sobota, 6 grudnia 2025

SCHODY, SCHODY, SCHODY TEATR COLLEGIUM NOBILIUM

 

Spektakl podejmuje i analizuje bardzo ważny temat ofiary i jej obserwatora. Dowodzi, że trudne jest prawdziwe zrozumienie czy udzielenie skutecznej pomocy osobom złamanym okrucieństwem wojny przez tych, którzy jej nie doświadczyli a uczciwe i szczere nawiązanie relacji między nimi wydaje się niemożliwe. Brakuje oddającej prawdę komunikacji, głębokiej empatii, skutecznych rytuałów. Czystych intencji, naturalnego odruchu, profesjonalnych działań. Woli bycia z ofiarą jedynie dla niej samej. Ofiara -sparaliżowana bólem, porażona traumą, bezsilnością wobec losu - nie potrafiąc wyrazić tego, co czuje, pozostaje hermetycznie zamknięta, odizolowana od świata zewnętrznego, bo ten - egoistycznie interesowny, szukający za wszelką cenę sensacji, samolubny, przesiąknięty hipokryzją - potrafi ją tylko nękać, drażnić, upokarzać i wykorzystywać swoim bezdusznym zainteresowaniem i infantylnym zachowaniem. Świat ofiar i świat deklarujących, że chcą im pomóc, pragną przedstawić fakty o ich krzywdzie, chcą być z nimi jest niekompatybilny. Nie zrozumie syty głodnego, szczęśliwy nieszczęśliwego, bogaty biednego. 

Tytuł "Schody, schody, schody" kojarzy się z wodewilem, rozrywką, piosenką, niezobowiązującą do myślenia zabawą, ale w tym wypadku pochodzi z filmu „Pancernik Potiomkin" Siergieja Eisensteina a spektakl bezpośrednio nawiązuje do krótkometrażowego filmu „Schody” Zbigniewa Rybczyńskiego, w którym grupa amerykańskich turystów zostaje umieszczona w samym środku odeskiej masakry cywilów. Wojciech Faruga wpisuje w ten kontekst swój krytyczny i oskarżycielski ogląd wojny, jej ofiar i obserwatorów. Zapewne dlatego na scenie dominuje czerń (scenografia, kostiumy), wizualny wyraz świata w żałobie, oziębłości uczuciowej, pustki emocjonalnej, rozpaczy osób doświadczonych przez zły los. Ludzkość zatraciła sprawczość ocalenia samej siebie. Niczego się nie nauczyła na własnych błędach, choć historia kołem się toczy. Nie potrafi zapobiegać wojnom, nie umie radzić sobie z nieszczęściem, nie walczy skutecznie ze złem. Pokrzywdzeni stykający się ze szczęśliwcami, którym udało się uniknąć tragedii widzą, że ci żyją w kokonie własnych potrzeb, oczekiwań, wyobrażeń, stereotypów. Tym bardziej czują się opuszczeni. A przecież tak niewiele trzeba, by choć na chwilę świat wydał się znośniejszy, a jego okrucieństwo tak bardzo nie dotykało - wystarczy rozmowa (Olgi Neli Maciejewskiej z Saszą Zofii „Cynka” Derwich), zapach i smak jabłka.

Spektakl jest przygnębiającym, pesymistycznym, smutnym obrazem bezsilności, bezradności i samotności ofiar pozostawionych samym sobie. Demaskuje bezmyślny, ślepy na zdrowy rozsądek zachodni styl życia zwykłych ludzi (podróż poślubna w strefie wojny Żony Małgorzaty Nowińskiej i Męża Piotra Zaperta, kuriozalny wywód na temat tego, że kryzys jest dobry, potrzebny, postępowy). Piętnuje pogoń mediów za sensacją bez względu na etykę zawodową (przebojowa Dziennikarka Katarzyny Łubik, cyniczny Fotograf Damiana Pelca), która wymusza manipulowanie faktami, wywieranie presji, szantażowanie poszkodowanych (zdesperowana Asystentka Oliwii Hołozubiec histerycznie molestująca wycofaną, milczącą/ego Saszę Zofii „Cynka” Derwich). Wieńcząca spektakl prośba Żołnierza, by go ktoś zastrzelił i skończył w ten sposób jego mękę, czyni z niego kolejną ofiarę wojny, nie dotyka tych, którzy są jej demiurgami, beneficjentami, obserwatorami. Wydaje się, że gdy ofiara zabija ofiarę, bo tylko jedna drugą rozumie, wie, co przeżywa i czuje to symbolicznie wyrównuje rachunki, ale też kładzie kres jego udręce. A jednak był to bezmyślny czyn osoby, która myląc rzeczywistość ze światem gier komputerowych, twierdzi, że nic złego się nie stało. Jest przekonana, że to nie było realne a wirtualne. Strzelanie do ludzi, wojna nie rodzi dla nikogo konsekwencji.

Studenci Akademii Teatralnej podjęli się bardzo trudnego zadania. Stworzenie z materii natury ludzkiej i zdeterminowanych przez fatum losów wyrazistych, odrębnych, charakterystycznych postaci nie było proste i łatwe. Pomogła w tym procesie dramaturgia i opracowanie muzyczne Macieja Jaszczyńskiego, współautora scenariusza spektaklu (z Wojciechem Farugą). Wstrząsająca jest scena cierpiącej Olgi Neli Maciejewskiej, perfekcyjnie rezonująca z obrazem filmowym kobiety w rozpaczy na ekranach  monitorów - ikony wiecznej trwogi wojennej. Matki, która traci  Dziecko jak ludzkość w czasie wojny niewinność, szczęście i przyszłość. 

Mrok sceny jak czarna dziura potężnieje i pochłania wszystko. Zaciera granice. Pozbawia nadziei na ratunek, na przetrwanie. Generuje ból przegranej i pustki. Wyczerpania. Zapewne metaforycznie zamyka jedną z wielu współcześnie toczących się wojen, by świat mógł znów zacząć przygotowania do rozpoczęcia kolejnej. Po niej do kolejnej. I kolejnej. Ten koszmarny proces, co sugeruje spektakl, nigdy się nie skończy. Bo nie ma woli i siły sprawczej, by móc go powstrzymać. Same ofiary -atakowane przez agresorów i obojętność reszty świata- nie dadzą rady. Nie dadzą.


SCHODY, SCHODY, SCHODY

Reżyseria i koncepcja wizualna: Wojciech Faruga
Dramaturgia i opracowanie muzyczne: Maciej Jaszczyński
Scenariusz: Wojciech Faruga, Maciej Jaszczyński
Asystentki reżysera: Nela Maciejewska, Olga Głowińska
Konsultacje fortepianowe: Ewa Bukała
Asystentka reżysera światła: Helena Rakovich

Obsada:
Zofia „Cynka” Derwich - Sasza
Oliwia Hołozubiec - Asystentka
Jakub Jankiewicz - Gospodarz, Żołnierz 2
Katarzyna Łubik - Dziennikarka
Nela Maciejewska - Olga
Małgorzata Nowińska - Żona
Damian Pelc -Fotograf, Żołnierz 1
Piotr Zapert - Mąż

Fot. Bartek Warzecha

niedziela, 16 listopada 2025

TEACH ME NOT! NOWY TEATR

 

TEACH ME NOT! to performans z choreografią Wojciecha Grudzińskiego zrealizowany we współpracy artystycznej z Marią Magdaleną Kozłowską, z którą występuje na scenie. Tytuł w sposób jasny i kategoryczny komunikuje, o co artystom chodzi. Podkreśla wolność i niezależność w procesie odkrywania kim się jest, podkreśla wyłączność autora w poszukiwaniu sposobu wyrażania siebie, w  dążeniu do samookreślania. W związku z tym artysta odrzuca systemową, ale też indywidualną ingerencję w ten proces (instytucje, osoby fizyczne, presję społeczną, wpływ kultury, sztuki, edukacji, religii i wszelkiej innej spuścizny). Opowiada własną wersję tworzenia siebie, kreacji swojej sztuki, definiowania relacji. Resetuje dotychczasowy balast wpływów na jego osobę jakby komunikował, że rodzi się na nowo - nagi i dziki, na obraz i podobieństwo samego siebie, którego szuka i odkrywa. Grudziński gotowy jest do bezkompromisowego rozpoczynania wszystkiego od początku, jest dojrzały do podejmowania ryzyka, samodzielnych decyzji, dokonywania najbardziej kontrowersyjnych wyborów, choć to oczywiste, że waży się na akt buntu wobec bagażu przeszłości i odcina się od niej oraz swoich nauczycieli, przewodników, autorytetów.  Wybiera tylko to, co jest mu potrzebne do tworzenia według swoich zasad. Sam szuka właściwego wyrazu dla sztuki, którą tworzy, dobiera adekwatne dla niej środki, eksplorując jądro swojego jestestwa i ignorując wpływ świata zewnętrznego. I sam ponosi odpowiedzialność za efekt końcowy. 

Dlatego przestrzeń jest ogromna i pusta, jedynie z boku stoi drążek do ćwiczeń a podłoga pokryta jest różową wyściółką (macica=szkoła baletowa), spod której w dużym oddaleniu od siebie wystają połówki ciała żeńskiego i męskiego (raz nogi męskie i tors kobiety, innym razem na odwrót), które przemieszczają się, jakby szukały optymalnego połączenia. Ciała są nagie (nagość jest kostiumem), na głowach zwierzęce plastikowe maski (zniekształcone, odpychające, dzikie), które kryją kolejne, już jajogłowe, twarde (uszczelnienie, introwertyczne zamknięcie się w sobie) i wypolerowane, drewniane z wyciętym słowem NO! (zaprzeczenie a priori) w miejscu ust. Pojawiają się jeszcze fallusy wielkie i małe, jako oczywisty symbol seksualności, atrybutu niezbywalnego, ale też w tworzeniu relacji możliwy środek przymusu, opresji, którego działania nie sposób się wyprzeć czy jego wagi zaprzeczyć. Prawdziwe, ludzkie twarze artystów zobaczymy na końcu spotkania, co stanowi zwieńczenie wypowiedzi dotyczącej tożsamości, osobowości i artystycznej kreacji artystów. I to jest najciekawszy moment, bo dopiero teraz można zaobserwować i odczytać prawdziwe emocje, i prawdę, że od siebie nie sposób uciec. Ciekawy, mocny rytm, tempo przemian i eksperymentów choreograficznych wyznacza doskonała muzyka Lubomira Grzelaka i Wojtka Blecharza. Duże znaczenie w tworzeniu nastroju znaczeń działań scenicznych odgrywa światło Jacqueline Sobiszewski. W zrozumieniu przekazu, a może w ukierunkowaniu jego sensu pomaga wyświetlany na ścianie lakoniczny tekst- drogowskaz językowy Weroniki Murek. Każdy środek wyrazu wzmacnia i podkreśla wagę performatywnej koncepcji Wojciecha Grudzińskiego, która jest radykalna i bezkompromisowa. Bardzo ciekawa. Artysta z zespołem współpracowników tworzy śmiałe, fascynujące, mocne w formie i treści narracje sceniczne. Przemawia językiem odrębnym, sugestywnym, dosadnym, nie pozbawionym poczucia humoru i dystansu do siebie. Dworuje sobie z baletu, jego idei i konwencji. Obnaża ciało, ale nie czyni je bezbronnym. Komunikuje, że dojrzał i będzie w tym dążeniu odkrywania, samookreślania, tworzenia i sprawdzania siebie z wykorzystaniem narzędzi sztuki i własnej kreatywności konsekwentnie zdeterminowany. Wybiera trudniejszą drogę. Działa odważnie, mierzy wysoko. Nie żartuje. 

TEACH ME NOT!
Choreografia, Performans: Wojciech Grudziński
Współpraca artystyczna, Performans: Maria Magdalena Kozłowska
Wsparcie dramaturgiczne: Klaudia Hartung-Wójciak, Joanna Ostrowska
Tekst: Weronika Murek
Zewnętrzne oko: Igor Cardellini
Wideo, Projekt sceny: Rafał Dominik
Projekt kostiumów: Marta Szypulska
Projekt oświetlenia: Jacqueline Sobiszewski
Muzyka, Dźwięk: Lubomir Grzelak, Wojtek Blecharz
Opieka kuratorska: Olga Drygas
Podziękowania dla: Emilia Cholewicka
Wsparcie produkcji: Iwa Ostrowska

Międzynarodowa premiera: 4 kwietnia 2025 Zodiak – Centre for New Dance, Helsinki
Polska premiera: 4 września 2025
Produkcja: Zodiak – Centre for New Dance, Wojciech Grudziński, Nowy Teatr, Instytut Adama Mickiewicza
Przy wsparciu: ICK Dans Amsterdam
Współorganizowane przez Instytut Adama Mickiewicza.
Dofinansowane ze środków MKiDN.
Współfinansowane przez Miasto Stołeczne Warszawa.

Fot. materiały NOWY TEATR

sobota, 15 listopada 2025

SUBLOKATORKA TEATR POWSZECHNY W WARSZAWIE


SUBLOKATORKA, spektakl wyreżyserowany przez Maję Kleczewską w Teatrze Powszechnym w Warszawie we współpracy z Teatrem Żydowskim, jest teatralną realizacją tematu Holocaustu w treści i formie klasycznej poprawności, która wiernie przedstawia intencję i myśl twórczości literackiej Hanny Krall w adaptacji i z dramaturgią Grzegorza Niziołka. To obraz subtelny, stonowany, wyciszony, podbity mocno sugestywną, rozbudowaną na wiele postaci choreografią Kai Kołodziejczyk. Stawia na siłę odkrywanej prawdy historii, jej przerażającego okrucieństwa, ale bez użycia drastycznych zabiegów formalnych. Jedynie powtarzalność epizodów, repetycje scen - szczególnie trudnych emocjonalnie oraz obecność alter ego bohaterki - współczującej, rozświetlonej sublokatorki - ma uzmysławiać skalę i wagę problemów przeżywanych w czasie wojny przez dzieci, tak silnie przenicowanych emocjami, że powracały w nich przez całe późniejsze życie. Dwie skrajne perspektywy, ta realna i wyimaginowana, wyzwalane jedna przez drugą, wypracowują trudne do zniesienia napięcie. Ale też kompensują w dziecku i jego dorosłym wcieleniu lęk, pozwalają stłumić strach oraz pomagają mu przetrwać i żyć dalej. To współistnienie wizualizacji realnej charakterystyki sytuacyjnej i mentalnej dziecka/dorosłego z jego wyidealizowanym obrazem, jest naturalnym odruchem obronnym, próbą ratunku w sytuacjach granicznych, zagrażających życiu. Bez mocnej, zróżnicowanej, przejmującej gry aktorskiej zespołów aktorskich Teatru Powszechnego i Teatru Żydowskiego, z wyróżniającymi się rolami wspaniałego, charakterystycznego, chwytającego za serce Jerzego Walczaka, z doskonałym w lekkości obecności scenicznej Michałem Czachorem, fenomenalną Kariną Seweryn, wstrząsającą Agnieszką Przepiórską, z rozdartym wątpliwościami natury etycznej i moralnej Mateuszem Łasowskim, ze wspomagającą, ale wymagającą uwagi i wyobraźni oraz wrażliwości emocjonalnej widza choreografią Kai Kołodziejczyk przedstawienie wielopoziomowej złożoności inscenizacyjnej byłoby niemożliwe. Bo spektakl jest trudny i wymagający. 

Na początku clown (doskonały Michał Czachor) w kostiumie w pasy (obozowe lub szpitalne, a może piżamy) z wielkimi, kolorowymi pomponami zaprasza widzów do opowiadania historii, bo każdy zna jakąś ze słyszenia czy autopsji. Aktorzy siedzący na widowni wstają i każdy z nich mówi o tym, co kiedyś usłyszał lub przeżył. Opowieści są krótkie, zrozumiałe, przejmujące. Człowiek jest tu nosicielem pamięci. Jednak w spektaklu chodzi o dziecko i o to, w jaki sposób ono przeżywało wojnę i co z tego okresu pamięta. Istotne jest, jak radziło sobie w sytuacjach anormalnych, które trwały często po kilka lat, a później miały wpływ na funkcjonowanie bohatera w dorosłym życiu. Czy można to wiarygodnie opisać, teatralnie przedstawić? Reżyserka sięga po metaforę, choreografię, multiplikuje postaci tej samej osoby, które sobie towarzyszą, wchodzą w interakcje. Stosuje też zabieg powtarzania traumatycznych sytuacji, przez co wzmacnia ich znaczenie i utrwala je oraz podkreśla, że nie są jednostkowym epizodem i powracają przez całe życie, bo głęboko zapadły w pamięć. Kostiumy Konrada Parola pomagają skontrastować i scharakteryzować stan psychiczny i sytuację postaci realnej z tą wyobrażoną - opiekuńczą, pożądaną, wyidealizowaną. Obserwowany jest więc jednocześnie stan faktyczny z tym oczekiwanym, takim, jakiego się pragnie, jaki być powinien. To właśnie budzi napięcie, wyzwala emocje, unaocznia rozziew między wynaturzeniem a normalnością. A wszystko to dzieje się w przestrzeni abstrakcyjnej, zaprojektowanej przez Fabiena Lédé; z to pojawiającym się, to znikającym labiryntem kryjówek, schowków, szaf, zakamarków. Od czasu do czasu w przesuwanych panelach otwierają się drzwi - możliwości wyjścia/przejścia z niebytu w niebyt. Opowiada więc scena i aktorzy o gehennie dzieci, o ich niezawinionej udręce, wtłoczeniu ich w zabójczy, okrutny świat wojny, jej skutków. Poza rozumieniem, poza czuciem. Poza człowieczeństwem. 

Pierwsza część spektaklu złożona jest z sekwencji historii dzieci w realiach systemu, który je traumatyzuje lub śmiertelnie im zagraża. Stygmatyzuje, wykorzystuje, zadręcza. Eksterminuje. Nakłada na dziecko ciężar zbyt duży, zbyt okrutny. Nękający powracającym stresem i lękami, dręczący poczuciem winy, wyrzutami sumienia. Wojna piętnuje swoje ofiary. Nie daje wytchnienia, mimo że dzieciom wpajana jest procedura, jak należy postępować, by móc się przed jej destrukcyjnym działaniem bronić. Horror wojny doświadczany przez dziecko, które walczy o przetrwanie, funduje mu koszmar na całe życie. Dlatego dla wielu staje się on nie do udźwignięcia. W drugim akcie sztuki mowa jest o dylematach tych, którzy ocaleli. Przywołana jest postać Marka Edelmana, historia wykorzystana przez Kieślowskiego w DEKALOGU, rozmowy Hanny Krall z reżyserem dotyczące odium winy. Kleczewska zajmuje się więc opowiedzeniem tego, co działo się po wojnie z jej ofiarami. Bo był to kolejny bardzo ważny akt walki ofiar ze spuścizną pamięci. 

Wojna, która jest czystym absurdem, uprzedmiotawia ludzi, ale paradoksalnie i oni muszą w jakiś sposób sami siebie uprzedmiotowić, by móc przeżyć. Szansę na przetrwanie daje przystosowanie się, ukrycie własnej tożsamości, kontrolowanie emocji, rezygnacja z dotychczasowego siebie. Wymaga to dyscypliny, zmiany sposobu myślenia i reagowania, co jest bardzo trudne. Dowodzi tego przebieg wizyty matki i córki na komisariacie. Dziecko, które jest tu lalką, symbolizuje skrajne uprzedmiotowienie człowieka wobec opresji procedur i ich strażników, którym musi sprostać, zwłaszcza że dziecko razem z matką mają zdecydować, która z nich dwojga  przeżyje. Stoją więc wobec wyboru przekraczającego ludzkie pojęcie, bo kat przerzuca winę za mającą się dokonać zbrodnię na ofiarę. 

Jednym z wiodących tematów spektaklu jest problem komunikacji. Maja Kleczewska za Hanną Krall przepracowuje zagadnienie, jak należy opowiadać o Zagładzie, bo to, że trzeba nikt nie ma wątpliwości. Reżyserka i pisarka uznały, że jedynie prawdziwe i ważne historie tych, którzy przeżyli są najbardziej przekonujące, bo pozostają szczerym i wiarygodnym świadectwem. Dają wyobrażenie o tym, czego dzieci doświadczały: latami siedziały w szafach, kryjówkach, grobach, u obcych ludzi pozbawione swojej tożsamości, wiary, rodziny i wolności. Bez dzieciństwa, bo zmuszane do życia w poczuciu zagrożenia i lęku, wchodziły w role dorosłych, choć nie do końca zdawały sobie sprawę z tego, co się naprawdę wokół nich dzieje. Ratował je instynkt, wyobraźnia, marzenia. W końcowej scenie zgromadzone w domu dziecka powojennego Otwocka dzieci starają wrócić do normalności: wspólnie bawią się, ćwiczą, tańczą, mówią o swoich wojennych i bieżących przeżyciach. Próbują brzmieć wspólnym, zsynchronizowanym głosem, by przekaz był silny, jasny, przekonywujący. Jednak PTASIE RADIO Juliana Tuwima wybrzmiewa bełkotliwym zgrzytem. Jakby dzieci nie wytrzymały emocjonalnie i niepohamowanie wyrzucały z siebie nagromadzone napięcie, ból. Niezawinione i niepojęte w swym zaistnieniu doznane krzywdy. Ale przekrzykiwanie się, nakładanie się indywidualnych głosów stwarza tylko chaos dowodzący, że spójny przekaz o traumie i cierpieniu wojennym jest jak dotąd niewykonalny, bo wojenny bagaż przeszłości i realia teraźniejszości są niekompatybilne. A komunikacja pomiędzy doświadczającymi wojny a żyjącymi w pokoju jest niemożliwa.

Kleczewska nie chce wstrząsać widzem, ani rozdrapywać niezabliźnionych ran. Nie rozwiązuje węzłów gordyjskich współczesności za pomocą faktograficznych świadectw przeszłości. Szuka nowych środków wyrazu i je sprawdza. Próbuje. Usiłuje doprowadzić instrumentami sztuki teatralnej do tego, by walka o normalność i zrozumienie czym jest wojna toczyła się w widzach, ale ostatecznie może wystarczyłoby, że zaczną myśleć. Reżyserka z psychologicznej głębi, próbuje wejść w tryb komunikacji intelektualnej. I okazuje się, że trafia w próżnię. Widz czeka na emocjonalne trzęsienie ziemi, odrzuca pragmatyczne myślenie, które spowoduje konkretne działanie. Chce przeżywać a jednocześnie pozostaje zimny, zdystansowany, niewzruszony.  W konsekwencji brak wspólnotowej jedności i porozumienia generuje jedynie bezsensowny gest, irytujący skowyt, wyjący chaos -niezrozumiały w odbiorze pusty komunikat. Łatwy do odrzucenia, zdezawuowania, zignorowania. Taka jest puenta spektaklu - dysharmonijna melodia recytacji mającej łączyć wszystkie indywidualne relacje dziecięcego chóru w jasne brzmienie ocalałych. Kakofonia dźwięków emocji, bólu, treści ledwie rozpoznawalnych, która ostatecznie przeraża dramatycznym dysonansem. Przygnębiającym. Smutnym. Bo oto możemy zobaczyć w bohaterach też siebie - zagubioną, okaleczoną, bezbronną ofiarę (dziecko/dorosłego), pragnącą się przebić z własną prawdziwą i ważną narracją, interpretacją, emocjonalnością, która niezsynchronizowana przepada w trudnym do zniesienia napastliwym, natrętnym zgiełku. Wobec czego wszyscy pozostajemy bezsilni. Obojętni. I to jest nasza wielka porażka. Nasza sromotna klęska. Przegrana. 


SUBLOKATORKA na podstawie prozy HANNY KRALL
reżyseria – Maja Kleczewska
adaptacja tekstu i dramaturgia – Grzegorz Niziołek
scenografia – Fabien Lédé
kostiumy – Konrad Parol
muzyka – Cezary Duchnowski
wideo i światła – Kacper Fertacz, Patryk Majchrzak
choreografia – Kaya Kołodziejczyk
asystentka reżyserki – Marta Twardowska
korepetycje muzyczne – Magdalena Sowul
inspicjentka – Sandra Milošević

obsada:
Karolina Adamczyk
Aleksandra Bożek
Emilia Cholewicka (gościnnie, dublura z Kayą Kołodziejczyk)
Michał Czachor
Michał Jarmicki
Kaya Kołodziejczyk (gościnnie, dublura z Emilią Cholewicką)
Wiktoria Kruszczyńska (gościnnie, dublura z Agnieszką Rajdą)
Mateusz Łasowski
Agnieszka Przepiórska (gościnnie)
Agnieszka Rajda (gościnnie, dublura z Wiktorią Kruszczyńską)
Karina Seweryn
Olga Suska
Jerzy Walczak (gościnnie)
Wanda Włochyńska
Laura Wrońska
Kazimierz Wysota

Spektakl powstał we współpracy z Teatrem Żydowskim im. Estery Rachel i Idy Kamińskich - Centrum Kultury Jidysz.
Partnerami wydarzenia są również: Teatr Stary w Lublinie oraz Europejska Stolica Kultury Lublin 2029.
Patronat honorowy nad spektaklem objęło Stowarzyszenie „Nigdy Więcej.


fot. z próby1. Karolina Jóźwiak
fot.2. portret: Michał Mitoraj
fot. z próby 3. Tomasz Ostrowski

poniedziałek, 10 listopada 2025

EXTASY SHOW TEATR POLONIA


Starość się Panu Bogu nie udała-mówią ludzie, a sztuka EXTASY SHOW Constanze Denig-Staub, której akcja toczy się w 2045 roku, wyreżyserowana przez Tomasza Mana w Teatrze Polonia, dowodzi, że mają rację. Ale jest jeszcze gorzej i to za sprawą już nie Pana Boga lecz samych ludzi. Udręka, spowodowana naturalną koleją rzeczy (niszczący upływ czasu fundujący choroby, niedomaganie, ból i cierpienie), to za mało - człowiek potrafi drugiemu człowiekowi zgotować wyrafinowanie okrutny los. Wymyślił przymusową eutanazję w oprawie show, by wyeliminować najsłabszych, nieproduktywnych, niepotrzebnych, w dodatku publicznie ich upokorzyć, poniżyć i pozbawić godności. Ten "prześmiewczy" akt gaszenia w staruszkach tlących się resztek życia jest przemyślaną strategią dla tych, którzy EXTASY SHOW oglądają - ma ich skłonić do pogodzenia się z losem, przyzwoleniem na eutanazję czy samobójstwo, bo lepiej świadomie umrzeć, jeszcze w pełni sił i kontroli nad swoim życiem, niż dać się tak bezdusznie potraktować przez system na oczach wszystkich. 

Śmierć jest nieuchronna. A jednak każde życie nie chce zgasnąć, każdy bohater nie chce umierać. Walczy do końca, nawet jeśli mówi o tym, jak bardzo jest nieszczęśliwy, samotny, zmęczony. Im więcej traci z życia, tym bardziej pragnie się nim cieszyć. Im mniej mu czasu zostało, tym lepiej chce go wykorzystać. Życie pragnie życia, bez względu na wszystko. Jest wartością samą w sobie bezcenną. I mimo utyskiwań, biadoleń, oczywistych ograniczeń i i niedogodności związanych z chorobami, bólem starzejącego się ciała i ducha coś w człowieku czeka na następny dzień, nawet jeśli wie, że może być ostatni. 

Spektakl toczy się w pustej przestrzeni, jakby z życia pozostało tylko samo życie, bo nic więcej się już nie liczy. Nie ma celów, projektów, planów. Jedynie krzesła są oparciem dla bohaterów, a show przykrywką dla zbrodni. Wyjątkiem jest bohater na wózku inwalidzkim - on wie, że na pewno wkrótce umrze. Jest tym przypadkiem, który dojrzał do śmierci (ostatnie stadium choroby terminalnej) i chce się od cierpienia (nie do zniesienia), poczucia winy(czuje się odpowiedzialny za projekt eutanazji), ludzi i świata (bo ich zawiódł) uwolnić. Pogodził się z odejściem, chce, by jak najszybciej nastąpiło i dlatego oddaje swoją wygraną temu, który jej potrzebuje.  

Teatr POLONIA tym repertuarowym wyborem dowodzi, że temat jakości życia seniorów i odchodzenia jest bardzo ważny w dobie starzejących się społeczeństw, preferencji młodości, mody obracania największych tragedii w żart, banał, niewybredną zabawę - jaką w tym przypadku jest EXTASY SHOW. Dobrze jest zapoznać się z głosem ludzi sędziwych, by nie pozbawiać ich możliwości wyboru, by nie narzucać im swojej woli, by ich nie uprzedmiotowiać. Nie przyjmować prostackich rozwiązań problemów, nie dokonywać płaskich ocen, które krzywdzą lub mogą zadać ból. W pogoni za zyskiem, wygodą i rozrywką nie gubić ich i swojego człowieczeństwa. 

Ale przede wszystkim spektakl jest okazją do spotkania ze wspaniałymi aktorami: ciepłą, uroczą, wzruszającą Magdaleną Zawadzką, refleksyjną, wycofaną, ale walczącą twardo o życie swojej bohaterki Ewą Decówną, wojowniczym samcem alfa, scenicznym myśliwym Andrzejem Pieczyńskim i  w dramatycznej roli Fabianem Kocięckim oraz demoniczną opiekunką, przebojową showmanką, piękną Kamilą Baar. Mają tyle do zaoferowania! Przekonajcie się osobiście. Powodzenia:)


EXTASY SHOW Constanze Denig-Staub

Reżyseria: Tomasz Man
Tłumaczenie: Piotr Szalsza
Opracowanie tekstu: Tomasz Man
Scenografia i kostiumy: Aneta Piekarska-Man
Asystentka scenografki i kostiumolożki: Małgorzata Domańska
Ruch sceniczny: Anna Iberszer
Realizacja dźwięku: Michał Suwiński
Reżyseria światła: Adam Szadkowski
Producenci wykonawczy: Magdalena Kłosińska i Krystian Zajdel

Obsada: Kamilla Baar, Ewa Decówna, Magdalena Zawadzka, Fabian Kocięcki, Andrzej Pieczyński

Fot. Tomasz Ostrowski

wtorek, 4 listopada 2025

RÓZIA TEATR COLLEGIUM NOBILIUM

 

Neurasteniczny tekst Rafała Wojasińskiego o nihilizmie świata i ludzi, w których nie ma  radości,  światła, nadziei na poprawę sytuacji życiowej, w wykonaniu bardzo młodych ludzi gasi wszelki optymizm. Smuci i zdumiewa. Alicja Bobruk (Rózia), Michał Lupa (Miejscowy Gienek) Aleksander Sajewski (Bibliotekarz Bolek) i Maja Szkutnik (Barmanka), studenci IV roku aktorstwa dramatycznego Akademii Teatralnej w Warszawie w spektaklu dyplomowym RÓZIA wyreżyserowanym przez Jacka Braciaka doskonale radzą sobie z jego trudną materią. Pogrążeni w klaustrofobicznych ciemnościach, ubrani w stonowane, zgrzebne kostiumy spajające ich z otoczeniem, uwięzieni w pustej spelunie gdzieś na końcu świata, w marazmie egzystencji i niejasnych relacji wygłaszają kwestie trudne do zniesienia, bo sprzeczne z naturą młodości - tu przygaszonej, wypalonej, cynicznej. Akcji nie ma, zastępuje ją pełne rezygnacji trwanie. Rzeczywistość wydaje się być zastygła, beznadziejna, nieczuła, a każdy człowiek przez nią zniewolony, pogodzony jest ze swoim łatwo przewidywalnym losem. Na swój sposób poetyzuje, mądruje, filozofuje. Ale nic nie robi tylko płynie z prądem własnego wyczerpania. Zaszywa się w pozornie bezpiecznym dla siebie miejscu lub wydaje się mu, że ucieczka coś zmieni -więc nadal próbuje. To nie jest afirmacja, ale rezygnacja, bo wszystkie drogi wyjścia z sytuacji klinczu wydają się być ślepą uliczką prowadzącą donikąd. Stagnacja, status społeczny skazuje obie młode pary na wegetację i wieczną przegraną.  

Role są bardzo trudne. Ale studenci i studentki w spektaklu dyplomowym IV roku kierunku aktorstwo, specjalność: aktorstwo dramatyczne, grają wspaniale - lekko, naturalnie, przejmująco. Są utalentowani, dobrze przygotowani, charakterystyczni. Ich bohaterowie - wbrew rzucającej się w oczy powierzchowności - paradoksalnie wydają się starzy, zranieni, złamani. Tym większe dla studentów brawa i uznanie! Bo z trudem ogląda się ten smętny spektakl widząc, jak marna kondycja życiowa ubezwłasnowolnia młodość, łamie jej kręgosłup, zamyka drogę do szczęścia. Tu świadomość zarówno  swojego położenia, jak i obiektywnego stanu rzeczy nie ratuje, a każda próba zmiany z góry nie ma szans powodzenia. Poczucie porażki udziwnia Rózię, Bolka wpędza w depresję, a Gienka i Barmankę jakby w ogóle nie dotyka. W gruncie rzeczy wszyscy są tu Miejscowi, a właściwie sytuacją i własną kondycją umiejscowieni. 


 


RÓZIA
tekst: Rafał Wojasiński
reżyseria: Jacek Braciak
scenografia i kostiumy: Kamila Bukańska
asystentka reżysera: Maja Szkutnik

obsada:
Alicja Bobruk
Michał Lupa
Aleksander Sajewski
Maja Szkutnik

fot. Bartek Warzecha / Teatr Collegium Nobilium