czwartek, 1 sierpnia 2013

Moje imię 40 i cztery


Patrz! – ha! – to dziecię uszło – rośnie – to obrońca!
Wskrzesiciel narodu,
Z matki obcej; krew jego dawne bohatery,
A imię jego będzie czterdzieści i cztery.

Nad ludy i nad króle podniesiony;
Na trzech stoi koronach, a sam bez korony;
A życie jego – trud trudów,
A tytuł jego – lud ludów;
Z matki obcej, krew jego dawne bohatery,
A imię jego czterdzieści i cztery.


Dziś 69. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Kolejny powód do zastanowienia nad powstańczym etosem Polaków. W kontekście tego, co się wydarzyło i wydarza nadal. Zwłaszcza, że ciągle brakuje odpowiedzi na pytanie dlaczego powstańcy szli z radością umierać rzuceni na szaniec i dlaczego my nic z tego nie jesteśmy w stanie zrozumieć. I uszanować, i docenić. I oddać należną im cześć. Ich pamięć, tych Konradów powstańczych , jest ciągle szargana. Ich ofiara jest ciągle stawiana w wątpliwość. My żywi, wolni, niezależni odpłacamy im wzruszeniem ramion obojętności i pogardy.

Bo zdarza się nierzadko, że młodzieniec dziś dwudziestoparoletni, nie jeden, nie dwóch, zapytują oburzeni, znudzeni i źli o nadmiar programowy świąt narodowych, traktując je jak zbędny balast zasysający ich w przestrzeń nudy, błahości, banału wstydliwego, upokarzającego, z którego chcieliby się uwolnić , od którego chcieliby się wyzwolić, by uciec w rzeczywistość. I dorosły myśli i czuje podobnie. Nie jeden, nie dwóch.
I nie ogarnia go zdumienie paraliżującej grozy, że ta ziemia, po której stąpa jest przecież przesiąknięta krwią tych, którzy za nią oddali życie. Za niego, za mnie, za przyszłe pokolenia. I nie ogarnia go trwoga, że porusza się po cmentarzu poległych na powstańczym polu walki, którzy nawet nie zastanawiali się, czy mają oddać życie czy nie za coś tak abstrakcyjnego jak ojczyzna i za nas, po nich narodzonych. Bo pojęcie ojczyzny, patriotyzmu jest dzisiaj unieważniane. Bo pojęcie obowiązku, ofiary , pracy , poświecenia dla niej jest wyśmiewane. Egoistycznie i politycznie wykorzystywane.

Gdy sobie uzmysłowię, że ofiara Powstania Warszawskiego była daremna, bezsensowna, bo jest poddawana w wątpliwość, to rozumiem, że nie miała sensu. Nie ma sensu walczyć , umierać za ojczyznę. Nie ma sensu się dla niej poświęcać. Żyć dla niej. Bo narażam się na szyderstwo, próżność, pychę nowomodnych tendencji, wiodących trendów.
To nie powstańcy, a my jesteśmy Zombie. Martwi , bezideowi, pyszni, próżni zapatrzeni w siebie tylko i własne przetrwanie. To my dobijamy tych, którzy za nas walczyli i pożeramy to, co po nich jeszcze zostało. By nie został ślad żaden. Nawet cień wspomnienia. 
I gdy tak myślę o tym cmentarzu krwią przesiąkniętym, Warszawie, i trwam nasycona krwią powstańczą przelaną z próżnego w próżne, to serce mi staje, myśl gaśnie a oddech zanika. Bo jak zrozumieć, że setki tysięcy z pokolenia roku 1944, ginęło na próżno?

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

1 sierpnia, godz. 24.00 "Kamienne niebo zamiast gwiazd", reż. Krzysztof Garbaczewski
Spektakle: 1; 2, 3, 4, 5 sierpnia, godz. 20.00, Muzeum Powstania Warszawskiego.

Garbaczewski z Cecko to najbardziej odjazdowy tandem teatralnej kreacji. To kontener dynamitu, który może wysadzić z posad dotychczasowe, dobrze ułożone rozumienie i czucie teatru. Albo wywołują skandal, albo rewolucję. Oglądanie ich sztuk to tak, jakbyśmy doświadczali sportów ekstremalnych w absolutnym poczuciu wolności i braku kontroli nad tym, co się dzieje. To jest tak nowe, tak inne, tak kontrowersyjne działanie artystycznej kreacji, ze wymaga po obejrzeniu absolutnego zresetowania siebie i swojego dotychczasowego myślenia o teatrze, jego rozumienia. Garbaczewski z Cecko gwarantują  jazdę bez trzymanki, całkowity teatralny odlot. Nowe , wydawać by się mogło popaprane spojrzenie. Eksperyment formalny i interpretacyjny. Świeżość. Indywidualizm patrzenia i przerabiania zarówno literatury, dramatu jak i rzeczywistości. To coś wyjątkowego. Ale piekielnie wymagającego. Dystansu, przymrużenia oka, zabawy, wyobraźni, otwartości na nowe niestandardowe działania w teatrze. Hulaj duszo teatralna, piekła nie ma! Wszystkie chwyty dozwolone. Wszystko się może zdarzyć. Pytanie tylko, ile my sami jesteśmy w stanie zaakceptować i wytrzymać. Chyba jednak nie jest tak źle na ich spektaklach, jeśli widzom zdarza się przysnąć. Niemożliwe? A jednak. 

Spektakl w Muzeum Powstania Warszawskiego, dotyczący powstania i nas, może być kolejnym wydarzeniem. Nie tylko artystycznym. Trudno przewidzieć, co się wydarzy, ale , że się wydarzy to pewne! Ta para artystów zazwyczaj gwarantuje trzęsienie ziemi, kosmiczny odlot teatralny, przeprogramowanie percepcyjne i mentalne widzów. Niech to nie będzie bój ich i nasz ostatni! Oj, będzie się działo. Strach nawet pomyśleć. Ale do odważnych lub szalonych świat należy. Będąc powstańcom podobni, nie bójmy się kłaść naszej wrażliwości i wiedzy na szali rozsądku. Ten nie pozwoliłby walczyć w powstaniu lub obejrzeć nowego spektaklu Garbaczewskiego i Cecki. Ryzyko jest ogromne ale, kto nie ryzykuje , ten się nie rozwija. Po prostu nie wie, że może. Do zobaczenia na spektaklu!

0 komentarze:

Prześlij komentarz