, gdy trzeba bronić się przed obłędem osób nawet sobie najbliższych. Gdy trzeba ostro, zdecydowanie reagować, by nie dać się zniszczyć, by chronić własną rodzinę. Nieporadny Mitch Bartłomieja Nowosielskiego imponuje giętką osobowością. Z jednej strony pokonany siłą okoliczności, z drugiej w misiowatym wcieleniu lekko tańczący w deszczu. Delikatny, subtelny, o słabym charakterze ukrywa te cechy przed otoczeniem, by nadal być akceptowanym. Gra, maskuje się, nie czuje się na siłach walczyć. Dawno przegrał swoją niezależność w wyniku tresury macierzyńskiej, poddania się normom społecznym, męskiej przyjaźni Stanleya.

Doskonały dramat Tennessee Williamsa broni się sam. To doskonały tekst finezyjnie skonstruowany. Opowiada o sile rażenia mocnej pierwszej miłości ludzi tylko dla siebie stworzonych. Napomyka o budzeniu się uczuć, odkrywaniu tożsamości homoseksualnej. I pokazuje, jak niedojrzałość, niemożność do sprostania dotykających mocno zdrad osób, które się kocha, doprowadza człowieka do zguby, do szaleństwa. Bo gdy miłość umiera, pozostaje rozbudzone nienasycone pożądanie, które nie sposób nakarmić najcięższymi grzechami tego świata. Pragnienie miłości, zagłuszanie pustki po stracie, poczucie bezsensu istnienia, bólu zawodu, niespełnienia funduje człowiekowi obłęd. I nie ma ratunku, nadziei na odkupienie. Cudowna, czysta, miłość Blanche do poety przedzierzgnęła się ostatecznie w mroczne, grzeszne pożądanie do chłopca, przygodnych mężczyzn, niezliczonych żołnierzy, w końcu do silnego, wulgarnego mężczyzny. Ostatecznie ją pokonało. Bo gwałt dokonany przez męża siostry, która w tym samym czasie rodziła  dziecko, był ostatnią kroplą goryczy przelewającą czarę szaleństwa, jaką sama sobie zafundowała. Nie była na tyle silna, by unieść swoje zmarnowane, sprostytuowane, zapite życie, złamane gwałtem, przemocą w rodzinie i świecie.

Blanche jak śmieć, pasożyt, byt zbędny, pusty, nie do użycia został wymieciony z domu siostry. Siostra jak ubezwłasnowolniona ofiara domowej przemocy podporządkowała się woli męża tyrana za kilka chwil szczęścia. Wszystko wróciło do normy o mocno zaniżonym poziomie wartości. Samotny, słaby musi zawsze przegrać.




TRAMWAJ ZWANY POŻĄDANIEM 

TENNESSEE WILLIAMS
przekład – JACEK PONIEDZIAŁEK
reżyseria – BOGUSŁAW LINDA
scenografia – JAGNA JANICKA
ruch sceniczny – JAROSŁAW STANIEK
światło – KATARZYNA ŁUSZCZYK
Występują:
Blanche – JULIA KIJOWSKA
Stella – PAULINA GAŁĄZKA
Stanley – TOMASZ SCHUCHARDT
Mitch – BARTŁOMIEJ NOWOSIELSKI
Eunice – EWA TELEGA
Steve – TOMASZ KOZŁOWICZ
Pablo – JAN JANGA TOMASZEWSKI
Lekarz – TADEUSZ BOROWSKI
Pielęgniarka – KATARZYNA ŁOCHOWSKA
Chłopak – SZYMON MILAS (Warszawska Szkoła Filmowa)

0 komentarze:

Prześlij komentarz