MELODIA Z WIRUSEM jest spektaklem nowoczesnym. Opartym na mowie ciała performerów, na sile intuicji widzów, która pomaga odgadywanie osobistych tropów artystów, rozszyfrowanie niejednoznacznych układów, nadawanie znaczenia abstrakcyjnym figurom, paranaukowym obiektom. To performans trudny w odbiorze, wymagający otwartości, gotowości na improwizacje. Dystansu, poczucia humoru. Nastawienia na niejednoznaczność, śmiałe metafory, ich abstrakcyjne formy.
Każdy widz wkracza na scenę indywidualnie, przeciska się przez otwór w plastikowym różowym wejściu, jakby rozrywał błonę śluzową macicy sztuki, rodził się dla niej na nowo. Ma się zresetować, nastawić na nowe doznania, wrażenia. Przestrzeń jest pusta, rozświetlona, zamieszkała przez dwie podobne do sibie, prawie bliźniacze postacie, z których jedna, ubrana w złoty kostium, ma zasłonięte srebrną taśmą oczy i trzyma deskę, druga, w srebrnym kostiumie, wita gości osobiście, przyjaźnie.
Spotkanie zaczyna się od nawiązania kontaktu, sprawdzania zaufania, gdy jeden człowiek zależny jest od drugiego, wytycza mu drogę, wskazuje kierunek, określa cel. Prowadzi go w rewir nowych możliwości, starych ograniczeń. Widoczna jest silna więź. Zależności bliskie, tajemnicze, nieodgadnione. Ale osobiste, intymne, które są sprawdzane, testowane, trenowane. Po tej próbie tworzą się pewne układy/akrobatyczne, cyrkowe/ oparte na równowadze, symetrii, hierarchii. To, co jeszcze jest różne, odrębne stara się scalić, zjednoczyć, stanowić jednię. Do czego w końcu dochodzi symbolicznie, gdy partnerzy łączą swoje kostiumy/suwak/. Zanim do tego dojdzie przechodzą metamorfozę: napierają swoim ciałami na różowe, gumowe płaszczyzny. Pojawiają się nowe, futurystyczne kształty, stwory, postaci. Może to jest prawdziwy obraz ich samych: zmiennych, zdeformowanych, obcych. Nie do przeniknięcia. Nie do poznania. Dynamika ruchu, pytania dążące do samookreślenia komponują melodię pewnej opowieści. Ta jednak skażona jest wirusem, nietrudno domyślić się jakim. Ale każda relacja międzyludzka bywa zainfekowana, narażona na śmiercionośnego intruza. Nie zawsze możliwe jest przetrwanie tak trudnej próby. Bohaterowie ilustrują ją w sposób szczególny, wyszukany. Niejasny. Wizualizują wirusa, odciskając twarz w szarej materii plastikowego ekranu. Udziwniony jego obraz straszy, niepokoi. Rośliny umieszczone w pustych opakowaniach po lekach, nazywane ludzkimi imionami, słuchające wierszy to metafora beznadziei sytuacji chorego, jego strachu, samotności. Tabletki/a tak naprawdę cukierki/, dane do spróbowania widzom, mają pomóc wzbudzić w nich empatię. Czy tak się rzeczywiście dzieje, trudno przesądzić.
Prześwietlona, pusta, pojemna, laboratoryjna przestrzeń tworząca pole wyobraźni, historia pewnego związku z groźną chorobą w tle, komponowana sekwencjami niejednoznacznych performatywnych działań, tworzą partyturę lęków, obaw przed brakiem akceptacji, niebezpieczeństwem wykluczenia czy przymusową alienacją. MELODIĘ Z WIRUSEM. Z wzruszającą niepewnością, poczuciem kruchej równowagi, świadomością trudu osiągania harmonii, która może trwać zaledwie mgnienie, połączeni partnerzy odchodzą. Widzowie, zajmujący podczas spektaklu jedynie pozycję obserwatora, również.
MELODIA Z WIRUSEM
Akademia Teatru i Tańca w Amsterdamie, Szkoła Podyplomowa DAS – Teatr DAS
HOLANDIA
reżyseria: Szymon Adamczak
występują:
Szymon Adamczak
Billy Mullaney
Szymon Adamczak
Billy Mullaney
scenografia i przestrzeń:
Paweł Szubert
Paweł Szubert
dramaturgia i muzyka:
Panna Adorjáni
Panna Adorjáni
kostiumy:
Stefan Vella
Stefan Vella
plakat:
Michał Loba
Michał Loba
opieka artystyczna:
Manolis Tsipos, Zhana Ivanova
Manolis Tsipos, Zhana Ivanova
mentor:
Jeroen Fabius
Jeroen Fabius
współpraca:
Ahmed El-Gendy, Olga Drygas
Ahmed El-Gendy, Olga Drygas
tłumaczenie listu:
Paweł Świerczek
Paweł Świerczek
premiera: 10. 09. 2019, Amsterdam Fringe Festival
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz