piątek, 26 lipca 2024

ZWIĄZEK OTWARTY TEATR POLONIA

 


Spektakl ZWIĄZEK OTWARTY Teatru Polonia, wyreżyserowany z absolutną maestrią przez matkę i córkę, Krystynę Jandę i Marię Seweryn, to rasowa farsa, pełna wnikliwych obserwacji i mądrości życiowych dotyczących skutków decyzji pary małżeńskiej, która eksperymentuje na polu seksualnej swobody i otwartości. W kontekście włoskich klimatów (autorzy, widok z okna, muzyka) choć w letnim warszawskim anturażu(Plac Konstytucji).

Sztuka zagrana temperamentnie przez Weronikę Nockowską i Otara Saralidze w niesłychanie dynamicznym tempie, z zaskakującymi dramatyczno-satyrycznymi zwrotami akcji nie pozwala widzom odetchnąć ani na chwilę. Wciąga ich bez reszty. Fascynuje, bo przeglądają się w niej jak w lustrze. Wszystkie perypetie bohaterów, ich postawy i status, role społeczne są im doskonale znane. Mężczyzna, bóg- mąż, decyduje i egzekwuje, a kobieta zgadza się na wszystko, podporządkowuje się i nie zgłasza sprzeciwu. Z całego pakietu uczuć Barbara może liczyć tylko na szacunek męża, ale trzeba podkreślić, że deklarowany szacunek, bo mąż nie słucha, co ma mu żona do powiedzenia i nie stara się jej zrozumieć.  Im bardziej jest zdesperowana, samotna, bezpośrednia w komunikowaniu, co naprawdę czuje,  tym gorzej on to znosi, okazuje zniecierpliwienie i niechęć. Im bardziej się przed nim otwiera, tym szczelniej się on przed nią zamyka w akompaniamencie niewybrednych kpin, coraz śmielszych szyderstw. Ale ze swoich podbojów jest dumny, wręcz chełpi się nimi. To prymitywny narcyz-playboy, ale jakże sympatyczny, uroczy, rozbrajający! Ona ma być jego słuchaczką, jego fanką. Pozbawiony empatii, traktuje Barbarę protekcjonalnie, dowcipkuje, gdy doprowadzona do ostateczności grozi samobójstwem. Jest niby czuły, niby troskliwy ale tak naprawdę lekceważący i ironiczny. Rozbawiony i wpatrzony w siebie ignoruje jej próby zbliżenia się do niego, ratowania związku. 

Sztuka demaskuje hipokryzję koncepcji otwartego związku, który dopuszcza intymne relacje pozamałżeńskie. Bo jest możliwy i akceptowany tylko wtedy, gdy mężczyzna z niego korzysta. Zdradzać może tylko on - pan i władca. Ona musi być zawsze oddana i wierna, bo inaczej samiec alfa zadba- arogancko, brutalnie, bezdusznie-by wszystko pozostało jak wcześniej(wyeliminuje absztyfikanta, upokorzy żonę). Kobieta stanowi niezbędny element jego terytorium. Podbija wątpliwą wartość jego przygód. Żona jest trofeum, które zdobył i porzucił, ale nadal posiada na wyłączność. Taki układ.

Aktorzy są cudowni i świetnie sobie radzą w warunkach zgiełku ulicznego, agresywnych odgłosów miasta (odjeżdżający z parkingu obok sceny motocykl jest jakby dodatkowym komponentem sztuki).  Ogrywają skomplikowany układ partnerski z perfekcyjną lekkością, wręcz nonszalancją. Swym temperamentem rozniecają małżeńskie piekiełko, zagęszczają eskalującą atmosferę ostrej walki o siebie w otwartym związku. Miotają się rozsadzając miniaturowe domowe wnętrze z oknem, tandetnymi żółtymi tapetami, kanapą w centrum i nadmiarem drzwi po obu jej stronach, które umożliwiają wejścia (wtargnięcie, atak)-wyjścia (ucieczka, impas). Klaustrofobiczna scenografia i komunikujące status postaci kostiumy Krystyny Jandy (on - ciemny garnitur, granatowa/fioletowa koszula, czerwony szalik, takież buty, ona-kusy szlafrok, czarne szpilki, później mała czarna, koktajlowa sukienka) perfekcyjnie podkreślają ich osobowości. Znaczące jest też to, że on jest osobą bez imienia, archetypem zaborczej, puszącej się agresywnie, bezwstydnie męskości, a żona Barbara jego własnością. 

Dario Fo (literacki Nobel 1997) i jego żona Franca Rame napisali  rozbrajająco uczciwy i szczery, zabawny i bezpretensjonalny tekst o nowoczesnym związku, w którym połączeni przysięgą małżonkowie ponieśli klęskę w swym dążeniu do odzyskania wolności. Początkowo każde z nich chce zwrócić na siebie uwagę, nawiązać kontakt, by poinformować partnera, co myśli i czuje, czego pragnie, za czym tęskni. Nie znajdując wsparcia a nawet uwagi, oboje eskalują swoje zachowanie, by sprowokować  oczekiwaną reakcję. Jednak na nic się to zdaje. Wszystko osuwa się w banał i doprowadza do pewności, że nawet przyzwolenie na pełną wolność, czyli otwarcie związku, nie uratuje go. Nic nie zmieni. Miłości już nie ma i nie będzie. Związek bez niej jest tylko wyniszczającą wojną. Zakończenie pomysłowo zainscenizowane, to sceniczny majstersztyk. Nie zdradzę nic więcej. Jedynie to, że owacjom nie było końca. Przy okazji, a takich zapewne nie zabraknie, bo spektakl jest grany w plenerze od 2012 roku, obejrzyjcie go, a przekonacie się sami, że jest naprawdę dobry. To emocjonalny rollercoaster.  Trwa tylko godzinę. Wstęp jest wolny. Powodzenia:)


ZWIĄZEK OTWARTY FRANCA RAME I DARIO FO

Reżyseria: Krystyna Janda i Maria Seweryn
Scenografia i kostiumy: Krystyna Janda
Asystent scenografa: Małgorzata Domańska
Producent wykonawczy: Ewa Ratkowska

Obsada:
Weronika Nockowska, Otar Saralidze

sobota, 20 lipca 2024

ZA DUŻO WSZYSTKIEGO TR WARSZAWA

 


Spektakl ZA DUŻO WSZYSTKIEGO TR Warszawa mówi o współczesnym życiu. O nadmiarze kuszących ludzi dóbr i rosnących obciążeniach, przeroście ambicji, wzroście oczekiwań, wzmagającym pędzie, by osiągnąć więcej i więcej, a najlepiej naraz mieć wszystko.  To chciejstwo dorównania poziomowi życia na Zachodzie, wiążące się z koniecznością nadrabiania wszelkich deficytów, będących wynikiem kompleksów, niskiej samooceny, chęci sprawdzenia siebie to trend naszych czasów, który formatuje życie zarówno prywatne, jak i zawodowe. Michał Buszewicz,  autor i reżyser,  zaprasza widzów do korporacyjnego piekła, którego płomień zasila wieczne nienasycenie,  bulimiczna konsumpcja, pragnienie słodkiego, miłego, dostatniego życia, posiadanie ciekawej pracy, która tworzy fatamorganę szansy rozwoju, spełnienia obietnic i marzeń, zaspokojenia potrzeb. W takim systemie każdy chce być najlepszy i najważniejszy a walcząc o to przestaje być sobą, bo zmuszony jest tłumić to, kim jest naprawdę. Dokonuje się więc gwałt na naturze człowieka, którym się manipuluje, tworząc w jego otoczeniu fikcyjny, pozornie bezpieczny a w istocie obcy i wyniszczający go świat. 

Michał Buszewicz podchodzi do tematu poważnie ale nie rezygnuje z łagodności, troski i czułości przejawiającej się w tym jak przedstawia swoich bohaterów. Sygnalizuje to ich indywidualnym, kolorowym kostiumem, poczuciem humoru, pastelowymi barwami prawie pustej przestrzeni, co ma być kamuflażem czy antidotum na doświadczane zło systemu pracy, który bezdusznie, metodycznie, bezwzględnie doprowadza do przeciążenia psychicznego, wyczerpania fizycznego, wypalenia zawodowego. Praca ponad siły udziwnia osobowości, psuje stosunki międzyludzkie. Pozbawia radości życia, etycznych hamulców. Funduje obsesje, psychozy, lęki(fantastyczna rola zafiksowanego pracoholika Dobromira Dymeckiego, która i wzrusza, i przeraża).  

Dziecięcy charakter kolorowego kontekstu (scenografia i kostiumy Dorisa Nawrota, choreografia Katarzyny Sikory) i języka(nazwy stanowisk pracy) sugeruje, że pracownicy - wyłącznie młodzi, zwarci i gotowi na wyzwania - są dopiero na początku drogi życiowej, właśnie startują w wyścigu korporacyjnych szczurów pod niewidocznym ale niezwykle skutecznym monitoringiem (samodyscyplina, pracownicy nadzorują pracowników, wirtualny szef - aniołek kontroluje swoich podwładnych). Wszystko jeszcze przed nimi. Ale obciążeni ponad wszelką miarę obowiązkami, różnymi zadaniami, poddani wszechstronnej inwigilacji: raporty, monitoring, itd.- szarżują i przeginają. Ostra selekcja, wymuszone zaangażowanie, przemęczenie powoduje, że nie zauważają, w którym momencie są uprzedmiotawiani. Metodyczny, bezduszny, podstępny wyzysk usypia ich czujność. Nie sposób zatrzymać się, pomyśleć, zmienić pracę. Pstrokata, lekka, patchworkowa forma przedstawienia maskuje brutalną treść prozy życia. Daje pozór dystansu, poczucia bezpieczeństwa, usprawiedliwienia. Łagodzi stany krytyczne, ostre zapaści. Kamufluje, że jest źle a może być jeszcze gorzej. W gruncie rzeczy Buszewicz pokazuje świat niewolniczej pracy ponad możliwości, wyniszczający, ubezwłasnowolniający. Taki, jak go się ocenia obserwując z zewnątrz(fajna, atrakcyjna, bo dobrze płatna w dużej firmie nie praca a zabawa-np. walka na miecze) i taki, jaki jest w istocie("opiekuńczy", "zatroskany", "przyjazny" kapitalista, super szef - wirtualny, jak na wideo Michała Dobruckiego rozbrajający Adam Woronowicz -ekstremalnie manipuluje pracownikiem w rozmowie o średniactwie).  Sztuka demaskuje, obnaża w tonacji infantylnej formy potęgę destrukcyjnej siłę systemu pracy, który udziwnia, wyniszcza, dezorientuje jednostkę uwięzioną w jego trybach(procedury, motywacje, cele, wydajność, itd.).  

Już początek spektaklu jest symptomatyczny. Wygląda na prowokację, bo przez 10 minut wszyscy czekają na spóźniającego się aktora i nic poza tym się nie dzieje, ale to zapowiedź tytułowego nadmiaru, tu straconego czasu, który męczy, zmusza do cierpliwości, trwania w niepewności, sprawdza gotowość podejmowania ryzyka(zostać czy wyjść). Dalej jest podobnie. Aktorzy bez trudu wchodzą w swoje niełatwe role, grają postaci na pozór jednoznaczne, mocno uwikłane w system, który wymaga od nich pełnego zaangażowania niszczącego wzajemne relacje, życie rodzinne, zdrowie (fizyczne, psychiczne, emocjonalne), niepostrzeżenie programującego ich mentalności, tworzącego z ludzi uległe awatary błądzące w labiryncie bez możliwości wyjścia, stymulowane przez impulsy motywacji do granicznego wysiłku, bezdyskusyjnej dyspozycyjności, bezwzględnego podporządkowania. W tym spektaklu jest cała groza -przyczyna i skutek- korporacyjnego wyzysku i narzucanego stylu życia- przeniesiona z realu do teatru (np. przemęczony pracownik ukrywa się w kartonie, by choć przez chwilę odpocząć czy nawet pospać). 

Michał Buszewicz idzie w komedię przenicowaną tragedią.  W grę asocjacji. Mówi o tym, że egzystując w świecie korporacji, która wkracza we wszystkie obszary życia, można się zatracić, pogubić, wpaść w pułapkę. Uświadamia, że mając przez dekady za mało wszystkiego(stygmatyzująca spuścizna PRL-u) można popaść w drugą skrajność, a człowiek na głodzie- młody, ambitny, z potrzebami- dzisiaj chce dużo, bardzo dużo, coraz więcej i więcej. Nigdy nie ma dosyć. Chce nadrobić stracony czas przeszłych pokoleń(zapracować na bezpieczeństwo ekonomiczne), poprawić swój status społeczny(być, kim chce), dać sobie szansę na rozwój (zrobić wymarzoną karierę) ale nie zawsze zdaje sobie sprawę jak łatwo, jak szybko może zgubić siebie. Za dużo wszystkiego na raz ma do nadrobienia. Za dużo oczekiwań, płonnych nadziei. Za dużo.




ZA DUŻO WSZYSTKIEGO

scenariusz i reżyseria: Michał Buszewicz
scenografia i kostiumy: Doris Nawrot
choreografia: Katarzyna Sikora
muzyka: Aleksandra Gryka
wideo: Michał Dobrucki
światło: Klaudyna Schubert
kierowniczka produkcji: Aleksandra Szklarczyk

obsada: Karolina Bednarek (gościnnie), Dobromir Dymecki, Mateusz Górski, Natalia Kalita, Rafał Maćkowiak, Adam Woronowicz (na wideo)

fot. mat. TR Warszawa

niedziela, 14 lipca 2024

POLITYKA TEATR PAPAHEMA

 

Któż nie interesuje się dziś polityką? Wszyscy wszystko w tym temacie wiedzą ale czy aby na pewno mają usystematyzowaną wiedzę czym jest, jak się kształtowała historycznie, jakie rodzi dylematy, pytania, wątpliwości, w jakim kierunku zmierza? I takie kompendium wiedzy w pigułce, w bardzo atrakcyjnej, prostej i zrozumiałej formie niesie spektakl Teatru PAPAHEMA, oparty na jednej pozycji z serii książek cyklu „O czym dorośli ci nie mówią” autorstwa Bogusia Janiszewskiego,  z udaną adaptacją, sprawnie wyreżyserowany przez Magdalenę Drab.

Lato. Sezon ogórkowy trwa w najlepsze ale Teatr PAPAHEMA w ramach akcji Teatru Polonia GRAMY PRZEZ CAŁE WAKACJE nie zasypia gruszek w popiele-wychodzi na ulicę, gra z rozmachem, czaruje sztuką, przyciąga uwagę nie tylko tych, którzy specjalnie nań przybyli ale i osoby przypadkowe, które znalazły się we właściwym czasie i miejscu i mogły się na godzinę zatrzymać. Jedni dużo wcześniej zajmują miejsca na ławkach, inni, gdy wszystkie są już zajęte, przystają lub siadają na chodniku i cierpliwie czekają. Jest na co, bo pełen werwy spektakl bawi i uczy. W humorystyczny, syntetyczny i pomysłowy sposób przemyca wiedzę o naturze polityki. I nie jest to wykład hermetycznie erudycyjny i nudny ale dobrze przemyślany, mądrze zainscenizowany. Atrakcyjny. Sztuka napisana jest językiem przystępnym, zabawnym, dowcipnym. Treści wyśpiewane są lekko rytmicznym, wpadającym w ucho rapem, muzyka Alberta Pyśka sygnalizuje więc perspektywę współczesną, i choć zwraca się głównie do młodego widza, uwodzi również bardzo dojrzałych. Ruch sceniczny, opracowany przez Jakuba Lewandowskiego, prosty, intuicyjny, naturalny, rekwizyty niewyszukane(miseczka, transparenty, chorągiewki), symboliczna i wykorzystująca walory pleneru scenografia  i kostiumy Karoliny Fandrejewskiej swobodne, typowo letnie, tworzą klimat niezobowiązujący.  Można odnieść wrażenie, że aktorzy PAPAHEMY, podobnie jak widzowie,  są zwykłymi przechodniami, którzy zatrzymali się na chwilę na Placu Konstytucji(jak Anglicy w Hyde Parku), by wyrazić swoje rozumienie istoty władzy, państwa, wyborów, demokracji, wyjaśnić procesy, które ją kształtowały i  jakie są jej alternatywy, zagrożenia. I mimo tego, że polityka to nieustająca walka, ścieranie się przeciwników, racji, poglądów, to chodzi o to, że toczona jest w imię czy dla pokoju. To się podoba i dużym, i małym widzom. Wszyscy naprawdę entuzjastycznie przyjęli perfekcyjną grę Pauliny Moś, Heleny Radzikowskiej, Pawła Rutkowskiego i Mateusza Trzmiela, którzy występowali w bardzo trudnych warunkach wielkomiejskiego rumoru. Docenili ich doskonałe przygotowanie, koncentrację, poczucie humoru. Zgranie. Wysiłek.

Po spektaklu pomyślałam, że winien być grany w całej Polsce, w każdej szkole, mieście i wsi, tak bardzo wydał mi się udany i ważny ten edukacyjny teatralny bryk systematyzujący wiedzę w temacie starym jak świat, w czasach napierającego zgiełku i chaosu. Potężniejącej manipulacji. Rosnącego galimatiasu znaczeń zdarzeń w obszarze nie tylko polityki, potężniejącego strumienia dowolnie interpretowanych  informacji. Warto się zatrzymać, obejrzeć, przemyśleć propozycję artystów. Zwłaszcza, że wstęp jest wolny, godzina dogodna, pogoda sprzyja. Powodzenia:)


POLITYKA BOGUŚ JANISZEWSKI
Reżyseria: Magdalena Drab
Adaptacja: Magdalena Drab
Muzyka: Albert Pyśk
Scenografia i kostiumy: Karolina Fandrejewska
Ruch sceniczny: Jakub Lewandowski
Konsultacja muzyczna: Mateusz Kocięcki
Asystentka ds. scenografii i kostiumów: Małgorzata Domańska
Producentka wykonawcza: Magdalena Kłosińska

Obsada:
Teatr PAPAHEMA: Paulina Moś, Helena Radzikowska, Paweł Rutkowski i Mateusz Trzmiel

sobota, 13 lipca 2024

METODA NA SERCE. ŚLEDZTWO TEATR POWSZECHNY W WARSZAWIE

Znałam metodę na wnuczka, przeżyłam metodę na wypadek ale o metodzie na serce nie słyszałam. Wszystkie  łączy efekt zaskoczenia wysoce uprawdopodobnioną historią/zdarzeniem, ufność, empatia ofiar i bezczelność, interesowność, wynaturzenie intencji przestępców. Ich pomysłowość bez granic. Dlatego oparta na faktach, nawiązujących do pierwszego sezonu podcastu „Śledztwo Pisma” Mirosława Wlekłego, fabuła spektaklu Teatru Powszechnego w Warszawie METODA NA SERCE. ŚLEDZTWO  w reżyserii Katarzyny Szyngiery bardzo mnie zainteresowała. Opowiada historię o parze oszustów, Janie (psychopata, były ksiądz), granym przez Grzegorza Falkowskiego, i Agacie(osoba zaburzona, niedoszła zakonnica), granej przez Aleksandrę Bożek, która manipulując, matacząc, oszukując krzywdziła dzieci i osoby chore na serce. Motywy zbrodni nie są tu najważniejsze ale to, że udawało się przez bardzo długi okres czasu z nieznanych pobudek ale z nieprawdopodobnym zaangażowaniem, talentem, wyczuciem wodzić za nos nie tylko osoby dorosłe, normalne ale też system, który winien reagować na zaistniałe nieprawidłowości, wysyłane sygnały o przestępstwie. Wespół potrafili z sukcesem uprawdopodobniać swoje zachowanie zarówno przed potencjalnymi ofiarami, jak i ich bliskimi(syn, córka, mąż), ale też funkcjonariuszami publicznymi(opiekunka społeczna), reporterem(media). Zdumiewa fakt, że ich argumentacja nie była podważana, zachowanie-gra nie budziła wątpliwości  a jeśli już się pojawiły, bardzo zręcznie były rozwiewane stosownym wyjaśnieniem, sprytną perswazją, sugerowaną groźbą, wywieraną presją psychiczną, fizyczną czy naprędce stosowaną sankcją. Doskonale dowodzi tego kobieta z Centrum Pomocy Rodzinie, która w czasie swojej relacji ciągle chowa się za firanami, z poczucia wstydu?, w geście przyznania się do kłamstwa?, usprawiedliwienia zaniechania pomocy? Jak Potwór firana, który porywa reportera nie dopuszczając do kontynuowania jego śledztwa, mówienia o nim. Otoczenie, nawet jeśli dostrzegało, że sytuacja jest dziwna, nienormalna, było bezradne, jego obrona nieskuteczna wobec stosowanych zabiegów socjotechnicznych przestępców. I tak osoby pozbawione empatii żerowały na osobach głęboko empatycznych, ufnych, bezbronnych(szczególnie dzieci) chyba dla samej przyjemności dręczenia, wykorzystywania, oszukiwania. Dla pieniędzy. Z wyrafinowaną kalkulacją, z psychopatyczną obojętnością wobec zadawanego cierpienia swym ofiarom. Zwłaszcza, że oszuści pewni swego nie czuli się winni, nie bali się kary. Pozostawali nietykalni. Przez bardzo długi okres czasu oszukiwali, udawali, krzywdzili, kradli. Z zimną krwią. 

Spektakl pokazuje, jak bardzo ludzie bywają łatwowierni, ufni, jak szybko można uśpić ich czujność, jak łatwo można ich zwieść uprawdopodobnioną historyjką, sugestywnie zagraną rolą, zwłaszcza gdy są chorzy, słabi, niedojrzali a oszust daje im to, czego potrzebują(zainteresowanie, uczucie, troskę, czas, poczucie bezpieczeństwa), gdy odwołuje się do ich dobrego serca, a przede wszystkim do uczuć, całkowicie wyłączając swoje. Manipulacja odgrywa tu wielką rolę, jest dziś zjawiskiem wszechobecnym. Pozwala przejąć nad człowiekiem kontrolę, zawładnąć jego umysłem, ciałem, wolą, majątkiem, całym życiem. Prowadzi do uzależnienia od toksycznych związków. Pozwala szybko spacyfikować wszelkie przeciwdziałanie siłą kłamstwa, oszustwa, groźby. Podstępu. Spisku. Jakby nie były powszechnie znane mechanizmy przemocy psychicznej i nie istniała jej penalizacja. Jakby winne były ofiary, bo tylko one poniosły konsekwencje. Nie mogąc dochodzić swego, traciły ostatecznie spokój ducha, zdrowie a nawet życie. Dzieci doświadczały głębokich traum, które zniszczyły ich zdrowie psychiczne na zawsze. 

Spektakl ogląda się z zapartym tchem, bo wciąga bez reszty. Mimo że trwa ponad dwie godziny, nie czuje się upływającego czasu. Na pewno za sprawą wspaniałego aktorstwa ale też dzięki temu, że akcja najpierw toczy się na scenie, potem w filmie a w końcu jest reporterską publicystyczną niezwizualizowaną relacją skrzywdzonych dzieci z rodziny zastępczej i do końca pozostaje niesłychanie zajmująca ze względu na sensacyjny, szokujący przebieg.  Faktograficzna narracja sceniczna inscenizowała w gruncie rzeczy horror śledczy za sprawą scenariusza Katarzyny Szyngiery i Mirosława Wlekłego oraz scenografii Mileny Czarnik (biała, ogromna łazienka, w głębi pokój z PRL-u, obok przedpokój, firany, które tonowały ostrość akcji, wprowadzały niepokój poruszane przez podmuchy wiatru a może niewidzialne zło, sprawiały, że widzowie widzieli nieostro, jakby podglądali przez okno, a dostęp do prawdy mieli ograniczony). Film stwarza zawsze dystans ale pogłębia i rozszerza perspektywę. Przenosi akcję w plener. Może być w identycznej, raz na zawsze zarejestrowanej formie po wielokroć wyświetlany, podobnie jak przekręty są w innym czasie, z innymi ludźmi(nieostrożnymi, naiwnymi, zaskoczonymi) powtarzane. Ale trzeba pamiętać, że jest to zawsze  obraz narracji twórców; ich wybór, perspektywa, koncepcja. Ponadto unaocznia, że rozłączona para -on w mieście, ona na wsi w sekwencji łączącej przebieg zdarzeń na scenie i w filmie- doskonale sobie radziła z każdą sytuacją. Głos dzieci z offu w kolejnej części spektaklu buduje grozę samym wypowiadanym słowem. Jest porażającym świadectwem. Kontekst sceniczny tej zbrodni zredukowany jest do pustki czerni okna sceny, ogromnej czarnej dziury, która zasysa i więzi opowieść o patologii rodziny zastępczej Jana  i Agaty- nie pozwala jej ujrzeć światła dziennego, wybrzmieć w przestrzeni publicznej, powstrzymać i przeciwdziałać złu- uwiarygadnia zamysł artystyczny najmocniej, dociera najgłębiej. Sucha relacja bezbronnych dzieci niesie wielką falę emocji, buduje napięcie trudne do zniesienia i pozostawia widzów w zdumieniu, że to wszystko, co usłyszeli, wydarzyło się naprawdę. Tym samym reżyserka z całym zespołem kumuluje wiedzę na temat przemocy psychicznej, jej skutków tylko jednego przypadku, prawdziwej historii Jana i Agaty, pokazując skalę niemocy rodzin, znajomych, właściwych władz (opieka społeczna, medyczna, policja, sąd), mediów(reporter przez lata prowadzi śledztwo). 

Spektakl dowodzi, że  dokumentalny teatr stosując różne środki wyrazu może wpływać na szerzenie świadomości społecznej w obszarze mechanizmów przemocy psychicznej jeszcze dziś nie do końca rozpoznawanych. Podważa myślenie stereotypami. Uruchamia emocje, prowadzi grę z widzami, przekonuje, argumentuje, działa podprogowo. Przenosi ich w różne rewiry działania Jana i Agaty chcąc pokazać jak ich zło, bez widocznej przyczyny, ewoluowało, doskonale się przystosowywało do każdych warunków, sytuacji a ofiary nie były w stanie nic zrobić. Prawo w tym obszarze nie działało. Teatr Katarzyny Szyngiery stosuje metodę na sztukę silnie angażując widzów we wspólne śledztwo dla poznania, ku przestrodze. Skłania do uważności, do działania. Do zmiany prawa. Wyznacza skalę problemów,  sygnalizuje ogrom pracy do wykonania w tym obszarze. Przekonajcie się sami. Zapewniam, wkręcicie się w temat. Na pewno. Potencjalnie każdy może stać się  ofiarą przemocy psychicznej. Wszędzie: w domu, w pracy, w szkole, w drodze, w szpitalu. W okolicznościach gdy się najmniej tego spodziewamy. Wszystko to zależy od tego na jak zdolnego artystę oszusta się trafi, na jak inteligentnego psychopatę. Na jaką przynętę zechce nas złapać. A możliwości są nieograniczone(zdolności sztucznej inteligencji i łatwy dostęp do informacji). To już się dzieje. Naprawdę.


METODA NA SERCE.ŚLEDZTWO

reżyseria –Katarzyna Szyngiera
tekst – Katarzyna Szyngiera, Mirosław Wlekły
scenografia – Milena Czarnik
muzyka – Jacek Sotomski
kostiumy – Arek Ślesiński
reżyseria światła – Paulina Góral
operator – Michał Stajniak
asystentka reżyserki – Aleksandra Matlingiewicz

obsada:

Karolina Adamczyk -Justyna
Grzegorz Artman- Reporter
Klara Bielawka– Córka
Aleksandra Bożek– Agata
Grzegorz Falkowski– Jan
Mamadou Góo Bâ– Władysław
Maria Robaszkiewicz– Centrum Pomocy Rodzinie
Ewa Skibińska– Joanna
Oskorii ar Stoczyński– Syn, Potwór firana
Julian Świeżewski– Fryzjer gwiazd, Profesor


realizatorzy filmu wykorzystanego w spektaklu:
reżyseria – Katarzyna Szyngiera; scenariusz: Mirosław Wlekły i Katarzyna Szyngiera; operator, światło – Michał Stajniak; dźwięk – Anna Lenarcik; scenografia – Milena Czarnik; montaż – Katarzyna Szyngiera, Ireneusz Grzyb; korekcja koloru – Jakub Matras; kostiumy – Arek Ślesiński; charakteryzacja – Anna Czyżykiewicz; script – Zuzanna Rucińska; kierowniczka planu i produkcji – Aleksandra Matlingiewicz; asystent operatora – Błażej Burski; catering – Liliana Filipiak; kierowca – Dariusz Łazarski; rekwizytor – Robert Kowalczyk; dyżurni planu – Sebastian Fabisiak, Karol Helewski; rola epizodyczna – Mirosław Wlekły

fot. Bartek Warzecha ZBRODNIA DOSKONAŁA

środa, 3 lipca 2024

CZUŁE SŁÓWKA OCH-TEATR

CZUŁE SŁÓWKA to film, który natychmiast kojarzy się tym, którzy go widzieli, z szalonym playboyem astronautą, Jackiem Nicholsonem, i czarująca zadziorą, Shirley MacLaine, ale w Och-Teatrze spektakl o tym samym tytule w adaptacji Dona Gordona, tłumaczeniu Rubi Birden i reżyserii Pawła Paszty zyskuje nowy wymiar. W końcu teatr to nie film-wszystko dzieje się na żywo, blisko widza, w skondensowanej narracji bezpośrednio wyzwalającej emocje, kumulującej napięcie w kontekście kompozycji scenografii powściągliwej, oszczędnej, niezbędnej i z aktorstwem, które nie ściga się z filmowym pierwowzorem a jest wsobną, równie interesującą kreacją. To teatr środka, dla wszystkich. Gdzie komizm ogrywa problemy. Uczucie wypełnia pustkę. Nadzieja łagodzi smutek.

W centrum sceny stoi złożona z modułów, monumentalna, nowoczesna sofa-metafora miłego, słodkiego życia rodziny, w drugiej części spektaklu pojawia się szpitalne łóżko, bo jest to przecież opowieść nie tylko o miłości, bliskości, relacjach ale też o umieraniu, o śmierci. Jest oczywiście obraz Renoira, akcent wyjątkowej wartości, zmienia tylko miejsce. Jest muzyka Tomasza Jakuba Opałki, budujące konteksty światło Rafała Kwiatkowskiego oraz podkreślające status i portrety bohaterów kostiumy Aleksandry Szempruch, odpowiedzialnej też za scenografię. A więc panele z metalowych siatek, sygnalizujące ograniczenia, stan uwięzienia. Bo wydaje się, że bohaterowie, mogą wszystko ale tak naprawdę, by zdobyć to, na czym im zależy, muszą walczyć, cierpliwie czekać, z mozołem nad sobą pracować. Osiągnąć pozytywny efekt jest bardzo trudno gdy każdy jest inny: z różną przeszłością, potrzebami, wartościami, wizjami stylu życia. A wszystkim chodzi o to samo: by być siebie bliżej, bliżej. I to nad tym "bliżej" pracują: starają się dopasować, wywrzeć presję, spowodować zmianę.  Wybaczają nieposłuszeństwo, zdrady, kłamstwa, słabość i ciągle próbują, uporczywie próbują być dla siebie nawzajem ważni, pamiętając, że głęboko czują, mocno kochają. Choćby na chwilę, dla chwili. Za wszelką cenę. Dla kompromisu, bo tylko wtedy ocaleje więź. Cokolwiek to znaczy, jakkolwiek się skończy. Podstarzały astronauta będzie zdradzał, bo potrzebuje podbojów, podziwu, mąż Emmy odejdzie, bo nigdy nie dorośnie do roli ojca, męża, córka umrze choć jest bardzo młoda, jej matka się zestarzeje z godnością. Ale jest nadzieja, że zawsze coś pozytywnego pozostanie, że coś jednak każdy zdoła ocalić: córka mądre, kochające przesłanie do dzieci, matka klasę, troskę, Renoira, Piotruś Pan kontakt z dziećmi, mimo, że nie wiadomo na pewno czy je będzie wychowywać, a rentier playboy swoją radość życia i do przyszywanych wnuków przywiązanie. To jest ta więź, ta bliskość. Może musi wystarczyć. Jak czułe słówka w roli wielkich słów.

Film jest wspaniały ale spektakl potrafi silniej sublimować, mocniej podkreślać to, co najważniejsze. Zwłaszcza, że reżyser Paweł Paszta inteligentnie wykorzystuje walory sztuki dla pokazania sposobu oswajania trudów życia, potencjał aktorski zespołu oraz specyficzną przestrzeń sceniczną Och-Teatru. Bohater Krzysztofa Dracza jest  uroczym podrywaczem megalomanem, potrafi jednak dostrzec i docenić prawdziwe, lojalne uczucie, choć okazuje je często komicznie i w jego imieniu ostro walczyć(doskonała rozmowa z doktorem, granym przez Sławomira Hollanda). Z czasem wyraźnie daje do zrozumienia, że coraz bardziej zależy mu na relacjach z Aurorą i jej rodziną.  Aleksandra Popławska gra kobietę szykowną, z pretensjami, temperamentną, kocha córkę lecz często szarżuje w swej matczynej roli, zabiega o jej dobro choć niełatwe ma zadanie, bo Emma buntuje się, kieruje się intuicją gorącego uczucia i chce podążać uparcie trudną drogą własnych wyborów. Wcześnie wychodzi za mąż, rodzi dzieci i żyje dla rodziny. Jest dzielna, mądra, wytrwała.  Uporczywie ale z rozwagą szuka miłości, potrafi czekać na nią długo, bardzo długo i gdy ją znajduje, gotowa jest na niejeden kompromis aby tylko jej nie stracić. Aurora ekspansywnie ale z wyczuciem stara się zbliżyć do córki, do Garretta, wnuków a nawet, choć to bardzo trudne do nielubianego, nieakceptowanego przez nią Flapa. Emma Elizy Rycembel potrzebuje odpowiedzialnego męża i ojca dla dzieci ale Flap Karola Lelka to osobowość słaba, lekkomyślna, rozmieniająca na drobne wielką wartość życia. Musi jej wystarczyć bezwarunkowa miłość do bliskich. Walczy o akceptację swej niezależności i wsparcie zarówno nadopiekuńczej matki, jak i nieobecnego męża. Miłość wygrywa. Emma wybacza im wszystko. Nie opuszcza ją troska o dzieci(czuły list), lubi Garretta, ma świetną relację z przyjaciółką Patsy. W pewnym sensie walka z matką ją zahartowała, wzmocniła, dzięki trudnej miłości do Flapa dojrzała. Tak naprawdę Aurora jest z niej dumna. I choć trudno jest powiedzieć, że wszystko dobrze się skończyło, to najważniejsze przetrwało: kontakt, więź, relacja-obietnica rozwoju stosunków między ludźmi, która daje poczucie bezpieczeństwa, pewność, że można na siebie liczyć, wspierać się, pomagać, troszczyć. W ten sposób wyrażać miłość. To docieranie się, dostosowywanie się, wypracowywanie kompromisów przez bohaterów to najważniejsza lekcja tej sztuki. Jakby mówiła: nigdy się nie poddawaj, nie pal za sobą mostów, bądź bliżej, coraz bliżej tych, z którymi cię coś łączy.

Spektakl dowodzi, że mimo wszelkich przeciwności losu, różnych osobowości i charakterów, punktów widzenia można tworzyć, rozwijać i ocalić mocną emocjonalną i duchową więź z tymi, na których nam zależy, których się kocha. Bez zaborczości, agresji, umartwiania, smutku. Bombastycznych wyznań, pustych gestów. Heroizmów. Wystarczy prawda, szczerość i otwartość. Proste słowa. Czułe słówka.





CZUŁE SŁÓWKA

Reżyseria: Paweł Paszta
Adaptacja: Dan Gordon
Tłumaczenie: Rubi Birden
Reżyseria światła: Paweł Paszta
Kompozytor: Tomasz Jakub Opałka
Scenografia i kostiumy: Aleksandra Szempruch
Asystentka ds. scenografii i kostiumów: Małgorzata Domańska
Realizacja światła: Rafał Piotrowski
Realizacja dźwięku: Michał Tatara
Producent wykonawczy i asystent reżysera: Krystian Zajdel
Asystent producenta wykonawczego: Michał Kłosiński

OBSADA: Alicja Czerniewicz, Aleksandra Popławska/Katarzyna Gniewkowska, Eliza Rycembel, Krzysztof Dracz, Sławomir Holland, Karol Lelek

Fot. Robert Jaworski