Inscenizacja inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, oparta na faktach i dokumentach, relacjach, wspomnieniach okolicznych mieszkańców, świadków oraz OTCHŁANI, książce Jacka Koprowicza, zaskakuje niesłychaną żywiołowością, energią, siłą. Między innymi dlatego, że łączy spektakl muzyczny, psychodramę, thriller sądowy. Analiza zdarzeń prowadzących do tragedii nie doprowadza do wskazania winy i kary, choć usytuowana jest na sali sądowej(scenografia Anetty Piekarskiej – Man ). Raczej powraca do wakacji 1948 roku, wskrzesza jego emocje, nastrój, atmosferę. Opowiadając o okolicznościach śmierci tętni życiem. Akcja płynie wartko, od początku angażuje widzów, którzy z wypiekami na twarzy śledzą retrospekcje, angażują się w losy dziewcząt wkraczających w życie. Co ważne, proces rekonstrukcji wydarzeń ujawnił presję niespełnionych marzeń, niezaspokojonych potrzeb, chęć szybkiej realizacji wakacyjnych i życiowych planów, co zagłuszyło zdrowy rozsądek osób odpowiedzialnych za dzieci i w konsekwencji doprowadziło do nieszczęścia. Przewoźnik-mechanik chciał zarobić na ucieczkę z Polski-jego wojenna przeszłość i życie w stanie permanentnego poczucia zagrożenia ze strony SB, żona w kolejnej ciąży całkowicie stłumiły w nim zdrowy osąd rzeczywistości. Nie przyjmował do wiadomości, że podejmuje zbyt duże ryzyko wypływając z dziewczynkami na jezioro niesprawnymi i nadmiernie przeciążonymi łódkami. Opiekunka koniecznie chciała jak najszybciej pokazać swoim siostrzenicom i harcerkom morze-wiele z nich go nigdy nie widziało. Bardzo jej zależało na tym, by zrealizować swój plan: o wyprawie nie poinformowała komendantki obozu, nie miała jej zgody. Samotna, bezdzietna kobieta fantazjowała, wydawało jej się, że zaimponuje wszystkim i spełni się w roli rodzicielskiej. Ci, którzy znali sytuację, nie potrafili tych dwojga powstrzymać.
Najważniejsza w tym spektaklu jest atmosfera, budowane misternie napięcie przez intensywną obecność każdego aktora, który w spektaklu jest zarówno obserwatorem, jak i bohaterem, który opisuje, tłumaczy, wyjaśnia ale nie gra, jest obok postaci, jakby ją badał i był nią jednocześnie, chcąc dociec dlaczego stało się, co się stało. Przejście od radości podszytej grozą, bo wszyscy -na scenie i na widowni- wiedzą, jak to się skończy, do rozpaczy, bo na ogrom takiego nieszczęścia nikt nie ma wpływu, oparte jest na sugestii, niedopowiedzeniu, tajemnicy. Wypracowana przez spektakl witalność zamieniła się w smutek, żal a nawet złość, że nie tak miało być, nie tak miał się skończyć ten wakacyjny, słoneczny, beztroski dzień. Pozostało uczucie straty. Zawodu dorosłością, której nie można a może nie należy ufać, bo przede wszystkim zajęta jest sobą, własnym życiem. Wyprawa nad morze skończyła się tragicznie. Optymistycznie projektowaną przyszłość unieważniła niespodziewana śmierć. Nagle zakończyło się wszystko.
Spektakl wskrzesza czas miniony, w nim ludzi, jakimi prawdopodobnie byli. Opowiada o ich nieszczęściu. To najpiękniejszy pomnik, jaki współcześni mogą zbudować przeszłości. Dzięki sztuce. Dzięki tak dobrej sztuce.
MAŁA PIĘTNASTKA-LEGENDY POMORSKIE
Autor, reżyseria, muzyka: Tomasz Man
Scenografia: Anetta Piekarska – Man
Wizualizacje: Zuzanna Piekarska
Obsada:
Mariusz Bonaszewski,
Bożena Borek,
Anna Grochowska,
Katarzyna Pałka,
Opieka wokalna: Agata Walczak
Aranżacja utworów muzycznych: Cezary Reinert
Zespół muzyczny na żywo w składzie:
Maciej Młóciński/Aleksander Piotr Tryba – Kontrabas
Cezary Reinert – Fortepian
Zdjęcia: Magdalena Tramer, Kamila Rauf-Guzińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz