niedziela, 29 września 2024

EP TR WARSZAWA


Spektakl "Ep" w reżyserii Agnieszki Jakimiak i Kuby Krzewińskiego to performatywny teatralny collage na temat komunikacji międzyludzkiej, wzajemnego rozumienia się i współodczuwania. Uczestniczą w nim osoby słyszące i głuche - w tym przypadku związane ze sztuką, bo ta odgrywa ogromną rolę w procesie poznawania świata, otwierania się na wszystko co nieznane, inne, trudne do zdefiniowania i przekazania. Spektakl rozpatruje zagadnienia fundamentalne dla nakreślenia tego, co jest dziwne, a co normalne. Pokazuje dlaczego dziwność czy normalność ma wpływ na relacje międzyludzkie, jak je kształtuje i wpływa na ludzi, że uznają coś za normatywne lub pozanormatywne. Definiuje pojęcie ep*, otwiera widzów na poznawanie tego, co jest dla nich nowe, niezwykłe, niepojęte, bo pozostające poza ich wiedzą, doświadczeniem, odczuwaniem. Proponuje przeżywać muzykę, poezję, aktorstwo - generujące odczucia zmysłowe, emocje, wrażenia estetyczne i poznawcze skojarzenia -sztukę tworzoną i prezentowaną na scenie w sposób niekonwencjonalny, wręcz odkrywczy. Sprawdza, czy to co jest inscenizowane budzi ciekawość, wrażliwość, otwartość odbiorcy. Czy jest dla niego zrozumiałe czy pozostanie zagadką. Przykładem jest zasłyszana historia z życia wzięta. Nieznajomy z opowieści Moniki Frajczyk zachowuje się w kinie podczas seansu filmowego co najmniej dziwnie. Zwraca na siebie uwagę, jego zakłócające odbiór filmu zachowanie trudno zrozumieć. Jednak o coś mu chodzi, nawet jeśli sam nie jest w stanie wyjaśnić dokładnie co. Ale jest sobą, czuje, że wyraża siebie. I choć przeszkadza zgromadzonym, nie czyni nikomu krzywdy. 

Czy nie jest tak ze sztuką? Każda osadzona jest mniej lub bardziej w rzeczywistości, ale jej istota tkwi w niekonwencjonalnym, nierozpoznanym jeszcze dobrze problemie, konflikcie, zjawisku, relacji. Sygnalizuje, jątrzy, drażni, niepokoi. Może być dziwna, tajemnicza, kłopotliwa a przez to sprawia, że widzowie czują się nieswojo, niekomfortowo, są zakłopotani. To powoduje jednak, że zaczynają myśleć, drążyć, szukać wyjaśnienia, zrozumienia a gdy go nie znajdują, pozostają w stanie współodczuwania. Tak też się stało, gdy Adam Stoyanov recytował mimicznie swój wiersz. Mocno wzruszył. Naturalnie w tej prezentacji łączyły się słowa z ich pozawerbalną ekspresją, sięgając głębiej, otwierając nowe obszary treści, uczuć i emocji. Pięknie wybrzmiał  ciszą w sercach zgromadzonych utwór 4'33" Johna Cage'a, profesjonalnie skomponowany z samych pauz.  Interesujące były też wariacje aranżacji dźwiękowych wykonane zarówno indywidualnie, jak i wspólnie przez performerów na wiolonczeli czy bębnie, brzmienie instrumentu, którego dźwięk był przetwarzany elektronicznie. Słyszący i niesłyszący w różny sposób je poznawali, odczuwali. Inaczej też odbierany był mini pokaz ogni sztucznych (np. tylko obraz, obraz i dźwięk), ale podobnie hipnotyzował. Odkrywczy był sposób komunikowania się osób słyszących z głuchoniewidomymi.  Możecie wierzyć lub nie ale komunikacja między tymi osobami mimo wszystko jest możliwa i nawet wydaje się być intuicyjna i prosta, choć niebanalna. Adam Stoyanov to ekspresja mimiczna poezji, eksplodującej emocjami ciszy, pozwalającej skupić się na mowie ciała. Łukasz Owczynnikow to pozasłowny transmutujący komunikat dźwiękowy -mocny, intrygujący, przejmujący. Monika Frajczyk jest personifikacją istoty sztuki - otwartej, ciekawej, afirmatywnej natury i postawy człowieka - która poznaje, uczy, sublimuje. Wszystko się dzieje pod dachem prowizorycznego namiotu sztuki, symbolicznego domu, w którym może zamieszkać wszelka różnorodność.

Choć czasem ktoś wydaje się zaskakujący w swoim działaniu, szokujący w wyglądzie, niepokojący w ekspresji, to komunikacja, porozumienie, empatia zawsze jest możliwa. Brak czy nadmiar czegokolwiek (zmysły, percepcja, itd. ), wszelka prowokacja, niekonwencjonalne zachowania, nienormatywne reakcje, jeśli nie są niebezpieczne, szkodliwe, krzywdzące- nie ograniczają ale prowadzą do rozwiązywania problemów, rozwoju relacji, pogłębienia więzi, pokonywania barier. Do postępu. Wydaje się, że na początek wystarczy chcieć. Spektakl w sposób prosty i czuły rozbudza chęć spojrzenia na siebie i i tych, którzy stoją na naszej drodze z perspektywy odkrywcy, który nie ustaje w poszukiwaniu tego co łączy, w zrozumieniu i pokonywaniu tego, co nas, ludzi, dzieli. 


*ep” – (jęz. mig.) 1. dziwne, niefajne; 2. (czuć się) nieswojo.
„ep” to zapis znaku stworzonego przez społeczność Głuchych (z Warszawy), który nie posiada odpowiednika w języku mówionym.
„EP” – krótka płyta.

Ep

reżyseria: Agnieszka Jakimiak, Kuba Krzewiński
scenariusz / kompozycja: Agnieszka Jakimiak, Kuba Krzewiński
autor scenariusza migowego i poezji migowej: Adam Stoyanov
scenografia, wideo, kostiumy, światła: Michał Dobrucki

Obsada: Monika Frajczyk, Łukasz Owczynnikow - kontrabas, Adam Stoyanov


fot.: mat. Teatru

sobota, 7 września 2024

POGO TEATR POLONIA

 

POGO jest skrótem od pogotowia ratunkowego, ale też tytułem autobiograficznej, reporterskiej książki (finalistka 14. edycji Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego) i powstałego na jej podstawie monodramu Jakuba Sieczki w adaptacji i reżyserii Kingi Dębskiej, z główną rolą Marcina Hycnara, któremu towarzyszy Radosław Luka.

Minimalistyczna, funkcjonalna, mroczna scenografia Wojciecha Żogały zlewa się się z tonacją ścian małej sceny Fioletowe Pończochy w Teatrze Polonia. Wygląda jak kapsuła czasu (karetka, miejsce odpoczynku, dyspozytornia), która pozostaje w ciągłej gotowości do działania. Jedynie zielona przestrzeń przed nią jest rewirem nadziei, wyobraźni, w której realizuje się młody lekarz ubrany w jaskrawo - pomarańczowy kombinezon, z wielką torbą ratownika. Nie superbohater, nie zbawca, nie cudotwórca, a człowiek, który stara się pomagać ludziom w sytuacjach krytycznych, granicznych, ostatecznych. Ale życie jest o wiele bardziej zaskakujące i kreatywne, bo praca w pogotowiu 24 godziny na dobę (co podkreśla czerwony neon) bardzo często przekracza zakres przewidywalnych obowiązków. Jest ciężka, stresująca, wyczerpująca. Grozi depresją, wypaleniem. Wymaga twardego charakteru, szerokiej specjalistycznej wiedzy, dużego doświadczenia w radzeniu sobie w sytuacjach zmuszających do podejmowania szybkich decyzji, stosowania precyzyjnych procedur medycznych, odporności na permanentne zmęczenie i długofalowe obciążenie emocjonalne. Nieustanny kontakt z ciemną stroną życia i okrucieństwem śmierci rodzi poczucie dręczącej bezsilności, prowadzącej do utraty sensu wykonywania tego zawodu. Urealnia górnolotne o nim wyobrażenia. Sprowadza je często do trudnych do zaakceptowania konstatacji. Udowadnia, że nieustanne obcowanie z cierpieniem i śmiercią dorosłych, ale szczególnie dzieci, z szokiem wywołanym stratą bliskich osób z rodziny nie hartuje, nie uodparnia, a kumuluje poczucie zawodu, porażki, bezradności, smutku.
Prędzej czy później łamie najtwardsze kręgosłupy. Zmusza do ucieczki w samobójstwo, uzależnienia, czy, jak było na szczęście w tym przypadku, wyboru „umiarkowania, zdrowych przyjemności, małych szczęść”. 

Marcin Hycnar daje temu dowód. Jego ambitny, zapracowany, zdeterminowany bohater jest w nieustannym ruchu, rozedrganiu, działaniu. Pod presją, w napięciu, na haju adrenaliny" daje z siebie wszystko i jeszcze więcej". Walczy z chaosem nieszczęśliwych wypadków, usiłuje ratować poszkodowanych, pomóc chorym, nieść ulgę cierpiącym. Walczy, stara się odwrócić doświadczające ludzi fatum. Czasem cud się zdarza. Desperacko więc pomaga im przetrwać, nawet wtedy, gdy umiera w nim nadzieja. Daje z siebie wszystko-bez taryfy ulgowej, bez znieczulenia, bez złudzeń. Widzi w tym istotę swej pracy, która nie jest misją czy powołaniem lecz, może tylko bardziej niż inne, wymagającym hartu ducha, siły woli, wewnętrznej dyscypliny, zawodem. A jednak po sześciu latach pracy musi zrezygnować i przestaje być ratownikiem medycznym. Wygłaszany przez aktora w ekstremalnie różnych rejestrach emocjonalnych oparty na faktach tekst jest dynamiczną relacją, terapią-spowiedzią, bezpretensjonalnym podsumowaniem i jednocześnie przekonującym uzasadnieniem, że gdy jego bohater doszedł do kresu wytrzymałości, ma prawo i obowiązek ratować własne życie. Kończąc pracę w POGO nie rejteruje, nie przegrywa, nie opuszcza posterunku, a reaguje zgodnie z wyuczonymi procedurami. Ocala siebie. Wykonywanie zawodu ratownika medycznego wiele go nauczyło. Lepiej poznał sobie, ludzi, odkrył, co jest ważne, co ma sens. Praca w ekstremalnych warunkach sprawdziła go i ukształtowała. Pozwoliła mu zdefiniować, czym jest w istocie człowieczeństwo. I pomogła podjąć decyzję, jak ma dalej pracować i żyć.

Zróżnicowane, bogate w środki wyrazu, czułe i szczere aktorstwo Marcina Hycnara umożliwia poznanie specyfiki zawodu ratownika medycznego, sytuację i kondycję ludzi, którzy pomagają, którzy potrzebują pomocy, ale również tych, którzy tej pomocy nadużywają. Odkrywa Grochów, świat mroku i cierpienia, jakiego wielu ludzi może nie znać. Obnaża przy okazji braki systemu opieki medycznej, który jest przeciążony, niedofinansowany, a przez to niedoskonały i niewydolny. I przede wszystkim charakteryzuje każdego człowieka  w potrzebie (czułości, miłości czy zainteresowania nim), rzadziej w momentach ostatecznych, w sytuacjach nieodwracalnych, niezawinionych. Bo to on jest najważniejszy, kimkolwiek by nie był (chorym, jego rodziną, ratownikiem, itd.). Dobrze jest o tym przypomnieć. Dobrze jest o tym wiedzieć. 

POGO to mocny, męski, bliski życia i śmierci monodram o stresującej, wycieńczającej pracy w warunkach pełnego zaangażowania w wykonywanie zawodu, który został świadomie wybrany i jest traktowany poważnie, który miał być idealną drogą wiodącą do spełnienia. Ostatecznie okazał się próbą wydolności ciała i ducha, zderzeniem z rzeczywistością, która może zniszczyć, a nawet zabić - etapem nieustającego rozwoju lekarza, który musi się pogodzić z faktem, że jest tylko człowiekiem i nie ma, nigdy nie będzie miał wpływu na wszystko, mimo najszczerszych chęci, dużego doświadczenia, najlepszych kwalifikacji i możliwości. Który nie zawsze może mieć świadomość, że dawno przekroczył dopuszczalne granice, bo stracił wszelką kontrolę i zmierza donikąd. Gorzka to lekcja pokory, egzamin dojrzałości, afirmacja porażki dla zwycięstwa życia.

Obejrzyjcie i przeżyjcie koniecznie. Przekonacie się, w to głęboko wierzę, że było warto. Powodzenia:)


POGO   Jakub Sieczko

Reżyseria: Kinga Dębska
Scenografia: Wojciech Żogała,
Kostiumy: Małgorzata Domańska,
Reżyseria światła: Katarzyna Łuszczyk,
Kompozytor: Radosław Luka,
Asystentka ds. scenografii: Małgorzata Domańska,
Producentka wykonawcza: Magdalena Kłosińska

Obsada:
Marcin Hycnar, Radosław Luka