Peter Brooke-Bal
Ten spektakl widziałam w Teatrze Polonia, teraz w Teatrze Telewizji. Dwa różne oglądy, jedno wrażenie. To spektakl wzorcowy realizacyjnie, wybitny artystycznie. Teatr komunikacji i dla komunikacji. Ważny temat, istotne wartości, trudne wybory i postawy bohaterów. To teatr z treścią nie będącą w konflikcie z formą. Dający do myślenia. Mądry, spokojny, spójny. Taki, który się nie zestarzeje, nie straci na ważności. Bo miłość, dojrzałość, odpowiedzialność, konsekwencja, konieczność sprostania problemom, ponoszenie skutków swego postępowania nigdy nie wypadną z obiegu naszych ludzkich zainteresowań. Dylematy niełatwych wyborów, weryfikacja listy tego, co jest dla nas, ludzi, najważniejsze w życiu, nie ominą nas nigdy. Nie ma co się oszukiwać. Ignorować spraw fundamentalnych dla naszego szczęścia i spełnienia w poczuciu dobrze wypełnianego obowiązku, powinności, poświęcenia dla tych, których kochamy. Jeśli kochamy głęboko, odpowiedzialnie, naprawdę. Nie dla chwili zapomnienia, kompensaty, krótkiej fascynacji, egoistycznej zabawy, przeżycia niezobowiązująco przyjemnej przygody.
Ten spektakl, głównie dzięki autorowi tekstu, Sandorowi Maraiemu, oraz wirtuozerii aktorstwa klasy mistrzowskiej Jana Englerta, proponuje nam system wartości i takie jego wprowadzanie w czyn, że czujemy głęboką tęsknotę za doświadczaniem go w swoim życiu. Intuicyjnie czujemy, my- dziś tacy indywidualni, samowystarczalni, butni w tym i pyszni- że potrzebny jest nam drugi człowiek na dobre i na złe. Tęsknimy za czułym, empatycznym, mądrym postępowaniem w zawirowaniach miłości. Chcielibyśmy rozmawiać ze sobą tak jak mąż z żoną w gabinecie. I choć wiemy, że może być na wszystko za późno, bo sami nie możemy, nie umiemy reagować na bieżąco i ratować, co dla nas ważne, decydujące o sensie życia, poczuciu szczęścia, to takiego kontaktu nam brakuje. Takiej miłości nam brakuje.
To bardzo wnikliwe studium relacji międzyludzkich, silnie osadzone w realiach życia, znajomości natury ludzkiej ale też proponujące mocny dekalog wartości, który pozwala postępować właściwie. Na pewno nie egoistycznie, samolubnie. Czujemy to tak mocno!! Bo sami marzymy o prawdziwej, odpowiedzialnej miłości. Oczekujemy uczciwości, prawdy, honorowego postępowania, które zwycięży oszustwo, wiarołomność, kradzież, zdradę. Bez odwetu, bez złości, bez zemsty. I postępowania dla dobra drugiego człowieka w poczuciu dokonania właściwego wyboru. Chcemy, gdy zajdzie konieczność, by ktoś zaopiekował się nami bez względu na okoliczności i koszty /osobiste, finansowe, wszelkie/, z myślą nie o sobie, tylko o nas. By potrafił właściwie wybrać pomiędzy koniecznością a powinnością. Miłością do pracy a miłością do człowieka. Tak, by ratował obcych ludzi, mimo że najbliższemu człowiekowi już nie potrafi pomóc.
Nie wystarczy kochać tylko. Czuć, wiedzieć. To zobowiązuje do odpowiedzialności, wierności, pewnej uważności na siebie nawzajem, czujności, reakcji na nieprawidłowości, odwagi brania się z trudnościami za bary. I działania na czas. Nie wystarczy brać, należy dawać. I właściwie postępować, bo brak porozumienia, czasu, rozmowy rodzi konsekwencje nie do odwrócenia i doprowadzić może do bólu, do straty. Może być za późno na korektę. Na ratunek.
To piękna, mądra i czuła ilustracja psalmu świętego Pawła. Wzruszająca. Głęboka. Symulacja prawdziwa, wiarygodna. Taka, co musi być trudna i bolesna. Tym bardziej ważna. Konieczna do przemyślenia jak kochamy, co jest dla nas najważniejsze, ile możemy zrezygnować z siebie dla drugiego człowieka. Każdy z nas chce być tak kochany. Każdy chce tak kochać. Każdy chce tak być traktowany. Nie uwierzę, że nie.
A przecież tak łatwo jest zrezygnować z wysiłku podejmowania trudnych decyzji, tak lekko można pójść na łatwiznę, na skróty. Tak łatwo jest się poddać. Może gdy brakuje pewności, wiary w stałość uczuć a w obawie o bycie skrzywdzonym prewencyjnie zbroimy się we wszelką niezależność, ustalamy żelazne warunki jakbyśmy szykowali się na wojnę, nie na pokój. Przeżywamy przygodę po przygodzie, ale nawet nie w takim rozumieniu, jak w sztuce, ale dziecinnie, płytko, lekko. Na bieżąco zaspokajamy własne potrzeby, uczucia, zachcianki. Dlatego tak łatwo przychodzi pogodzić się z zakończeniem kolejnej przygody, utratą użytego obiektu pożądania. Zabawa w związek staje się stylem życia bez zobowiązań, bez powinności, bez wyrzeczeń. Ale w konsekwencji i bez prawdziwego, mocnego uczucia. Takiego, który rozrasta się, pęcznieje, zmienia się w czasie, buduje poczucie sensu życia. Ofiarowuje wolność. Nie ogranicza, nie stawia warunków. I otrzymuje w zamian więcej i więcej. W innej formie, w innym czasie, postaci.
Postępowanie żony, podążającej za głosem serca, wydaje się szalone, impulsywne, gorące, choć ma swoje uzasadnienie a męża idącego drogą praktycznego, skutecznego rozsądku, logicznie zimne. I tu pojawia się kolejne marzenie. Pragnienie spolegliwej miłości, która wybacza wszelkie błędy. Potrafi być mądrzejsza, jedna za drugą.
Ważne by, jak ten granitowy kamień, nie wyjść poza formę prawdy. Pozostać niewzruszonym w swoim uczuciu, jeśli nawet serce niewidocznie krwawi, bo wokół niego zaciska się pętla. Sens życia nie kończy się wraz z utratą miłości, bo ta nigdy się nie wyczerpuje, jest zawsze oczekiwaniem na cud, jeśli nawet w cuda się nie wierzy.
IGOR MITORAJ
Ten spektakl, głównie dzięki autorowi tekstu, Sandorowi Maraiemu, oraz wirtuozerii aktorstwa klasy mistrzowskiej Jana Englerta, proponuje nam system wartości i takie jego wprowadzanie w czyn, że czujemy głęboką tęsknotę za doświadczaniem go w swoim życiu. Intuicyjnie czujemy, my- dziś tacy indywidualni, samowystarczalni, butni w tym i pyszni- że potrzebny jest nam drugi człowiek na dobre i na złe. Tęsknimy za czułym, empatycznym, mądrym postępowaniem w zawirowaniach miłości. Chcielibyśmy rozmawiać ze sobą tak jak mąż z żoną w gabinecie. I choć wiemy, że może być na wszystko za późno, bo sami nie możemy, nie umiemy reagować na bieżąco i ratować, co dla nas ważne, decydujące o sensie życia, poczuciu szczęścia, to takiego kontaktu nam brakuje. Takiej miłości nam brakuje.
To bardzo wnikliwe studium relacji międzyludzkich, silnie osadzone w realiach życia, znajomości natury ludzkiej ale też proponujące mocny dekalog wartości, który pozwala postępować właściwie. Na pewno nie egoistycznie, samolubnie. Czujemy to tak mocno!! Bo sami marzymy o prawdziwej, odpowiedzialnej miłości. Oczekujemy uczciwości, prawdy, honorowego postępowania, które zwycięży oszustwo, wiarołomność, kradzież, zdradę. Bez odwetu, bez złości, bez zemsty. I postępowania dla dobra drugiego człowieka w poczuciu dokonania właściwego wyboru. Chcemy, gdy zajdzie konieczność, by ktoś zaopiekował się nami bez względu na okoliczności i koszty /osobiste, finansowe, wszelkie/, z myślą nie o sobie, tylko o nas. By potrafił właściwie wybrać pomiędzy koniecznością a powinnością. Miłością do pracy a miłością do człowieka. Tak, by ratował obcych ludzi, mimo że najbliższemu człowiekowi już nie potrafi pomóc.
Nie wystarczy kochać tylko. Czuć, wiedzieć. To zobowiązuje do odpowiedzialności, wierności, pewnej uważności na siebie nawzajem, czujności, reakcji na nieprawidłowości, odwagi brania się z trudnościami za bary. I działania na czas. Nie wystarczy brać, należy dawać. I właściwie postępować, bo brak porozumienia, czasu, rozmowy rodzi konsekwencje nie do odwrócenia i doprowadzić może do bólu, do straty. Może być za późno na korektę. Na ratunek.
To piękna, mądra i czuła ilustracja psalmu świętego Pawła. Wzruszająca. Głęboka. Symulacja prawdziwa, wiarygodna. Taka, co musi być trudna i bolesna. Tym bardziej ważna. Konieczna do przemyślenia jak kochamy, co jest dla nas najważniejsze, ile możemy zrezygnować z siebie dla drugiego człowieka. Każdy z nas chce być tak kochany. Każdy chce tak kochać. Każdy chce tak być traktowany. Nie uwierzę, że nie.
A przecież tak łatwo jest zrezygnować z wysiłku podejmowania trudnych decyzji, tak lekko można pójść na łatwiznę, na skróty. Tak łatwo jest się poddać. Może gdy brakuje pewności, wiary w stałość uczuć a w obawie o bycie skrzywdzonym prewencyjnie zbroimy się we wszelką niezależność, ustalamy żelazne warunki jakbyśmy szykowali się na wojnę, nie na pokój. Przeżywamy przygodę po przygodzie, ale nawet nie w takim rozumieniu, jak w sztuce, ale dziecinnie, płytko, lekko. Na bieżąco zaspokajamy własne potrzeby, uczucia, zachcianki. Dlatego tak łatwo przychodzi pogodzić się z zakończeniem kolejnej przygody, utratą użytego obiektu pożądania. Zabawa w związek staje się stylem życia bez zobowiązań, bez powinności, bez wyrzeczeń. Ale w konsekwencji i bez prawdziwego, mocnego uczucia. Takiego, który rozrasta się, pęcznieje, zmienia się w czasie, buduje poczucie sensu życia. Ofiarowuje wolność. Nie ogranicza, nie stawia warunków. I otrzymuje w zamian więcej i więcej. W innej formie, w innym czasie, postaci.
Postępowanie żony, podążającej za głosem serca, wydaje się szalone, impulsywne, gorące, choć ma swoje uzasadnienie a męża idącego drogą praktycznego, skutecznego rozsądku, logicznie zimne. I tu pojawia się kolejne marzenie. Pragnienie spolegliwej miłości, która wybacza wszelkie błędy. Potrafi być mądrzejsza, jedna za drugą.
Ważne by, jak ten granitowy kamień, nie wyjść poza formę prawdy. Pozostać niewzruszonym w swoim uczuciu, jeśli nawet serce niewidocznie krwawi, bo wokół niego zaciska się pętla. Sens życia nie kończy się wraz z utratą miłości, bo ta nigdy się nie wyczerpuje, jest zawsze oczekiwaniem na cud, jeśli nawet w cuda się nie wierzy.
Polecam twórczość Sandora Maraia, pisarza o ogromnym talencie, znawcę ludzkiej psychiki, autora wnikliwych, porywających powieści. Spektakl, który mogłam obejrzeć w Polonii i Teatrze TVP jest dokładnie taki sam: wyrafinowany, wciągający, perfekcyjny pod każdym względem.
OdpowiedzUsuńKK
Zgadzam się.Też polecam, bardzo go cenię. Czytam. I oglądam, gdy mogę/spektakl w Polonii, w telewizji/. Świetne, mądre, przenikliwe książki, doskonała sztuka. Widziałam ŻAR, spektakl Teatru Narodowego w Warszawie ze Zbigniewem Zapasiewiczem, Ignacym Gogolewskim i Danutą Szaflarską. Miałam wielkie szczęście, bo na spektakl mogło wejść 40 osób, wejściówki były tylko wtedy, gdy ktoś nie przyszedł. Wybitna sztuka, aktorstwo. Piękne przeżycie, wspomnienie. Miłość, przyjaźń, braterstwo, lojalność, wierność. Szkoda, że nie ma dziś takich sztuk na tak wysokim poziomie artystycznym. Szkoda.
OdpowiedzUsuń