czwartek, 2 lipca 2015

NAD TEATR TELEWIZJI

W roli głównej wystąpił Eryk Lubos (fot. W. Radwański)

Krótka, jednowątkowa sztuka, która jest upoetycznioną wersją historii prawdziwej młodego człowieka skazanego niesłusznie za morderstwo na karę dożywocia bez możliwości skrócenia kary czy zwolnienia warunkowego na podstawie zeznań świadka/ojca, o czym nie wie/. Wypuszczony po kilkunastu latach więzienia na wolność po tym, jak ujawnia się prawdziwy zabójca, nie może wrócić do normalnego życia nadal stygmatyzowany winą przez otoczenie. Sfrustrowany gwałci psycholog więzienną, która mówi mu prawdę o ojcu. Dojrzały już mężczyzna lecz zraniony głęboko nadal młodzieniec, morduje ojca, wraca do więzienia i popełnia samobójstwo. Jego los się dopełnia ale matka, z którą nie chciał się widzieć- samotna, opuszczona, skrzywdzona- musi żyć dalej w cierpieniu, bólu, bez wiary w ludzi i Boga.

Nienawidzę spektakli zrealizowanych na faktach. Za bardzo bolą. Nie wymagają też szczególnej reklamy, zachęty. Przeniesiona do sztuki historia prawdziwa, mimo dystansu, artystycznych zabiegów maskujących, odrealniających, wprost sugerujących, że jesteśmy w teatrze, przyciąga jednak uwagę jak magnes. Nie mogę jej nie obejrzeć. Nie mogę nie przeżyć czyjegoś życia w sobie. Dotykają, aj, dotykają najczulszych strun te fakty, te cechy natury ludzkiej, predyspozycje, gotowość człowieka do zachowań zdawałoby się niemożliwych, ekstremalnych, nieprzewidywalnych. Wywlekają nerwy na zewnątrz. I się podłączają bezpośrednio, bez znieczulenia. Mimo wszystko. Jak chcą grają na wrażliwości, na empatii, na czymś, co się buntuje w człowieku przeciw cierpieniu, niesprawiedliwości, niezawinionej karze. Co powoduje stan dyskomfortu, zagubienia, lęku. Gdy splot wydarzeń przekracza rozumienie a tajemnica wzmaga ciekawość, której nie sposób zaspokoić. I pozostaje zagadką losu ludzkiego bez możliwości jej zgłębienia. Przeniknięcia. Rozłożenia na części pierwsze, by móc zapobiec nieszczęściu w przyszłości, jeśli nie w cudzym, to w swoim życiu. Bo zawsze w jakiejś mierze o nas samych chodzi. Sztuka do nas się zwraca. O nas, nas samych, pyta.  I to jest to wirtualne sztuki czucie. Mocne jej działanie.

Pamięta się, och jak pamięta te sztuki z historiami, życiorysami prawdziwymi. Budują klatkę, z której nie można uciec. Wiążą ostatecznym odniesieniem. Przymuszają do poważnego zmierzeniem się z problemami. Nie otwierają dla nich wyjść awaryjnych ani nie zwalniają od nich warunkowo. Fakty, zaistniałe zdarzenia zakończone ostatecznie, nieodwołalnie. Nie pozwalają się zignorować, pominąć. Bardzo blisko, jak można najbliżej wiążą z prawdą. Bo jej nie uprawdopodobniają a nią są.

Tak jest ze sztuką NAD, historią w niej zaklętą.  Szukającą czegoś większego od człowieka, by choć przybliżyć się do tego, czego nie można zrozumieć. A co trzeba przyjąć do wiadomości. Wchłonąć w siebie, przetrawić. I zobaczyć, co będzie z nami na końcu spotkania. By sprawdzić, jak damy sobie radę z zaistnieniem niezawinionej kary, łamiącej kręgosłup moralny, instynkt życia, unieważnia miłość, niszczy zaufanie,  zatruwa złem dobro. Ścierającej człowieczeństwo na pył. Krok po kroku unieważniającej przymierze rodzica z dzieckiem. Człowieka z Bogiem. Odrzucenie przez ojca domniemania niewinności syna. Jak poradzić sobie z bezradnością wobec własnej niewiedzy o sobie nawzajem ludzi sobie najbliższych. Co z wiarą w człowieka, w Boga? Opatrzności, która ciągle okrutnie doświadcza, sprawdza człowieka nieustannie przesuwając granice wytrzymałości na zło, niesprawiedliwość, ból istnienia.  Cokolwiek by to było, NAD wie chyba, ogarnia wszystko. To gdzieś musi się rozwikłać, wyprostować, zadośćuczynić. Może już tylko poprzez nasze, obce ofiarom istnienia. Jeśli z tej historii wyciągną wnioski, czegoś się nauczą.

Boli życie zmarnotrawione. Niejedno. Jaki sens tkwi zadrą w tym bólu, nie dając spokoju? Doświadczającego go ojca, matkę i syna. Taki sam, jak bezsensowe są morderstwa dokonane przez prawdziwego zabójcę. A więc i sama śmierć. Za 10 złotych jak za 30 srebrników. Bo już ojca śmierć spowodowała furia bezsilności sumująca zemstę zawodu dziecka i przeżytego na próżno życia w hańbie, wykluczeniu, bez prawa łaski, nadziei. W całkowitym niezrozumieniu swojej sytuacji. Obciążająca dodatkowo samobójstwem syna winy ojca. Matka to figura tragiczna. Wiara, nadzieja, miłość. Ubezwłasnowolniona. Całkowicie żona od męża zależna. Adecyzyjna. I płaci najwyższą cenę. Gdy traci najbliższych, męża i syna, musi trwać samotnie dalej martwa. A to już za wiele jak na jej wiarę.

I przerażające jest to rosnące poczucie samotności, opuszczenia, zawodu. Ojciec zawodzi się na synu.  Dziecko na ojcu. Żona na mężu. Człowiek na Bogu. Człowiek na człowieku. Ojciec wypiera się dziecka, opuszcza go, zdradza. Zapiera się, zacietrzewia w swym ojcowskim niesprawiedliwym osądzie. Wierzy w pozory i łatwo rezygnuje z szukania prawdy i tylko prawdy. Bezsilny, nieporadny zadowala się potwierdzeniem jedynie własnych przeczuć, lęków, obaw. Znaki, symptomy, pozory - niby widzialne, niepodważalne dowody-zbudowały pewność ojca o winie syna. I ukonstytuowały poświadczenie fałszu. Przypieczętowały zły los. Cios nastąpił ze strony, która powinna wiedzieć, powinna chronić, powinna zawsze kochać miłością bezwzględną, alogiczną, cierpliwą, szaloną, ufną. Na dobre, złe i najgorsze. Sprzeniewierzenie się jej zadało śmiertelny cios podstawowej, naturalnej więzi międzyludzkiej. Unieważniło wszystko. Nie oszczędziło wiary w Boga, który jest miłością doskonałą, nie wyczerpującą się, ufną, ogarniającą wszystko; największą zdradę, zło, niegodziwość. Tylko  jeśli GO nie ma, można przyjąć tą wielką jak ocean niesprawiedliwość, nieludzki los. Chaos. Możliwe jest zabójstwo ojca. Wyrównanie rachunku krzywd. I samobójstwem dopełnienie złego, kumulującego się złego losu unieważniającego Boga.

Każdy dostaje jedno życie i czasem tylko jedną szansę na jego ratunek. Co się dzieje, gdy nie ufa się sercu a w lęku, wstydzie, słabości brnie się z błędu w błąd  i tak bez końca? Nikt nie jest doskonały. Człowiek nie jest zawsze trzciną myślącą. Sam, z własnej nieprzymuszonej woli potrafi zniszczyć wszystko, co jest dla niego i dla świata najważniejsze. Gdy głupota jest większa niż wiara. A miłości w nim nie ma.

To się po prostu dzieje. Wydarza. Zło, niesprawiedliwość, zmarnowane życie. Którego żadna wiara nie uratuje, żadna książkowa wiedza nie wyjaśni, żadna miłość nie unieważni. Nawet NAD nie pomoże ze swoim kodeksem, wypowiadaniem słów nie do obejścia, przenikaniem wszystkiego i wytyczaniem indywidualnych granic, które nie pozwolą zmarnować życia, obudzić niszczącego zła. Ale jeśli jednak NAD nie istnieje, nie pomoże obmycie twarzy, wzniesienie rąk do góry. Zły los się dopełnia. Wszelkie hamulce przestają działać. I nigdy nie można zadośćuczynić wyrządzonej krzywdzie, wyrównać rachunków. Pozostanie skrzywdzona przez zniszczone, daremne życie syna, głupotę męża, nieobecnego Boga, matka. Której syn od dnia ogłoszenia pierwszego wyroku nie chce widzieć, której nie chce usłyszeć, której nie chce odpisać słowem na jej listy, a którą może tylko we śnie zapytać : "mamo, mamo, ile kroków do mostu...."

Spektakl z powodzeniem mógłby być nadany jako słuchowisko. Jest pięknie napisany. Z wyczuciem zagrany. Przejmujący, prawdziwy a przecież poetycki.  Mariusz Bieliński napisał i wyreżyserował cudowną sztukę na faktach i nie popadł w banał, nie zboczył na manowce epatowania bólem, nie zabrnął w ślepy ale efektowny zaułek sensacji ale zbalansował rzeczywistość z tajemnicą, przekuł fakty w przypowieść.  Tak, by to, co poprzez sztukę doświadczymy, nie zabiło nadziei a wzmocniło ją w nas. Ale jak to działa, każdy musi przekonać się sam.


NAD
Scenariusz i reżyseria: Mariusz Bieliński
Zdjęcia: Arek Tomiak P.S.C.
Kierownictwo produkcji: Paweł Mantorski,
Dźwięk: Michał Robaczewski, Tomasz Wieczorek
Scenografia: Anna Wunderlich
Kostiumy: Elżbieta Radke
Muzyka: Tomasz Łuc
Montaż:Jakub Motylewski
Produkcja: WFDiF, 2014

Obsada: Eryk Lubos (Jakub), Henryk Talar (Stary), Sławomira Łozińska (Mama), Krzysztof Stroiński (Ojciec), Anna Terpiłowska (Psycholog), Andrzej Blumenfeld (Naczelnik więzienia), Krzysztof Plewako-Szczerbiński (Mężczyzna)

Spektakl otrzymał nagrodę Srebrnego Remi w kategorii Dramat podczas 48. edycji Worldfest w Houston w Teksasie, a tekst otrzymał prestiżową Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną w 2009 r.

Spektakl powstał w ramach cyklu Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie pod nazwą TEATROTEKA, współfinansowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz