poniedziałek, 17 kwietnia 2017

37.WST PUNKT ZERO.ŁASKAWE TEATR PROVISORIUM

O spektaklu Janusza Opryńskiego PUNKT ZERO.ŁASKAWE trudno jest pisać, choć jest świetnie zrealizowany, jak trudno czyta się książkę ŁASKAWE Jonathana Littella, choć jest fascynująco napisana. Bo dotyczą tematu Zagłady. Zagłady milionów istnień ludzkich i zagłady człowieczeństwa w jednostce, która na to przyzwala, bierze w tym aktywny, świadomy udział. Bo dotyczy braku odpowiedzialności za zbrodnię masową, ludobójstwo i morderstwo pojedyncze, jednostkowe. Mówi o wyparciu winy i braku kary. Gdy unieważnia się ból, cierpienie, kaźń ofiary udowadniając, że kat jest nią także. W końcu oskarża się wszystkich, włącznie z nami współczesnymi o współudział w tej zbrodni, mówiąc, że postąpilibyśmy tak samo. Jakby zakładano a priori, że człowiek niesie w sobie dyspozycję do czynienia niewyobrażalnego zła i gdy je czyni, jest w stanie z tym ciężarem żyć normalnie dalej. To nie Bóg, siła wyższa, los, fatum dokonało zbrodni ale człowiek, który uznał, że może wejść w Jego rolę. Ale w imię czego? Bóg jest miłością. Człowiek jego obrazem i podobieństwem. I ten fakt, że człowiek człowiekowi był w stanie uczynić, co uczynił i jest w stanie czynić nadal, pozostaje niewyjaśnioną tajemnicą. Nie do wytłumaczenia zdarzeniem.

To bardzo podstępna konstatacja stawiająca tezę, że wszyscy potencjalnie jesteśmy Maksymilianem Aue. Bardzo ryzykowna, oskarżycielska, prowokacyjna. Kontrowersyjna. I bardzo mocno uargumentowana. Nie ma mowy o przypadku, nieszczęśliwym splocie okoliczności, jednostkowym wybryku natury-dewiacji, patologii, mutacji genetycznej. Podkreślana jest tu metodyczna, stopniowa kumulacja zdarzeń, czynów, działań oswajająca akceptację zła w jednym zwyczajnym, normalnym człowieku, by pokazać tą dyspozycję, skłonność, gotowość do jego czynienia. Przyzwolenie inteligentnej, doskonale wykształconej, wrażliwej jednostki, by to ono kierowało rozumem i czuciem, mimo że ciało się buntuje/Aue ciągle wymiotuje/. Aue krok po kroku przystosowuje swoją psychikę, wrażliwość, uczuciowość, sferę duchową do wytłumaczenia sobie, że kolejne złe czyny, których jest autorem, wykonawcą nie wynikają z jego osobistych predyspozycji, decyzji, motywacji, tylko pochodzą z zewnątrz i konieczne są dla ratowania jego życia. Bo przecież przetrwanie to instynkt. Pierwotna konieczność. Powinność. A jeśli się w dodatku udaje wyprzeć winę, uniknąć kary, to czemu nie można stać się wszechmocnym Bogiem dla siebie samego i innych ludzi? A po wojnie wieść normalne, udane życie, pracować dla dobra rodziny i narodu, kraju, co jest dowodem na to, że można być użytecznym bez względu na ogrom dokonanych zbrodni. W gruncie rzeczy Littell a za nim Opryński odsłaniają mechanizm usprawiedliwiania zła- bez ujawnienia, wyznania, osądzenia, wymierzenia kary, wyrażenia skruchy, bez zadośćuczynienia. Mówią, że nic dziwnego, że dziś jest tak samo. Cyniczna, zimna, obojętna natura człowieka przystosowuje się, jest gotowa na wszystko, aby tylko mogła przeżyć.

Tytułowy punkt zero to komora gazowa w obozie zagłady, etyczny punkt zero. Ale jednocześnie w tej samej przestrzeni reżyser sytuuje każdą inną akcję. Tym samym sugeruje, że jest to również współczesna nam rzeczywistość/np.korporacyjna/, świat cały. A w nim odtworzony proces odsłaniający naturę ludzką zdolną do nieludzkich zachowań w skali mikro i makro zbrodni. I bezkarność winy za nią. I pozorną niemożność oceny. I podstępny charakter meandrów myślowych zwykłego człowieka, zbrodniarza, oprawcy, mordercy, matkobójcy, brata żyjącego w kazirodczym związku z siostrą, homoseksualisty, któremu udaje się przeżyć wojnę, uniknąć kary, normalnie dalej istnieć, zwyczajnie funkcjonować w satysfakcjonującym życiu.

Wydaje się, że sztuka oskarża. Ale ona tylko przedstawia problem. Nie ośmiela się wartościować. Przerzuca cały ciężar rozważań na barki widza. Łukasz Lewandowski w roli Maksa Aue'go /wielka rola, choć może czasem zbyt histeryczna/ gra niepozornego, szarego człowieka, który a to z powodu własnych predyspozycji seksualnych, osobowościowych, charakterologicznych, a to pod presją konieczności czy szantażu, a to z wiary w logikę ideologii faszystowskiej ciągle wybiera zło, poddaje się mu a gdy przekonuje się, że daje władzę nad drugim człowiekiem i światem, to delektuje się jego diabelskim smakiem , staje się nałogowcem, sprytnie uzasadniającym własne wybory i czyny.

Czy jest sens pytać skąd całe to możliwe zło doprowadzające do Zagłady się wzięło? Jak doszło/ dochodzi do tego, że było/jest uwalniane. Ono po prostu jest. W każdym człowieku. W nas, obok nas. Zawsze było. Skala się tylko ciągle zmienia. Stopień znieczulenia. Wyparcia ze świadomości. Przyzwolenia. Samo usprawiedliwiania. Spektakl Opryńskiego, książka Littella jest o tyle ważna, że przypomina nam, że granic czynienia zła nie ma. Zakres, ogrom, metoda dokonywania zbrodni jeszcze paraliżuje. Przeraża. Ale też i oswaja. Medialne przekazy dzień po dniu przyzwyczajają nas do rosnących liczb anonimowych ofiar/ wojen, ataków terrorystycznych, uchodźców/, które nie robią już na nas żadnego wrażenia. Inaczej robilibyśmy wszystko, mając nieograniczone możliwości interwencji i pomocy, by do nich nie dochodziło.

Pozostaje pytanie, czy Holokaust i dzisiejsza rzeczywistość jest w ogóle porównywalna, czy takie zestawienie, zrównanie uprawnione. Opryński adaptacją Littella, z cytatami z Grossmana mówi, że nic się nie zmieniło co do istoty człowieka, co do zasady jego przetrwania. Udoskonala on ciągle tylko własne znieczulenie. Brak wrażliwości. Albo jest ofiarą w komorze gazowej, utknął w niej na zawsze, albo staje się kolejną, coraz doskonalszą  wersją Maksymiliana Aue i żyje spokojnie nadal. Kto katem chce być, kto musi być ofiarą? Kto jednym i drugim jednocześnie? Niby nie ma wyboru. Ale chyba jest. Również trzecie i kolejne wyjście.

Temat jest ważny, inscenizacja też. Piękna, prosta, sugestywna, wielofunkcyjna scenografia, projekcje wideo, muzyka adekwatnie ilustrująca sytuacje oraz doskonałe aktorstwo Łukasza Lewandowskiego i pozostałych aktorów decyduje o ciekawym przedstawieniu nadal aktualnych treści, problemów, zjawisk. O tajemnicy dobra i zła w człowieku, o momencie gdy jedno może pokonać drugie. O zagrożeniach i skutkach manipulacji słowami kat i ofiara, o fakcie zaistnienia Zagłady, z czym ludzkość sobie nadal nie może poradzić, nie potrafi wytłumaczyć, nie jest w stanie zrozumieć.
PUNKT ZERO.ŁASKAWE JONATHAN LITTELL
reżyseria:Janusz Opryński
muzyka: Rafał Rozmus
scenografia: Jerzy Rudzki
kostiumy: Monika Nyckowska
wizualizacje: Aleksander Janas / kilku.com
światło: Jan Piotr Szamryk
dźwięk: Jarosław Rudnicki

obsada: Eliza Borowska, Agata Góral, Jacek Brzeziński, Sławomir Grzymkowski, Artur Krajewski, Łukasz Lewandowski


W spektaklu wykorzystano fragmenty utworów Wasilija Grossmana „Życie i los” i „Wszystko płynie”.

zdjęcie: https://www.facebook.com/33WST/photos/pcb.1528182937193234/1528179653860229/?type=3&theater



0 komentarze:

Prześlij komentarz