Fabuła libretta to w zasadzie zabawna i prosta farsa w swej strukturze i kształcie oparta na komedii dell'arte. Częste pomyłki, przypadkowe, zaskakujące spotkania, komiczne sytuacje, zestawienie kontrastujących charakterów bohaterów, zamiana płci doskonale wyostrzają znakomite, bogate plastycznie, kolorowe kostiumy Marty Kodeniec i sugestywna, adekwatna do nich charakteryzacja Anny Sawickiej oraz sugerowany jarmarczny czy cyrkowy anturaż /podest=arena, kurtyna= zasłona w tle/stworzony scenograficznie przez Macieja Krajewskiego. Zabiegi te budują przyjemną atmosferę, tworzą zabawny nastrój, podkręcają dramaturgiczne napięcie. I sprawiają, że operowe opowiadanie o perypetiach miłosnych bohaterów nie trąci myszką. Pokazane z dystansem, z przymrużeniem oka, poczuciem humoru bawi i wzrusza. Mimo wszelkich aluzji, dwuznaczności, podtekstów szczerze, młodzieńczo, wiarygodnie wybrzmiewa. Błazenada, konwencja łagodziła ostrość prawd życiowych, obłaskawiała ślepy los, ciepło, pobłażliwie charakteryzuje bohaterów.
Ale przede wszystkim miłość uszlachetniała tu prozę życia, osładzała jego mordęgę, oswajała przypadkowość, paradoksalność. Uwznioślała niedoskonałego człowieka, który w swej nieporadności, ułomności z trudem wyraża swoje prawdziwe uczucia, z wielkim wysiłkiem walczy o wzajemność, zainteresowanie, spełnienie. I mimo porażek, wynikających z błędnych wyborów, stosowanych środków, które srodze zawodzą, próbuje nadal zdobyć wybrańca. Skupiała na tym, co najważniejsze-wydobywała i wyrażała głos wewnętrznego piękna, dobra, niewinności, płynący z głębi duszy, prostego serca, swojej natury.
W operze najważniejsza jest muzyka i popisy wokalne śpiewaków. Te nie zawodzą. Zdumiewają melodyjnością, kunsztem i energią. Wykonawcy zaskakują doskonałą grą aktorską, kondycją, sprawnością. Urocza, delikatna, piękna jest wstydliwa ponad miarę niewinnie subtelna Artemisia Pauliny Tuzińskiej, która nie potrafi skutecznie wyznać uczuć swojemu opiekunowi, Trespolo Andrzeja Lenarta, człowiekowi mało atrakcyjnemu, znacznie od niej starszemu, którego kocha raczej jak ojca, choć sobie tego nie uświadamia. Artemisia wzrusza, zaskakuje, pięknie daje nam poznać śpiewem skalę przeżywanych uczuć. Na szczęście, o paradoksie!, Trespolo kocha bez wzajemności intrygującą, drapieżną, wyrazistą Despinę Marty Huptaś. Najbardziej znacząco zwraca uwagę zakochany w Artemisii czarujący, liryczny Nino Rafała Tomkiewicza. Przejmujący, zdolny kontratenor- raz zabawny, beztroski Arlekin, na koniec smutny, tragiczny Pierrot. Przechodzący zdumiewającą osobowościową metamorfozę Ciro Magdaleny Pikuły/kobieta grająca rolę męską/ i bardzo ciekawa, pełna pretensji do korzystania z uroków życia niania Simona, grana brawurowo przez Mikołaja Zgódkę/mężczyzna w roli żeńskiej/ sprawiają, że tożsamości bohaterów są nieoczywiste, narracja jest przewrotna, intrygująca, niejednoznaczna i znajomo współczesna.
Miesza się w tym spektaklu wysokie z niskim. Godzi, współistnieje. Przenika. Daje do zrozumienia, że takie jest życie, świat, człowiek. Losy jego. Reżyser Paweł Paszta doskonale podkreślił te sprzeczności, które się w swej istocie dopełniają: iluzję i real, scenę i kulisy, aktorów asystujących obok występujących, smutek i radość, młodość i starość, miłość i powinność, nowoczesność i tradycję, przygotowania do wystawienia opery i jej ostateczny kształt sceniczny. Dzięki zbiorowej symbiozie artystycznej, zjednoczeniu sił twórczych pięknie na powrót zaistniała ta zapomniana na tak długo opera. Szkoda, że tak krótko będzie wykonywana w Collegium Nobilium. Śpieszcie się ją zobaczyć, bo bardzo jest udana, zabawna. Pieczołowicie, profesjonalnie przygotowana, z młodzieńczą fantazją i werwą wykonana. Emocjonuje i elektryzuje zachęcając do głębszego zainteresowania sztuką operową. Przekonajcie się osobiście. Powodzenia:)
Ale przede wszystkim miłość uszlachetniała tu prozę życia, osładzała jego mordęgę, oswajała przypadkowość, paradoksalność. Uwznioślała niedoskonałego człowieka, który w swej nieporadności, ułomności z trudem wyraża swoje prawdziwe uczucia, z wielkim wysiłkiem walczy o wzajemność, zainteresowanie, spełnienie. I mimo porażek, wynikających z błędnych wyborów, stosowanych środków, które srodze zawodzą, próbuje nadal zdobyć wybrańca. Skupiała na tym, co najważniejsze-wydobywała i wyrażała głos wewnętrznego piękna, dobra, niewinności, płynący z głębi duszy, prostego serca, swojej natury.
W operze najważniejsza jest muzyka i popisy wokalne śpiewaków. Te nie zawodzą. Zdumiewają melodyjnością, kunsztem i energią. Wykonawcy zaskakują doskonałą grą aktorską, kondycją, sprawnością. Urocza, delikatna, piękna jest wstydliwa ponad miarę niewinnie subtelna Artemisia Pauliny Tuzińskiej, która nie potrafi skutecznie wyznać uczuć swojemu opiekunowi, Trespolo Andrzeja Lenarta, człowiekowi mało atrakcyjnemu, znacznie od niej starszemu, którego kocha raczej jak ojca, choć sobie tego nie uświadamia. Artemisia wzrusza, zaskakuje, pięknie daje nam poznać śpiewem skalę przeżywanych uczuć. Na szczęście, o paradoksie!, Trespolo kocha bez wzajemności intrygującą, drapieżną, wyrazistą Despinę Marty Huptaś. Najbardziej znacząco zwraca uwagę zakochany w Artemisii czarujący, liryczny Nino Rafała Tomkiewicza. Przejmujący, zdolny kontratenor- raz zabawny, beztroski Arlekin, na koniec smutny, tragiczny Pierrot. Przechodzący zdumiewającą osobowościową metamorfozę Ciro Magdaleny Pikuły/kobieta grająca rolę męską/ i bardzo ciekawa, pełna pretensji do korzystania z uroków życia niania Simona, grana brawurowo przez Mikołaja Zgódkę/mężczyzna w roli żeńskiej/ sprawiają, że tożsamości bohaterów są nieoczywiste, narracja jest przewrotna, intrygująca, niejednoznaczna i znajomo współczesna.
Miesza się w tym spektaklu wysokie z niskim. Godzi, współistnieje. Przenika. Daje do zrozumienia, że takie jest życie, świat, człowiek. Losy jego. Reżyser Paweł Paszta doskonale podkreślił te sprzeczności, które się w swej istocie dopełniają: iluzję i real, scenę i kulisy, aktorów asystujących obok występujących, smutek i radość, młodość i starość, miłość i powinność, nowoczesność i tradycję, przygotowania do wystawienia opery i jej ostateczny kształt sceniczny. Dzięki zbiorowej symbiozie artystycznej, zjednoczeniu sił twórczych pięknie na powrót zaistniała ta zapomniana na tak długo opera. Szkoda, że tak krótko będzie wykonywana w Collegium Nobilium. Śpieszcie się ją zobaczyć, bo bardzo jest udana, zabawna. Pieczołowicie, profesjonalnie przygotowana, z młodzieńczą fantazją i werwą wykonana. Emocjonuje i elektryzuje zachęcając do głębszego zainteresowania sztuką operową. Przekonajcie się osobiście. Powodzenia:)
IL TRESPOLO TUTORE
Dyrygent - Andrea De Carlo
Reżyseria - Paweł Paszta (AT)
Scenografia - Maciej Krajewski (ASP)
Oprawa graficzna - Maja Żurawiecka (ASP)
Kostiumy - Marta Kodeniec
Charakteryzacja - Anna Sawicka
Tłumaczenie libretta - Katarzyna Otczyk-Marcelli
Opieka artystyczna - prof. dr Ryszard Peryt ,dr hab. Artur Stefanowicz
Przygotowanie solistów - dr hab. prof UMFC Anna Radziejewska, dr hab. Artur Stefanowicz
Opieka scenograficzna - dr hab. prof. ASP Paweł Dobrzycki
OBSADA:
Trespolo: Andrzej Lenart / Dawid Janowiak
Artemisia: Milena Lange / Paulina Tuzińska
Ciro: Magdalena Pikuła / Anna Parysz
Nino: Weronika Rabek / Rafał Tomkiewicz
Simona: Paweł Kowalewski / Mikołaj Zgódka – gościnnie
Despina: Agnieszka Grala / Marta Huptas
Orkiestra Instrumentów Historycznych Zakładu Muzyki Dawnej UMFC i goście:
Skrzypce I - Marcin Laskowski – gościnnie
Skrzypce II - Alicja Dziczek – UMFC
Wiolonczela - Agnieszka Grzeczka – gościnnie
Viola da gamba - Justyna Rekść-Raubo – gościnnie
Kontrabas - Anna Bator – UMFC
Teorba - Filip Zieliński – AM Poznań
Harfa - Julia Łopuszyńska – UMFC
Klawesyn - Lilianna Stawarz (09,10,16,17,18.03), Krzysztof Garstka (13, 14.03) – UMFC
Pozytyw - Barbara Brzezińska – UMFC
PREMIERA: 9.03.2018
zdjęcia :Magdalena Kuć
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz