piątek, 3 listopada 2017

DOBRA TERRORYSTKA TEATR STUDIO


Wyszłam ze spektaklu DOBRA TERRORYSTKA, wyreżyserowanego przez Agnieszkę Olsten w Teatrze Studio, mocno skonfundowana. Bo nie wiedziałam, o czym i czym ten spektakl tak naprawdę jest. Komedią, tragedią czy szyderstwem. Może chodziło o to, by widzowie mogli odczuć tą niemoc uchwycenia istoty rzeczy, wątłość napędu twórczego, również samego spektaklu, niedostatek autentycznych motywacji, prawdy, szczerości, siły jego bohaterów. Mimo dużego wysiłku.  Bo jak pokazać, scharakteryzować wszelki BRAK, który pozbawia skuteczności KREACJĘ: artystyczną, polityczną, społeczną, każdą inną. Nawet najbardziej awangardową, najmocniej rewolucyjną.  Otóż chcieć, nie znaczy móc. Spektakl ośmiesza i dezawuuje indywidualny bunt, hipokryzję i słabość spontanicznych wysiłków działalności wywrotowej, amatorskiej twórczości artystycznej, która zrozumiała jest i ważna tylko dla ich pomysłodawców, samozwańczych autorów dzieł wtórnych, poślednich, wymęczonych, z naciąganym znaczeniem, wydumaną, nieczytelną interpretacją.

Akcja dzieje się w przestrzeni w ruinie, w budowie lub w remoncie. W dwóch ścianach, kącie do mieszkania. W zagraconym, bez właściwości, z drutem kolczastym wokół ogrodzenia squacie.  W bałaganie pomieszania porządków. Niejednoznaczne to miejsce, różni bohaterowie, luźne sytuacje, niezobowiązujące relacje międzyludzkie. Artystyczne never ending work in progress. Kogel-mogel  społeczny, mentalny, uczuciowy, z którego może się potencjalnie narodzić anarchistyczne myślenie, domowy terroryzm, awangardowy rewolucjonizm, a w efekcie dzieła radosnej twórczości, twory indywidualnych koncepcji prowadzących donikąd.

Ważny wydaje się być dom, ten porzucony, rodzinny i ten umowny, przejściowy jako bastion zwyczajnego szaleństwa. Ziemia niczyja, wielka pustka, w której rodzi się  trudne do zdefiniowania głębokie, konsekwentne, konceptualne NIC. W efekcie udawania, markowania, naśladowania, wykonywania ruchów pozorowanych. Mozolne, nudne, nieskuteczne usiłowanie. Podszywanie się pod kogoś, kim się nie jest. Powielanie pomysłów dawno odkrytych. Bo nic tu nie jest autentyczne, rzeczywiste, prawdziwe. Naprawdę nowe i świeże. Zupełnie własne. Rządzą kalki wyobrażeń, pragnień, marzeń sformatowane przewodnikami, poradnikami, modami. Przeszłością. Wychowaniem i uzależnieniem od rodziców /finansowym/. Recyklingiem obcej, bo na pewno nie własnej wyobraźni. Jeśli tu poprawność i codzienność przeradza się w bunt, to jest on, niestety, bezowocny.  Wszystko jest cudze, za nie własne pieniądze, na czyjś koszt. Zaczynamy mieć pewność, że nikt tu nie jest naprawdę sobą. Każdy zasklepiony we własnej pozie/ życia, działania, sztuki, itd/ pozbawiony jest tej prawdziwej, silnej, autentycznej energii, mającej moc sprawczą.

Każdy z bohaterów sztuki w indywidualny sposób stara się, pręży, jest w ciągłym ruchu. Artystycznym zaangażowaniu. Wydaje się mu, że się buntuje, tworzy, pracuje, poprawia siebie, ratuje świat. Na swój niedoskonały, zawodny obraz i podobieństwo. To syzyfowe wysiłki, second hand życie i plagiaty dzieł sztuki. Komiczny, wtórny, żenujący cyrk obracania powszedniości, wszystkiego, co jest w domu, pod ręką w sztukę. Książka Doris Lessing obecna na scenie, jest dla Agnieszki Olsten i Sławomira Rumiaka tylko punktem odniesienia. Artyści nie adaptują jej na potrzeby spektaklu, piszą własny scenariusz.  Twórcy sztuki teatralnej mają autorski koncept. Obieranie ziemniaków w Zachęcie przez Julitę Wójcik jest jednak czym innym niż obieranie ziemniaków w domu, w teatrze przez Alice. Performance Mariny Abramović  ma inny wymiar w  galerii sztuki niż np. Alice zawieszona na miotle przy ścianie. Instalacja BIAŁA CHMURA, będąca kompozycją puszek, plastikowych butelek i szczotek do czyszczenia toalet, pozbawionych logo, jest tu sztuką dla sztuki. Rzeźba PORTRET TOTALNY KAROLA MARKSA. Instalacja. autorstwa Krzysztofa W.Bednarskiego, w spektaklu z jajkiem niespodzianką, ma dziecinny, naiwny, nieszkodliwy wymiar. Rozrzucone makarony jak kłębowisko kabli śmieszy, dziura w twarzy rzeźby LENINA wypełniona warzywami przypomina malarskie portrety Giuseppe Arcimboldo. Spektakl cały jest zbudowany z odniesień do prac konceptualistów, bo SZTUKA KONCEPTUALNA jest bohaterem tego spektaklu, przyczyną i skutkiem bezsilności bohaterów wobec rzeczywistości, życia, świata. Tak pięknie artystycznie tłumaczy nieskuteczność wszelkich wysiłków. Pokazuje, że sama kreacja, w tym wypadku i ona jest wtórna, nie wystarczy, jeśli nie ma tej furii, determinacji, motywacji w sobie, która nie jest tylko pozą, pustym wyborem, modną ideą fix. To prawda, że bombę można wykonać w domu, rewolucja może narodzić się z prozaicznej, niewinnej przyczyny, ale jeśli nie ma w tym autentycznego pragnienia, marzenia, szczerej frustracji, prawdziwie dzikiej siły, stanie się jej karykaturą, wynaturzeniem, dewiacją.  Będzie marną imitacją, dowodem na brak konceptu.

Bohaterowie nie są w stanie wymyślić nic nowego, nic do końca autorskiego. Alice /doskonała  Agnieszka Kwietniewska/ bardzo stara się porządkować, stwarzać, rejestrować na nowo świat, który ją otacza. Popełnia błędy, wchodząc w koleiny życia, które porzuciła. Nie zrobi krzywdy nikomu więcej niż samej sobie. Łudząc się, że buduje świat na własnych warunkach, oszukuje tylko siebie. Ostentacyjne ignoruje dizajnerski, drogi, snobistyczny gadżet, wyciskarkę do cytryn Starcka, przyniesioną w prezencie od Marry i Reggiego, co jest pustym gestem. Pozostali bohaterowie też są nieszkodliwi. To zarzut, bo nie sposób się przejąć ludźmi, którzy mogą tylko powielać błędy przeszłości, wykorzystują zużyte pomysły, pochodzące z innego czasu, innego miejsca, kontekstu. Zachód pożera własny ogon. Przeżuwa sam siebie. Wydala nic niewarte, choć uświęcone glejtem aktu twórczego, ekskrementy, gówno. W rzeczywistości konceptualista Piero Manzoni słysząc od konceptualisty Marcela Duchampa, że jego prace to gówno, wpadł na pomysł, by je puszkować i sprzedawać. W sztuce mowa jest o trudnym pomiarze tego, co współczesna konsumpcyjna nacja, ciągle głodna, niezaspokojona, wydala. Jak bardzo jest jego śmierdząca, kłopotliwa do "zagospodarowania" skala.

Mogłoby być bardzo wzniośle, poważnie ale nic z tego, jest zabawnie. Bo poznając bohaterów, dojdziemy do wniosku, że z tej materii burzy rewolucji nie będzie. Jedynie pretensjonalne, dziecinne, rozmemłane wiele hałasu o nic. Łącznie z końcową kulminacją-instalacją z ziemniaków, drutów, monet, wybuchającą coca-colą ze wstrząśniętej butelki. Po drodze obserwujemy, jak wyczerpuje się, gubi i ośmiesza wywrotowy potencjał kreacji życia, sztuki, buntu.  Nie uda się bohaterom odciąć od przeszłości, dotychczasowych źródeł finansowania. Bunt nie doprowadzi ich do wybicia się na niezależność czy samodzielność. A znajomość sztuki do wypracowania własnego  języka ekspresji artystycznej. Squattersi pozostaną społecznością przypadkową, bez właściwości, bez charakteru. Rozśrodkowaną mentalnie. Niezdolną do zmian. Pozbawioną energii, siły napędowej, motywacji. Sztuka teatralna brutalnie to obnaża. Oparta na sztuce konceptualnej, sama się taką staje. Ze wszelkimi tego konsekwencjami.

Spektakl jest jak jego bohaterowie; intrygujący ale trudny do przeniknięcia. Za sprawą koncepcji twórców, w konsekwencji scenariusza. Może też dlatego, że pozbawiony dramaturgii, odpowiedniego tempa, rytmu, braku pogłębionych psychologicznie portretów postaci, co powoduje, że są jednak anonimowe, emocjonalnie pozostaje obojętny. Widz błądzi, gubi się w niezrozumiałej narracji teatralnej, jak bohaterowie w swojej rzeczywistości. Mimo uporządkowania, mimo wskazówek. Bez znajomości  książki Doris Lessing, konkretnych projektów konceptualnych, odniesień, kontekstów nie jest łatwo zorientować się, jakie są intencje twórców, dokąd mają prowadzić wysiłki aktorów. A ci są wspaniali, szczególnie wtedy, gdy mają trochę więcej tekstu do grania. Sprawni fizycznie, dowcipni, komiczni robią wszystko, by umożliwić widzom poznanie tego konceptualnego teatralnego obrazu, instalacji. W końcu dobrze byłoby zrozumieć, dlaczego świat Zachodu jest adecyzyjny, grzęźnie w marazmie, kryzysie, niezdolny jest do zmiany prowadzącej do rewolucji. Bawi się, bezpiecznie eksperymentuje, ostentacyjnie blaguje. W hipokryzji poprawności, pewności finansowego zabezpieczenia, bez lęku, cierpienia egzystencjalnego nie szuka nowych pomysłów. Konsekwentnie korzysta ze starych. Warto poznać podłoże słabości, bezsilności kolejnego pokolenia wobec słomianego buntu, którego samo jest autorem i ofiarą.

Życie jest sztuką ale trzeba mieć na nie naprawdę własny, autorski odważny, świeży, zaskakujący koncept. W pełnej wolności wszelkiej ekspresji. Sztuka jest życiem, jeśli konsekwentny, bezkompromisowy wybór nam na to pozwala. I talent. I pasja. I dużo, dużo szczęścia. Powodzenia.:)



DOBRA TERRORYSTKA DORIS LESSING
tłumaczenie: Andrzej Szulc
scenariusz: Agnieszka Olsten, Sławomir Rumiak
reżyseria: Agnieszka Olsten
scenografia: Sławomir Rumiak
kostiumy: Angelika Józefczyk
reżyseria światła: Robert Mleczko
muzyka: Kuba Suchar
inspicjentka: Beata Szaradowska
obsada:
Dominika Biernat-MARY
Monika Obara-ROBERTA
Dominika Ostałowska-MATKA
Anna Paruszyńska-FAYE
Agnieszka Kwietniewska (gościnnie)-ALICE
Marcin Pempuś-PHILIP
Bartek Porczyk-REGGIE
Krzysztof Zarzecki-JASPER

premiera: 20.10.2017

PUSZKI+BUTELKI+SZCZOTKI=http://www.furgaleria.pl/blog/33/Upcykling+czyli+o+sztuce+ze+%C5%9Bmietnika..html
MARKS= http://bednarski.art.pl/katalog/26/3#navbar
JAPONKI +KLAMKI= http://joemonster.org/art/19085

http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/249572.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz