Nikołaj Gogol w REWIZORZE charakteryzuje naturę ludzką, społeczną, polityczną wnikliwie krytycznie. Pokazuje wpływ władzy na zachowania człowieka. Odsłania mechanizm działania totalitaryzmu. Artur Pałyga, podkreślając walkę o władzę, moment jej przejmowania, sztukę na potrzeby analizy zachodzących zjawisk współczesnych przepisuje a Anna Augustynowicz sugestywnie scenicznie metamorfizuje poprzez autorską surową, minimalistyczną stylizację, powściągliwą, precyzyjną, otwierającą się na interpretacje młodych aktorów reżyserię. Stwarzane jest na oczach widzów uniwersalne studium o władzy absolutnej w nowych szatach formy. Tak, by można było poczuć jej grozę, nieznośną lekkość banalności zła.
Wchodząc na salę kameralną Akademii Teatralnej wkraczamy w strefę mroku. Przed rozpoczęciem spektaklu zamykane są szczelnie okna, zasuwana jest kotara. Zanurzamy się w sen aktualizującej się na naszych oczach przeszłości, w horror sugerowanej nielicznymi rekwizytami przestrzeni szpitalnej, jakby to co się dzieje wskazywało znamiona chorobowe, ci, którzy się pojawiają wymagali leczenia. Prawie pusta scena jest czarna, kostiumy ciemne, przygnębiająco monochromatyczne, tylko akcenty kontrastującej bieli przełamują przygnębiający nastrój/np.biała linia kwadratu na podłodze wyznaczająca granice, biały taboret, białe ramy leżanki, parawanu, biały kołnierzyk i mankiety Dyrektorki Szkoły, kocyk z niemowlakiem, biało-czarne cymbałki i metronom, itp. oraz odblaskowa kamizelka Policjanta/.
Gogolowska prowincja ma się dobrze. Wiele się zmieniło, by wszystko pozostało po staremu. Bezwolna, zahukana, zarządzana scementowanymi układami przez Horodniczego /przekonujący Maciej Babicz/mentalność skupiona jest na przetrwaniu. Korupcja kwitnie, manipulacja udoskonala. Więzi towarzyskie, rodzinne, społeczne są silne, mogą być wykorzystane politycznie w wyborach. Od czasu do czasu słychać piosenkę ZAWSZE NIECH BĘDZIE SŁOŃCE, powracające tęsknotą echo, widmo wiecznie żywego wspomnienia o socjalistycznej szczęśliwości. Niewesoła to wizja rzeczywistości. Pesymistyczna perspektywa przyszłości. Nagłe pojawienie się rewizora Chlestakowa/ doskonały Marcin Bubółka/burzy zastany porządek, budzi demony wojny, które beztrosko przemykają, podprogowo sygnalizują powtórkę zagłady/stosy butów/. Odrodzenie konserwatyzmu, nacjonalizmu, faszyzmu/sygnał komórki Chlestakowa to melodia piosenki TOMORROW BELONGS TO ME/. Nie wiadomo, którą ideologię będzie się opłacało społeczności wybrać, która opcja w tej wojnie ideologicznej zwycięży: nowa, wykorzystująca socjotechniki marketingu politycznego Chlestakowa czy dotychczasowa, bazująca na starym, utrwalonym układzie Horodniczego. Obie kandydatury są równie złe. Przydałaby się trzecia, ale tej nie ma. I nie będzie.
Ale będzie wojna!! Starcia, sparingi, konfrontacje, mediacje. "Asertywny, kreatywny i wyluzowany" Chlestakow niezauważalnie, niepozornie a jednak konsekwentnie, metodycznie, podstępnie, sprytnie i uporczywie walczy o władzę. Proponuje dobre zmiany. Pewnie wkracza na nowy dla siebie teren i wydaje się, że ma duże szanse na sukces. Młody, świeży, prężny, zdecydowany na wszystko, elastyczny jest urodzonym politykiem, nowoczesnym przywódcą. Z naturalną łatwością odczytuje potrzeby ludzi, wkrada się do serc i domów wyborców, jakby od zawsze był jednym z nich. To przebiegły, nienachalny, skuteczny polityk. Sama oczywista oczywistość. Naturalna konieczność.Zastana władza w osobie skorumpowanego, skompromitowanego ale przewidywalnego polityka Horodniczego, wyraźnie wyczerpana, osłabiona, wycofana śpi i śni, usypia też czujność całej społeczności, tępi jej zmysł krytyczny. Obserwujemy targi, szantaże, manipulacje. Wystąpienia, deklaracje polityczne niewybredne, niewyrafinowane, doskonale wszystkim znane. Oswojoną przyziemność, czarny pijar, bezpardonowość walki politycznej. Chodzi, jak zawsze i wszędzie, o rząd dusz, które przyzwyczajone do przystosowania się, zmuszane do ulegania władzy nie mają wizji, siły, pomysłu, planu na siebie, świat, przyszłość. Mogą tylko zagłosować. Utknęły w starym układzie, w letargu codzienności, w więzieniu konieczności. Nic dziwnego, że szczury ze snu Horodniczego uciekać chcą z tego miejsca jak z tonącego okrętu. Ale ani one, ani ludzie nie mają dokąd. Wszędzie jest podobnie. "Wszędzie jest tak samo."
Studenci grają świetnie indywidualnie i zbiorowo. Naturalnie, lekko, wyraziście. Ciekawą postać współczesnego rewizora proponuje Marcin Bubółka. Nienachalna ale twarda argumentacja, niepozorna ale nieustanna obecność jego bohatera pokonuje celnością, skutecznością wszelki opór. Jego elastyczna gra polityczna wyczuwająca nastroje społeczne, potrzeby wyborców ma szansę osiągnąć cele. Żywi się wszelką słabością, wykorzystuje każdą sytuację i ciągle potężnieje. Rośnie w siłę, nabiera rozpędu. Nie czyni zbędnego zamieszania. Po cichu, swobodnie wkrada się w umysły, porusza odpowiednie struny, wyzwala pożądane dla siebie reakcje. Jak szczury we śnie Horodniczego karmi się ich majakami o świętym spokoju, szczęściu, dostatku, porządku, wartościach w płodozmianie z masakrą, siekaniną, krwią, apokalipsą swoich żywicieli. Jest ich królem, przewodnikiem, uzurpatorem. Niebezpiecznym, przebiegłym, podstępnym politycznym kameleonem. Żołnierzem ideologii przez siebie wdrażanej. Stworzonym do wygrywania, dominowania samcem alfa.
Jego przeciwnik, Horodniczy Macieja Babicza, wyczerpany, wypalony, zalękniony, boi się, właściwie nie chce już władzy. Pozostaje na stanowisku siłą inercji. Bo w polityce był od zawsze, bo w polityce wystarczy być. Można nic nie robić. Nie do końca bezkarnie, bo męczą go koszmary. To polityk rozpoznany, popierany. Swój, choć "..osioł. Niedorajda. Próżniak. Nic nie wart, jako człowiek." pewnie nie tylko w oczach żony. Dobczyński Vovy Makovskyi'ego to reprezentant lokalnej społeczności. Ma w sobie tę gotowość, miękkość, uległość do wykorzystania, wybiera tych, którzy są bezwzględnie i bezwarunkowo użyteczni. To zwyczajny obywatel z przyziemną, praktyczną, prostą mentalnością. Podobnie jak matka z córką, Zofia Domalik i Eliza Rycembel, współczesne kobiety, płyną z prądem i tak walczą o swoje. Dyrektorka Szkoły Dominiki Kryszczyńskiej wyróżnia się urzędową poprawnością. Policjant Henryka Simona to siła praktycznej konieczności, dualizm nie tylko współczesnego myślenia, zachowania/oficjalne i prywatnie/, dostosowywania się do rozmówcy. Czarne Szczury Anny Lemieszek i Hanny Skargi wyglądają jak mroczne, piękne akuszerki rodzącej się konfiguracji społecznej, politycznej, są symbolem lęków, wypieranej świadomości, pamięci. Tego, co zwierzęco chce przetrwać, prześladuje, ostrzega, chroni, głęboko, pierwotnie tkwi w człowieku.
Wszystko się tu składa na spektakl ważny, gorący, krytyczny. Współczesny. Artystycznie wyrazisty, aktorsko intrygujący, bardzo ciekawy. Inteligentny. Ilustrujący naturę ludzką niereformowalną, naturę polityczną podstępnie, prawie niewidocznie agresywną, skutecznie kolonizującą człowieka wolnego, pozbawiając go możliwości właściwego wyboru. Teatr pięknie klasykę przepisuje i pokazuje. Bo prawdziwie, bo z werwą, witalnością głębokiego przekonania, że należy walczyć, każdy w swoim zakresie, kompetencji, możliwościach, mimo ograniczeń i wszelkich przeciwności. Przerażenie i grozę niesie postępująca dehumanizacja, bo pokazuje jak żądna zmian, władzy "nienajedzona" młodość znów jest infekowana ideologiami, których działania, skutków nie doświadczyła na sobie a starość wyczerpana i bezsilna nie potrafi, nie chce, nie jest w stanie stawić opór, bo wyrzeka się, rezygnuje z działania, wycofuje. Tak więc młodzi będą przepracowywać znów powtórkę z przeszłości, obojętni, nieświadomi, cyniczni, natomiast starzy osuwać się będą w swój własny horror sennych lęków i obaw, wypieranych wyrzutów sumienia, niedokonanych zemst.
Artur Pałyga uwspółcześnia gogolowską czernuchę mentalną człowieka, społeczności a Anna Augustynowicz swą reżyserią i estetyką podkreśla automatyzm działania dziedziczonych schematów zachowań, odruchów, spuściznę uwikłania w pozorną wolność wyboru. Jest gorzej gdy nie warto marzyć, bo świadomość niespełnienia, daremnej walki czy ucieczki jest pewna. Gdy potencjalnie można wszystko, tak naprawdę nie można nic. I to jest najbardziej przygnębiające. Współczesny człowiek, statystyczna jednostka wyborcza- sparaliżowany lękiem, obrobiony medialnie, otumaniony marketingiem, ograniczony koniecznością przetrwania -niesiony jest prądem wypadkowej polityki. Ten brak jakiejkolwiek perspektywy, nadziei, wpływu na los swój i świata więzi jego wyobraźnię, wolę. Znieczula go. Zobojętnia. Lub ekstremalnie frustruje, wywołuje panikę. Bo cokolwiek wybierze, kompletnie nic to nie zmienia. Każda opcja jest katastroficzna w skutkach. Zły efekt rządów takich czy innych przesądzony z góry. Nie ma alternatywy. Wyborcy nie są traktowani jak ludzie a maszyny do głosowania, które łatwo można zaprogramować na oczekiwany z góry wynik. Uprzedmiotowianie ich, traktowanie instrumentalne wydaje się oczywiste, normalne. Banalnie proste. Powszechnie akceptowane. Stąd ten rozprzestrzeniający się mrok, ciemności zasłaniające każdy horyzont zmian.
Będzie wojna! Nie, ona już się toczy w każdym człowieku, nie tylko między ludźmi. Nie zna granic. Ignoruje pamięć, doświadczenie, wiedzę o swoich destrukcyjnych skutkach. Rewizor jest już wśród nas!!!
Jego przeciwnik, Horodniczy Macieja Babicza, wyczerpany, wypalony, zalękniony, boi się, właściwie nie chce już władzy. Pozostaje na stanowisku siłą inercji. Bo w polityce był od zawsze, bo w polityce wystarczy być. Można nic nie robić. Nie do końca bezkarnie, bo męczą go koszmary. To polityk rozpoznany, popierany. Swój, choć "..osioł. Niedorajda. Próżniak. Nic nie wart, jako człowiek." pewnie nie tylko w oczach żony. Dobczyński Vovy Makovskyi'ego to reprezentant lokalnej społeczności. Ma w sobie tę gotowość, miękkość, uległość do wykorzystania, wybiera tych, którzy są bezwzględnie i bezwarunkowo użyteczni. To zwyczajny obywatel z przyziemną, praktyczną, prostą mentalnością. Podobnie jak matka z córką, Zofia Domalik i Eliza Rycembel, współczesne kobiety, płyną z prądem i tak walczą o swoje. Dyrektorka Szkoły Dominiki Kryszczyńskiej wyróżnia się urzędową poprawnością. Policjant Henryka Simona to siła praktycznej konieczności, dualizm nie tylko współczesnego myślenia, zachowania/oficjalne i prywatnie/, dostosowywania się do rozmówcy. Czarne Szczury Anny Lemieszek i Hanny Skargi wyglądają jak mroczne, piękne akuszerki rodzącej się konfiguracji społecznej, politycznej, są symbolem lęków, wypieranej świadomości, pamięci. Tego, co zwierzęco chce przetrwać, prześladuje, ostrzega, chroni, głęboko, pierwotnie tkwi w człowieku.
Wszystko się tu składa na spektakl ważny, gorący, krytyczny. Współczesny. Artystycznie wyrazisty, aktorsko intrygujący, bardzo ciekawy. Inteligentny. Ilustrujący naturę ludzką niereformowalną, naturę polityczną podstępnie, prawie niewidocznie agresywną, skutecznie kolonizującą człowieka wolnego, pozbawiając go możliwości właściwego wyboru. Teatr pięknie klasykę przepisuje i pokazuje. Bo prawdziwie, bo z werwą, witalnością głębokiego przekonania, że należy walczyć, każdy w swoim zakresie, kompetencji, możliwościach, mimo ograniczeń i wszelkich przeciwności. Przerażenie i grozę niesie postępująca dehumanizacja, bo pokazuje jak żądna zmian, władzy "nienajedzona" młodość znów jest infekowana ideologiami, których działania, skutków nie doświadczyła na sobie a starość wyczerpana i bezsilna nie potrafi, nie chce, nie jest w stanie stawić opór, bo wyrzeka się, rezygnuje z działania, wycofuje. Tak więc młodzi będą przepracowywać znów powtórkę z przeszłości, obojętni, nieświadomi, cyniczni, natomiast starzy osuwać się będą w swój własny horror sennych lęków i obaw, wypieranych wyrzutów sumienia, niedokonanych zemst.
Artur Pałyga uwspółcześnia gogolowską czernuchę mentalną człowieka, społeczności a Anna Augustynowicz swą reżyserią i estetyką podkreśla automatyzm działania dziedziczonych schematów zachowań, odruchów, spuściznę uwikłania w pozorną wolność wyboru. Jest gorzej gdy nie warto marzyć, bo świadomość niespełnienia, daremnej walki czy ucieczki jest pewna. Gdy potencjalnie można wszystko, tak naprawdę nie można nic. I to jest najbardziej przygnębiające. Współczesny człowiek, statystyczna jednostka wyborcza- sparaliżowany lękiem, obrobiony medialnie, otumaniony marketingiem, ograniczony koniecznością przetrwania -niesiony jest prądem wypadkowej polityki. Ten brak jakiejkolwiek perspektywy, nadziei, wpływu na los swój i świata więzi jego wyobraźnię, wolę. Znieczula go. Zobojętnia. Lub ekstremalnie frustruje, wywołuje panikę. Bo cokolwiek wybierze, kompletnie nic to nie zmienia. Każda opcja jest katastroficzna w skutkach. Zły efekt rządów takich czy innych przesądzony z góry. Nie ma alternatywy. Wyborcy nie są traktowani jak ludzie a maszyny do głosowania, które łatwo można zaprogramować na oczekiwany z góry wynik. Uprzedmiotowianie ich, traktowanie instrumentalne wydaje się oczywiste, normalne. Banalnie proste. Powszechnie akceptowane. Stąd ten rozprzestrzeniający się mrok, ciemności zasłaniające każdy horyzont zmian.
Będzie wojna! Nie, ona już się toczy w każdym człowieku, nie tylko między ludźmi. Nie zna granic. Ignoruje pamięć, doświadczenie, wiedzę o swoich destrukcyjnych skutkach. Rewizor jest już wśród nas!!!
REWIZOR BĘDZIE WOJNA! Artur Pałyga
Reżyseria: Anna AugustynowiczScenografia: Paula Kukla
Kostiumy: Wanda Kowalska
Asystenci reżysera: Jan Karow (WOT), Grzegorz Simborowski (WR)
Obsada:
Anna – Zofia Domalik
Dyrektorka Szkoły – Dominika Kryszczyńska
Czarny Szczur – Anna Lemieszek
Maria – Eliza Rycembel
Czarny Szczur – Hanna Skarga
Horodniczy – Maciej Babicz
Chlestakow – Marcin Bubółka
Dobczyński – Vova Makovskyi
Policjant – Henryk Simon
Spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego.
Anna – Zofia Domalik
Dyrektorka Szkoły – Dominika Kryszczyńska
Czarny Szczur – Anna Lemieszek
Maria – Eliza Rycembel
Czarny Szczur – Hanna Skarga
Horodniczy – Maciej Babicz
Chlestakow – Marcin Bubółka
Dobczyński – Vova Makovskyi
Policjant – Henryk Simon
Spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz