sobota, 23 listopada 2013

AKCJA:OBSCENA SCENY / REAKCJA:OBSCENA WIDOWNI


Sztuka ma być tworzona i wystawiana w pełnej wolności ale i jej odbiór objęty jest tej nieskrępowanym wolności rewirem. To wartość, która jest  czasem trudna do zaakceptowania i zrozumienia. Zdarza się, że rodzi wątpliwości i konflikt. Ostry sprzeciw. Zderzenie tych wolności-artysty i odbiorcy-zakresów ma właśnie miejsce. Artysta tworzy, odbiorca podpala. Ten pierwszy pozostaje artystą , ten drugi staje się kary godnym przestępcą. 


11.11.2013 r., poniedziałek, Dzień Niepodległości , płonąca tęcza staje się performansem życia, ulicy. To nie jest sztuka, ponieważ tęczy, dzieła artysty,  artysta nie podpalił. O ile nam w tym wypadku wiadomo. Tak, w tym kontekście płonąca tęcza jest odbierana jako absolutna kreacja personifikującego się zła, które wyzwolone w agresji, sprzeciwie furii potrafi niszczyć-drogę innego, nowego świata. Ulica nadała ton. Stała się sceną zdarzeń wydawać by się mogło niemożliwych a jednak zaistniałych. Sprawdza naszą reakcję, bądź jej brak. Testuje naszą siłę niezależności poglądów i ocen. Naszą wrażliwość. Otwarcie na nowe. Postawę na zło. Gotowość na każde starcie artysta- odbiorca. Komunikacja to rola sztuki, jej cel. Jest zaburzona, to już wiemy. I eskaluje się. Zaostrza.To  ani dialog, ani rozmowa. To brak porozumienia. To komunikat niewerbalny. To wyraźna demonstracja. Mocna.Wyrazista. I niebezpieczna. To już wiemy. 
Płonąca "Tęcza" i "patriota"
autor: FOTO BY: https://www.facebook.com/MarcinWziontekPhotography?directed_target_id=0


 14.11.2013 r., czwartek, w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie praca Jacka Markiewicza "Adoracja Chrystusa" oskarżana o obrazoburstwo została oblana farbą a projektor wyświetlający film uszkodzony przez pikietę Krucjaty Różańcowej.Wcześniej uczestnicy pikiety modlili się o usunięcie pracy z wystawy. W końcu wzięli sprawy w swoje ręce. Mają do tego prawo. BO OKAZAŁO SIĘ, ŻE DWADZIEŚCIA LAT TO ZA MAŁO, BY DOTRZEĆ Z KOMUNIKATEM DO ODBIORCY. Z PRZEKAZEM INTENCJI, ZAMIARU, SENSU DZIAŁAŃ ARTYSTY. TO ZA MAŁO, BY SZTUKA PRZEMÓWIŁA AUTENTYCZNYM PRZESŁANIEM. Zawiodła komunikacja. Nic dziwnego, że odbiorca widz, pozostawiony sam sobie, nie zrozumiał, nie dotarł do prawdy, nie zaakceptował nawet tego produktu jako dzieła sztuki. Ma do tego prawo. Święte prawo własnej, niezależnej interpretacji. Ta sztuka nie tylko jest dla niego martwa. Więcej, ona jest odbierana jako personifikacja zła, z którym należy walczyć. Bo jeśli się pozostanie obojętnym lub biernym, to zło zaklęte w formie uznanej przez znawców za sztukę będzie miało moc destrukcji, będzie się rozwijać i potężnieć. Artysta nie może zakładać, że odbiorca jego sztuki będzie na tyle silny, na tyle przygotowany i dojrzały, że zaakceptuje wszystko, co mu się zaserwuje do konsumpcji. I konsument nic nie zrobi. Otóż winien być pewny, że właśnie bunt i odrzucenie to też jest ta właściwa , mądra postawa. Aktywna, odważna, głęboka. Na pewno nie jest przypadkowa, sterowalna, zmanipulowana. A jeśli jest, to artyści są słabi, nieprzygotowani, może aroganccy i próżni, jeśli nie potrafią zneutralizować furii oburzenia i sprzeciwu. Te wszystkie wydarzenia są papierkiem lakmusowym na nasze przygotowanie do dyskusji, komunikacji, porozumienia. Pała dla wszystkich! Wstyd dla tych, którzy zawiedli, zaniechali, odpuścili mozół pracy u podstaw. Uznali, że sztuka sama się obroni, sama przemówi prawdą. 


Jacek Markiewicz, 1993, kadr z filmu "Adoracja Chrystusa" Archiwum Kowalni, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
Gwałtowna,  przygotowana reakcja odbiorcy na sztukę nie jest czymś nowym. W warszawskiej galerii „Zachęta” w 2000 r. Daniel Olbrychski oburzony użyciem jego zdjęcia na wystawie Piotra Uklańskiego „Naziści” , na której przedstawiono 164 fotosy filmowe aktorów, którzy grali role nazistów,  zniszczył szablą część ekspozycji. Sprawa odpowiedzialności artysty za dewastację dzieł innego artysty rozeszła się po kościach.

East News / Wystawa Piotra Uklańskiego „Naziści” (Zachęta, 2000) wywołała „zbrojną interwencję” Daniela Olbrychskiego

Wystawa Piotra Uklańskiego „Naziści” (Zachęta, 2000) wywołała „zbrojną interwencję” Daniela Olbrychskiego /East News / 


Niedługo potem również w Zachęcie  Witold Tomczak, polityk Ligi Polskich Rodzin, zniszczył rzeźbę Maurizio Cattelana przedstawiającą Jana Pawła II przygniecionego meteorytem. Polityk wykorzystał moment nieuwagi strażnika i ściągnął kamień z postaci papieża. – Meteoryty kojarzą się z dinozaurami, a nie z papieżem – tłumaczył potem. Sam artysta zyskał na tym rozgłosie – jego instalacja najpierw została sprzedana za 800 tys. dolarów, a potem za trzy miliony. Takie protesty, zgłoszenia do prokuratury  o łamaniu prawa ciągle się zdarzają.  Trudno jest czasem ocenić, czy dane dzieło sztuki jest tylko produktem prowokującym, obrażającym, złym wytworem ludzkiej kreacji czy  też prawdziwym dziełem sztuki.  Co jest a co nie jest sztuką?  Wniosek jest taki, że niczego nie jesteśmy  się w stanie nauczyć, zrozumieć, ocenić. Ani na własnych błędach, ani na błędach innych. Historia jest dla nas martwa, bo wiedzielibyśmy co zrobić i jak postępować. By budować porozumienie a nie wzniecać wojnę. Rozwiązywać problemy a nie je inicjować.

Rzeźba  "Jan Paweł II przygniecony meteorytem"Maurizio Cattelana uszkodzona przez posła Witolda Tomczaka/fot.PAP/


14.11.2013 r., tenże czwartek, część krakowskiej publiczności przerwała spektakl Jana Klaty "Do Damaszku" w Narodowym Teatrze Starym w Krakowie. Krzycząc "hańba", "wstyd", zbuntowana przeciwko artystycznemu i estetycznemu upadkowi sceny narodowej publiczność nawiązała burzliwy kontakt ze sceną-aktorami i dyrektorem Teatru Starego. Po bardzo emocjonalnej wymianie zdań, opinii i wyproszeniu ich z widowni przez dyrektora Klatę, opuściła teatr, żądając zwrotu pieniędzy za bilety. Takie jej prawo. Szkoda, że zarówno artyści ze swym przewodnikiem , jak i przybyła na spektakl publiczność nie wykorzystała tej konfrontacji jako szansy na wspólne porozumienie. Dopiero byłoby ciekawie. Może z pożytkiem dla wszystkich. Publiczność, która nie protestowała zachowała swój status quo. Bacznie obserwowała, co się dzieje zarówno na scenie, jak i na widowni. Reagowała, jak to posłuszna i zdyscyplinowana publiczność , oklaskami. Dopiero miała przedstawienie gratkę. Teraz może ten i ów mówić: "byłem na TYM przedstawieniu "Do Damaszku" Klaty" . Teraz już wiadomo, że na spektakle Klaty trzeba chodzić. Nigdzie nie ma takiej rozrywki, spontanu, emocji i kontrowersji. Efektów specjalnych. Nigdzie nie ma tak aktywnej, zaangażowanej publiczności uczestniczącej w życiu teatralnym. Na tym wszystkim wygra Klata, bo słaby spektakl przeszedł już do historii. I dyrektorowanie Klaty pewnie też.

Krzysztof Globisz w  sztuce Augusta Strindberga "Do Damaszku" w reż. Jana Klaty  w Narodowym Teatrze Starym w Krakowie/fot. Magda Hueckel/

Nie rozumiem o co to larum. Rolą sztuki jest prowokacja, rolą jej odbiorców  na prowokację reakcja. A że iskrzy, zgrzyta, nie dziwi. Mnie nie dziwi. Doskonale widać przy okazji, jak wszyscy zainteresowani są do tej konfrontacji przygotowani i jaki poziom reprezentują. Akcja wywołuje reakcję. A że to obscena sceny jest inicjatorem, nie dziwi obscena widowni.

Byłam na wystawie "British British Polish Polish" w CSW i weszłam do sali ekspozycji performansu Jacka Markiewicza. To zgromadzenie modlących się żarliwie ludzi, klęczących, tyłem ustawionych do odtwarzanego obrazu ,  zamykających oczy na to, co mogłyby zobaczyć , brzmienie ich modlitwy tworzyło niesamowitą atmosferę. Niesamowitą , bo nie do opisania. Tylko do przeżycia, jak to w sztuce. Ta żarliwa modlitwa protest była prawdziwą, żywą adoracją. Nie tylko Chrystusa ale i sztuki.  Bo wynikała z  wiary. Sztuka ją sprowokowała, wyzwoliła u ludzi autentyczne uczucia, emocje. Spowodowała, że swoją postawę racjonalnie uzasadniali, przede wszystkim samym sobie. A to już dużo. Sztuka wyzwalająca myślenie, argumentację i czynną , bardzo realną, konkretną reakcję i działanie, to marzenie artysty. Manifestacja reakcji na sztukę. Performance artysty i performance spontanicznie wyzwolony modlących się złączyły się  w kształt ostateczny  "Adoracji Chrystusa". Bunt w protestujących narastał. Nikt nie reagował. Najpierw był pisemnie wyrażony, potem wymodlony, w końcu nastąpił atak na dzieło sztuki. Naprawdę trudno było to przewidzieć? Wcale nie. Właśnie ci modlący się ludzie, mimo że zniszczyli obiekt artystycznie uznany, byli jego właściwymi adresatami. Pozostali oglądający pozostali obojętni. Lub byli oburzeni akcją protestacyjną. Jej formą. Oni też poprzez swoją obecność, reakcję, komentarze, wymianę zdań wpisali się w tę materię żywej sztuki. Dołączyli do dzieła. Stopili się z nim na zawsze.

Reakcję oburzonej publiczności teatralnej też można było przewidzieć. Tylko zignorowano sygnały. Przez arogancję i pychę, i poczucie wyższości, pogardę dla tych, którzy mogą wartościować inaczej. Mają do tego prawo. Jeśli reagują, to znaczy, że cierpliwość i inne środki perswazji, możliwości dialogu i komunikacji wyczerpali. Sprzeciw i oburzenie w Krakowie narastało. Słychać było, widać było i oczekiwać czegoś więcej należało. Teraz święte oburzenie artystów z wysokości Olimpu Sceny nie pozwala zniżyć się im ku opuszczonej przez krytykę zbuntowanej widowni. Nie ma autorytetów, nie ma edukacji , nie ma wychowania ani w domu ani w szkole. Wychowuje  ulica. Ona nadaje ton.  I styl.

Krytyka teatralna skarlała, przeszła na stronę marketingu i promocji. Interesu zysku, pełnej widowni i pełnej kasy. W ojczyźnie wolnej nie jest wolna. Od stronniczości, polityki, propagandy, strefy wpływów. Manipulacji i pilnowania siebie, by za wszelką cenę nikomu i żadnej instytucji nie podpaść. Szczególnie tym, którzy jej płacą.  

Kto by się w takiej sytuacji przejmował etyką zawodu krytyka. Myślał o komunikacji pomiędzy widownią a sceną. Parał się łopatologicznym tłumaczeniem, spieraniem o pryncypia sztuki, o wartości jakie niesie, o przesłanie i tam takie archaiczne dyrdymały. Krytyka nie mówi, o  co tak naprawdę chodzi w sztuce. Brak tego wartościującego ogniwa przerywa łańcuch komunikacji łączący wszystkich zainteresowanych uczestnictwem w sztuce. Skutkuje tym, że odbiorca sztuki pozostaje sam wobec jej produktu, dzieła. Bez wspomagania kulturotwórczej krytyki.

Mamy chaos, mieszanie prymitywnym kijem w Wiśle. Aby zamącić, skłócić, eskalować wszystkich ze wszystkimi. Nie widać dialogu, rozmowy, wyciągniętej ręki /teatru, galerii, mediatora, urzędu, kogokolwiek/ z pozycji słuchającego i zrozumienia a z pozycji siły /oskarżenia, poniżania, upokarzania, wyśmiewanie, straszenie, naznaczania  politycznymi stygmatami, obojętność, zajmowanie neutralnej pozycji /. I jeszcze to włączanie w to elementów gry politycznej, religijnejstraszenie faszyzmem, nacjonalizmem- każdy swoje. Wrzuca się wszystko do jednego worka i uderza w splot duszy narodu, jego substancji. I nikt nie oponuje, nie sprzeciwia się dolewaniu oliwy do ognia. Rejtanów już nie ma. Boga, honoru też. Jeszcze pojęcie ojczyzny się broni. Widać jesteśmy za słabi, by je spektakularnie, może w performatywnej sztuki odsłonie, dobić. 

I nie rozśmieszajcie mnie listami, petycjami, polemikami z wkładką arogancji , świętego oburzenia i jednej słusznej racji, oczywiście  swojej racji, bo nikt z ministrem Bogdanem Zdrojewskim na czele, nie traktuje obrazoburców, ich oskarżycieli czy obrońców, poważnie. Ani tych, którzy artystów bronią. Bo nikt nigdy nie traktował poważnie środowisk artystycznych, jak wskazuje dotychczasowe doświadczenie /petycje w sprawie Ewy Wójciak, obsady dyrektorów teatrów, konkurs na stanowiska kierownicze/IT//. Właśnie, nikt nikogo nie traktuje poważnie, odpowiedzialnie, profesjonalnie. To smutne, prymitywne, ograniczone, zamknięte modele dialogu jak na wyzwolone na niepodległość sztuki piękne i kulturalne przystało. Jest niekomunikatywnie i niekulturalnie. Barbarzyńsko jakoś. 

Ta zagubiona publiczność teatralna, ta publiczność z sal wystawienniczych wyproszona, wzgardzona, potępiona i obśmiana będzie musiała wyjść z tych świątyń sztuki.   I wychodzi. Trafia prosto na ulicę, gdzie prowokacja na każdym kroku czeka na rozładowanie podkręconej frustracji- niezrozumienia , odrzucenia, poniżenia. Ośmielona w przybytkach sztuki przez sztuki prowokację tu zaczyna wprowadzać swoje porządki. Głośno wykrzykuje swoje racje. Sprowokowana  pyta i domaga się odpowiedzi, zmian. Performance wylał się na ulicę i uzbraja się w nowe argumenty. Wyzwolił się z zakazów, ograniczeń i przez sztukę przysposobiony , wie co robić. Wkracza w strefę profanum wykluczające sacrum. Podpala tęczę.Wszystkie kolory tolerancji. Uwalnia się i nabiera nowych kształtów. Nowych sił. Sztuka  teatrów, galerii, sal wystawowych w jej odbiorcach ,znalazłszy się na ulicy, doprowadza do spontanicznej, wyzwolonej w swej masie i różnorodności performatywnej konfrontacji siły. Wykorzystuje politykę? Nowoczesne środki manipulacji? Mody? Zapotrzebowanie ideologiczne? Media? Sztuka jest wszystkożerna. Jej beneficjenci też.

Obsena sceny przerodziła się w obscenę widowni. Obscena sztuki w obscenę jej odbiorcy. Akcja wyzwoliła reakcję. Nihil novi. Bułka z masłem. Dla mądrych i dobrze przygotowanych. Wszystkich stron konfrontacji. Dialogu na razie nie ma. Każdy swoje do swojego. I obstaje przy swoim. Nad dialogiem trzeba popracować. Najpierw go trzeba zdefiniować. Na nowo. Na nowe czasy. Na nową sytuację. Nihil novi. Bułka z masłem. Dla mądrych i dobrze przygotowanych. Wszystkich stron porozumienia. Akcja ulicy może wyzwoli reakcję sztuki. Ta jest z natury czuła, harmonijna i dąży do równowagi. Do dobra. Do piękna. Nawet przez piekło obsceny, wulgaryzmu, upadku. Bo sztuka podejmuje ryzyko. Chwyta się różnych środków wyrazu. Musi więc być   przygotowana na wszystko. Musi być odważna, bezkompromisowa, wolna, wiarygodna. By oprócz wprowadzenia swojego dzieła w obieg publiczny, jeszcze potrafiła jego racji  obronić. By docierała ze swym przekazem do najbardziej opornych , nieprzygotowanych odbiorców. Ci, wbrew pozorom, czekają na dialog. Też im zależy. Inaczej zostaliby w domu. Inaczej siedzieliby cicho i potulnie z zamkniętymi na świat zmysłami podpalaliby  tęcze tylko we własnych  sercach.








Linki:
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/173001.html
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/173027.html
http://wpolityce.pl/artykuly/67764-miazdzacy-list-otwarty-do-ministra-zdrojewskiego-broni-pan-klauna-klata-to-klaun-klaun-zakochany-klaun-najsmutniejsze-ze-zakochany-w-sobie
http://teatralny.pl/artykuly/autor/lukasz-drewniak,30.html
http://teatralny.pl/artykuly/autor/pawel-glowacki,137.html 
http://www.dwutygodnik.com/artykul/4877-zdarzylo-sie-jutro.html
http://www.dwutygodnik.com/artykul/4873-geje-noe-i-tecza.html
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/173502.html



0 komentarze:

Prześlij komentarz