TUTLI-PUTLI KTO JEST DZIKI? w Teatrze Dramatycznym na Scenie Przodownik przedstawia się intrygująco. Na bogato. Różnorodnie. Spotykają się tu wybitne osobowości żyjące w okresie międzywojennym. Maria Czaplicka to badaczka plemion syberyjskich, feministka, zamknięta w namiocie przyprószonym śniegiem, ubrana w grube futro i ozuta w skórzane, ciepłe buty. Bo w jej rewirze scenicznym wieją mroźne, surowe, dzikie wiatry syberyjskie. Panuje atmosfera naukowej konstatacji położenia kobiety, która musiała zawsze o wszystko walczyć, która jest ośmieszana, upokarzana w przywoływanych wspomnieniach z pobytu na studiach w Anglii. Syberia jest krainą ogromnych możliwości, nieprawdopodobnego bogactwa, ma nieodkryty potencjał, daje poczucie wolności i swobody. Kobieta nie bez trudności dzielnie prowadzi tu szczegółowe badania, jest samodzielna, doskonale sobie radzi. Jest wolna, spełniona. Jest sobą. Bronisław Malinowski jest etnologiem, bada życie, nie tylko seksualne dzikich, ich podejście do obcych, innych, białych. Dywagacje swe snuje na hamaku rozebrany, w pozycji swobodnej, zrelaksowanej, bo to tropiki, egzotyczne klimaty, a więc duchota i gorąco lub przy pulpicie wykładowym w poprawnym stroju podróżnika-naukowca gdy wygłasza rozważania wysnute na podstawie swoich badań. W środku sceny króluje Witkacy, wszechstronny artysta, w oparach narkotyków, fatalizmu, przeczuwanej katastrofy cywilizacyjnej, podkreślający ciągle jak mantrę, że sztuka to nie życie. Zajmuje się wizualizacją kukiełkowej, wycinankowej, symbolicznej operetki TUTLI-PUTLI, którą napisał ale nigdy nie wyreżyserował. Teraz ma okazję. Sublimuje wyniki naukowe Malinowskiego i Czaplickiej, zawłaszcza ich osiągnięcia dla potrzeb argumentacji tworzenia, dywaguje na temat roli sztuki, jej sensu, roli. Ma własne doświadczenia z okresu pobytu w Rosji, gdzie służył w wojsku. Wie, co to znaczy rewolucja bolszewicka, boi się jej jak ognia. Witkacy ma umysł, zainteresowania i wrażliwość człowieka Renesansu. Kreuje rzeczywistość sceniczną przemycając w niej swoje obserwacje, wiedzę, lęki. W spektaklu ma formę opowieści kukiełkowej, teatru cieni, i działa jak przypowieść, bajka, snuje się jak prosta na pozór historia. Dotyczy jednak natury ludzkiej, władzy, polityki, zagrożeń, które dotykają ludzkość cyklicznie, są źródłem nieszczęścia i sieją zgrozę. Chodzi o totalitaryzm, który niszczy indywidualizm, wolność, kreację. Ta pokusa sprawowania niepodzielnej władzy, której wszyscy muszą się bezwzględnie podporządkować, ujednolica sposób myślenia, łamie kręgosłupy różnorodności, gnębi, wymusza, terroryzuje, narzuca uległość, zarządza strachem, wizualizowana w formie operetki, zabawy, bajki ma tłumaczyć opresyjny, niszczący charakter zła jaki sobą reprezentuje. Pokazuje i wyjaśnia nam je jak dzieciom, niewinnym jeszcze i nieświadomym nadchodzącej, potencjalnej katastrofy. O tym też mówi niezależnie Malinowski, a Czaplicka ze swojego, kobiecego punktu widzenia to potwierdza. Wszyscy troje są badaczami sumiennymi, wnikliwymi, wrażliwymi. Każde z nich widzi w swym obszarze zainteresowań, pracy, życia niezdobyte królestwo, krainę wolną, szczęśliwą, bogatą. Arkadię, utopię, raj. Dla Czaplickiej jest to dziewicza, posiadająca niezwykłe bogactwa, potencjał Syberia, Kanada Wschodu. Dla Malinowskiego egzotyczne krainy dzikich. Dla Witkacego świat sztuki, w którym żyje, tworzy zagrożony potencjalnym totalitaryzmem ze Wschodu/rewolucja bolszewicka/. Trzeba przyznać, że bohaterowie sztuki-badacze, podróżnicy, ludzie dociekliwi, nieustępliwi, szaleni- nie ustają w swych wysiłkach eksploracji tych nowych obszarów. Porównują ciągle cywilizację, której są żywymi, świadomymi przedstawicielami z tak zwaną dzikością, którą poznają metodami naukowymi: analizują sumiennie, metodycznie, szczegółowo.
Są dowodem na to, że można nawet w ekstremalnych warunkach realizować się, spełniać. Nie jest to łatwe, proste ale jak przykład ich życia dowodzi, możliwe. Mimo okropności świata, mimo norm, zasad, którym muszą się podporządkować lub je omijać. To bardzo pouczająca, mądra lekcja. Zarówno przetrwania, jak i rozwoju. Czaplicka z miejsca bogactwa, spokoju i nudy ale jako kobieta ciągle tłamszona, ośmieszana, marginalizowana znajduje siłę w sobie, by żyć i realizować się, jak na to zasługuje w swoim mniemaniu, wyobrażeniu, marzeniu. Pobyt na Syberii był dla niej szczególnie trudny, bo tubylcy nie mieli do niej zaufania. Podejrzewali ją o szpiegostwo, o to, ze jest kupcem, szamanem/choć ten nie jest uznawany ani za kobietę, ani za mężczyznę/ . Trudno było im zaakceptować i poddać się badaniom, jakie prowadziła. Jednak się udało. Malinowski też nie bez trudności wnikał w świat dzikich, by móc poznawać ich życie, zwyczaje, mentalność. Ekscentrycznemu, przekraczającemu normy społeczne, artystyczne Witkiewiczowi też nie było lekko podążać wyboistą, trudną, na jego warunkach drogą kariery. Wyjątkowe, interdyscyplinarne wykształcenie, niepospolita wyobraźnia, talent, niepokorna, silna, wybitna osobowość, trudny charakter nie stanowiły wystarczającej przepustki pozwalającej brylować w świecie sobie podobnych ludzi. I być szczęśliwym, i odnieść sukces. A jednak żył jak chciał. Nie naginał się do innych. Znalazł swoją własną drogę dostępu do poznania, analizowania rzeczywistości i bardzo indywidualną, skomplikowaną, niełatwą formę komunikacji jego sztuki z odbiorcami. To bardzo pozytywne przykłady spełnienia życia zgodnie z własnymi indywidualnymi możliwościami, potrzebami i marzeniami. Pozanormatywnymi. Twórczymi. Inspirującymi.
Prosta historia operetki antropologicznej opowiada o skomplikowanych zagadnieniach filozoficznych, politycznych, społecznych. Dosłownie i metaforycznie. Karykaturalnie i naukowo. Używa różnych form wypowiedzi, na wielu poziomach komunikacyjnych, by do nas dotrzeć z przekazem. Z konstatacją, że dzikość jest również i w nas, i nie jest zła. To inspiracja, siła, impuls, który niczego się nie boi, od niczego nie zależy i prowadzi do rozwoju. Badanie, analiza życia dzikich nie różni się od sposobu poznawania ludzi cywilizowanych. To tylko inna forma, inny poziom rozwoju, inny zakres zniewalania, podporządkowania człowieka, społeczności. Naród i państwo to dwie różne definicje tego samego zjawiska, a demokracja nie ma tylko oblicza rozwoju i dobra. Zawsze za nią czai się podstępny, złowrogi totalitaryzm. Niszcząca siła, wróg wolności i indywidualizmu. Postępu, rozwoju. W krainach dzikich presja, normy, organizacja społeczności/plemienia, grupy, itp./ ma inny tylko charakter i poziom zaawansowania.
To spektakl interesujący z inteligentnie skomponowanym tekstem, bogatą jak na kameralne spotkanie formą/trzy światy w jednym miejscu, lalki, wycinanki, wideo projekcje live/. Doskonale zagrany, pięknie zaśpiewany /brawo Anna Stela!, piękny głos/, precyzyjnie wyreżyserowany. Z powodzeniem łączy naukę i sztukę, przeplata przeszłość dokonaną z jej odniesieniami problematycznymi, tematycznymi w teraźniejszości, zadaje nieśmiertelne pytania o wolność, naturę ludzką, zagrożenia cywilizacyjne. Na pytanie KTO JEST DZIKI? musimy odpowiedzieć sobie indywidualnie. Ale po tym spektaklu, który wymaga od nas skupienia, uważności, myślenia jesteśmy doskonale przygotowani.
TUTLI-PUTLI KTO JEST DZIKI? WITKACY/MALINOWSKI/CZAPLICKA
reżyseria: Magdalena Miklasz
dramaturgia: Marcin Bartnikowski
scenografia, kostiumy: Marcin Bikowski, Marcin Bartnikowski
lalki: Marcin Bikowski
muzyka: Anna Stela, Marcin Liweń
kierownictwo produkcji: Natalia Mołodowiec
obsada:
Anna Stela
Marcin Bikowski
Marcin Bartnikowski
premiera:20.12.2016
Koprodukcja Teatru Malabar Hotel i Teatru Dramatycznego
zdjęcie:https://www.facebook.com/TeatrDramatycznyWarszawa/photos/pcb.1234842526581801/1234835536582500/?type=3&theater
„PANNA TUTLI-PUTLI” (1920). Libretto operetki, które zostało odnalezione dopiero w 1974 roku. Do tej pory nikt nie wiedział nawet o jej istnieniu, jedynie wspominał o niej Roman Jasiński, ale nie podając tytułu. Nie funkcjonowało nawet na listach dzieł zaginionych. Napisane prawdopodobnie dla Jarosława Leszczyńskiego, który z tego co wiemy nie napisał do niej muzyki. Premiera odbyła się w 1975. Przedstawienie zostało przyjęte życzliwie przez krytykę, cieszyło się dużym powodzeniem i utrzymało się na afiszu przez 3 sezony (118 spektakli obejrzało 56,789 widzów). Było też raz wystawione zagranicą. Jest wyrazem niespodziewanego nawrotu Witkacego do klarownych rozwiązań fabularnych, nawet zbyt klarownych, bo wysoce symbolicznych. Tytułowa panna Tutli-Putli ofiarowuje swe wybredne serce kawalerowi d’Esparges, który obiecuje zdobyć dla niej niezdobyte jeszcze królestwo, do którego dostać się można po zażyciu odpowiedniego narkotyku. Na miejscu zostaje zmuszony przez czarnoskórą królową do przejęcia tronu i zostania jej kochankiem. Gdy na wyspę dociera Tutli-Putli jest już tylko krwawym, brzuchatym dyktatorem, znienawidzonym przez wszystkich. Ponownie następuje rewolucja, a na tron wraca poprzedni dyktator. Atutem tej sztuki jest jej klarowność i prostota, wadą: jej wierszowane piosenki. Witkacy nie był utalentowanym poetą, mimo to często zamieszczał w swych dramatach wierszowane wstawki. Tutaj wiele z nich prezentuje poziom bliski infantylnego, ale też jest to infantylizm sympatyczny dla ucha.
Jest jakaś przeszkoda, czuję ją intuicyjnie, która nie pozwala mi nazwać „Tutli Putli” spektaklem teatralnym.
OdpowiedzUsuńMiałam wrażenie, jakbym była słuchaczem wspomnień znanego podróżnika, wykładu naukowego lub uczestnikiem wernisażu artysty, którego zainspirowała podróż na koniec świata.
Ogólne odczucie jest bardzo dobre, gdyby nie to, że z mojej kieszeni wystawia łeb sycząca kobra sugerująca, że trochę szkoda kasy na to „coś”.
Cokolwiek to jest, stara się z nami komunikować. Nie mam aż tak surowego osądu. Nie jest to performans,ani teatr klasyczny. Z faktów, dokumentów, fragmentów jest złożony, z różnych form wypowiedzi scenicznej. Nie drąży głęboko choć podchodzi do zagadnień metodycznie, naukowo, poważnie. Może trochę nuży. Wymaga uwagi, skupienia.
UsuńMultimedialna wystawa w muzeum etnograficznym zrobi dokładnie to samo. Od teatru należy wymagać więcej.
UsuńNo właśnie, ciekawa jestem, jak by to pokazano w muzeum. Pewnie byłoby długie i nudne. Niezrozumiałe, naukowe,hermetyczne językowo.Tu jest krótkie i dzięki Tutli Putli kolorowo, zabawkowo. Hahaha. No, nie sponiewiera widza ten spektakl. A to już atut.:)
UsuńJestem pod wrażeniem tego spektaklu - przede wszystkim bogactwa formy i biegłości w posługiwaniu się nią. Tego jest zdecydowanie za mało w polskim teatrze!
OdpowiedzUsuńDziękuję za tą opinię, już podczas spektaklu miałam podobne myśli.
OdpowiedzUsuń