Monodram jest trudny do wystawienia, do zagrania. Najważniejszy jest tekst i jego interpretacja. A więc temat, jego forma oraz osobowość, talent i doświadczenie aktora, jego charyzma pozwalająca od pierwszych do ostatnich chwil przykuć uwagę widza. Reżyser ma też nie lada zadanie.
Tym razem spotykamy Szymona Kuśmidra w barze, pubie, a może w hotelu o nazwie ST. NICHOLAS Conor McPherson/tytuł i autor sztuki/ grającego mężczyznę, krytyka teatralnego, w kryzysie wieku średniego. Być może inaczej nie zwierzałby się, nie robił rachunku z całego życia, nie szukał w słuchaczach odbicia siebie samego. Zainteresowania, potwierdzenia, że żyje, coś potrafi, umie. Jest coś wart. W atmosferze niezobowiązującego, przypadkowego spotkania przy szklaneczce wody mineralnej czy alkoholu, siedząc wygodnie w fotelu przy stole, w nastrojowym świetle wieczoru sprawdza, testuje siebie poprzez opowiadaną historię opartą na swoim dotychczasowym życiu, którym jest rozczarowany, znudzony, przytłoczony. Jakby chciał zakończyć pewien jego etap i w związku z tym podsumowuje go, w nim siebie.
Jak św. Mikołaj rozdaje wszystko, co ma do zaoferowania, a ma tylko opowieść o sobie i wyobraźnię niedoszłego pisarza, bo zawsze marzył, by nim zostać. Może dojrzał. Może w końcu przyszedł czas na realizację planów, osiągnięcie celów. Ostatni moment, kiedy jeszcze można coś zrobić, zmienić, ocalić. Poczuć nadzieję, pożądanie, pragnienie, które ma szansę się spełnić. Cała ta spowiedź jest chwytaniem tlącego się w nim jeszcze przywiązania do życia. Póki pamięta jego podniecające walory, siłę przyciągania. A więc miłość, bliskość, smakowanie piękna, łechtanie swojej próżności, pławienia się w pysze. Brylowanie w towarzystwie, satysfakcja płynąca z umiejętności wpływania na ludzi, robienia na nich wrażenia. Manipulowania. Postępowanie, które daje napęd, szwung, odlot. Poczucie, że się panuje nad sytuacją, sobą, życiem.
Prawda jest jednak taka,że bohater nie potrafi wyjść poza swoją naturę, możliwości, talenty. Jest w takim punkcie, że musi stać się typem wampirycznym. Więcej bierze niż daje. Taka jest kolej rzeczy, gdy ciało zawodzi estetycznie i fizycznie, a umysł jest bezpłodny. Człowiek wypalony nie jest już wykrzesać z siebie nic więcej. Rozdał, roztrwonił co miał. Może być jedynie sprawnym krytykiem teatralnym, bez nadziei na jakikolwiek rozwój, zmianę. Może wzbudzać litość, nie wzbrania się wykorzystywać samoponiżenia, aby tylko utrzymać uwagę słuchaczy. Donosi,że na żonę nie może patrzeć bez wstrętu i obrzydzenia, z dorosłymi dziećmi nie ma kontaktu, jakiejkolwiek więzi. Jest emocjonalnym i intelektualnym trupem, tyle że z rozbuchanym ego, dużymi ambicjami, wybujałymi pretensjami. I ma tego świadomość. Tęskni za intensywnością młodości. Przystosowuje się więc i improwizuje, spontanicznie zmienia swoje życie. Instynktownie podąża za podnietami. Obiektami pożądania. Snuje swoje fantazje. Smakuje je i karmi się nimi. Bawi.
Szymon Kuśmider fascynująco opowiada, sprawiając, że jego bohater nie jest typem żałosnego, starzejącego się lubieżnika, pijaka, zblazowanego cynika ale interesującym inteligentnym mężczyzną pragnącym się ratować w obliczu nadciągającej nieuchronnie starości, samotności, umierania i cierpienia. Szukającego ratunku dla siebie. Punktów zaczepienia stymulujących jego witalność, podtrzymujących chęć do życia. Uzasadniających to życie, nie chcące być tylko same dla siebie. Nie sięga do wspomnień ale do pamięci emocji i ciała. Do wyobraźni, która pozwala tworzyć symulacje, wymyślać alternatywne światy, fantazje dla zaspokojenia, spełnienia. To pozwala mu odwlec to, co nieuniknione. To pomaga zapomnieć o wszystkim, co niechciane. Snucie opowieści i robienie wrażenia na słuchaczach, hipnotyzowanie ich pozwala mu dalej żyć.
Ta historia jest wampirycznym pokarmem artysty, człowieka. Dowodzącą, że nieśmiertelność jest możliwa, gdy potrafi się niepostrzeżenie wniknąć w drugiego człowieka i dalej w nim, poprzez niego żyć. Twórca wie, że sztuką jest przykuwaniem uwagi, przede wszystkim dawaniem siebie. Sztuką jest też przyjąć ten dar. Wtedy rzeczywiście tworzymy świat wampiryczny. Jedni czerpią napęd życia od drugich. Może nim być wszystko: prawda, piękno, miłość, bliskość. Dokonuje się twórcza wymiana energii. W tej historii wiedza, doświadczenie, urok, charyzma bohatera za młodość, świeżość piękno, bliskość słuchaczy. Każdy ma coś do zaoferowania i może to przekazać, ofiarować tym, którzy tego potrzebują. Jak robił to św. Mikołaj ze swym majątkiem. I Conor McPherson tą sztuką. Jak Szymon Kuśmider swym aktorstwem. Co każdy z nas może od siebie innym dać? Co daje, nawet nie wiedząc o tym? Powodzenia:)
Panie Szymonie, udało się, bardzo się udało. Wszystkiego dobrego w dalszej pracy*!!!
ST.NICHOLAS Conor McPherson
tłumaczenie: Elżbieta Woźniakreżyseria: Weronika Kuśmider
wykonanie: Szymon Kuśmider
premiera: 19.12.2017
*Spektakl wieńczy 25-lecie pracy artystycznej Aktora.
zdjęcie : Magdalena Franczuk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz