piątek, 29 stycznia 2016

ŁASKAWOŚĆ TYTUSA MOZART IVO VAN HOVE TEATR WIELKI OPERA NARODOWA


Widzimy Tytusa, cesarza Rzymu, gotowego, dojrzałego do władzy przywódcę narodu, który go akceptuje takim jaki jest. A ten odważnie patrzy w niebo, łącząc się z boską opatrznością w swej całej człowieczej, bo nie tylko cesarskiej wielkości. A poprzez oko kamery prosto w nasze, widzów oczy. Oto człowiek szlachetny, prawy, mądry. Łaskawy. „Władca ułaskawiający zdrajców? Zawsze wspaniałomyślny i dobry.”
Opera to bogactwo. Róg obfitości. Libretto jak lapidarny, prosty, esencjonalny w opisie scenariusz dotyka istoty rzeczy. Scenografia tworzy wizualny nastrój, kostiumy podkreślają charakter postaci. Zyskuje na znaczeniu gra aktorska, która wpływa na działanie dramaturgii. Ale wszystko to przygrywka, w ostateczności znaczące ale nie decydujące wzmacniacze atrakcyjności, które winny podnieść rangę dzieła. Najważniejsza jest muzyka oraz poziom orkiestrowego i wokalnego wykonania. To w ariach zawiera się cały potencjał uczuciowo emocjonalny, który ma wyrażać prawdę o bohaterze, jego historii, by słuchacza przekonała, była wiarygodna. Niektórym miłośnikom opery wystarcza  jej koncertowe wystawienie. Gdy rozczarowuje lub oburza inscenizacja, można zawsze zamknąć oczy.

Tym razem inscenizacja i warstwa muzyczno-wokalna pozostawały w równowadze. Orkiestra nie zagłuszała śpiewu, nie stawała w kontrze. Poprawnie ze sceną współistniała. Scenografia- nowocześnie umeblowany pokój hotelowy, ekran nad sceną tworzący obrazy z wybranych zbliżeń kamery, dodatkowa widownia dla chóru za oknami naprzeciw właściwej widowni- była niezmienna. To miejsce różnych spotkań/politycznych, przyjacielskich, publicznych, kochanków/, rozmów /biznesowych, spiskowych, osobistych, intymnych i oficjalnych/, miejsce zbrodni. Neutralne, bez właściwości. Jakby te wszystkie światy sceniczne były uwięzione, zdeterminowane w jednym punkcie czasoprzestrzeni. I nie chciały odrywać uwagi od muzyki. Kostiumy w kolorystyce i charakterze otoczenia odnoszą się do naszych czasów. Męskie postaci w garniturach, żeńskie w pięknych eleganckich strojach. Całość doskonale komponuje stylistycznie współczesny kontekst wydarzeń. Łączy stare z nowym,  odsłaniając uniwersalny charakter przesłania. Prawdę o władzy i ludziach. Ambicjach i celach kobiet i mężczyzn. Powinnościach władcy wobec narodu i najbliższych mu osób. Przyjaciela wobec władcy i ukochanej kobiety. Co doskonale podkreśla dramaturgiczne zabiegi, wybory, decyzje Ivo van Hove, belgijskiego reżysera teatralnego, tym razem pracującego dla opery. Gra aktorska śpiewaków operowych była fantastyczna, co doskonale można było ocenić na zbliżeniach kamery. Ruch sceniczny perfekcyjny, podkreślał dramatyzm sytuacji. Spajał warstwę wizualno- muzyczną w jednię artystycznego, jasnego przekazu. Mnie się ten przekaz podobał.

Choćby początek. Słuchamy uwertury a wzrok ma czas na wniknięcie w przestrzeń przyszłych wydarzeń. Oswojenie się. Rozpoznanie miejsca zbrodni, jeszcze całkowicie, według standardu hotelowego, uładzonego. Jakbyśmy właśnie otworzyli drzwi i weszli do wnętrza. Wzrok przesuwa się po pokoju. Oto stojące duże owalne lustro, jeszcze nieskazitelnie czyste, na podłodze wazon z kwiatami, szezlong, zaścielone podwójne łoże nad nim ekran z obrazem, ujęciem barku widzianego z góry, stojące lampy, krzesła, barek z alkoholem, czajnikiem z herbatą, kryształowymi szklankami, telefon, popielniczka na biurku, kosz na śmieci obok. A przy nim nieruchomo siedząca postać mężczyzny w średnim wieku. Oko kamery zaczyna niewidocznie krążyć wokół zastygłej, poważnej, jakby nieobecnej, niewzruszonej twarzy mężczyzny, pokazując ją na ekranie  jak skanowane popiersie. Jak element wyposażenia, gwarantowany w cenie. Anonimowy gość hotelowy, w szlafroku i jednocześnie Tytus, cesarz Rzymu samotny w przestrzeni ni to prywatnej, ni to publicznej. Neutralnej.

Mamy trzy pary, w tym jednego mężczyznę, Tytusa, który ma władzę i uznaje powinności wobec przyjaciela i narodu w zgodzie z samym sobą, co wydaje się sprzeczne gdy przychodzi mu osądzić i ukarać zdradę Sesto, poddanego ale i przyjaciela.  Tytus pragnie zrozumieć, jak do niej doszło i dlaczego. A tu miłość mężczyzny /Sesto/ w służbie ambicji i zemsty za lekceważenie kobiety /Vitellia/ dopuszcza się zdrady wobec wiernego przyjaciela, jednocześnie pana i władcy. Która miłość jest ważniejsza: ta braterska wynikająca z więzi przyjaźni czystej, oddanej, wiernej, lojalnej czy miłość do kobiety, obiektu męskiego pożądania? To dylemat Sesto. Która powinność jest ważniejsza: ratunek starego przyjaciela czy sprawiedliwy, surowy wyrok władcy za zdradę, spisek poddanego? To dylemat Tytusa.

Berenice, prawdziwa miłość Tytusa, odchodzi w spokoju, zrozumieniu sytuacji, pogodzona z decyzją ukochanego, gdy ten zostaje cesarzem i musi poślubić godną Rzymu kobietę. Servila nią jest ale wyznaje prawdę Tytusowi, gdy ten ją wybiera na żonę. Mówi mu, ze kocha innego a Tytus to szczere przyznanie się do uczucia skierowanego do innego mężczyzny i walkę o nie uszanował i zwrócił jej wolność. Mogła pozostać z Annio, którego kocha. Tylko Vitellia, kolejna pretendentka do roli cesarzowej, nie może się pogodzić z tym, że została początkowo pominięta w wyborze na żonę Tytusa. Odczytuje to jako zniewagę, odrzucenie. Uznanie, że jest nie dość piękna i godna a ma wygórowane ambicje polityczne, pragnie dla siebie władzy. Okrutnie dotknięta początkowym pominięciem, szykuje zemstę, perfidnie wykorzystując do tego ukochanego, Sesto. Postępuje haniebnie i podle manipulując nim, szantażując go, wywierając na nim presję. Zmusza Sesto, by sprzeniewierzył się temu, kto był zawsze dla niego hojny, wierny mu i bardzo bliski. By zdradził. By nie był lojalny. I to jest ta zbrodnia. Sesto spiskował ale nie może jednak wybaczyć sobie, że był w stanie to zrobić. Zabił nie tylko przyjaźń ale i to, co w nim samym było szlachetne i czyste. A łaskawość Tytusa niczego nie zmieniła w jego osobistej ocenie czynu. Nie jest pobłażliwy w stosunku do własnej osoby. Póki żyć będzie, jego pamięć zachowa prawdę i on sam sobie nigdy nie wybaczy tego, co zrobił. Nie sprzeciwił się żądaniu kobiety. Ale choć zachował się niegodnie, serce miał czyste.

Był słaby. Jakby sam był kobietą słabą, bezwolną, posłuszną, podporządkowaną. I postać tę gra kobieta/podobnie jak rolę męską Annio/. Śpiewem wyraża swój dramat, rozdarcie, uwikłanie emocjonalne i brak woli sprzeciwu wobec zła, które żąda dowodu miłości, samo będąc miłością fałszywą. Tytus, zdradzony przez Sesto, przeżywa dylematy jako osoba prywatna i władca. Ale udało mu się z opresji wybrnąć zwycięsko, choć gorzką lekcję zafundowało mu życie. Jego miękkość, czułość, wahanie przybiera ostatecznie postać dojrzałych, mądrych, choć kontrowersyjnych decyzji.  Władza cesarska nie dotyczy tylko powinności wobec narodu ale i wobec siebie samego-wierności temu, jakim się jest naprawdę i jakim się chce pozostać mimo sprawowanej władzy-a w konsekwencji wobec przyjaciela. Libretto nie roztrząsa jego dylematu, cierpienia Tytusa z powodu konieczności rozstania z kobietą, którą  naprawdę mocno kocha a musi ją odprawić z Rzymu. Przyjaciel, jego ocalenie jest ważniejsze. Dla Sesto kobieta jest ważniejsza. Tytus uporczywie docieka motywu, przyczyny zdrady. To one go zajmują, intrygują, nie dają spokoju. Tytus wstrząśnięty jest, gdy dowiaduje się, że to kobieta za wszystkim stała. Poddała próbie nie kobiecą a męską miłość. Jej działania sprawdziły dojrzałość Tytusa do sprawowania władzy. Doświadczyły Sysco, który ją kochał bezgranicznie, nie zdradził jej do końca. Nie ujawnił jej udziału w spisku. Vitellia sama się do wszystkiego przyznała. Poniosła klęskę. Akcja jest zaplątana a moralne dylematy, psychologiczne i moralne racje podejmowanych decyzji, działań tak naprawdę nieoczywiste, niejasne do końca. Jednak wszystko godzi muzyka, wyrażająca stany emocjonalne bohaterów. I maestria wykonania. Wrażenie ogólne.

Przyznaję, sprzeczności pomiędzy tekstem a tym, co się działo na scenie mogło irytować niektórych widzów. Opatrzyły się też już trochę te pomysły inscenizacyjne we wnętrzach sterylnych, bogatych, zimnych, emocjonalnie obojętnych, pozbawionych indywidualnych cech. Nie odtwarzających nastroju wewnętrznych krajobrazów bohaterów. Tu scenografia była efektowna, schematyczna, w sumie prosta. Funkcjonalna. Skupiała wiele przestrzeni w jednej kompozycji. A dopiero oko kamery penetrowało, wdzierało się głębiej, bo bliżej i indywidualizowało przekaz poszczególnych scen. To połączenie ogółu i szczegółu uzupełniało się, rozszerzało pole widzenia. Na pewno w pewnym momencie zastanawiał wielu bałagan na scenie, jakby miejsce było przeszukiwane. Zrujnowane relacje międzyludzkie zilustrowane zostały naruszeniem porządku przestrzeni. Można się było zdziwić oznakowywaniu przedmiotów jak na miejscu zbrodni, wiemy przecież, że nikt nie zginął. Z drugiej strony był spisek na cezara, szukano dowodów. Tak kongenialne przenoszenie sensów akcji nie było potrzebne. Tu dramaturgia narzuca zbrodnię, śledztwo, przesłuchanie, wizję lokalną, sąd, ogłoszenie wyroku.

Spotkanie z operą może wbić w kompleksy. Pozostaje zdarzeniem niecodziennym, wyjątkowym. Opera - wielkie problemy, głębokie  psychologiczne splątanie,  skomplikowane dylematy bohaterów, piękno muzyki i arii Mozarta. Może dla niektórych nie najpiękniejsze, nie przebojowe, ale jak cudownie zaśpiewane/brawo dla subtelnego, precyzyjnego Charlesa Workmana oraz zjawiskowo intymnej i wzruszająco dramatycznej Anny Bonitatibus!!/ i zagrane przez orkiestrę/brawo dla dyrygenta Benjamina Bayla!!/. Pozostali, mimo zastrzeżeń krytyki, też nie schodzili z wysokiego, zadowalającego poziomu.

To był udany wieczór operowy i jakże daleki od przyziemnego naszego życia powszedniego. Naszej osobistej, codziennej skali. Inscenizacja działała z niesłychaną intensywnością. Wdarła się kombinacją dźwięku i obrazu w świat widza i słuchacza, dotarła do jego najskrytszych rewirów. Uruchomiła emocje, w ich wyniku gorące owacje. Tym razem było pięknie, dramatycznie, wzniośle. Znaleźliśmy się w operowym przedsionku nieba. I, jak wytrawni operomani donoszą, występ wtorkowy, ostatni, był lepszy od niedzielnego.


ŁASKAWOŚĆ TYTUSA  La Clemenza di Tito
WOLFGANG AMADEUS MOZART
Koprodukcja Teatru Wielkiego Opery Narodowej z brukselską operą La Monnaie (De Munt)
premiera w 2013 roku
Obsada w dniu:
2016-01-26 | 19:00








Charles Workman
Tito



Ewa Vesin
Vitellia


Anna Bonitatibus
Sesto



Katarzyna Trylnik
Servilia



Krzysztof Bączyk
Publio



Anna Bernacka
Annio



Chór i Orkiestra Teatru Wielkiego - Opery Narodowej
fot.http://teatrwielki.pl/repertuar/kalendarium/2015-2016/laskawosc-tytusa/

0 komentarze:

Prześlij komentarz