DEADLINE, tragikomedia korporacyjna na wyjeździe, jest spektaklem o dopuszczalnej granicy wytrzymałości kobiecości lat około 40-tu. Jej kondycji fizycznej, psychicznej, mentalnej. Trzy młode, atrakcyjne, przebojowe, samodzielne, niezależne bohaterki, korpo dziewczyny: Pati, Ewa i Daria są wyemancypowane, świadome siebie, swoich możliwości. Osiągnęły bardzo wiele i nie zamierzają na tym poprzestać. Kreatywne, silne, przyzwyczajone do konkurowania, zdobywania, odkrywania i poszerzania pola działania, chcą walczyć nadal. Mimo, że są wyczerpane, wypalone, samotne, w kryzysie. Zaprogramowane na sukces szukają inspiracji, sposobu na wzmocnienie, odnowę, mega zmianę. Bo w gruncie rzeczy nie mają wyjścia. Potencjał przeszłości, traumatycznie okrutny i zły, nie stanowi już napędu. Nie wstydzą się swego pochodzenia. Nie wypierają tego, co je ukształtowało a minęło ale nie chcą mieć z tym nic do czynienia. Teraźniejszość jest obszarem doskonale rozpoznanym, przejęły nad nią profesjonalny rząd dusz. Mogą tylko myśleć o przyszłości i pracować nad sobą, bo to pozwoli im przetrwać. Wiedzą już o tym dobrze, że życie jest ekstremalnym survivalem, niekończącą się nauką brylowania, utrzymywania się na powierzchni, bez gwarancji na satysfakcjonujący sukces, pełne zwycięstwo.
Pati, Daria i Ewa są realistkami, stoją mocno na własnych nogach. Każda może liczyć jedynie na siebie, zna doskonale gorzki smak samodzielności, porażki, kolejnych deadlineów. Dziewczyny poradziły sobie z meandrami, mieliznami, manowcami swoich ścieżek karier. Doświadczyły na własnej skórze skutki wyborów, decyzji, niechcianych sytuacji. Jedno wiedzą: walka to ich życie. Nie wycofają się, nie zrezygnują, mogą tylko przeć naprzód.
Nic dziwnego więc, że zastajemy je w spa, w nieokreślonym, przyjaznym miejscu wypoczynku, relaksu, ćwiczeń. Wszelkiej odnowy, reaktywacji, rewitalizacji fundującej seans psychoterapeutyczny podsumowujący krytycznie, żartobliwie, szczerze dotychczasowe życie. Wystarczy im przestrzeń neutralna,miejsce odosobnione, wyczyszczone ze zbędnej rodzajowości. Leżaki, kroplówki z energetyzującą zawartością. Wystarczy, że zamienią krępujące swobodę obowiązujące w pracy ubranka/czarny kostium+biała koszula+szpilki/ na wygodne kostiumy fitnessowe. Pomoże to im się rozluźnić, zdystansować, trenować. By natychmiast po zakończeniu wypoczynku-wzmocnione, silne, zmotywowane-mogły na powrót przywdziać korpo mundurek i wrócić do dawnej siebie, do swego życia.
Agata Biziuk proponuje widzom żartobliwy, lekki, dynamiczny ale jednak teatralnie dosadny seans terapeutyczny. Stand-upowo temperamentnie, bezboleśnie uzmysławiający nie tylko stan kobiecego uwikłania w samotnym zmaganiu się z życiem ale i niemożność wypracowania odrębnego, niezależnego od męskiego modelu działania. Kobiecość kopiuje męskość, wchodzi w męskie role, stając się karykaturą swej istoty, swego stereotypu. Funduje im trudny los. Niewątpliwie to naturalny krajobraz emancypacyjnej drogi. Intuicyjne, pełne nadziei kobiet poszukiwanie i empiryczne sprawdzanie siebie, własnych wyborów, decyzji. Nie bez wielkiej frustracji, głębokiego stressu, ostrego wkurwu. Próby życia według własnych zasad przez żonę prezesa /Pati/, matkę samotnie wychowującą syna/Ewa/ i singielkę z psem/ Daria/prowadzi w sztuce napisanej przez mężczyznę /Maciej Łubieński/ i mężczyznę grającego przewodnika, moderatora, porządkowego, guru /miły, zabawny, opiekuńczy głos Wojciecha Manna/ do powielania męskich zachowań, postaw, reakcji. Jakby nie było trzeciego wyjścia, nowego wzoru, odrębnej drogi. Nie ma nadziei, istnieje tylko twarda, szorstka, silna męska perspektywa. To mężczyzna wie więcej i lepiej, narzuca rygor, poucza, panuje, nawet z offu, nad wszystkim. Kobiety nie mogą obejść się bez jego obecności, przewodnictwa, ingerencji. Skuteczności perswazji. Dzięki niemu w pracy nad sobą, wzmocnione i zdeterminowane, wracają do punktu wyjścia. Jak Syzyf, nomen omen mężczyzna, zaczną wszystko od nowa, od nowa, od nowa.
A to wymaga niezwykłej siły, doskonałej kondycji, niespożytej energii, talentu. Co z sukcesem udowodniły fantastycznie komediowa Monika Babula, intrygująca Hanna Konarowska, przekonująca Agnieszka Przepiórska. I oczywiście nie muszący nic udowadniać ciepły, inteligentny, zabawny Wojciecha Mann, choćby to był tylko jego uwodzący, pociągający, jak syreni śpiew, głos.
DEADLINE
tekst: Maciej Łubieński
reżyseria: Agata Biziuk
scenografia: Paweł Brajczewski
muzyka: Wiktor Stokowski
występują: Monika Babula/Ewa/, Hanna Konarowska/Pati/, Agnieszka Przepiórska/Daria/
głos guru: Wojciech Mann
premiera: 13 marca 2019 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz