piątek, 20 listopada 2015

DAMY I HUZARY FREDRO JANDA TEATR TELEWIZJI

Katarzyna Gniewkowska, Iza Kuna i Krystyna Janda w spektaklu „Damuy i huzary” (fot. I. Sobieszczuk)

Przez cały poprzedni sezon (2014/2015) w Instytucie Teatralnym prezentowane były próby czytane, prezentacje a nawet skończone spektakle dramatów Aleksandra Fredro przygotowane przez młodych reżyserów. Świeże, niebanalne, nowocześnie  zrealizowane spektakle w fazie work in progress udowadniały, że stare konstrukcje dramatyczne nadal są atrakcyjną propozycją sceniczną. To były bardzo interesujące spotkania z reaktywowanymi dramatami, przywracanymi do życia za sprawą pomysłu, wizji reżyserskiej, kreacji aktorskiej, użytych środków ekspresji artystycznej. WYCHOWANKA w reżyserii Michała Zadary była grana, i słusznie,  później w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Fantastyczna CIOTUNIA w reżyserii Weroniki Szczawińskiej ponownie została pokazana w Instytucie Teatralnym i winna być grana nadal, bo na to po prostu absolutnie zasługuje. Podobał mi się BRYTAN-BRYŚ w reżyserii Pawła Passiniego. Interesująca była dyskusja z aktorami Teatru Polskiego w Warszawie po spektaklu NOWY DON KICHOT o tym, jak dziś grać, wystawiać, rozumieć sztuki Fredry. Projekt pokazał, że hrabia Fredro wielkim dramatopisarzem jest. I bardzo jeszcze atrakcyjną, śmieszną, uroczą komedią dla współczesnych. A dobitnym na to dowodem jest najnowsza produkcja Teatru Telewizji w reżyserii i z udziałem Krystyny Jandy w sztuce DAMY I HUZARY, zrealizowana w związku z 250 letnią rocznicą istnienia teatru publicznego, powszechnego, narodowego w Polsce. Piękny to pretekst, godny rocznicy, by powstał spektakl perfekcyjnie skrojony pod potrzeby i oczekiwania każdego widza.

Ciepłe, dynamiczne filmowe ujęcie dramatu teatralnego, doskonałe aktorstwo z fantastycznie perfekcyjnie podawanym tekstem/genialna czytelność, jasność, wyrazistość przekazu języka Fredry/, zdjęcia w naturalnych wnętrzach i plenerach dworu szlacheckiego w Brześcach, obecność zwierząt, śliczne kostiumy, charakteryzacja. Postaci pełnokrwiste, wiarygodne, pewnie nakreślone.Całokształt uroczy, wzruszający, komiczny. Krystyna Janda nie dość, że reżyseruje spektakl według własnego scenariusza telewizyjnego, to jeszcze gra jedną z sióstr, czuwa nad całokształtem dzieła. W klasycznym drylu interpretacyjnym, z szacunkiem i atencją dla autora, sztuki.

Ten spektakl jest tęsknotą za wizją życia w zgodzie z własną naturą, potrzebami. Łagodnie traktuje bohaterów, którzy nie są bynajmniej doskonali. Matka i ciotki, które na siłę chcą wydać za mąż młodziutką dziewczynę wbrew jej woli za starca, brata w dodatku. Toż to czyste barbarzyństwo, handel żywym towarem. Niesmaczne. Nie godzi się. Wyrażenie wprost, bezpośrednio, że w życiu najważniejsze jest zabezpieczenie finansowe, majątek, względy praktyczne, to, co ma się w garści, nie w sercu. I to wszystko z dobrej woli, z doświadczenia kobiecego, wiedzy o życiu  dojrzałych pań wypływa. I z chęci zabezpieczenia przy okazji też siebie samej na przyszłość. Nie są złe te kobiety ale zapobiegliwe. Patrzą w przyszłość, chcą dobrze. Zdrowy rozsądek góruje nad zdrowym poczuciem przyzwoitości.

Mężczyźni też nie są szwarccharakterami. Pocieszni, zasklepieni w swoim męskim, żołnierskim świecie prostych zasad, reguł, zajęć, przyjemności. Braterstwie płci. Cenią sobie przede wszystkim wolność i swobodę stanu kawalerskiego. Męskie towarzystwo w pełni im wystarczy. Również rozrywki- polowania, gra w szachy, zajęcia niewyszukane -w pełni ich zadowalają, maniery też surowe, nieokrzesane, szorstkie. Mimo to, a ze względu na posiadany majątek, gospodarz dworku, Major, jest pożądanym kandydatem na męża. Jego siostry, dojrzałe kobiety, przypuszczają atak. Choć się nie godzi, nie godzi, to jednak Major skołowany przez kobiety się zgodzi. Panowie przymuszeni, pragną zadowolić panie, które przybyły w gości. A że czynią to niezdarnie, po grubiańsku, tumanią i straszą wystrzałami armatnimi pod oknami dworku w czasie posiłku. Męczą ich rozmowy towarzyskie, do których nie nawykli. Doskonale widać, jak świat męski i żeński są różne, odseparowane od siebie a nawet sobie obce. Relacje jakby pod presją konwenansu, okoliczności. Spotkania wymuszone. Kobiety są solidarne, konsekwentne, uparte, nieustępliwe ale mężczyźni również. Kiedy który nabiera chęci na żeniaczkę, szybko panowie zwierają szyki, jak w stanie zagrożenia, i go odwodzą skutecznie od tego pomysłu. Mamy więc konfrontację argumentów obu płci za i przeciw małżeństwu.Wypada to jednak komicznie, zabawnie. Budzi współczucie i zrozumienie. Nie ma bowiem agresji, ostrego konfliktu, starcia. Ostatecznie wszystko się wyjaśnia, idzie po myśli zakochanych i zapobiegliwych kobiet, pozostawionych w spokoju mężczyzn. miłość zwycięży i młodych, zakochanych w sobie Zosię i Edmunda, połączy. Z obiecanym solennie majątkiem Majora dla nowożeńców. Mamy cudowny happy end. Sielankę w krajobrazie wiejskim. W ciepłych kolorach emocji, spełnionego uczucia, osiągniętego celu, zrealizowanego planu.

Czy interesuje nas jeszcze poza wizualnym walorem spektaklu tematyka sztuki? Czy jest nadal atrakcyjna? Co oferuje, co aktualnego do nas współczesnych mówi? No, cóż pięknie ze sobą damy i huzary rozmawiają. Pięknie się nawzajem przekonują. Działają w dobrej wierze, choć motywy mogą nas dziwić. Dziś nie tylko mężczyźni uporczywie unikają stałych związków. Ale myślę, że jak bohaterowie sztuki, każdy pragnie czystej, pięknej miłości, która się spełnia szczęśliwym życiem. Dla siebie, dla swoich dzieci, przyjaciół a nawet obcych ludzi. Bo chcemy wierzyć, że dobro zwycięża, uczucie góry przenosi i nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Potrzebujemy optymizmu, ciepła w relacjach międzyludzkich, akceptacji i zrozumienia. Sztuka Fredry to nam nadal daje. A artyści pokazują maestrią warsztatu, doświadczenia i talentu, jak my mamy grać, żeby siłą woli, swych umiejętności ogrywać niepowodzenie, przetrwać okresy burzy i naporu, nie dać się. Bo poddawać się smętkom, złym nastrojom ciała, kapryśnym pogodom ducha nie godzi się, nie godzi. Życie jest piękne. Samo w sobie zaskakujące, dobre, szczęśliwe. Tak, piękne. Choćby poprzez sztukę.

Brawo FREDRO, brawo AKTORZY, brawo ARTYŚCI!!


DAMY I HUZARY
Aleksander Fredro
Reżyseria i adaptacja: Krystyna Janda
Zdjęcia: Piotr Wojtowicz
Scenografia: Maciej Maria Putowski
Kostiumy: Dorota Kołodyńska
Kostiumy wojskowe: Andrzej Szenajch
Dźwięk: Wacław Pilkowski, Marcin Kijo
Montaż: Milenia Fiedler

Obsada: Andrzej Grabowski (Major), Sławomir Orzechowski (Rotmistrz), Grzegorz Małecki (Edmund, porucznik pułku huzarów), Ignacy Gogolewski (Kapelan), Krystyna Janda (Pani Orgonowa), Iza Kuna (Pani Dyndalska), Katarzyna Gniewkowska (Panna Aniela), Małgorzata Kocik (Zofia, córka pani Orgonowej), Henryk Niebudek (Grzegorz), Mirosław Kropielnicki (Rembo), Justyna Schneider (Fruzia), Agata Skórska (Zuzia), Dominika Majewska (Józia)


fot. http://www.teatrtelewizji.tvp.pl/22454615/damy-i-huzary-rez-k-janda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz