środa, 6 kwietnia 2016

KAMIEŃ TEATR WSPÓŁCZESNY

Barbara Wypych (Witha) i Monika Pikuła (Mieze) w jednej ze scen spektaklu. / Fot. Magda Hueckel/Teatr Wspólczesny w Warszawie
KAMIEŃ, spektakl Teatru Współczesnego w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego, porusza ważny temat zakłamywania historii. Pokazuje przemilczanie, przeinaczanie, fałszowanie, wypieranie niewygodnej prawdy. Obrabianie jej w taki sposób, by za wszelką cenę, już zmodyfikowana, zmanipulowana, w korzystnym świetle pokazywała jej bohaterów, przynosiła wymierne korzyści. Sztuka pokazuje mechanizmy tego procesu. Jego przyczyny i skutki. Ciekawe jest, jak kłamstwo rodzi kłamstwo. Fałsz generuje fałsz. I w sposób perfidny maskuje wyrządzoną krzywdę. Bezkarnie, bez poczucia winy, wyrzutów sumienia. Bez zadośćuczynienia, bo to może być już niemożliwe. Skala nieprawidłowości spowodowana tym procederem jest ogromna. Skutki szkodliwe. A odwrócenie tego procesu i dotarcie do  źródeł czynionego zła jest prawie niemożliwe. Sztuka nie daje nadziei. Tylko kat i jego ofiara znają prawdę. Obserwatorzy, zainteresowani mogą się jej tylko domyślać. Rachunki krzywd nigdy nie będą wyrównane. Kłamstwo bywa silniejsze od prawdy, zwłaszcza wtedy, gdy strażnik pamięci, świadek wydarzeń sprawuje nad nim władzę.

Zakres zjawiska może być bardzo szeroki. Doświadczamy go na różnych polach, w innych obszarach tematycznych. Oddzielenie prawdy od fałszu, spreparowanych dokumentów od oryginałów, fałszywych świadectw od faktycznej działalności i zachowań konkretnych osób tak naprawdę ostatecznie nie jest możliwe. Pamięć i jej dowody są zawodne. Trudne do weryfikacji, sprawdzenia.

Akcja sztuki o trzypokoleniowej rodzinie niemieckiej, której losy związane były jeszcze znacząco z dwiema rodzinami, snuła się niemrawo, niepośpiesznie wyznaczana datami od 1933 do 1993 wyświetlanymi niechronologicznie, adekwatnie zestrojona ze różnicowanym tekstem, grą świateł, charakteryzacją i grą aktorską. Ta nielinearność skutkowała przywoływaniem, odzyskiwaniem, przywracaniem pamięci aż do całkowitego odkrycia prawdy o bohaterach. Jakby z trudem wychodzili z amnezji, budzili z demencji, odrzucali grę jaką całe życie prowadzili z faktami. Szli w zaparte tak długo i konsekwentnie, że kłamstwo weszło im w krew. Pierwsze prowokowało następne. W końcu ciąg mataczeń, zmian wersji wydarzeń, ich reinterpretacji, przeinaczeń okoliczności zmodyfikował całą prawdziwą historię rodziny. Bohaterowie poruszają się po przestrzeni domu i ogrodu- ciemnym, przygnębiającym rewirze kłamstwa- ze stołem, stosem spiętrzonych krzeseł, huśtawką ogrodową z lewej strony, kanapą, szafą z prawej i centralnie w głębi fortepianem. Z cudem uratowaną rodzinną porcelaną, choć oficjalna wersja może być kolejną konfabulacją. Kostiumy są uniwersalne. Meble stylowe, stare, ciężkie-symbole bogactwa, dostatku- to zasiedziali, zastygli niemi świadkowie wieloletnich wydarzeń. Znają prawdę o zbrodni na ludziach, na pamięci, świadomości przyszłych pokoleń. Solidarnie ze sprawcami milczą.

Ostatecznie prawda jest głęboko ukryta, przechodzi kłamstwem z pokolenia na pokolenie i z trudem się ujawnia. Uwalnia się przypadkowo lub pod przymusem, tylko wtedy gdy nie ma wyjścia i nie da się jej już dalej ukrywać. Do końca jednak  babcia, winowajca całego zamieszania, nie ujawnia początku tego zła wyrządzonego Żydom ani córce, wnuczce czy komukolwiek innemu. Sama przywołuje, jak w malignie, faktyczne zdarzenia choć bardzo niechętnie. Z trudem wraca do momentu, gdy wszystko się zaczęło, jakby ją jej własne naganne zachowani prześladowało. I to jest kulminacja odkrywająca źródło najniższych, fundamentalnych odruchów i cech natury ludzkiej: zachłanności, zazdrości, zawiści, egoizmu, nieuzasadnionej niczym nienawiści człowieka do człowieka. Robieniem innym, co dla samego siebie jest niemiłe. Postępowaniem nieetycznym, amoralnym. Mającym wpływ swymi skutkami na wszystkich wokół. Pokazuje to, jak łatwo bezkarnie i skutecznie można manipulować pamięcią na szeroką skalę przez długie, długie lata, usuwając z niej zdarzenia mniej chwalebne, przekształcając rzeczywistość w mit. Prowokuje pytanie o wzajemną relację pamięci i tożsamości.

Atutem tego spektaklu jest żelazna dyscyplina reżyserska, która precyzyjnie prowadzi aktorów doskonale przygotowanych warsztatowo do swych ról. Dzięki aktorstwu i konstrukcji przedstawienia możliwe było tak zaskakująco dokładne budowanie napięcia wokół uwiarygodniania kłamstwa. Takie jego uzasadnianie przez modyfikowane historie, że otoczenie bagatelizowało niepokojące sygnały znamionujące nieprawdziwe zachowania. A jeśli nawet o wszystkim wiedziało lub tylko się domyślało, przyzwalało na nie.

Ciekawe jest to kamuflowanie prawdy, co w efekcie  zmieniało stosunek kolejnych pokoleń do przeszłości dziadków. A ci działali z niskich bardzo pobudek- chęci mieszkania w lepszych warunkach, wzbogacenia się, wykorzystania sytuacji- w przekonaniu o braku winy, odpowiedzialności i kary. Tuszowanie wyrządzonej krzywdy, zmiana interpretacji zdarzeń, fałszowanie prawdziwych intencji, motywacji, zachowań i czynów przyczynia się do ugruntowaniu mitu o braku jakiegokolwiek udziału w czynieniu zła. Wiara w czyste intencje, słuszne postępowanie, opowiedzenie się po właściwej stronie  miało pomóc zagłuszyć wyrzuty sumienia. Doprowadziło do ukrycia prawdziwego oblicza hitlerowskich Niemiec. Wyparcia niewygodnej pamięci.  Pokazało jak łatwo, prosto przychodziło wybielać swoją przeszłość. Ukrywać tajemnice. Nie rozliczać się z wyrządzonych krzywd  Żydom. Oszukiwać kolejne pokolenia, które przekonane o niewinności swoich przodków były dumne z ich heroicznej, nieskazitelnej postawy.

Warto przetrwać te gwałtowne, zaskakujące zwroty akcji spektaklu, poszarpaną, snująca się fragmentaryczną narrację, którą składa się w logiczny ciąg dopiero po zakończeniu przedstawienia. Prawdę poznaje się krok po kroku w momencie demaskowania kolejnego kłamstwa obrosłego pasożytniczo wokół zaistniałych faktów, bo ujawnia się w sposób przypadkowy, pod wpływem impulsu, konieczności.

Wymuszone skupienie i cierpliwość nagrodzona jest poziomem artystycznym spektaklu. Równą grą aktorską, szczególnie wymagającą Barbary Wypych, która w oka mgnieniu przeistacza się z młodej w starą lub w średnim wieku kobietę. Wymaga to niezwykłego skupienia, wyrazistego zróżnicowania stosowanych środków aktorskich, konsekwencji w prowadzeniu roli w kilku różnych okresach życia, kontrastowych sytuacji, sugestywnego grania prawdą i kłamstwem. To nie tylko szwankująca pamięć, postępująca demencja starej kobiety zamazuje konteksty ale przede wszystkim zamierzone działania, świadome decyzje o szerzeniu kłamstwa i fałszywa wiara w to, że je będzie można zawsze obronić. A ponieważ na początku się udało, brnie się w nie głębiej. Choć mają miejsce pewne instynktowne zachowania, drobne niekonsekwencje, szczegóły, które nie pasują do oficjalnej wersji. Nikt jednak nie jest zainteresowany, by drążyć to, co niepokoi i drażni. Może tylko najmłodsze, buntownicze pokolenie, które wykrzykuje, że nie chce tego domu, nienawidzi go, pragnie uciec, wyjechać za granicę sygnalizuje, że nie podoba mu się to, czego doświadcza. A zderzenie z prawdą jest bardzo nieprzyjemne, a nawet bolesne.

W spektaklu prym wiodą kobiety.  Silne, stałe, biologicznie i fizycznie odporne. Mentalnie zatwardziałe. To one są źródłem wszelkiej kontynuacji; życia, egzystencji, walki o byt i przyszłość rodziny, zła. Strażniczki ognia domowego, strażniczki pamięci, gotowe na wszystko. Świadomość, że jest się i zawsze było po właściwej stronie, walczyło zawsze w słusznej sprawie, idealizuje przeszłość. To wielki hamulcowy drążenia, poszukiwania nowych okoliczności zdarzeń, dociekania, weryfikacji dobrze znanych ze słyszenia wydarzeń.  To daje poczucie bezpieczeństwa, poczucie wyższości, niezachwianej słuszności postaw. To wyrastające z kłamstwa sytuowanie się po stronie ofiar wojny, bycie jego obrońcą, wybawicielem, zbawcą.

Manipulacja, mataczenie, relatywizowanie, wypieranie prawdy to wszechobecne, również współcześnie zagrożenia. Czego konsekwencją jest niebezpieczeństwo przyzwolenia na modyfikację mentalności poprzez majstrowanie na pamięci, przekazie historycznym, utwierdzanie w przekonaniu kolejnych pokoleń o świetlanej przeszłości przodków-honorowej, dobrej, pełnej poświęcenia- bez potknięć, błędów i skaz. Wybielonej, wypierającej rysy, pęknięcia, nieścisłości.

Spektakl rozlicza Niemców z nazizmu i z okresu powojennego, czasu trudnego dla wszystkich, sprawdzającego każdego człowieka. Dzieci nazistów były oszukiwane, kiedy tylko było to możliwe. Również w czasach powojennych  dzieci  okłamywano. Rodzice uciekali na zachód zostawiając je z dziadkami, którzy przekonywali je, że ojciec z matką zginęli w wypadku. Oszustwa mają swoje ciągi dalsze, tragiczne konsekwencje. Szczęścia nie dają. Nie rozwiązują a generują problemy dzieci. Ci, pozostawieni sami sobie, muszą się sami z przeszłością w teraźniejszości zmagać. Przyszłość nie przedstawia się kolorowo, kiedy tak naprawdę nie wie się kim jest i nie ma wsparcia w rodzinie.


Tytułowy kamień  rzucony w okno żydowskiego domu, nawet w czasie gdy był już zamieszkały przez Niemców, wyraz antysemityzmu i wrogości wobec Żydów, symbolicznie wymierzający karę za grzech chciwości i braku miłości czy choćby deklaratywnej przyjaźni do bliźniego swego, staje się w interpretacji babci, bezpośredniego uczestnika prawdziwych zdarzeń, kamieniem  amuletem przynoszącym szczęście. Symbol nienawiści staje się dla przyszłych pokoleń znakiem prawości i źródłem siły.  Kamień założycielski wybielania wyrzutów sumienia uruchomia lawinę kłamstw, pod którą pogrzebano-świadomie, z rozmysłem, konsekwentnie, cynicznie-prawdę.


KAMIEŃ  Marius von Mayenburg
reżyseria: Grzegorz Wiśniewski
scenografia: Barbara Hanicka
muzyka: Rafał Kowalczyk

obsada:
Barbara Wypych, Katarzyna Dąbrowska (Heidrun), Kamila Kuboth – Schuchardt (Stefanie), Monika Pikuła (Mieze) i Paulina Walendziak (studentka PWSFTviT w Łodzi), Rafał Zawierucha (Wolfgang)

premiera: 12.03.2016
fot. Magda Hueckel

0 komentarze:

Prześlij komentarz