sobota, 7 grudnia 2013

UDRĘKA ŻYCIA ? TAK, SAMO ŻYCIE


UDRĘKA ŻYCIA Hanocha Levina w reżyserii Jana Englerta, spektakl Teatru Narodowego w Warszawie to doskonała okazja, by zbliżyć się do prawdy o człowieku, jego losie, naturze, przeznaczeniu. To lekcja gorzka, choć nie pozbawiona humoru, bolesna i trudna dla wszystkich.Bo tak to już jest, że zaczyna się wszystko od miłości, a z czasem odkrywamy konieczność podjęcia mozołu  wzmacniania blednących uczuć, by ocalić choćby marzenie o pozorze bliskości z drugim człowiekiem. Ewoluujemy od nadziei i wiary do frustracji ratowania sensu bycia razem, nawet za wszelką cenę. Intensywność ludzkich emocji, niegasnących pragnień, ambicji, rosnących pretensji, poważnych rozczarowań, iskrzenie argumentów skontrastowane z neutralnym, obojętnym, martwym krajobrazem doświadczenia poszerza pole walki. Sztuka pokazuje kryzys małżeńskiego uczucia, udrękę ratowania nadszarpniętych przez upływ czasu więzi, przedstawia nam ludzi chwytających się każdego sposobu, by przez resztę życia można było podtrzymać iluzję, że czas przeszły nie został zaprzepaszczony, roztrwoniony, unieważniony do końca. Chodzi o ocalenie choćby wspomnień uczucia, wspólnie przeżytego czasu , by przyszłość nie była beznadziejnie samotna, bezwartościowa i pusta. By nadciągający mrok starości nie pochłonął każdego z osobna. Razem jednak łatwiej znieść wszystko, szczególnie to, co złe. Ale zawsze trudno  się przed samym sobą i innymi do tego przyznać. 

Ten spektakl to starcie gigantów. Czasu przeszłego z przyszłym. Przestrzeni kosmicznej z klaustrofobicznie osobistą. Na dużej scenie TN-jednolicie czarnej, jakby przytłaczała mroczną siłą przeszłości i świata zewnętrznego, miasta, rozgrywają się nieustające sparingi pary małżeńskiej z łożem madejowym w centrum/scenografia Barbary Hanickiej/.  Kobiety i mężczyzny. Męża i żony. Miłości i przywiązania z nudą i znużeniem sobą nawzajem. Żaru tlącego się jeszcze życia z ciężarem nadchodzącej starości. Niegasnącej woli korzystania z życia z lękiem przed samotnością, chorobą, cierpieniem, umieraniem i coraz bardziej trudną do zniesienia świadomością, że śmierć już jest  tuż, tuż. Głębokiej, zgorzkniałej dojrzałości z wyblakłym młodzieńczym marzeniem, nadal sączącym do ucha diabelskim podszeptem, że wszystko jest jeszcze możliwe. Wspaniałych kreacji Anny Seniuk i Janusza Gajosa. Istotnie wzmocnionych kanoniczną, wzorcową, perfekcyjną grą Włodzimierza Pressa.

To uczta dla wszystkich. Artystyczna, intelektualna, poznawcza. Estetyczna. Komunikatywny, jasny, przejrzysty tekst oraz wspaniały warsztat aktorski ilustruje nam walkę o sens ludzkich poczynań, motywacji, emocji. Dla tych, którzy widzieli ten spektakl w Teatrze Telewizji to możliwość porównania żywej inscenizacji w Teatrze Narodowym w Warszawie w jej naturalnej przestrzeni scenicznej z bardziej kameralną, intymną, psychologiczną realizacją telewizyjną/wszystko bliżej i w głąb/. To ciekawe doświadczenie.

Życie to nie bajka. To nieustająca bitwa o stawkę najwyższą: pokonanie samotności, kryzysu komunikacji, zabijającej wszystko powszedniości znużenia życiem, ludźmi, którzy już nie mają dla nas żadnych tajemnic. To bój o godność, o miłość, jaki by nie miała geriatryczny wymiar, szczątkowy, zanikający sens. Dla dojrzałych widzów będzie to gorzka pigułka prawdy, dla młodych przedsmak przejrzałej , ciągle walczącej o siebie miłości. Do ostatniego argumentu, do ostatniego tchu. Za wszelką cenę. Nawet ośmieszenia, upokorzenia, bezpardonowego zadawania  i przyjmowania ciosów. Bez parawanu formy, dobrego wychowania, szacunku. Aby tylko zranić, dotknąć. Mówią, że w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone. Piosenka podpowiada, że miłość wszystko wybaczy. Prawdziwa tak. 

Idąc na spektakl do Teatru Narodowego wkraczamy na ring dla małżeńskich fighterów. Patrzcie i uczcie się, jak należy brać się z życiem i sobą nawzajem za bary. I niekoniecznie będzie tylko przyjemnie, komicznie, dowcipnie. Na pewno prawdziwie, desperacko, demaskatorsko, żarliwie. Groteskowo, ironicznie, absurdalnie. No cóż, to udręka życia. Tak, samo życie! 



UDRĘKA ŻYCIA      Hanoch Levin
Tytuł oryginalny: מלאכת החיים
Autor przekładu: Agnieszka Olek


reżyseria                       Jan Englert
scenografia                   Barbara Hanicka
muzyka                         Stanisław Radwan
światło                           Wojciech Puś 

animacja artystyczna     Michał Jankowski


Jona Popoch               Janusz Gajos
Lewiwa, jego żona       Anna Seniuk
Gunkel, znajomy          Włodzimierz Press /gościnnie/


Nagrody:
  • Feliks Warszawski (2012) w kategorii "drugoplanowa rola męska" dla Włodzimierza Pressa za rolę Gunkela
  • Nominacja do Feliksa Warszawskiego (2012) w kategorii "pierwszoplanowa rola żeńska" dla Anny Seniuk za rolę Lewjwy
  • Nominacja do Feliksa Warszawskiego (2012) w kategorii "pierwszoplanowa rola męska" dla Janusza Gajosa za rolę Jony Popocha

zdjęcie: materiały Teatru Narodowego

4 komentarze:

  1. Jakie tytuły piosenek zostały tu wykorzystane?

    OdpowiedzUsuń
  2. To są kantyleny napisane przez Stanisława Radwana, "muzyczne meandry dręczących myśli".

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobra sztuka teatralna.To jest tak naprawde,smiem watpic,ze prawie w kazdym malzenstwie z takim stazem sa takie sytuaje i w moim po 46-ciu latach calkiem podobnie.Czy bedzie powtorka w telewizji bo bym chetnie zobaczyla jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Należy mieć nadzieję, że ponowna emisja będzie. Kiedy? Chyba nikt tego nie wie. Może ukaże się ten spektakl na DVD? Niewykluczone. Bo sztuka jest bardzo dobra. To znudzenie sobą, znużenie , chęć zmiany, ostre spięcia, to rzeczywiście problem stary jak świat. Gratuluję Pani i Jej małżonkowi tak długiego stażu. Ho, ho, 46 lat to tylko chyba święci i bardzo kochający się ludzie mogą ze sobą wytrzymać! Okazuje się, że tak długoletnie związki są jednak możliwe. Sama znam kilka. I wiem, że nie jest łatwo, oj nie jest. Ziemia się trzęsie i sufity unoszą, a jednak wytrzymują ze sobą. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń