DZIEWCZYNKI to projekt STUDIO teatrgalerii, którego autorstwa tak do końca trudno dociec. Raczej skupiają się w nim wszystkich jego uczestników projekcje, pomysły, ekspresje, wyobrażenia, bezpośredni udział własny. Oczekiwania, co z tego eksperymentu wyniknie, co się wykluje, co powstanie. Cała energia prób, zależności, więzi, doświadczeń, która wytworzyła się podczas przygotowań do spektaklu. Ale również i widzów wrażliwość. Ich stopień zainteresowania tematem.To, co sobą wnoszą, co myślą i czują, co w nich spektakl uruchamia lub nawet zmienia. Działania sceniczne -improwizowane, spontaniczne, enigmatyczne- pozwalają im dociekać istoty natury dziewczęctwa, naznaczonego ambiwalencją płciową. Tego stanu pomiędzy wiekiem niewinności a dopiero budzącą się, bo przecież jeszcze nie kształtującą się w nich dorosłością. Gdy wszystko dopiero się w ciele i świadomości budzi, wyrażać zaczyna i nabiera niedookreślonego jeszcze kształtu. Eksperymentuje, prowokuje, sprawdza. Obserwacja tego procesu przywołuje u widzów wspomnienia, wyzwala skojarzenia, pobudza wyobraźnię i refleksję. Obraz jest tak pojemny, na takim poziomie ogólności, że wszelkie, nawet szalone skojarzenia są uprawnione. To i wada, i zaleta jednocześnie. Dla autorów i wykonawców projektu carte blanche, dla widzów pole do nieposkromionej niczym wyobraźni, podążających w różnych kierunkach dywagacji.
Każdy sam musi w tym wypadku stworzyć sobie mapę znaczeń, obraz sensów. Ocenić na ile to, co widzi jest dla niego ważne. Spektakl zaczyna się od zdziwienia, bo na scenie pojawia się dorosły osiłek. Wiemy, wiemy -to nie jest dziewczynka! Za chwilę wnosi kolejno pięć jednakowo ubranych dziewczynek/Milena Klimczak, Wiktoria Kobiałka, Pola Pańczyk, Stefania Sural, Jagoda Szymkiewicz/ i stawia je przed nami z zasłoniętymi przez włosy twarzami. Początek ze zwielokrotnioną bohaterką filmu KRĄG lub bliźniaczek z LŚNIENIA wprowadza niepokój. No, a może to Kantor. Powrót do przeszłości. Robi się mroczno. Trochę straszno. Zwłaszcza, że w prawym rogu majaczy wielka różowa, plastikowa jama o nieznanym przeznaczeniu z jęzorami, na których końcu namalowano źrenice. Rzeźba będąca skrzyżowaniem Dalego z Szapocznikow. Zastygły potwór, w którego czeluściach można się schować lub przepaść. Zginąć lub ocaleć. Macica, z której można się narodzić/?/. Niewiele słów wypowiedzianych z offu głosem dorosłej kobiety/Dominika Biernat/, jak brzmienie czujnej, kontrolującej matki, która czuwa nad wszystkim i wszystkimi jest komunikatem, komentarzem, wyjaśnieniem, uwagą, napomnieniem, rozszerzeniem akcji scenicznej. Poprawia komunikację przekazu. Może jest to symboliczna matka nas wszystkich zgromadzonych w Izolatce?
Dziewczynki rządzą na scenie, która jest dla nich polem ekspozycji, doświadczenia, prób, eksperymentu. Daje możliwość zaistnienia, sprawdzenia się. Wydaje się, że jest miejscem, w którym mogą wyrażać siebie, takimi jakie są, jakimi się czują, stają, sobie samym wydają. Pokazują siebie, swoje możliwości, umiejętności, talenty. Mają prawo głosu ale nie skorzystają z tej możliwości komunikacji. To, co mają do powiedzenia, pozostaje niezwerbalizowaną tajemnicą. Słyszymy tylko SZEPTY I KRZYKI. Dziewczynki szeptały tylko do siebie i dorosłej kobiety/Ewelina Żak/, którą wyciągnęły z różowej jamy jakby się dla nich narodziła już kompletna, gotowa do kopiowania, naśladowania. Używają jej, bawią się nią jak dużą, żywą lalką. Jest dla nich obiektem doznań i doświadczeń służącym poznaniu. A może to jest żywa wizualizacja ich dziewczęcych wyobrażeń na temat kobiecości, dorosłości, kto to wie? Cały komunikat zaklęty jest w ruchu dziewczynek, ich geście, mimice, dotyku, spojrzeniu. Ekspresji indywidualnej, inwencji intuicyjnej, spontanicznej. Możliwości robienia, zachowania się, wyrażenie tego co i jak tego chciały. To jest ich dziewczyńska szansa na konfrontację swojego potencjału z obcymi dorosłymi widzami, którzy je bezpośrednio i na chłodno, z życzliwością ale i rezerwą, z dystansem uważnie obserwują, oceniają, porównują. Dziewczynki też piszczały, przeraźliwie krzyczały. Był to krzyk emocji, krzyk lęku, sprzeciwu, komunikatu, nacisku, opresji. Rosnący w siłę, dziki, nieokiełznany, badający swoje możliwości. Jak w BLASZANYM BĘBENKU mający moc podporządkowywania sobie dorosłych, narzucania im swojej racji i woli. Zwracający uwagę na siebie, na to, co się dzieje. Brutalnie zmuszający do reakcji. Wyzwalający sprzeciw i złość.
Tymczasem my, widzowie, możemy pozostać spokojni, obojętni, bezpieczni. Przychodzimy do teatru, oglądamy propozycje twórców i wracamy do swojego życia. DZIEWCZYNKI przypomną tylko dorosłym kobietom, jakie były w ich wieku. Jak poznawały świat dorosłych. Jak się go uczyły. Zabawa ciałem, włosami, ekspresja tańca, siła dziecięcego krzyku, tajemnice szeptane do ucha, zabawa w grę POMIDOR, budowa własnych szałasów, domków, kącików, w których kopiowały zachowania dorosłych. I tylko może przyznają, że dziś mimo wszystko zarówno dzieci, jak i już dorosłe kobiety mają więcej wolności, swobody we wszystkich możliwych zachowaniach, wyborach, decyzjach. Przyznają, że obecnie więcej jest możliwości robienia tego, co się chce, co się pragnie. Sam projekt jest tego dowodem.
Powstał projekt PIŁKARZE wyreżyserowany przez Małgorzatę Wdowik, nadal prezentowany w TR Warszawa, teraz projekt DZIEWCZYNKI w STUDIO. Jaki będzie następny? Metoda reżyserska, strategia dramaturgiczna jest już wypracowana. Okrzepła. Właściwie pozostaje tylko podjecie decyzji co do tematu. Jak dotąd był to pomysł nowy, świeży, zaskakujący. Kontrowersyjny. Bo zważcie, czego się dowiadujecie nowego, istotnego jako widzowie, nie jako twórcy. Bo ci mają olbrzymią frajdę w pracy nad sobą, ze sobą, o sobie. Na początku z piłkarzami, teraz z dziewczynkami. My przyglądamy się efektom tych wysiłków, które mogą być dla nas nie tylko wyprawą, jak w przypadku DZIEWCZYNEK, w świat dziewczęcego imaginarium, ale i wiwisekcją błędów wychowawczych, które powodują, że rodzice przyzwalają dzieciom na zbyt dużą wolność decydowania o sobie. Swobodę zachowań. Bywa, że dorośli albo rezygnują z uczestnictwa w procesie dorastania swoich dzieci, albo traktują je jak dorosłych. Wymagają zbyt wiele, pragną, by rekompensowały im ich własne niepowodzenia, realizowały ich marzenia, osiągały ich cele. Traktują je jako inwestycję. Spojrzenia dziewczynek w kierunku widowni zdradzają ciekawość w jakim stopniu są akceptowane, sprawdzają czy zdały egzamin pokładanych w nich nadziejach, oczekiwaniach, czy się podobały, czy sprostały wymaganiom. Czujne, poważne, niewinne spojrzenia dziecięce w oczy dorosłej, wymagającej, anonimowej publiczności rodzi napiecie. Wątpliwości. I pytania.
Spektakl przekracza granice. Oddaje scenę dzieciom, moderuje nimi i je ćwiczy głównie ku rozwadze dorosłych. Nie dystansuje ich, nie odgradza, nie chroni od przedstawianych przez nie postaci. Bo dziewczynki grają siebie. I choć są doskonale przygotowane, pewne siebie, czują się swobodnie, są naturalne, wolne i ze swoich zadań wywiązują się doskonale, to przecież mają świadomość swojej ważności. Grają główne role. Ale czy tak do końca panują nad nieuchwytna materią siły oddziaływania sztuki? Widzom zależy na podpatrzeniu, uchwyceniu tego, co się tak naprawdę nie da zagrać, wykreować, wyczarować. Sięgają bezwstydnym okiem widza do istoty bycia dziewczynką. Wypreparowanej, wysublimowanej, ujawniającej się fazy przejściowej kiedy wszystko się sprawdza, kształtuje, ustala. Według reguł, rytuałów, zasad świata zewnętrznego. Bo ten wewnętrzny-określony, ustabilizowany, świadomy siebie, panujący nad sobą, kontrolujący-jeszcze nie istnieje. DZIEWCZYNKI to nie tylko spektakl, projekt, to w rzeczywistości dziewczynek work in progress. Uchwycony proces uczenia się, testowania, obserwacji, prowokacji, która uchodzi na sucho w tym momencie życia kiedy wszystko się jeszcze może zdarzyć, zmienić, przepoczwarzyć. Kiedy dziecko walczy o swoje. Bada siebie i swiat wokół siebie. Gdy wszystko jest jeszcze możliwe.
Niewątpliwie dla każdego to spotkanie w teatrze co innego w efekcie znaczy. Dziewczynki mogą zaistnieć jak osoby dorosłe, dojrzałe na profesjonalnej scenie. Mogą przedstawić się, pokazać tak, jak tego same chcą, pozostając jednocześnie sobą. Nie ma jednak wątpliwości, że wszystko, co ich wiąże ze spektaklem, stało się ich nowym doświadczeniem. Na pewno jest on dla nich bardzo ważny. Możemy tylko spekulować, jaki wpływ na dziewczynki będzie miał ich udział w projekcie dojrzałych kobiet, bo to one przecież inicjowały, decydowały, wypracowały ostateczny kształt przedstawienia. One również będą zbierały nowe doświadczenia. Choć główny wysiłek miał miejsce w czasie przygotowań do spektaklu gdy selekcjonowały, wybierały, rozmawiały, ćwiczyły dziewczynki. Razem z nimi spędzały czas, poznawały się nawzajem, tworzyły nowe relacje.
Atut lub zarzut tego projektu to jego kontrowersyjność, otwartość, nieokreśloność scenicznej wypowiedzi. Niejednoznaczność enigmatycznej, sugestywnej, impresyjnej komunikacji. Możliwość odczytania jej w dowolny sposób. Tak wiele zależy tu od gotowości publiczności na eksperyment, na przyjęcie przez nią krytyki dotyczącej wychowywania dzieci, na chęć wyciągania wniosków z tego co jej zaprezentowano.
autorka: Weronika Murek
reżyseria: Małgorzata Wdowik
scenografia: Dominika Olszowy
choreografia: Marta Ziółek
dramaturgia: Joanna Ostrowska
reżyseria światła: Aleksander Prowaliński
obsada:
Ewelina Żak
Dominika Biernat (gościnnie)
oraz
Milena Klimczak
Wiktoria Kobiałka
Pola Pańczyk
Stefania Sural
Jagoda Szymkiewicz
Dominika Biernat (gościnnie)
oraz
Milena Klimczak
Wiktoria Kobiałka
Pola Pańczyk
Stefania Sural
Jagoda Szymkiewicz
plakat: Rene Wawrzkiewicz
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/240365.html?&josso_assertion_id=9E801E60FE0FF402
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz