sobota, 22 czerwca 2024

44.WST:NOCNY PORTIER. DOŚWIADCZENIE TEATR DRAMATYCZNY IM. J.SZANIAWSKIEGO W WAŁBRZYCHU

 

Wydawać by się mgło, że podejmowanie dziś tematu drugiej wojny światowej wobec gorących relacji agresji Rosji w Ukrainie czy Izraela w Gazie jest mało interesujące. Przecież motywacje jej sprawców i skutki dla ich ofiar są już dobrze przepracowane, a okrucieństwo obozów koncentracyjnych przenicowane do granic poznania. A jednak spektakl NOCNY PORTIER.DOŚWIADCZENIE Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu odsłania mniej znane oblicze zła, które funduje człowiek człowiekowi w czasie wojny. Wypierane, bo wstydliwe. Ukrywane, bo niejednoznaczne. Kontrowersyjne, bo drastyczne. Opowiada o losie Żydów, homoseksualistów oraz kobiet wykorzystywanych seksualnie w obozach koncentracyjnych. Przede wszystkim jednak mówi o tym, że wojna przyzwala na wyłączeniu wszelkich  kulturowych, moralnych, poprawnościowych hamulców, obnaża najgorsze oblicze natury ludzkiej, redukuje człowieka do formy życia, którym kieruje wyłącznie instynkt i fizjologia. Wyzwala wszystko co najgorsze. Gwarantuje bezkarność, bo wyklucza winę i karę oprawców.  Spektakl mówi o potędze zła, które raz wyzwolone działa zawsze niszczycielsko. Upadla, upokarza ofiary, czyni je bezbronnymi zarówno w czasie wojny, jak i po jej zakończeniu. 

Spektakl składa się z trzech części: nakreślenia kontekstu w przedwojennych Niemczech(patos kultury klasycznej), okresu wojny w obozie koncentracyjnym (redukcja człowieczeństwa do zera)i egzystencji po hekatombie wojny tych, którzy ją przeżyli(milczenie ofiar, jak gdyby nic się nie stało). Mamy więc ideologiczny, kulturowy, polityczny stan mentalny Niemców, który umożliwił czynienie zła na niespotykaną skalę z premedytacją, ze szczególnym okrucieństwem, z psychopatycznym zacietrzewieniem  i ich ofiar, które czują się zmiażdżone bestialstwem faszystowskiego reżimu;  nie są w stanie a nawet nie chcą o tym mówić, nie mogą upominać się o zadośćuczynienie, walczyć o współczucie, zrozumienie, bo byłoby to ich kolejnym upokorzeniem. Z biegiem czasu ich trauma się pogłębia, cierpienie nie ustępuje a radzić sobie z tym muszą same(monolog podczas szydełkowania). Spektakl jest dowodem na to, że doświadczenie granicznej agresji,  perwersji, wyuzdania, nienawiści jest nie do wyrugowania- nie da się oswoić, zneutralizować, zagłuszyć. Zapomnieć. Poczucie wstydu nie znika, poczucie własnej wartości maleje. Jedynie strach w byłych więźniach rośnie, potężnieje. Paraliżuje. Uniemożliwia odwet, zemstę. Walkę o swoje. Jeszcze bardziej osłabia. Uświadamia, że nic nie można zrobić. Winni nie zostali ukarani a oni pozbawieni statusu poszkodowanego biedują. Nie zaznają spokoju. Nie mają żadnej szansy na normalne życie.

Spektakl potwierdza, że raz wzniecona wojna, uruchomione zło, nigdy nie umiera. Ciągle żywi się niesprawiedliwością, podłością, niepamięcią. Rośnie w siłę gdy się przemilcza, blokuje, wypacza o nim prawdę. Sztuka to potwierdza. Oszczędna, symboliczna scenografia z trapem dla pokazu mody Seba Majewskiego, kostiumy jak z kolekcji podprogowo sugerujące obozowe pasiaki, mundury, stylizacje autorstwa Agaty Bartos, budują dyskretny, uniwersalny, ponadczasowy kontekst. Aktorstwo, szczególnie Angeliki Cegielskiej i Dariusza Skowrońskiego, tworzące postaci bezbronne, kruche, delikatne głęboko porusza. Wstrząsają losy Hanny Renowickiej i Żyda Stolpersteina, zdumiewa ich stan zniewolenia uniemożliwiający samoobronę, wzrusza mentalne splątanie skutkujące dezorientacją. Zasmuca ich złamane życie. Niezawiniony ból bez końca. Przeraża temat przyzwolenia na niszczenie człowieczeństwa w ekstremalnie wynaturzony, perfidny sposób. Na masową skalę. W gruncie rzeczy możliwy w innej formie, w każdym miejscu, każdym czasie. Czy to w warunkach wojny, czy pokoju. Szerzenie zła (wykluczanie, eksterminacja, selekcja, eksperymenty medyczne)w imię dobra(retoryka wielkości, słuszności, siły systemu) jest szczególnie wyrafinowanie pokrętna. Bo bestialstwo nieskompromitowane, nienazwane, nieukarane -staje się coraz bardziej pomysłowe, sadystyczne, barbarzyńskie- ewoluuje, udoskonala się, zyskuje status nietykalności i jeśli nie zabija, to udziwnia, bardzo udziwnia przede wszystkim ofiary ale też ich katów. I proceder ten wydaje się nie mieć końca. 



NOCNY PORTIER.DOŚWIADCZENIE

Reżyseria: Seb Majewski
Kolekcja mody: Agata Bartos
Scenografia: Seb Majewski
Inspicjentka: Anna Solarek

OBSADA:
Agata Bartos, Angelika Cegielska, Joanna Łaganowska, Dominika Zdzienicka, Rafał Gorczyca, Piotr Tokarz, Dariusz Skowroński

"Spektakl powstał z inspiracji filmem NOCNY PORTIER w reżyserii Liliany Cavani i programem ZUR PERSON. HANNAH ARENDT IM GESPRÄCH MIT GÜNTER GAUS. W przedstawieniu wykorzystano fragmenty muzyki Jana Sebastiana Bacha, Ryszarda Straussa i Jessie Ware. "

fot. Tobiasz Papuczys / mat. teatru

niedziela, 16 czerwca 2024

44.WST: VERY FUNNY GRUBA I GŁUPIA

 

VERY FUNNY Grubej, czyli Patrycji Kowańskiej, i Głupiej, czyli Dominiki Knapik, to spektakl teatru minimalistycznego, wybitnie autorskiego, o zaskakującej formie, nieprzewidywalnym scenariuszu. Interdyscyplinarny teatralnie korzysta ze swobody improwizacji, jest performatywny, bazuje na osobistym, intymnym materiale: własnych historiach aktorek, ich osobowościach, charakterach, wiedzy, talentach, doświadczeniu, tożsamościach, ciałach. STATEK GŁUPCÓW Hieronima Boscha, cytaty pochodzące z dramatów Szekspira, inne teksty są jedynie analogią, odrębnym kostiumem, staromodnym kontekstem dla wypowiadanych treści, pozwalających wniknąć głęboko w sferę prywatną odtwarzanego procesu twórczego, który doprowadził do realizacji tego projektu. Spektakl rozsadza skostniały stereotyp tradycyjnej sztuki; zakłóca linearną historię, rezygnuje z grzecznego grania, bo uruchamia nonszalanckie aktorstwo(grajta jak chceta), proponuje jakby niczym nie wymuszoną metaforyczną akcję oraz tworzy charakterystyki bohaterek bezpośrednio z życia wzięte. Jest patchworkiem złożonym z wsobnych mikro narracji z pauzami  koniecznymi do przygotowania kolejnych scen a później ich nonszalanckim przebiegiem(my wam pokażemy). Celem jest spontaniczność, kreatywność, autentyczność, wiarygodność, szczerość poszukiwań. A tak naprawdę wpisana w życie, również to twórcze, frustracja. Rozczarowanie teatralnym światem, który nie jest tak doskonały, jak się niektórym wydaje. Stąd eksperymentowanie, próby stworzenia czegoś wyłącznie swojego: o sobie najpierw dla siebie, później ewentualnie dla widza(bierzta co chceta). Czyż nie tym jest prawdziwa sztuka? Grą po nic(sztuka dla sztuki) lub o wszystko(to, co już było ale w nowej formie, kontekście, znaczeniu i oczywiście grać, grać, przetwarzać, tworzyć, tworzyć).  Konstruktem eksplorującym siebie, publiczną projekcją, bolesną wiwisekcją, kreacją świata indywidualnego, który ma ambicję stać się autonomicznym uniwersum, przepracowaniem tego co uwiera i boli w kompozycji bezpretensjonalnej, bezkompromisowej, odważnej, ryzykownej. Kontrowersyjnej. Ekshibicjonistycznej. Co wypełnia warunek pełnej wolności ekspresji twórczej. Obnażającej sfrustrowanego ducha i pozbawionej wszelkiej  broi ciało( tyle że w butach=trza iść w butach na scenę) w choreograficznych układach gimnastycznych(brawo!). Gdzie dom zredukowany jest do możliwego wszędzie i zawsze -to rozkładanego, to do raz, dwa, trzy zwijanego- namiotu. Nie ma ostoi, nie ma stroju, w którym można by się ukryć. 

Wcześniej GRUBA gra Falstafa, a GŁUPIA błaznów i te linki do klasyki mają sens, może gruby i głupi ale jednak. Ksywy są prowokacją rzuconą w twarz malkontentom. Przewrotną charakteryzacją i kostiumem, które nie ukrywają ale demonstrują dezynwolturę, pokazuje nam postaci, które mamy zobaczyć: niepoważne, zwariowane, pokręcone, wulgaryzujące i bekające dezynwolturą. Tymczasem sceniczne osoby nie mają nic do ukrycia, wychodzą z niebytu, cienia, czasu hibernacji, bo wkraczają w sferę publiczną, bo do cna się odsłaniają, zrzucając wszystkie warstwy ochronne, maskujące. Gruba i Głupia jednych zawstydzają, innych zaskakują nieskrępowaną obscenicznością.  Są i tacy, którzy nic z tego coming outu z kanonu teatru nie rozumieją. A tutaj aktorki grają siebie. Mają wszystko na sprzedaż. Na pokaz. Ich ciało jest kostiumem, znakiem, komunikatem. Moderatorem myśli i emocji. Patrycja Kowańska zDominiką Knapik odsłaniają cały proces twórczy z najbardziej krwistymi bebechami, nic nie owijając w bawełnę. Zachodzi podejrzenie, że manipulują. Nie sądzę. Chcą się z nami, widzami, komunikować. Opowiedzieć o kruchości ludzkiego losu, o procesie twórczym, inspiracjach. Jest to i boleśnie desperackie i w naturalny sposób szczere. Bo dające wiarę, że prawdziwe. A że chropowate w formie, a że niewygodne, bo niejasne(intencje, powód, sens, znaczenie), uwierające estetycznie(wow golizna)-trudno. Sztuka ma wzbudzać emocje, prowokować do myślenia, nieść tajemnicę, zadawać pytania, formułować zadanie do wykonania, drażnić-ta naprawdę daje. Bardzo szybko pozwala opowiedzieć się widzom, czy akceptują taki teatr, bo budzi ich zainteresowanie czy uznają go za absurdalny, bo czują zażenowanie, niesmak, konsternację, a nawet złość. Może o to autorkom chodziło, by nie był ładny, łatwy i przyjemny. Jednoznaczny. Trzeba obejrzeć ten spektakl, by stwierdzić, czy było warto. Jeśli interesuje nas przekraczanie granic w teatrze, burzenie i tworzenie, sięganie w głąb może to spotkanie być niebanalnym doświadczeniem. Cóż, dziś jednak przeważnie oczekuje się, by sztuka tworzyła strefę komfortu, pocieszenia, przyjemności. Dawała poczucie bezpieczeństwa, była czytelna, bezbolesna. Very funny. 


VERY FUNNY GRUBA I GŁUPIA

Reżyseria, choreografia, dramaturgia, performance, opracowanie muzyczne, video, kostiumy: Gruba i Głupia (Patrycja Kowańska i Dominika Knapik)
Światło, technika: Wolfgang Macher
Konsultacja muzyczna: Dawid Sulej Rudnicki
Produkcja: Festiwal Szekspirowski
Wsparcie produkcyjne: Schauspielhaus Bochum

OBSADA:
Gruba - Patrycja Kowańska, Głupia - Dominika Knapik


Fot. Magdalena Kasjaniuk

środa, 12 czerwca 2024

44.WST: OPOWIEŚCI BABĆ SZEPTANE CÓRKOM PRZEZ MATKI TEATR WSPÓŁCZESNY W SZCZECINIE

                                   

Tytuł tej sztuki działa jak magnes. Jest obietnicą niezwykłej opowieści pozwalającej przeniknąć międzypokoleniową tajemnicę kobiecego losu w otulinie magii. Nic z tego. Spektakl OPOWIEŚCI BABĆ SZEPTANE CÓRKOM PRZEZ MATKI autorstwa i w reżyserii Gianiny Cărbunariu Teatru Współczesnego w Szczecinie brutalnie wrośnięty jest w realia życia, dotyka najboleśniejszego, bo nadal nierozwiązanego tematu aborcji. Może dlatego, że zawsze budzi on ekstremalne emocje. Z założenia kontrowersyjny, z perspektywy kobiet bardzo ważny, przedstawiony został w ujęciu  zero jedynkowym, w swej wymowie czarno białej i nie jest sentymentalną, subtelną historyczną lekcją a wiwisekcją zbrodni. Ofiarami są kobiety, odpowiedzialnymi za formatowanie ich statusu mężczyźni. Od pokoleń, od zawsze wszechwładny, despotyczny, dominujący patriarchat. Rodzaj męski, który tworzy systemy, konstytuuje religie, ustala kanony, kontroluje zasady. Stoi od zawsze na straży swego status quo. Decyduje o tym, co jest dobre, co złe. Co dozwolone a co zakazane. Gwarantuje niewzruszoność odwiecznej hierarchii, w której to, co męskie ma rację, przewagę, władzę, co pozostaje zagrożeniem dla zdrowia, życia, kondycji, statusu kobiet. Mąż, ojciec, brat, kolega, lekarz, ratownik, milicjant/policjant to nie przyjaciel, druga połówka jabłka, człowiek niosący pomoc ale okrutne ramię systemu opresji, przemocy, zniewolenia, upokorzenia. On jest podmiotem, ona przedmiotem. On ma ciało i duszę, ona jest tylko tego ciała i duszy cieniem i to tylko wtedy, gdy pozostaje uległa, od niego zależna. Grzeczna, posłuszna, podporządkowana. Łagodna.

Scenariusz sztuki wyraźnie polaryzuje obie płcie. Zamysł dramaturgiczny Anny Mazurek ekstremalnie dowodzi swoich racji, gdy przywołuje tyranię Nicolae Ceaușescu w Rumunii, która systemowo ubezwłasnowolniała kobiety, poniżała je, gnębiła i doprowadzała do śmierci (zmarło około dziesięć tysięcy kobiet po aborcji), sugerując jej oczywiste analogie, widoczne w restrykcjach prawa antyaborcyjnego w Polsce za czasów sprawowania władzy przez PiS. Tym sposobem sztuka walczy. Swą publicystyczną narracją, ostro kreśloną formą atakuje ingerencję systemu w autonomię, niezależność, niszcząc podmiotowość kobiety, która przecież ma nie tylko obowiązki ale i winna mieć realne prawa. Tymczasem jej rola sprowadza się do służby patriarchatowi(jedyne kobiety obecne podczas obrad przy okrągłym stole były sprzątaczkami, dowodem jest fragment filmu dokumentalnego). 

Kontekst sztuki (scenografia i kostiumy Anny Marii Karczmarskiej, Mikołaja Małka) -siermiężny, biedny, surowy- przytłacza, pozbawia nadziei. Moment zamiatania zeschłych liści, które przykrywają szczelnie ziemię jest jak dawanie jej przestrzeni do swobodnego oddechu. Narracja nie zaskakuje; to powtarzane stereotypy, stare historie, dobrze znane argumenty, racje tylko jednej strony-tej słabszej, pokrzywdzonej, zostawionej samej sobie. Interesująca jest gra zespołowa aktorów. Ta sceniczna wspólnota walcząca o zmianę traktowania kobiet umożliwia budowanie postaci łączących wyraziste charakterystyki bohaterów sztuki z bardzo intensywną ekspresją postaw poszczególnych aktorów, którzy wtrącają swoje kwestie, komentują granych przez siebie bohaterów, ostentacyjnie odmawiają uczestniczenia w scenach, ale też podejmują się wejść w role porzucone przez innych. W efekcie odczuwa się głębokie osobiste zaangażowanie osób biorących udział w tym projekcie, jakby właśnie ono było najważniejsze w sprawie, o którą się walczy. Spektakl próbuje wzbudzić emocje, wciągnąć widzów w przedstawianą tematykę. Argumentuje pogląd na sprawę, ilustruje problemy, przedstawia sytuację, uzasadnia postawę kobiet i mężczyzn. Na koniec po wielokroć powtarza numer telefonu, pod którym kobiety myślące o aborcji mogą uzyskać pomoc. Dobitnie pokazuje, że staje po stronie kobiet. Upomina się o empatię, zrozumienie. Domaga się respektowania praw kobiet. Czy robi to skutecznie, każdy widz musi ocenić sam. Wiele tu zależy od osobistego punktu widzenia. Ważne, by w tej kwestii nie być obojętnym. Spektakl w tym niewątpliwie pomaga.

Pod wpływem obrazów i treści tego spektaklu rodzi się myśl, że cywilizowany, rozbuchany informacyjnie, intelektualnie, światopoglądowo świat nadal nie wypracował zakresu definicji człowieczeństwa. Nadal nie wie, od(aborcja) -do(eutanazja) którego momentu każda istota już-jeszcze jest człowiekiem, bo dyskusja trwa, sporom nie widać końca. Ignorowana jest równość, wolność i braterstwo (ale i siostrzeństwo) systemowo i indywidualnie. Prowadzona jest bardziej lub mniej widoczna, agresywna walka o władzę człowieka nad człowiekiem. Trwa permanentna wojna o dominację. Może chodzi o utrzymanie chaosu, bo łatwiej jest wtedy perfidnie manipulować, bezkarnie stosować środki przymusu. Zatraca się w nim zdrowy rozsądek, instynkt samozachowawczy, zwykłe poczucie przyzwoitości, godności. Szacunek. Odpowiedzialność. Nie dostrzega się w innych siebie. Traktuje się ich jak terytorium, które trzeba podbić, spacyfikować, wykorzystać, zniewolić, zniszczyć, usunąć. Bezdusznie, bezrefleksyjnie, egoistycznie użyć wyłącznie dla przyjemności. W mamidle miłości. No właśnie, o niej nie ma tu w ogóle mowy.

Opowieści babć szeptane córkom przez matki stają się w tej relacji spuścizną przeklętą. Nie są idącą w pokolenia bajką a never ending reality horrorem. Przywoływane po wielokroć w spektaklu niewinne: "Dawno, dawno temu.." irytuje, bo aż ciśnie się na usta kwestia: "Jak było na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen,.." Kobiety nadal muszą radzić sobie same. To naprawdę bardzo, bardzo smutne. Przygnębiające.




OPOWIEŚCI BABĆ SZEPTANE CÓRKOM PRZEZ MATKI

Tekst, reżyseria: Gianina Cărbunariu
Przekład: Radosława Janowska-Lascar
Scenografia i kostiumy: Anna Maria Karczmarska, Mikołaj Małek
Muzyka: Karol Nepelski
Choreografia: Katarzyna Sikora
Dramaturgia: Anna Mazurek
Reżyseria światła: Rafał Paradowski
Asystentka, tłumaczka : Klaudia Gębska (AST)
Asystent reżyserki: Michał Lewandowski
Inspicjentka: Anna Pawicka

OBSADA:

Barbara Biel, Magdalena Myszkiewicz, Magdalena Wrani-Stachowska, Beata Zygarlicka, Robert Gondek, Adam Kuzycz-Berezowski, Michał Lewandowski, Wojciech Sandach, Maria Wójtowicz (gościnnie)

Fot. Piotr Nykowski

sobota, 8 czerwca 2024

44.WST: NIEPOKÓJ PRZYCHODZI O ZMIERZCHU WROCŁAWSKI TEATR PANTOMIMY IM. HENRYKA TOMASZEWSKIEGO WE WROCŁAWIU

 

Scena zasypana jest śniegiem, na łóżku leży gruba pierzyna -bufor, kokon, izolacja -przykrywająca, jak się za chwilę okaże, dziewczynkę, w głębi stoi przeszklona przyczepa, w której znajduje się  jej rodzina ze zmarłym synem, z boku stoi stół z krzesłami(scenografia Aleksandr Prowaliński). Świat wokół wydaje się pusty, skostniały, ludzie, ich rytuały, kondycja, mentalność zaprzeszła, upodabnia się do zniekształconych zwierząt już zastygłych, jakby zamrożonych(rzeźby Jana Baszaka). Wieje niepokojem, napięciem, chłodem, choć pod warstwą znojnej codzienności buzują niewypowiedziane, tłumione emocje.  Może to studium metaforycznej katastrofy a może surowa, walcząca z przeciwnościami losu rzeczywistość. Biedna, zagrożona, przestraszona. W dominującej bieli i czerni z ostrym akcentem krzyczącej czerwieni. W symbiozie wszechobecnej śmierci z walczącym o przetrwanie życiem. Ale jest to też opowieść o dojrzewaniu, otwierania oczu na świat taki jaki jest: niezrozumiały, trudny, tajemniczy. I wymagający. Może dlatego dziewczynka nie zdejmuje czerwonej (jak wołanie o pomoc), ciepłej (jak gwarancji poczucia bezpieczeństwa) kurtki odkąd skończyła dziesięć lat(kostiumy Mai Skrzypek). Mierzy się, podobnie jak dorośli, z traumą związaną ze śmiercią brata, zwłaszcza że ma poczucie winy(chciała, by to on umarł, zamiast jej ukochanego zwierzątka). W dodatku życie na wsi gdzieś na końcu świata jest bardzo trudne. Stado zabija zaraza, weterynarz wygląda jak rzeźnik(po łokcie czerwone jak krew rękawice), ojciec jest zapracowany, szorstki w obyciu, matka w głębokiej depresji(ciągle tyłem do widowni, z zakrytą włosami twarzą) zajęta kompulsywnym ale trzymającym ją przy życiu porządkowaniem domu(odkurzanie), gotowaniem. Panuje bieda, nie ma szans, by można było się od niej uwolnić. Dziewczynki nie odważają się nawet marzyć o lepszej przyszłości(super chłopaku), choć wiedzą, że gdzieś szczęśliwsze życie na pewno jest możliwe. Mają jednak świadomość, że pozostanie poza ich zasięgiem.


Ta przytłaczająca atmosfera smutku, beznadziei, syzyfowej pracy budowana jest za pomocą układów pantomimicznych, bardzo sugestywnych, wyrazistych, mocnych (zaganianie dziecka jak zwierzęcia przez dorosłych ),  naprowadzającego na sens obrazów scenicznych lapidarnego tekstu Roberta Bolesta, który zaadoptował książkę Marieke Lucas Rijneveld, tworzącego nastrój oświetlenia Aleksandra Prowalińskiego, mrocznej muzyki, którą specjalnie do tego spektaklu napisała Agata Zemla. Małgorzata Wdowik, reżyserka, z Magdaleną Komornicką, dramaturgiem, podjęły się bardzo trudnej formy wypowiedzi, która też jest wyzwaniem dla całego zespołu, bo oprócz opracowania konkretnych komunikatów mimicznych i ich wpisania w sztukę, musi wypowiadać kwestie scenariusza Roberta Bolesto, co jest zadaniem czysto aktorskim. Agnieszka Dziewa, Urszula Kuśnierz (gościnnie), Anna Nabiałkowska, Karolina Paczkowska, Artur Borkowski, Eloy Moreno Gallego, Jan Kochanowski, Jakub Pewiński radzą sobie jak mogą z tym trudnym zadaniem. Pozostałe komentarze wyświetlono w głębi sceny, które mogły być indywidualnie czytane przez widzów(jeśli były dla wszystkich widoczne). To łączenie różnych środków wyrazu rozpraszało, osłabiało siłę wypracowywanej ekspresji. Paradoksalnie zakłócało sceniczną narrację. Pomysł był doskonały ale dramaturgicznie niedopracowany. Oddzielnie wszystko jest świetne- iskrzy, dotyka, uruchamia wyobraźnię- ale w zestawieniu nie sumuje się w oczekiwaną porażającą kulminację. Piękne kwestie(język), ważne tematy(izolacji, wykluczenia, straty, relacji, więzi), sugestywne pantomimiczne układy, wyświetlane lapidarne jak drogowskazy teksty, scenografia-instalacja, adekwatne kostiumy, podprogowa muzyka-koncert to byty podobne ale równoległe. Elementy patchworku. Pozostają w pamięci, ale każdy działa autonomicznie. Tworzą oddzielne narracje o tym samym. Nie stapiają się w silnie działającą jednię. 


Zapewne taki właśnie teatralny obraz świata istnieje tu i ówdzie naprawdę. Co jest  smutne, przygnębiające. Ciężka, niekończąca się nigdy praca, zarazy, pandemie. Nieszczęścia. Śmierć. Żałoba. Rodzice, z którymi młodzi nie mają kontaktu. Pozostawieni sobie zmagają się z problemami, ze światem sami. Wrastają w biedę od urodzenia po kres życia, skazani na oczywistą przegraną. Z kompleksem niższości, z poczuciem winy. Przerażenia. Uwięzieni w brutalności relacji. Z nieumiejętnością okazywania uczuć. Bez hamulców w seksualnym eksperymentowaniu, w niemym podporządkowaniu się losowi. W strachu, niepewności, błądzeniu. W świetle dnia jeszcze do zniesienia, ale ze świadomością, że niedający się niczym zneutralizować niepokój zawsze przychodzi o zmierzchu.

NIEPOKÓJ PRZYCHODZI O ZMIERZCHU

Autor: Marieke Lucas Rijneveld

Reżyseria: Małgorzata Wdowik

Scenariusz, adaptacja: Robert Bolesto
Współpraca dramaturgiczna: Magdalena Komornicka
Scenografia, reżyseria światła: Aleksandr Prowaliński
Kostiumy: Maja Skrzypek
Muzyka: Agata Zemla
Rzeźby: Jan Baszak
Inspicjentka/pierwsza asystentka reżyserki: Katarzyna Radomska
Drugi asystent reżyserki: Piotr Soroka

OBSADA:
Agnieszka Dziewa, Urszula Kuśnierz (gościnnie), Anna Nabiałkowska, Karolina Paczkowska, Artur Borkowski, Eloy Moreno Gallego, Jan Kochanowski, Jakub Pewiński


fot. mat.teatru