Nieoczekiwana wizyta młodego, ambitnego agenta dużej firmy zajmującej się wypłatą odszkodowań dla Żydów w zaniedbanym budapesztańskim mieszkaniu kobiety w średnim wieku po przejściach, lekarki żyjącej na skraju ubóstwa ze starą matką, przeradza się w zaskakującą podróż w głąb siebie dwóch nieznających się w ogóle osób. Spotkanie wyzwala energię, rozmowa jest konfrontacją drążącą motywacje uzbrojone w mocne argumenty, przywołuje wspomnienia. Zmusza do otwartości, mówienia prawdy bez ogródek podczas negocjacji o swoje racje, w walce broniącej własnego światopoglądu, systemu wartości. Prowadzi do tego, że już w wyniku pobieżnego rozpoznania, budzi się wzajemne kobiety i mężczyzny sobą zainteresowanie, rośnie zauroczenie. On nie ustępuje, ona odpiera argumenty i pozostaje przy swoim punkcie widzenia. Rodzi się poczucie bliskości, zrozumienia, pożądanie, również o podłożu seksualnym. Obserwujemy ten moment, w którym oboje uzmysławiają sobie wzajemną fascynację. Przyciąganie, potrzebę bycia razem. Przeczucie, że jest to niezwykłe spotkanie. Nieuzasadnione jeszcze niczym konkretnym przekonanie, że warto byłoby je kontynuować, przedłużać w nieskończoność. Kobieta i mężczyzna zachowują się jakby nie chcieli się ze sobą rozstać. W całokształcie ich indywidualnych złożoności i bez względu na wszystko/np.: różnica punktów widzenia, sprzeczne cele, spora różnica wieku/.
Bez aktorstwa Danuty Stenki i Artura Żmijewskiego uwiarygodnienie tego nie byłoby możliwe. Wynieśli je na poziom nakręcającej się spirali przyciągania przez odpychanie. Im bardziej nieustępliwie kobieta odmawia przyjęcia odszkodowania, tym bardziej zaciekawia mężczyznę i tym większym, trudniejszym jest dla niego wyzwaniem, celem do złamania, zdobycia. Jest stanowcza a on drąży z czego to wynika. Chce zrozumieć jak w ogóle tak bezkompromisowa postawa jest możliwa w jej fatalnym położeniu finansowym. Z czasem merkantylny powód spotkania schodzi na plan dalszy. Ważne są powody odmowy, motywy niezłomnej postawy kobiety; powoływanie się na doświadczenie okrucieństwa i cierpienie najbliższych zamordowanych w czasie wojny i niemożność wyznaczenia ekwiwalentu za doznaną krzywdę i ból a przede wszystkim amoralność takiego postępowania. Przyjęcie pieniędzy za mord, cierpienie, poniżenie, odarcie z godności, człowieczeństwa nie jest możliwe, bo kończyłoby akt zadośćuczynienia bez wyznaczenia i odbycia kary oprawcom i wyrażało zgodę na niesprawiedliwość. Byłoby słabością tych, którzy znają prawdę i nie potrafią sprawić, by żyła wiecznie, bo wyrazili zgodę, by pieniędzmi zamknięto im usta. Decyzja kobiety nie jest przypadkową, chwilową fanaberią. Wynika z jej postawy życiowej. Jest konsekwencją jej dotychczasowych wyborów i przekonań, przemyśleń, uczuć. Postępowania w zgodzie i wierności raz przyjętemu tokowi myślenia o stracie najbliższych w czasie wojny i odszkodowaniach wojennych dla Żydów. Nieugiętość, upór, konsekwencja trzymania się raz podjętej decyzji zgodnej z własnym głębokim przekonaniem o jej słuszności jest dla kobiety oczywista. Stanowczość pozwala wytrwać jej w niełatwym postanowieniu bycia sobą, trudnym, idącym pod prąd wyborze samodzielnego myślenia zgodnie z własnym poczuciem sprawiedliwości. Pilnowanie wytyczonych granic moralnych pozwala zachować godność i szacunek do samej siebie. W świecie, w którym życie jest jak napisana dla każdego w jednym przewidywalnym schemacie opera mydlana. Odgrywana na przyziemnym, płytkim, małostkowym poziomie. Gdzie człowiek jeden drugiego bez skrupułów używa, bezrefleksyjnie wykorzystuje i bezkarnie niszczy. Bezceremonialnie przetacza się jak taran po systemach wartości unieważniając ludzkie poczucie przyzwoitości i nie bacząc na konsekwencje bagatelizuje duchowy wymiar życia, wszystko sprowadzając do kryterium pieniądza. W świecie, gdzie wszystko można kupić, na wszystkim i wszystkich zrobić interes.
Nieugięta postawa kobiety jest niestandardowa. Niezwykła. Zdumiewająca i w pierwszej chwili niezrozumiała. Jednak ma sens. I przekonuje w końcu agenta. Jakby potrzebował konfrontacji z silnym, równym sobie przeciwnikiem, w dodatku atrakcyjnym seksualnie, który widzi potęgę wartości duchowych mocniejszych od materialnych potrzeb ciała.
Danuta Stenka, dzięki świetnemu tekstowi Spiró i reżyserii Bugajskiego, przekonuje również widzów. Propozycja odszkodowania pieniężnego jest dla jej bohaterki obrazą, znieważeniem. Nie ma kwoty pieniężnej, która byłoby w stanie uśmierzyć ból po stracie najbliższych osób, bo nie usunie z pamięci ich strasznego losu, z serca tęsknoty. Nie wypełni przepaści cierpienia, w którą spycha ją miłość mająca świadomość czasu i czynu dokonanego. Nie dającego się niczym unieważnić poczucia nieodwracalnej, niewymiernej krzywdy.
OPERA MYDLANA
Przekład: Aniko Kiss, Stefan Zgliczyński
Reżyseria: Ryszard Bugajski
Scenografia: Barbara Wojtas
Obsada: Danuta Stenka (Kobieta), Artur Żmijewski (Mężczyzna), Zofia Rysiówna (Babcia), Sylwia Gliwa (Dziewczyna), Sławomir Orzechowski (Sąsiad), Łukasz Apostel (Chłopak)
Zdjęcia: Zbigniew Wichłacz
György Spiró, współczesny węgierski dramaturg i krytyk literacki, jest dobrze znany również w Polsce. Przede wszystkim jako autor „Szalbierza”/do zobaczenia obecnie w Teatrze Dramatycznym miasta stołecznego Warszawy/, wystawianej u nas z dużym powodzeniem sztuki o Wojciechu Bogusławskim. Spiró ma w dorobku liczne przekłady, od Wyspiańskiego („jest najwybitniejszym po Szekspirze dramaturgiem”) do Gombrowicza. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych XX wieku wydał powieść „Iksowie”, która wywołała skandal. Autora posądzono o fałszowanie historii Polski z lat 1815–1830 i dyskredytowanie jej wybitnych postaci, takich jak: Stanisław Staszic czy Julian Ursyn Niemcewicz.
Pamiętam ten spektakl, bardzo mnie poruszył.
OdpowiedzUsuń