wtorek, 13 września 2016

CEREMONIE ZIMOWE LEVIN SAJNUK TEATR WARSAWY



CEREMONIE ZIMOWE łączą w sobie radość i smutek. Szaleństwo i rozsądek. Ale ustalają swój własny porządek, hierarchę wartości. Są walką karnawału z postem. Szczęścia z umartwianiem. Marzenia życia z przypadkiem śmierci. Ślubu z pogrzebem.  Konieczności z powinnością. Dramatycznej sytuacji z silnym pragnieniem spełnienia. I nie skutkuje to tragedią a pozytywnym, rozsądnym wyborem dla satysfakcjonującego wszystkich rozwiązania. Show must go on. Po prostu!

O czym ten spektakl jest? Czy to ważne jeśli potrafi przez cały czas przykuć naszą uwagę, bawić i uczyć nas podstaw odwiecznej walki życia przeciw śmierci? Ważne jest jak dramatopisarz Levin to w sztuce ujmuje, reżyser Sajnuk przedstawia, aktorzy swą grą  nas przekonują. Bo ani na chwilę nie mamy wątpliwości, że jest to doskonały teatr- mocno, prawdziwie, wiarygodnie- wrośnięty również w nasze indywidualne życie. O naszej ludzkiej naturze. Gdzie spełnienie marzenia jest najważniejsze, bo to ono wynosi nas ponad przeciętność banału egzystencji, udręki codzienności, nadaje sens życiu  a więc i śmierci. Nie tylko jednostki ale przede wszystkim społeczności, bo to grupa stanowi siłę, w końcu wygrywa. I pokazuje, że mamy żyć, żyć pełnią życia na miarę naszych sił i możliwości, bo szczęście trzeba chwytać w lot, walczyć o nie za wszelka cenę. Przecież śmierć-wiemy, nie wiemy-jest nieunikniona, zawsze może poczekać i tak w swe sidła każdego złapie, nie wypuści Sponiewiera żywych i umarłych.  Spektakl swą witalnością, uporczywym dążeniem do spełnienia tego, co buduje w człowieku pozytywne, praktyczne, rozsądne spojrzenie na życie, słusznie utwierdza nas w przekonaniu, że warto, że trzeba o szczęście, spełnienie walczyć nawet wbrew losowi, nakazowi religijnego obrządku, przeciw normom, twardej tradycji, powinnościom rodzinnych więzi. Czerpanie radości z każdej nadarzającej się możliwości to jednak ciężka praca. Nieustająca walka. I jednak postawa egoistyczna, narażona na krytykę o hipokryzję, brak uczuć w stosunku do najbliższych, empatii, brak szacunku dla spuścizny przeszłych pokoleń.

Okazuje się, że najważniejszą wartością jest wspólnotowość przeciw samotności. A więc rodzina, małżeństwo przeciw singlowaniu/samotnemu jak profesor i posłusznemu synowi przy mamusi/. Ślub przeciw pogrzebowi a więc wesele przeciw żałobie.  Radość przeciw smutkowi. Akceptacja praktycznego spojrzenia na życiowe, losowe sytuacje/tu graniczne/, które zaskakują. Nieustanna walka o zrozumienie, o siebie, o to co w życiu wydaje się najważniejsze. Pierwszeństwo życia przed śmiercią. Priorytet przetrwania. Pochwała sensu budowania pozytywnej, optymistycznej wizji życia. Trzymanie się tego, co daje nadzieję. Choć może się to wydać bardzo kontrowersyjne, trudne do zaakceptowania. Do uwiarygodnienia na scenie.

Ale udało się! Pokazanie prostych, zwyczajnych, biednych ludzi w ich prostym, zwyczajnym, biednym życiu bez odarcia ich z godności, bez pozbawienia ich naszego szacunku w chwili podejmowania bardzo trudnej decyzji: otworzyć czy nie otworzyć drzwi powinnościom żałoby po stracie siostry, podporządkować się rytuałowi śmierci i zrezygnować z wesela godząc się na stratę finansową związaną z przygotowaniami do ślubu czy zrealizować marzenie pielęgnowane przez całe życie i wyprzeć złe wiadomości, które zburzyłyby ustalony, zaplanowany porządek rzeczy to iście Salomonowa decyzja w mikroskali rodziny. Mamy zrozumieć i zaakceptować jej optykę mentalną, która przedkłada obsługę życia nad obrządkiem śmierci. Ustanawia i forsuje priorytet panowania człowieka nad życiem, samodzielnego decydowania o nim, podporządkowanie się śmierci życiu. Gorzka to lekcja przetrwania w słodkiej otulinie śmiechu. Niełatwa. O naturze człowieka, który bardziej potrzebuje doładowania optymizmu, emocji pozytywnych,  wsparcia drugiego człowieka, rodziny, akceptacji siebie i trudnych wyborów, do których go życie zmusza,  niż bierne poddanie się umartwianiu po głębokiej, bolesnej stracie /w tym wypadku osoby najbliższej/.

Autor, Hanoch Levin, z dystansem, przymrużeniem oka, z poczuciem humoru kreśli postacie a reżyser, Adam Sajnuk, wykorzystując w pełni cały potencjał scenicznych środków, podkreśla czule ich poczciwość, słabość, charakter, siłę. Aktorstwo fenomenalnie przyczyniło się do uzyskania wiarygodnego psychologicznie i logicznie obrazu mentalnego człowieka prostego postawionego wobec sytuacji krytycznej. Dominuje determinacją i siłą talentu komicznego Izabela Dąbrowska/Szracja/. Jest energetycznie dynamiczna , przekonująca hipnotyzująco, rozbrajająco zabawna. To świetna rola. Imponująca. Niełatwa. Przykuwa uwagę, pozyskuje dla swoich scenicznych racji, wodzi rej. Ale pozytywnie, twórczo, nie przyćmiewa innych. Pozwala się im rozwinąć, zaistnieć. Piękna rola. Piękna. Maciej Wierzbicki/Reszes/ w konsekwentnej, powściągliwej roli safanduły, zagubionego, naiwnego, wycofanego ojca panny młodej, nie wiadomo czy żyje czy nie/córka ciągle powtarza, krzyczy do matki, że ojciec umarł a ta to całkowicie ignoruje jak nietaktowną śmierć swojej ukochanej siostry/, co czyni go postacią intrygującą, mało istotną /adecyzyjny, zagubiony, zdezorientowany, podporządkowany żonie/, choć z punktu widzenia konstrukcji, sensu sztuki ważną/ha! Levin tu przedstawia mężczyzn jako samotnych, nieżyciowych, zdominowanych przez kobiety kosmitów dzieci, nawet jeśli są profesorami/. Rafał Rutkowski/Profesor Kipernaj/ nie szarżuje komediowo, z sukcesem buduje postać samotnego, wykształconego mężczyzny na marginesie życia, który jest niezaradny życiowo, statycznie, w oknie na poduszce obserwuje przepływające mu koło nosa tętniące emocjami zdarzeń życie innych. Budzi współczucie swym nieporadnym dążeniem do włączenia się w nurt wydarzeń, które go nie dotyczą. W sumie jest biernym obserwatorem, bezsilnym wobec losu singlem bez sukcesów, bez nadziei, bez szans na zmianę. Justyna Kowalska jako panna młoda/Welwecja/ i Henryk Simon w roli pana młodego/ / wystarczy, że są, są znacząco. Adam Krawczuk /Laszek Bobiczek/ gra wiecznego kawalera uzależnionego od matki, która nie wychowała go na człowieka gotowego do samodzielnego, odpowiedzialnego życia. Podatny na wpływ, podporządkowany, kształtowany jest i manipulowany przez kobiety. Te robią z nim, co chcą. Levin utwierdzić chyba chce nas w przekonaniu, ze losy rodziny, tego świata to domena kobiet mocno stojących na ziemi.  Nawet jeśli są wulgarne, prostackie w wyglądzie i obejściu, jak to doskonale ilustruje Anna Moskal/matka pana młodego/, pozostają na swój sposób silne, apodyktyczne, przedsiębiorcze, wiedzą swoje.

Spektakl jest konsekwentnie zabawny, ujmująco lekki, nienachalnie spójny stylistycznie i logicznie/brawa za scenografię, muzykę, kostiumy, światło/. Zdystansowany trzeźwo do powagi sytuacji. Gdzie reżysersko postawiono na zneutralizowanie tragedii logiką komedii. W tonacji, jak sądzę, dramaturgicznych rozwiązań scenicznych Mikołaja Kolady. Śpiewność tekstu, jego tonacja, rytm wzmocniony charakterystycznymi przerywnikami muzycznymi, dynamicznymi układami scenicznymi/ sceny w otwieranych, zamykanych drzwiach, grupowe rytmiczne przemieszczenia/, ciemna strona życia wchłonięta przez witalność tego życia dająca efekt przesłania optymistycznego, umowność, metafora/drzwi, domowe Himalaje/, przerysowanie ale takie, które nie drażni a bawi, czule a mądrze charakteryzuje postaci, problemy, sytuacje. Podoba mi się ta reżyseria Adama Sajnuka. Przemyślana, adekwatnie przystosowująca treści do formy, charakterystyki postaci do ich mentalności. W której przeglądamy się bez wstydu i my, widzowie. I jeśli się śmiejemy, to z samych siebie się śmiejemy. Wiedząc o tym. Akceptując i siebie, i życie. Jacy jesteśmy, jakie jest. Niedoskonali, bo niedoskonałe. Zawodni, bo zawodne. Ulotni, bo ulotne.

Przekonajcie się jednak osobiście. Nie ma to jak własny odbiór. Powodzenia.:) Ja się ani chwili nie nudziłam. Śmiałam się, nieskomplikowane wątki tropiłam. To duża satysfakcja dla widza, gdy wszystko gra. Śpiewająco. Teatralnie doskonale. Tak, to duża satysfakcja! :) :) :)

CEREMONIE ZIMOWE  HANOCH LEVIN
przekład: Agnieszka Olek
reżyseria: Adam Sajnuk
scenografia i kostiumy: Katarzyna Adamczyk
muzyka: Michał Łamża

obsada: Izabela Dąbrowska, Justyna Kowalska, Adam Krawczuk, Anna Moskal, Rafał Rutkowski, Henryk Simon, Maciej Wierzbicki

Premiera: 3 września 2016
KOPRODUKCJA Z TEATREM MONTOWNIA

fot. Kasia Chmura-Cegiełkowska/ teatralna.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz