sobota, 2 marca 2024

GENIUSZ TEATR POLONIA


GENIUSZ, sztuka napisana przez Tadeusza Słobodzianka, wyreżyserowana przez Jerzego Stuhra w Teatrze Polonia przedstawia spotkanie dwóch niezwykłych ludzi: Stalina, dyktatora, tyrana, wcielonego zła systemu komunistycznego i Konstantina Siergiejewicza Stanisławskiego aktora, reżysera, wizjonera, współzałożyciela MChAT-u, reformatora sztuki aktorskiej(tzw. "system działań fizycznych").
 
Dzisiaj chyba każdy wie, kim był Stalin. Natomiast wielu docieka, jak to się stało, że w swej niesławie nadal jest czczony i opłakiwany, a czasy jego rządów przez wielu są wspominane z rozrzewnieniem. Kult Stalina trwa. Ten fenomen niegasnącej miłości do oprawcy pozostaje niezgłębiony. Trudno go pojąć, zrozumieć. Słobodzianek uchyla rąbek tajemnicy. Kreśli postać człowieka, jednak człowieka, który oprócz inteligencji pozwalającej mu wykorzystać każdą okazję do umocnienia władzy, socjopatę, który na zimno, metodycznie wdraża wiedzę do swoich planów prowadzących do wyznaczonych celów. Interesuje się też kulturą, sztuką, ludźmi z nią związanymi, jest więc w tym obszarze zorientowany na tyle, by doskonalić swoją metodę zarządzania strachem. Prowadzi grę z pozycji wszechmocnego, dla efektów propagandowych dobrotliwego, przyjaznego ojca narodu, kochającego każdego obywatela, kogoś bliskiego. I taka jest rola Jacka Braciaka. Jego Stalin, ubrany w jasny garnitur, nie rozstaje się z fajką, zachowuje się swobodnie, uprzejmie, przyjaźnie, jak dobry gospodarz podejmuje Stanisławskiego, gościa nie petenta. Jednak daje do zrozumienia, że jest groźny, nie budzi wątpliwości, że decyduje o życiu i śmierci nie tylko jednostek ale całych rodzin, milionów rodaków. Uważnie słucha, powściągliwie komentuje. Przyjmuje Stanisławskiego w swoim gabinecie pełnym kwiatów(obchodził 59-te urodziny dwa dni temu), ustawionych na wysokich schodach, na szczycie których króluje biurko(scenografia Natalii Kitamikado). Jednak, by podkreślić dystans do gościa, którego, jak twierdzi, szanuje i ceni, wydłuża stół konferencyjny. Ani przez chwilę nie traci kontroli. Wcześniej bardzo dobrze przygotował się do rozmowy. 


Obaj, Stalin Braciaka i Stanisławski Stuhra, z talentem, czujnością, wirtuozerią toczą walkę, pojedynek. Grają- artysta doskonałego, nauczyciela, negocjatora, polityk uważnego ucznia, taktyka przetwarzającego uzyskane informacje na swoją modłę. Geniusz obu pomaga im postawić na swoim. W efekcie Stanisławski ratuje Bułhakowa, Wachtangowa, Meyerholda a Stalin zyskał wiedzę na temat możliwości udoskonalenia swego wizerunku dla manipulowania ludźmi tak, by się tego nawet nie domyślali. Przy okazji poznajemy atmosferę życia kulturalnego w mrocznych czasach terroru, dzieje kariery Stanisławskiego i znanych artystów.  Co interesujące, Stalin opowiada historię dziejącą się w teatrze, w którym po raz pierwszy odkrył, kim tak naprawdę jest a w perspektywie, kim może się stać.  To był moment narodzin bestii. Pierwsza myśl, co chce zrobić, gdy będzie miał pistolet w ręce. Stalin Braciaka snuł te wspomnienia swobodnie, bez emocji ale z pełną premedytacją polityka, który gra aktora przed, jak twierdzi, swoim mistrzem. Przerzucał odpowiedzialność za to kim się stał na adwersarza, bo ten był reżyserem tego spektaklu(MEWA Czechowa) a on niedojrzałym młodzieńcem. W pewnym stopniu wyjaśnia to sukces Stalina. Odkrył, że może bezkarnie usuwać wszelkie przeszkody na swojej drodze życiowej, w dodatku ma konstrukcję psychiczną, która mu na to pozwala(brak wyrzutów sumienia, kary), nie ma konsekwencji za masowe zbrodnie, przekonał się, że terror rodzi strach a sparaliżowanym nim człowiekiem sowieckim- bez wolności, odwagi, bez ducha- można skutecznie zarządzać. Posuwał się więc dalej, bo nikt, nawet on sam sobie nie wyznaczał żadnych granic.

Pozytywny obraz Stalina w tej sztuce mogłoby wielu irytować, gdyby nie były demaskowane jego umiejętności manipulacyjne. To zasługa gry aktorskiej Jacka Braciaka, samej konstrukcji postaci i kontekstów sytuacyjnych sztuki, w których główną rolę odgrywa wierny, okrutny sekretarz Stalina, Poskriobyszew, opowiadający o okolicznościach zabójstwa córek cara Romanowa oraz sceny ze służalczym, ideowo oddanym Stalinowi  Kierżencewem, który perfekcyjnie relacjonuje nowinki z obszaru sztuki. Jerzy Stuhr gra ostrożnego, wyciszonego,  koncyliacyjnego Stanisławskiego, który ma świadomość, że spotykając się ze Stalinem stąpa po cienkim lodzie-rozmawia z nieobliczalnym człowiekiem, nieprzewidywalnym graczem. Czujnie go obserwuje, uważnie słucha, tłumi lęk, reaguje adekwatnie na zachowanie, riposty, zawoalowane groźby Stalina. Spełnia trudną, wymagającą powściągliwości, wyczucia misję, bo pouczanie najgroźniejszego człowieka na świecie niesie ogromne ryzyko. W pewnym sensie poprawiając wizerunek tyrana, zdaje sobie sprawę, że będzie współautorem jego sukcesu. A jednak czyni to, mając nadzieję, że będzie miał wpływ na Stalina i uratuje życie trzem wybitnym artystom. Może to nic przy dziesiątkach milionach ofiar terroru stalinowskiego ale dzięki temu zabiegowi autor sztuki zdemaskował sposób myślenia i działania cara komunizmu. Monstrum , które sięga po każdego i ma wpływ na wszystko. Kieruje się własną intuicją, zachcianką, umysłem. Zaślepione nieuleczalnie eskalującym narcyzmem. 

Spektakl ten oprócz walorów artystycznych ma potencjał dydaktyczny. Poznanie mentalności drugiego człowieka, indywidualnego i zbiorowego, prowadzi do rządu dusz. Do świadomego wyboru dobra lub zła. I konsekwentnego wdrażania go w życie. Po zapoznaniu się z karierą Stalina, nie można już powiedzieć, że nie wie się dokąd zło prowadzi, jak na wszystkie możliwe sposoby wykorzystuje dobro, które, podobnie jak sztuka, zależy od potęgi, ideologii, celów władzy. A ta zawsze doskonale przygotowana, na własnych warunkach performuje mniej lub bardziej szalone przedstawienie. 


GENIUSZ  Tadeusz Słobodzianek

reżyseria: Jerzy Stuhr
scenografia: Natalia Kitamikado
kostiumy: Małgorzata Domańska
reżyseria światła: Waldemar Zatorsk
realizacja dźwięku: Tatiana Czabańska-La Naia

Obsada: Jacek Braciak(Stalin), Paweł Ciołkosz(Aleksandr Nikołajewicz Poskriobyszew – sekretarz Stalina), Łukasz Garlicki(Platon Michajłowicz Kierżencew( Stalin w sztuce złośliwie używa nazwiska Kierżawcew) – przewodniczący Komitetu ds. Sztuk przy Radzie Komisarzy Ludowych), Jerzy Stuhr(Konstantin Siergiejewicz Stanisławski)

fot. 1 i 3 :Tomasz Ostrowski

fot.2: Robert Jaworski

Z programu do spektaklu:

"Kto jest kim w Geniuszu
Akcja sztuki Tadeusza Słobodzianka rozgrywa się 20 grudnia 1937 roku, dwa dni po 59. urodzinach Józefa Wissarionowicza Stalina (choć w oficjalnej biografii dyktator odmłodził się o rok). To był czas tzw. wielkiego terroru, którego śmiertelnymi ofiarami padło ponad milion ludzi, a blisko dziesięć milionów zesłano do łagrów. Stalin osobiście podpisywał listy osób przeznaczonych do rozstrzelania, które dostarczał wyjątkowo gorliwy wykonawca czystek, ludowy komisarz bezpieczeństwa publicznego Nikołaj Jeżow, zwany „krwawym karłem”.
Warto wiedzieć, kim są osoby, które zjawiły się w gabinecie Stalina i te, o których wspomina się w rozmowach, ponieważ wszystkie miały swoje prawdziwe, nierzadko dramatyczne, historie.
Aleksandr Nikołajewicz Poskriobyszew robił karierę w partii bolszewickiej od 1917 roku. Działał m.in. w Jekaterynburgu, stąd podejrzenie, że brał udział w zamordowaniu rodziny carskiej, które tam miało miejsce. W latach 30. dochrapał się stanowiska szefa sekretariatu Stalina i był jedną z jego nielicznych zaufanych osób.
Płaton Michajłowicz Kierżencew (w sztuce Słobodzianka Stalin złośliwie przekręca jego nazwisko) związał się z bolszewikami w 1904 roku. Po rewolucji pracował „na odcinku” prasy i propagandy, ale był również ambasadorem w Szwecji i we Włoszech. Dzięki zagranicznym podróżom poznał dość dobrze światowy teatr. W styczniu 1936 roku został powołany na stanowisko przewodniczącego Komitetu ds. Sztuk przy Radzie Komisarzy Ludowych i odgrywał tu rolę oddanego władzy cenzora.
Konstantin Siergiejewicz Stanisławski to wielka postać rosyjskiego teatru. Urodził się w 1863 roku w Moskwie w rodzinie zamożnego fabrykanta. Od wczesnej młodości pasjonował się teatrem i fascynacja ta doprowadziła go do założenia w 1898 roku Moskiewskiego Teatru Artystycznego, czyli sławnego MChAT-u. Współzałożycielem teatru był Władimir Niemirowicz-Danczeko. W pierwszym okresie działalności scena zasłynęła przede wszystkim inscenizacjami sztuk Antona Czechowa. Praca nad dramaturgią Czechowa przyczyniła się do stworzenia przez Stanisławskiego koncepcji aktorstwa, której podstawą było „przeżywanie”. Uważał, że aktor na scenie nie powinien pokazywać postaci, lecz ma nią być, żyć jej życiem jak swoim. Z czasem ta teoria i praktyka została zmodyfikowana przez „metodę działań fizycznych”, o której w sztuce Słobodzianka Stanisławski opowiada Stalinowi. Według jej założeń, przeniknięcie do najgłębszych uczuć i przeżyć, które aktor musi w sobie wywołać, by zbudować rolę, powinno dokonywać się poprzez precyzyjne elementy zachowań, uwzględniających również reakcje partnerów. Stanisławski był reżyserem, aktorem, ale przede wszystkim pedagogiem, którego idee wywarły ogromny wpływ na rosyjski i światowy teatr. Bez nich nie byłoby na przykład „Metody”, która wykształciła najwybitniejszych amerykańskich aktorów w Studio Lee Strasberga.
Nawet artyści, którzy podążali innymi drogami, jak Jerzy Grotowski, przyznawali się do głębokiej inspiracji czerpanej z pism Stanisławskiego. Ważną jego spuścizną było myślenie o teatrze i aktorstwie w kategoriach etycznych, co wyrażało zbanalizowane już zdanie: „Należy kochać teatr w sobie, a nie siebie w teatrze”. Jerzy Koenig napisał o Stanisławskim: „Stał się jednym z najszlachetniejszych przedstawicieli światłej i bezinteresownej inteligencji rosyjskiej, tej osobliwej warstwy społecznej ówczesnej Rosji, która chciała uczynić ten kraj wielkim, szczęśliwym i otwartym”.
Po rewolucji Stanisławski stracił rodzinny majątek, z którego finansował teatr, a MChAT upaństwowiono. Nadal jednak w nim pracował z Niemirowiczem-Danczenką, został również dyrektorem Teatru Operowego, prowadził studio aktorskie. W 1928 roku, gdy grał w Trzech siostrach, dostał zawału serca i już nie wrócił na scenę jako aktor. Miał swoją pozycję w establishmencie radzieckiej kultury, choć zdarzały się epizody, gdy popadał w niełaskę. Nie spotkało go jednak nic tak złego, jak wielu innych artystów, którzy padli ofiarą stalinowskiego terroru.
Wybitnym uczniem Stanisławskiego był Wsiewołod Emilewicz Meyerhold. Urodził się 150 lat temu jako syn właściciela fabryki wódek, Niemca osiadłego w Rosji. Nie poszedł jednak w ślady ojca, porwała go scena. Związał się z MChAT-em od początku jego istnienia, zagrał w nim wiele ról, m.in. w sztukach Antona Czechowa i Maksyma Gorkiego. W 1902 roku w wyniku konfliktu z Niemirowiczem-Danczenką opuścił teatr. Próbował tworzyć swoje zespoły, ale stabilizację dała mu dopiero praca reżyserska w teatrach carskich w Petersburgu. Tu właśnie do 1917 roku wystawił szereg głośnych przedstawień. W czasie przewrotu bolszewickiego zaangażował się gorliwie w krzewienie idei rewolucyjnej sztuki i tworzenie nowego systemu teatralnego. Reżyserował spektakle, które wpisały się w hasło „Października teatralnego”. Płaton Kierżencew napisał w 1923 roku apologię artysty, który stanął ramię przy ramieniu z masami robotniczymi i którego imię przyszły historyk będzie odmieniał: „Meyerhold – mistrz teatru, Meyerhold – walczący o nowy teatr, Meyerhold – komunista”.
Meyerhold zapewne szczerze wierzył w rewolucję teatralną. Wiara hunwejbina zaślepiała go, gdy np. dedykował Lwu Trockiemu premierę spektaklu Ziemia staje dęba (co mu zresztą Stalin zapamiętał) i gdy atakował Stanisławskiego za wsteczność. Ale nie zatracił instynktu wielkiego artysty, inscenizatora, który miał też swoje odmienne od Stanisławskiego poglądy na sztukę aktorską, wyrażające się w koncepcji zwanej biomechaniką. Meyerhold głosił, że aktorstwo powinno się opierać na ruchu, zdolnościach rytmicznych, gimnastycznych czy zgoła akrobatycznych. Aktor Meyerholda był świetnie wytrenowany fizycznie, co też otwierało mu nowe możliwości improwizacji.
Awangardowa działalność Meyerholda z czasem przestała być tolerowana przez władze. Nie spodobała się np. inscenizacja Damy kameliowej, którą przygotował w 1934 roku i która inspirowana była malarstwem francuskich impresjonistów. Tytułową rolę w spektaklu zagrała Zinaida Nikołajewna Reich. Jej pierwszym mężem był poeta Siergiej Aleksandrowicz Jesienin, miała z nim dzieci, ale rozwiodła się dla Meyerholda, który uczynił z niej gwiazdę swego teatru. Reich znana była z temperamentu. Potrafiła głośno bronić Meyerholda, podobno miała powiedzieć: „Jeśli Stalin nie potrafi zrozumieć sztuki, niech zapyta Meyerholda, a on wyjaśni”. 17 grudnia 1937 roku, czyli tuż przed opisanym w sztuce Słobodzianka spotkaniem Stalina ze Stanisławskim, nastąpiła kulminacja ataku na Meyerholda. W dzienniku „Prawda” ukazał się paszkwil Kierżencewa pod znamiennym tytułem Obcy teatr. Padły w nim zarzuty, że reżyser odstąpił od ideałów rewolucji. Tekst kończył się złowrogim pytaniem: „Czy taki teatr jest potrzebny radzieckiej sztuce i radzieckim widzom?”.
To właśnie z powodu tego artykułu Stanisławski wstawił się za Meyerholdem podczas spotkania na Kremlu. Upomniał się także jeszcze o dwóch pisarzy. Jednym z nich był Michaił Afanasjewicz Bułhakow. Jego historia to również przykład, jak ciągłym zagrożeniom podlegało życie artystów w systemie stalinowskim. W 1926 roku w MChAT-cie odbyła się premiera sztuki Bułhakowa Dni Turbinów, będącej sceniczną wersją jego powieści Biała gwardia. Przedstawienie, choć cieszyło się powodzeniem, spotkało się z oficjalną krytyką za idealizowanie przeciwników bolszewików w wojnie domowej. Ataki doprowadziły do zdjęcia dramatu z afisza, a w konsekwencji do zakazu wystawiania wszystkich utworów Bułhakowa. Zdesperowany autor napisał list bezpośrednio do Stalina, prosząc o zgodę na wyjazd ze Związku Radzieckiego lub znalezienie mu zatrudnienia w kraju, ponieważ nie miał z czego żyć. Stało się coś, co przeszło do legendy. Sam Stalin zadzwonił do Bułhakowa i zadysponował skierowanie pisarza do pracy w MChAT-cie. Władca ZSRR z niejasnych powodów miał słabość do Bułhakowa. Podobno Dni Turbinów oglądał kilkanaście razy. Uważał, że bolszewicy są dobrze przedstawieni w sztuce. Tekst po przerwie wrócił do repertuaru MChAT-u.
Ale problemy miała kolejna sztuka Bułhakowa Zmowa świętoszków, osnuta wokół intrygi skierowanej przeciwko Molierowi na dworze Ludwika XIV. Próby ciągnęły się w nieskończoność. Stanisławski zgłaszał uwagi do treści dramatu, przeczuwając zapewne, że nie spodoba się władzy. Wreszcie 16 lutego 1936 roku doszło do premiery, ale po kilku pokazach zakazano dalszego grania spektaklu. Zgodnie z przewidywaniami Stanisławskiego, czujny Kierżencew w raporcie dla Biura Politycznego doniósł: „Autor chce przekonać widza, że istnieje analogia między sytuacją pisarza w czasach dyktatury proletariatu a w dobie tyranii Ludwika XIV”. Ruszyła zainspirowana przez Kierżencewa zmasowana krytyka Bułhakowa. Uczestniczyli w niej również ludzie związani z MChAT-em. Rozżalony Bułhakow, zniechęcony także do Stanisławskiego i Niemirowicza-Danczenki, zrezygnował z pracy w teatrze. Swoje z niej doświadczenia opisał w satyryczny sposób w Powieści teatralnej, którą zaczął tworzyć na przełomie 1936 i 1937 roku. W postaci jednego z głównych bohaterów, Iwana Wasiljewicza, zakamuflował obraz Stanisławskiego.
Nikołaj Robertowicz Erdman, drugi pisarz, za którym wstawia się u Stalina Stanisławski, podobnie jak Meyerhold pochodził z rodziny zruszczonych Niemców. Karierę literacką zaczął robić w latach 20. Zasłynął tekstami satyrycznymi, ale szczególną popularność zdobyła jego sztuka Mandat, pokazująca w krzywym zwierciadle rzeczywistość okresu tzw. NEP-u (skrót od nazwy: nowaja ekonomiczeskaja polityka, którą określano w Związku Radzieckim w latach 20. nieco zliberalizowaną politykę gospodarczą). Utwór z wielkim powodzeniem wystawił w swoim teatrze Meyerhold. Również dla Meyerholda Erdman napisał kolejną komedię pt. Samobójca. Równolegle jej próby podjął Stanisławski w MChAT-cie. Ale w żadnym z teatrów do premiery nie doszło. Stanisławski interweniował nawet u Stalina, ale ten odpowiedział: „Moi najbliżsi towarzysze uważają, że [sztuka Erdmana] jest pustawa, a nawet szkodliwa”. W 1934 roku Erdman został zesłany na Syberię – do Jenisiejska (ciekawostka: do tego samego miasta trafili też – w 1944 roku - zesłani rodzice autora sztuki – Tadeusza Słobodzianka, który tam też się urodził w roku 1955 roku). Była to kara za jego żartobliwe teksty, które nieopatrznie odczytał aktor MChAT-u Kaczałow na przyjęciu na Kremlu. Paradoksem jest, że w tym samym roku premierę miała bodaj najsłynniejsza radziecka komedia filmowa Świat się śmieje, której Erdman był współscenarzystą. Po jakimś czasie pisarza zwolniono ze zsyłki, ale nie pozwolono mu wrócić do Moskwy, choć wstawiał się za nim w listach do Stalina również Bułhakow.
Stalin miał zamiłowanie do teatru, chodził do MChAT-u (w teatrze Meyerholda się nie pojawił rzekomo dlatego, że nie było w nim stosownej loży). Ale szczególnie upodobał sobie operę. Skorzystała z tego Wiera Aleksandrowna Dawidowa – urodziwa i utalentowana śpiewaczka, która wpadła w oko Stalinowi w roli Carmen i w sylwestra 1934 roku została jego kochanką. Nie przeszkodziło to jednak, by romansowała również z marszałkiem Michaiłem Tuchaczewskim, który w 1937 roku w sfingowanym procesie o zdradę ojczyzny został skazany na śmierć.
*
A co się stało po 20 grudnia 1937 roku z bohaterami sztuki Tadeusza Słobodzianka?
Konstantin Stanisławski umarł kilka miesięcy później, w sierpniu 1938 roku. Jego „System” – reguły sztuki aktorskiej, które tworzył całe życie – stał się podstawą oficjalnej radzieckiej pedagogiki teatralnej, narzuconej po wojnie również w innych „bratnich” krajach. Idee Stanisławskiego zostały zwulgaryzowane szczególnie, gdy sprzęgnięto je z doktryną socrealizmu. „Ukamieniowano go pomnikiem” – napisał Jerzy Koenig.
Przed śmiercią Stanisławski zdołał uzyskać zgodę na zatrudnienie Wsiewołoda Meyerholda w kierowanym przez siebie Państwowym Teatrze Operowym. To była pomoc okazana po tym, jak 7 stycznia 1938 roku Płaton Kierżencew podpisał zarządzenie o likwidacji teatru Meyerholda. Był to dla reżysera ogromny cios. Ostatnim przedstawieniem, jaki jego teatr zagrał, był Rewizor Nikołaja Gogola – jedna z najwybitniejszych inscenizacji Meyerholda. W finale spektaklu, jak opisywał Jerzy Koenig: „Po podniesieniu kurtyny z ogromnym napisem o przybyciu do miasta prawdziwego rewizora – na scenie widać woskowe figury wszystkich postaci z wyrazem niesamowitego osłupienia na martwych twarzach”. Meyerhold jednak już niewiele mógł zrobić. 20 czerwca 1939 roku został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Wielkiej Brytanii, Japonii, Niemiec, Polski, Francji, przynależności do trockistowskiego spisku i przygotowywania zamachu na Stalina. Przeszedł gehennę więzienia na Łubiance i w Butyrkach. W styczniu 1940 roku, skatowany, napisał list do ówczesnego premiera ZSRR Wiaczesława Mołotowa: „Mnie tu bili (...) kładli na podłodze twarzą do ziemi i gumową nahajką bili po piętach i plecach. (...) ból był tak intensywny, że czułem, jakby lano mi wrzątek na chore, wrażliwe miejsca. Wyłem i płakałem z bólu. Śledczy cały czas groził: »Nie będziesz pisał (czyli zmyślał), będziemy znów bić. Zostawimy ci głowę i prawą rękę, a resztę zamienimy w krwawy ochłap«. I wszystko podpisywałem. Odwołuję wszystkie zeznania, bo były wymuszone biciem. I błagam Was, szefa rządu, uratujcie mnie, przywróćcie mi wolność. Kocham moją ojczyznę i oddam jej wszystkie siły ostatnich lat życia”.
1 lutego 1940 roku odczytano Meyerholdowi wyrok Wojennego Kolegium Sądu Najwyższego: śmierć przez rozstrzelanie. Wcześniej podpisał go Stalin, a wykonał osławiony kat NKWD major Wasilij Błochin (ten sam, który mordował osobiście także polskich oficerów w Katyniu). W 1955 roku, już po śmierci Stalina, Meyerholda zrehabilitowano, ale prawdziwą datę śmierci oraz jej przyczynę podano dopiero w 1987 roku.
Meyerhold nie dowiedział się po aresztowaniu, że jego żona Zinaida Reich w nocy z 14 na 15 lipca 1939 roku została brutalnie zamordowana przez agentów NKWD. W tym czasie kierował nimi już Ławrientij Beria, który zajął miejsce Jeżowa. „Krwawy karzeł” wykonał okrutną misję czystek i okazał się zbędny. Został aresztowany i oskarżony o to samo, co Meyerhold – współpracę z obcymi wywiadami i planowanie spisku na życie Stalina. Poddano go także torturom. 4 lutego 1940 roku, czyli dwa dni po zgładzeniu Meyerholda, wyrok śmierci na Jeżowie wykonał również major Błochin. Propaganda radziecka starannie zatarła ślady po potężnym jeszcze tak niedawno komisarzu. Wyretuszowano nawet jego maleńką postać ze zdjęć ze Stalinem.
Michaił Bułhakow na przełomie lat 1937 i 1938 kontynuował prace nad rękopisem Mistrza i Małgorzaty. Fragmenty czytał przyjaciołom. Nie mieli nadziei, że powieść uda się opublikować. W związku ze zbliżającymi się 60. urodzinami Stalina pojawił się pomysł napisania sztuki o jego młodości. Bułhakowa namawiał na to MChAT. Pisarz myślał, że być może dzięki dramatowi zyska przychylność Stalina, co pozwoli wydać Mistrza i Małgorzatę. Plan okazał się naiwny. Sztuka pt. Batumi powstała, ale nie znalazła uznania w oczach głównego bohatera. Podobno Stalin miał powiedzieć Niemirowiczowi-Danczence: „Batumi uważam za bardzo dobrą sztukę, ale wystawiać jej nie można”. Wolał budować mit genialnego przywódcy, w którym nie było miejsca na młodzieńczą rewolucyjność (skądinąd pełną ciemnych plam). 13 lutego 1940 roku Bułhakow po raz ostatni podyktował żonie Jelenie poprawki do Mistrza i Małgorzaty. Miesiąc później umarł, udręczony chorobą nerek. Jego dzieło życia ukazało się dopiero w latach 60.
W 1938 roku premierę miała inna obok Świat się śmieje słynna radziecka komedia, do której Nikołaj Erdman również napisał scenariusz – Wołga, Wołga. Ale pisarz nadal nie mógł oficjalnie wrócić do Moskwy. W czasie wojny radziecko-fińskiej upomniał się o niego Beria, który potrzebował utalentowanych autorów do Zespołu Pieśni i Tańca NKWD. Anna Achmatowa, wielka poetka, wspominała spotkanie z Erdmanem: „Na mój widok mówi: »To pani«. Potem pije i milczy”. Po wojnie napisał scenariusze do filmów rysunkowych i fabularnych, współpracował z dyrektorem słynnego moskiewskiego teatru Na Tagance, Jurijem Lubimowem. Za życia nie doczekał się jednak rosyjskiej prapremiery Samobójcy. Zmarł w 1970 roku.
Płaton Kierżencew jeszcze w grudniu 1937 roku wezwał Bułhakowa, aby przekazać mu swoje uwagi do tekstów, które autor Dni Turbinów wtedy pisał na zamówienie. Ale już w styczniu następnego roku Stalin zwolnił Kierżencewa ze stanowiska przewodniczącego Komitetu ds. Sztuk. Musiał zadowolić się funkcją zastępcy głównego redaktora Encyklopedii Radzieckiej. Zmarł 2 czerwca 1940 roku.
Sekretarz Poskriobyszew pozostał wierny Stalinowi. Tej postawy nie zachwiało nawet to, że Beria w 1939 roku aresztował mu żonę. Nie pomogła interwencja Poskriobyszewa – kobietę rozstrzelano w 1941 roku. Stalin miał go pocieszać, że znajdzie mu inną żonę, co zresztą się stało. Dopiero w 1952 roku Stalin usunął zausznika ze swojego otoczenia. Poskriobyszewa próbowano wciągnąć w tzw. spisek lekarzy przeciwko Stalinowi, bo przecież podawał mu leki. Został zrehabilitowany, ale resztę swych dni do 1965 roku spędził na emeryturze.
Wiera Dawidowa pozostawała w intymnych stosunkach ze Stalinem do końca jego życia, choć jak wyznała, miał „ciało rzadkiej brzydoty”. „(...) podczas długich dziewiętnastu lat zmuszona byłam grać komedię, udając namiętną miłość (...) doprowadziłam do tego, że ostrożny Stalin miał do mnie całkowite zaufanie. Jeden jedyny człowiek dzielił ze mną ten przywilej: jego wierny sekretarz Poskriobyszew” – zwierzała się Leonardowi Gendlinowi, dziennikarzowi, który po latach spisał wspomnienia Dawidowej. Być może ich lekturę należy przyjąć z ostrożnością, ale w jakiejś mierze na pewno są świadectwem grozy, jaka panowała na stalinowskim dworze. Ze wszystkich bohaterów Geniusza lub osób, które w sztuce są wspomniane, Dawidowa żyła najdłużej. Doczekała upadku Związku Radzieckiego. Zmarła 2 lutego 1993 roku w wieku 90 lat.
*
Tak naprawdę 20 grudnia 1937 roku nie doszło do spotkania Stalina z Konstantinem Stanisławskim. Zaistniało ono tylko w wyobraźni Tadeusza Słobodzianka. Ale jak mówi sentencja: jeśli to nie jest prawdziwe, to jednak dobrze wymyślone.
Wojciech Majcherek
[W pracy nad tekstem skorzystałem z publikacji: Leksykon teatru rosyjskiego XX wieku Katarzyny Osińskiej, Rosjanie Jerzego Koeniga, Leksykon życia i twórczości Michaiła Bułhakowa Borisa Sokołowa, Stanisławski na nowo Marii Shevtsovej, Wyznania kochanki Stalina Leonarda Gendlina, Stalin. Dwór czerwonego cara Simona Montefiore].
Wojciech Majcherek – krytyk teatralny. Od 1990 roku pracował w redakcji miesięcznika Teatr. W latach 2005–2019 redaktor TVP Kultura. Kierownik literacki Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy w latach 2020–22, następnie kierownik Działu Literackiego Teatru Narodowego. Autor bloga Nie tylko o teatrze majcherek.waw.pl"


0 komentarze:

Prześlij komentarz