Jeszcze
tylko dziś spektakl „Courtney Love” Pawła Demirskiego w reżyserii Moniki
Strzępki w Teatrze IMKA o godzinie 19-tej. Do odważnych świat należy/bilety
wyprzedane, osiągalne tylko wejściówki i bilety niewykorzystane/. Warto
spróbować się dostać, bo Wrocław daleko, sezon wakacyjny trwa i łatwiej
spektakl obejrzeć na miejscu, mimo wysokich cen. I tak się opłaci. Jeśli uda
wam się wtargnąć na to przedstawienie nawet w ostatniej chwili, to jajcarskie
szaleństwo odjazdowo strzępkowodemirskie zapewnione.
Na wczorajszym spektaklu publiczność była usatysfakcjonowana i wyraziła to w standing ovation. Nic dziwnego, temat Nirvany nośny, muzyka wykonywana na żywo przez aktorów i świetny wokal. Język sztuki Demirskiego inteligentnie zakręcony, iskrzy frazami utopionymi w obscenie wulgaryzmów i kontekstów. Samo życie. Nie bójcie się tego spektaklu, tej stylistyki. Mimo zadziorności, oskarżeń ideologicznych, społecznych, krzywdy wam nie zrobi. Nawiąże z wami kontakt, wejdzie w dialog. To jego rys charakterystyczny. Nie będziecie tak do końca bezpieczni ale na pewno poczujecie , że jesteście w tym przedstawieniu ważni. Jasny, przejrzysty przekaz popłynie do was z siłą publicystyki live. A życie celebrytów muzycznych, ich tajemnice to dla nas , podglądaczy, cel doskonały, pożądany. Jak zwykle rozpierducha, bałagan i pokręcenie w teatrze strzępkodemirskim. Jak zwykle wywracanie marynary na druga stronę. I ten dystans do wszelkiego tragizmu neutralizowanego przez Demirski sense of humor. Sprawia, że mamy wrażenie ślizgania się po powierzchni problemów, zjawisk, tematów. Ale może o to chodzi, by coś na początek wybebeszył, zniszczył dotychczasowe wyobrażenia po to, byśmy sami drążyli głębiej i głębiej w wyznaczonym przez tandem artystów kierunku.
Sztuka to jątrzenie w naszej estetyce, pobudzanie myślenia, burzenie spokoju. Nawet jeśli jest nam paradoksalnie śmiesznie w tragicznie scenicznych zmyśleniach. Nie przegapcie tej wizyty Teatru Polskiego z Wrocławia, tej lekcji, tej propozycji strzępkodemirskiego patrzenia na nasz świat.
Na wczorajszym spektaklu publiczność była usatysfakcjonowana i wyraziła to w standing ovation. Nic dziwnego, temat Nirvany nośny, muzyka wykonywana na żywo przez aktorów i świetny wokal. Język sztuki Demirskiego inteligentnie zakręcony, iskrzy frazami utopionymi w obscenie wulgaryzmów i kontekstów. Samo życie. Nie bójcie się tego spektaklu, tej stylistyki. Mimo zadziorności, oskarżeń ideologicznych, społecznych, krzywdy wam nie zrobi. Nawiąże z wami kontakt, wejdzie w dialog. To jego rys charakterystyczny. Nie będziecie tak do końca bezpieczni ale na pewno poczujecie , że jesteście w tym przedstawieniu ważni. Jasny, przejrzysty przekaz popłynie do was z siłą publicystyki live. A życie celebrytów muzycznych, ich tajemnice to dla nas , podglądaczy, cel doskonały, pożądany. Jak zwykle rozpierducha, bałagan i pokręcenie w teatrze strzępkodemirskim. Jak zwykle wywracanie marynary na druga stronę. I ten dystans do wszelkiego tragizmu neutralizowanego przez Demirski sense of humor. Sprawia, że mamy wrażenie ślizgania się po powierzchni problemów, zjawisk, tematów. Ale może o to chodzi, by coś na początek wybebeszył, zniszczył dotychczasowe wyobrażenia po to, byśmy sami drążyli głębiej i głębiej w wyznaczonym przez tandem artystów kierunku.
Sztuka to jątrzenie w naszej estetyce, pobudzanie myślenia, burzenie spokoju. Nawet jeśli jest nam paradoksalnie śmiesznie w tragicznie scenicznych zmyśleniach. Nie przegapcie tej wizyty Teatru Polskiego z Wrocławia, tej lekcji, tej propozycji strzępkodemirskiego patrzenia na nasz świat.
Aż szkoda, że dopiero dzisiaj to przeczytałam. Cóż nie zobaczę strzępkodemirskiego (rewelacyjne określenie) spektaklu. A szkoda. Prośba o zapowiedzi czegoś nietuzinkowego nie tak na ostatnią chwilę.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne teksty i życzę sobie, abym na kolejny spektakl się nie spóźniła.
Gdybym wcześniej obejrzała, gdybym na zaś napisała, to informacja ukazałaby się wcześniej. Spektakl był prezentowany na Openerze. Ale mnie tam niestety nie było. Gdyby... Może następnym razem. Może w innym miejscu, w innym czasie, przy innej okazji. Może się na czas spotkamy.
OdpowiedzUsuń