poniedziałek, 5 października 2015
BIAŁE MAŁŻEŃSTWO TEATR NARODOWY W WARSZAWIE
To spektakl dla dorosłych, nadal doskonały temat współczesny. Aktualny. Gorący. Dotyczący życia erotycznego, budzącej się seksualności, intymnych relacji małżeńskich, problemu uczuć rozdartych pomiędzy sercem a powinnością, instynktem a zakazem, wpływu nałożonego na nie kagańca społecznych reguł, religijnych przykazań, etycznych norm, moralnych zasad. Bezwzględnie, metodycznie wpajanych od dzieciństwa, brutalnie narzucanych, egzekwowanych, kontrolowanych. Obwarowanych sankcjami. Z odium poczucia winy, w kontekście grzechu, w okowach tabu. W rygorze czystości, powściągliwości, pozoru poprawności. I rewers, jak reakcja na akcję, pokazujący odreagowanie na surowe dobre wychowanie. Eksplozja naturalnej ciekawości, zaspokajanej instynktownie, przypadkowo, na własną rękę u młodych i żądzy, wyuzdania, sięgania po owoc zakazany u dorosłych, nawet mocno dojrzałych. Także ważny aspekt emancypacji erotycznej kobiet. Sięgających bezpruderyjnie po swoje mężczyzn dojrzałych i zupełnie zagubionych, nieporadnych mężczyzn młodych. I to w obrębie domu rodzinnego. Co jeszcze bardziej wyostrza zjawisko. Brak metodycznej edukacji, wychowania seksualnego, zaspokajanie ciekawości intuicyjną, przypadkowo zdobytą wiedzą. W niezdrowej atmosferze naruszania tematów tabu. W efekcie obserwujemy brak samoświadomości siebie w sferze uczuć, orientacji we własnej i płci przeciwnej seksualności. Przypadkowe odkrywanie własnej tożsamości erotycznej. Z tym, że Paulina to córeczka tatusia, a Bianka mamusi. Ich młode wcielenia.
Niezdolność do skonsumowania miłości, niemożność celebrowania jej, w dzisiejszym dla nas ujęciu tu i teraz, to mógłby być rewelacyjny temat. Atrakcyjny, nośny, ważny. Inicjacja. Impotencja. Abstynencja. Emancypacja. Rozpasanie. Niewinność i żądza. Potrzeba a niemożność miłości. Wszystko dozwolone, dostępne. Bez gry wstępnej. Gdy nie ma czasu współczesny człowiek- przepracowany, zmęczony, obarczony zbyt wieloma obowiązkami-również na życie intymne, wychowywanie dzieci, przygotowanie ich, uświadomienie im niebezpieczeństw czyhających w świecie dorosłym, internetowym, w sferze publicznej.Chwytający w przelocie każdą okazję. Przy ogólnym przyzwoleniu. W publicznym, medialnym zasięgu. Z nieograniczoną, stosunkowo łatwą, natychmiastową dostępnością. Konsumpcja seksu na własnych zasadach. A pokazane w spektaklu symptomy dewiacji to igraszki niewinne, delikatnie, subtelnie, taktownie prześmiewczo spłycające stan faktyczny. Mroczny, mocny, niebezpieczny, niszczący. Miłość, relacje międzyludzkie, prokreację. Skutkujący zapaścią demograficzną, w której tkwimy, pogrążamy się. Z jednej strony minimalizujący swoje zobowiązania do wystarczy być razem, bez konsekwencji, odpowiedzialności, z drugiej rozszerzający się nurt absolutnej, niepodważalnej wolności w sferze seksualnej, normowanej już dzisiaj tylko i wyłącznie prawem. Wszystko inne- zdrowy rozsądek, poczucie przyzwoitości, dobro dzieci, normy etyczne, ostracyzm środowiskowy-spuściła nasza epoka lekką ręką decyzji publicznych, przyzwolenia do szamba. Reżyser nie podjął tego wątku. Ujął wszystko w czystą, taktowną formę. Ograniczył umownością, symbolem, groteską. Zdystansował problem, zaznaczył go tylko. Pozbawił niepokoju, drapieżności kontrowersję. Ładnie przedstawił fakty. Uświęcił je scenografią konfesjonału, tajemniczości, intymności. Zamknął bezpiecznie w zarysie ogólności, typologii. Zakamuflował w ścianie. Ukrył w tle. O uczuciach opowiada bez emocji. Maluje piękne czyste, zimne sceny ujęte w karby poprawności formalnej. Wyczyszczone z cech szczególnych, osobniczych. Ale ten ogień wewnętrzny, jaki, jeśli jest, uwalniany jest poprzez postać. I niewątpliwie doświadczeni aktorzy radzą sobie znacznie lepiej od młodzieży, która dopiero uczy się sztuki panowania nad rolą. Konsekwentnym jej budowaniem, utrzymaniem napięcia. I gdy reżyser nie pomoże, gubią się w przebiegu zdarzeń, rola rozłazi się im i traci impet, wyrazistość, pazur działania dramatycznego .
Spektakl wyraźnie dzieli sferę seksualności na moment inicjacji, dojrzałości i starości, świat męski i żeński, fasadę relacji i to, co kryje. Pokazuje skutki i przyczyny. Wiarygodni są doświadczeni aktorzy, stare związki i relacje, zagubieni młodzi i nie zrozumiały ich wybór miłości w czystości. Choć Paulina Pauliny Korthals to wulkan budzącej się seksualności, niepohamowanej ciekawości. Pewnie, przekonująco ale powściągliwie, jakby bała się wyznawać najskrytsze sekrety, choć czyni to jak na spowiedzi dojrzałej mężatki, Edyta Olszówka, wyznaje, że nigdy nie kochała, nie kocha męża i nie pokocha go nigdy. Nie dlatego, że nie była w stanie, ale dlatego, że wychowanie ukształtowało ją na kobietę zimną, nieprzystępną, nie potrafiącą okazywać i przyjmować uczuć. Jej postać jest oskarżeniem surowego, powściągliwego purytańskiego traktowania w dzieciństwie. Izolacja od prawdziwego życia, nieumiejętność okazywania gorących uczuć ukształtowała ją na kobietę oziębłą, nieczułą, pogubioną. Spragnioną miłości porcelanową figurę zastygłą w formie normy, zakazu, obowiązku, podporządkowania. Zbigniew Zamachowski, mąż sceniczny, to rozpasany erotoman, który nie przepuści żadnej kobiecie. Jest zabawny, zalotny, uroczy, przekonujący, by każdą zdobyć, choć go to wyraźnie już męczy. Zalicza wszystko, co mu się nawija, żadnej kobiety nie kocha. Nawet córek, jedną z nich w nocy molestuje. Podobnie niewinny na pozór dziadek, niby nieszkodliwy, żartobliwy, stary mężczyzna ale lubieżnik, bierny pedofil, aktywny fetyszysta. Mężczyźni, cienie postaci niepokojących, mrocznych, odpychających kreatur. Impotenci uczuciowi i seksoholicy/mąż, dziadek/ lub impotenci seksualni i romantycy/Beniamin/. Pozostają nieszkodliwymi wybrykami natury, którym wszystko uchodzi płazem. Kobiety nie narzekają, dziewczynki nie protestują, poddają się dyktaturze erotyki męskiej. To nie boli, nie uwiera, nie udziwnia. Świat erotyki żeńskiej jest bezwolny, podporządkowany, ograniczony. Akceptuje narzucone zasady gry przez patriarchat. Buzuje pod przykryciem, powściągany na siłę. Przemilcza skandal, wchłania upokorzenia, zajada bezwstyd i oswojony lęk wyrafinowanymi czekoladkami. Groza jest znieczulana. Potwór usprawiedliwiony. Trauma oswojona. Zachowania naganne normalne. A nieobecność seksualności u młodych małżonków, niemożność okazywania sobie uczuć, tłumaczona skazą genetyczną obojga. Zimna, porcelanowa, krucha, zamknięta w sobie, jak matka, ona, Bianka, Paulina Szostak. Delikatny, wymuskany, bujający w obłokach poezji, prawiczek, on, Przemysław Stippa. Kumulacja niemożności konsumpcji miłości teoretycznej. Białe małżeństwo. Ona w scenie końcowej, jak biała, święta hostia -w sukni ślubnej-w centrum, w pełnym strumieniu światła. Ofiara na ołtarzu boskiej miłości bliźniego swego. Dla nieba, nie ziemi. Lub jak biała błyszcząca beza. Na której widok aż mdli. Sama myśl konsumpcji odpycha. Wywołuje odruch wymiotny. Kastruje każde głębsze uczucie. Uśmierca apetyt na miłość, pożądanie. Przerażające. Białe małżeństwo.
BIAŁE MAŁŻEŃSTWO
autor: Tadeusz Różewicz
reżyseria: Artur Tyszkiewicz
scenografia: Justyna Elminowska
muzyka: Jacek Grudzień
reżyser światła: Mateusz Wajda
ruch sceniczny: Jarosław Staniek
obsada: Paulina Szostak/Bianka/, Karolina Korthals/Paulina/, Edyta Olszówka/matka/, Anna Ułas/kucharcia/, Zbigniew Zamachowski/ojciec/, Jerzy Łapiński/ dziadek/, Przemysław Stippa/Beniamin/, Kinga Ilgner/ciotka/.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz