W MROCZNYM MROCZNYM DOMY, gdzie panuje przemoc, rządzi alkohol, nie ma miłości, brakuje troski, pozytywnego wzorca, nie można liczyć na wsparcie, pomoc, zrozumienie dzieci pozostawione są same sobie, muszą dawać sobie radę same. I wpadają w jeszcze okrutniejszą, bardziej perfidną pułapkę. Przekonują się o tym, że świat cały jest mrocznym mrocznym domem. I nie ma dokąd uciec. Nie ma szansy na zmianę. Dom zły generuje złe wychowanie. Jeszcze gorsze życie. Całkowicie zasłania horyzont szczęścia, radości, normalności. Bo wszystko co się wyniesie z domu może tylko się rozwijać, coraz mocniej wrastać w bieżącą rzeczywistość. Mrok rośnie i gęstnieje.
Terrego/Grzegorz Małecki/ i Drew /Marcin Przybylski/ poznajemy już jako dorosłe osoby. Ale trauma wykorzystywania seksualnego przez przyjaciela rodziny w dzieciństwie odcisnęła piętno, niszczy ich dorosłe życie. Całkowicie wypacza, paraliżuje, nie daje spokoju. Jest ciągle obecna. Obserwujemy dwie różne osobowości, charaktery, życiorysy. I tą samą przyczynę skazy dziecinnego, infantylnego, szalonego Drew używającego młodzieżowego slangu i wycofanego, nerwowego, tajemniczo zamkniętego w sobie Terrego. Dom z dzieciństwa nie był w stanie im pomóc, teraz Terry ratuje brata, mimo że widzi manipulacje, kłamstwa Drew.
Spektakl z minimalistyczną scenografią: ścianą wysokiej zielonej winorośli, która przybliża się ze sceny na scenę i niestabilny grunt żwiru ogrodowego hałasujący przy każdym kroku, buduje atmosferę otwartości, komfortu ale i nastrój zagrożenia, klinczu. To ziemia niczyja. Jedyna przyjaźnie wyglądająca przestrzeń, na której mogą spotykać się bohaterowie i w ogóle ze sobą rozmawiać. W ich kontakcie wyczuwa się mroczne, niebezpieczne napięcie. Jakby obaj walczyli o przeżycie: Terry widzi je w zrozumieniu, akceptacji brata, w prawdzie a Drew samolubnie w wybrnięciu z opresji, którą sam sobie nie po raz pierwszy i prawdopodobnie nie ostatni zafundował. Wyraźnie widać, że mają przetrącone kręgosłupy emocjonalne. Obaj starają się markować swoim zachowaniem, odruchami, maskami prawdę o sobie. Ciągle nie są ufni, z trudem otwierają się jeden na drugiego. Jak zupełnie obcy sobie ludzie. Jak tonący chwytający się brzytwy.
I ta gra, jaka się toczy między braćmi, jest fascynująca. Charakteryzuje ich osobowości, bardzo trudne relacje. Pokazuje samotność, ciągłą walkę ze wspomnieniami, ze skutkami przeszłości i to , że ten mroczny mroczny dom w nich nadal rośnie i przytłacza, pożera każde pojawiające się światło nadziei i zmiany a prawdziwa bliskość, mimo szczerości, otwartości wyznań, solenności przyrzeczeń, jest nieosiągalna, jest niemożliwa, pozostanie utopią. Cud się nie dokona. Wszystko pozostanie jak było.
Spektakl ogląda się jak triller psychologiczny. Jego wymowa jest przejmująca dzięki wybitnemu aktorstwu Grzegorza Małeckiego. Trzeba doświadczyć samemu, co aktor robi z rolą Terrego, jak ją konsekwentnie, wiarygodnie prowadzi, by móc docenić jego talent i pomysł na wyrażenie trudnych stanów emocjonalnych jego bohatera. To napięcie na styku rozumienia siebie, innych i świadomości do czego jest zdolny. Walka z powściąganą z trudem furią. Te stany nerwowości maskowane bardzo subtelnymi gestami rąk, mimiką twarzy. Reakcje ciała. Ta posągowa niemal statyka postawy, którą siłą woli powstrzymuje przed gwałtownością charakteru. I głos, ilustrujący skomplikowany krajobraz wewnętrzny. Wyciszenia, pauzy, wahania będące przykrywką obawy wybuchu emocji, przeżywanego przez bohatera bólu. Piękna rola, decydująca o sukcesie ważnego spektaklu.
W MROCZNYM MROCZNYM DOMU
Neil LaBute
reżyseria: Grażyna Kania
scenografia: Stephan Testi
muzyka: Dominik Strycharski
reżyseria światła: Mirosław Poznański
występują: Marcin Przybylski, Grzegorz Małecki, Milena Suszyńska
premiera: 2.06.2012, Scena Studio,
spektakl dla widzów dorosłych
zdjęcie Milenki Suszyńskiej
zdjęcie Milenki Suszyńskiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz