środa, 9 października 2019

10.iTSelF Z BLISKA


Zwycięski spektakl 10-tego iTSelF, w pełni zasłużone Grand Prix, jest ważny z wielu powodów. Z BLISKA pozwala przyjrzeć się przyczynom i skutkom erozji, rozpadu i zaniku więzi międzyludzkich. Prowadzącym do depresji, bezsenności, izolacji, zaburzeń komunikacji. Dezorientacji, braku rozpoznania, co jest jawą, co wyobrażeniem, snem, projekcją. W konsekwencji uświadamia jak bardzo nieszczęśliwa i zagubiona jest jednostka we współczesnym świecie. Im więcej ma dóbr materialnych, tym mniej duchowości. Im więcej technologii, tym głębsza samotność.  Im więcej informacji, tym większy chaos. Im ambitniejsze kariery, tym uboższe życie rodzinne. Priorytetowy, rozbuchany indywidualizm zabija wspólnotowy styl życia. Wyklucza bliskość, kompromis, zrozumienie. Wirtualny świat sztuki, mediów buduje i konstytuuje zoombie second life, w którym mając nieograniczoną ilość anonimowych znajomych, traci się kontakt z osobami realnymi, najbliższymi. Przyjaciel, przywódca, mentor, matka, dziewczyna stają się zbędni. Stracili swoją funkcję, są pozbawieni znaczenia, nie mają na nic wpływu. Rozpasana wolność, bezproblemowa niezależność oddala, nie przybliża. Człowiek współczesny porusza się we wszystkich możliwych kierunkach jedynie po prostych równoległych prowadzących donikąd. To paradoks, że można mieć wszystko ale nic wartościowego, ważnego. Zaspokajającego podstawowe potrzeby emocjonalne. Nie zna miłości, ani stabilizacji. Kontakt, jakiego pragnie, porozumienie, którego szuka, bliskość, której pożąda jest poza jego zasięgiem. Tym bardziej wspólne działanie z innymi ludźmi. Rośnie w nim głód uczuć, zainteresowania. Świadomość niemożności zaspokojenia. Spełnienia. Jakby cierpiał na nową jednostkę chorobową, miał cywilizacyjną niepełnosprawność. Bo ojca nie ma, matka robi karierę. Firma jest jej domem. Jako dziecko uczył się życia z filmów, których nie rozumiał. Nie zna innego świata niż fikcyjny. Język się rozpada. Czas się to zamraża, to topi. Czuje, że w jego ciele mieszka obcy, którego nigdy nie pozna. Pozbawiany więzi nie potrafi ich nawiązywać, uznaje je za zbędne. Nie zna miłości, czułości. Wie, że ma być przyjemnie, miło. Żyje wyobrażonym życiem innych ludzi. Nie ma swojego. W wieku 14 lat leczy się psychiatrycznie. Cierpi na bezsenność. Wpada w panikę. Jest zdezorientowany, zagubiony. Zna tylko samotność, powiększającą się w nim pustkę.

Spektakl zbudowany jest ze scen ascetycznych, precyzyjnych, mocnych, jak ta na początku, gdy obserwujemy dwóch młodych ludzi /przyjaciół, kolegów/ przy fortepianie: jeden gra jazz, drugi klasykę. Nie wsłuchuje się jeden w drugiego, na jotę nie stara się ustąpić, dostosować. Improwizować. Eksperymentować. Za to konkurują ze sobą, coraz mocniej akcentują swoją odrębność. W końcu agresywnie walczą. Upadają, wierzgają, kopią siebie, instrument. Czym mogą uderzają w klawisze. Zamiast harmonijnej melodii słychać kakofonię przypadkowych dźwięków. Chaos. Indywidualizm wykluczył wzajemną inspirację. Wspólną zabawę. Nie przybliżył ich do siebie lecz oddalił. Brutalnie. Skutecznie.

Kolejne rozwinięcia poszerzają pole walki, zakres klęski. Słowotok, który oznajmia, relacjonuje. ale nic nie jest w stanie zmienić. Stwierdza stan rzeczy, obnaża wszelki deficyt. Treść, która boli, nie może obiecać ocalenia. Punktuje bezwzględnie, na zimno. Krzykiem się domaga. Jak pustka scenografii, chłód jej barwy. Jak język choreografii, która pokazuje w kieracie samotnego drylu ciała, łączące się w dramatyczne układy na krótko, za krótko. Prowadząc do kulminacji, w której ON i ONA, wirtualni, uwięzieni, każde w swoim telewizorze, śpiewają razem tę samą piosenkę. Nie mogą się zobaczyć, poczuć, dotknąć. Oboje osobni, odrealnieni, odlegli są tęsknotą za czymś, czego nie potrafią nazwać,  zdefiniować, spełnić. Automatycznie odtwarzają zasłyszane teksty, instynktownie naśladują podpatrzone sceny, gesty. Bo tylko takie wzorce znają. Są jałowi, bezpłodni. Trwają w stuporze smutku, przygnębienia. Bez miłości, więzi, bliskości. Bezbronni. Nieszczęśliwi.

Jest w tym spektaklu konsekwentnie budowany nastrój klinczu, niemocy, bezradności. Redukcja człowieka w człowieku. Rosnące napięcie pomiędzy pragnieniem a niespełnieniem. Równowaga mowy ducha i ciała. Reżyseria, dramaturgia, kompozycja kontrolująca porządek rzeczy, bo wszystko się tu uprzedmiotawia. Równo rozłożone akcenty ruchu i treści. Młodzi aktorzy, doskonale warsztatowo przygotowani, tworzą swoje role powściągliwie. Stanowią zgrany zespół. Widzowie z bliska  mogą to zaobserwować. Docenić. Mają możliwość projekcji własnych lęków, obaw, przeżyć. Okazję wsłuchania się w puls zachodniego świata. Z bliska poczuć graną przez młodość napierającą z zewnątrz ku wewnątrz współczesnego człowieka coraz większy wszystkiego bezsens, coraz bardziej przerażająca pustkę. Niemiłość.

Z BLISKA
Na podstawie "Play Loud" i "2 Uhr Nachts" Falka Richtera
Akademia Teatralna Augusta Everdinga  NIEMCY
reżyseria, choreografia, scenografia: Katja Wachter
obasada:
Lavinia Thelan Nowak
Enea Boschen
Benedict Sieedin
Havdy Punzel
Almut Kohnle
Leonard Dick
Lisa Schwarzer
Andriej Aranowski

kompozytor: Florian Paul

fot. Karolina Jóźwiak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz