Zanurzeni w głębokiej ciemności wielkiej sceny, ubrani w czarne kostiumy aktorzy, Katerina Louvari-Fasoi i Polydoros Vogiatzis, opowiadają dramatyczną historię. Grają ale też wykorzystują miniaturowe lalki-rzeźby. Niczym demiurdzy, bogowie, psychoterapeuci uruchamiają z natury statyczne figury, ożywiają martwe postacie-przedmioty, by przepracować problem zemsty. Wspomagani są przez, mroczne animowane wizualizacje projekcji wideo, które przybliżają się do postaci, powiększają zminiaturyzowaną akcję, tworzą niepokojąc sceny, obrazy. Sceniczna narracja jest z natury użytych środków, okrucieństwa treści zmniejszona a na ekranie metaforycznie powiększona, zinterpretowana. To rodzi napięcie niedopowiedzenia, uczucie dwuznaczności. Jak statyka lalek i ekspresja aktorów, nadawanie ich działaniem, wypowiadaniem treści znaczenie. Akcja toczy się na trzech planach. Czwarty, być może najważniejszy, rodzi się w wyobraźni widzów, wyraża się w jego emocjach.
Wyjątkowa forma narracji łagodzi okrucieństwo, rozśrodkowuje uwagę, pozwala znieść wieloznaczną prawdę o tym, co człowiek człowiekowi jest w stanie uczynić. Inaczej szokująca prawda nie byłaby do zniesienia. Bo rodzaj ludzki nie może się powstrzymać, nie chce powściągnąć swoich wynaturzonych pragnień i multiplikuje zło tak przerażające, że unieważnia swoje człowieczeństwo. Zarówno poprzez sam czyn, jak i świadomość jego zaistnienia. Bo dobra tu nie ma. Nawet wymierzona sprawiedliwa kara jest złem wcielonym, siłą niszczącą w sposób wyrafinowany, budzący trwogę. Przerażający. O mocy barbarzyńskiej furii prowadzącej do samozagłady. Skłaniający przyjąć, że to nie sprawczość ludzka a boska. Los, fatum. Choć to usprawiedliwienie nieodpowiedzialności człowieka, jego świadomego okrucieństwa jest jednak trudno zaakceptować.
Myśl, że gwałt rodzi gwałt, mord ciała zabija duszę, zemsta nie kończy się nigdy i nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością, zadośćuczynieniem, przywracaniem porządku świata, bo sama jest złem- jest przerażająco słuszna. Budzi zgrozę. Śmierć za śmierć nie wyrównuje rachunków, tylko je eskaluje. Brutalizuje. A odwaga karzącego zrodzona z głębokiego zranienia musi być potężniejsza od zepsucia winnego. Z drugiej strony zło, które nie zostaje ukarane, powraca. Zemsta nie przynosi ulgi, nie daje spokoju ducha ofierze, która staje się mścicielem z przymusu, oprawcą z konieczności. Niszczy wszystkich, których dotyczy. Co się stało już się nie odstanie. Nie ma tu miłości, nie ma wybaczenia, nie ma życia. Nadziei. Piękno jest zbrukane, niewinność zgwałcona. Człowieczeństwo unieważnione.
A mimo to w widzu tego spektaklu budzi się czułość, żal i empatia. Tęsknota za nadzieją, że nie do końca jest wszystko stracone a człowiek znajdzie rozwiązanie nierozwiązywalnych dotąd problemów. Zaradzi tragedii swych powinności, ograniczeń, starań. Jakimś cudem. Może dzięki sztuce, również dzięki tej sztuce.
fot. Wojciech Habdas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz