Załóżmy, że nie znamy powieści Bułhakowa. Przechodzimy przypadkowo koło Akademii Teatralnej i wchodzimy, nie wiedzieć jakim impulsem kierowani, do środka. Grają MISTRZA I MAŁGORZATĘ. Zostajemy. Z ciekawości, z powodu ITSELF#8, bo przyciągają uwagę obecni znani aktorzy, dramatopisarz, publiczność międzynarodowa. Młodość i dojrzałość w jednym miejscu i czasie. Napięcie oczekiwania. Konfrontacja spektaklu z publicznością, z innymi propozycjami festiwalowymi Szkół Teatralnych.
Na scenie dominuje tylko młodość. Zawłaszcza wszytko. Mamy świeże spojrzenie na klasykę młodego reżysera, aktorski popis młodych, bez wyjątku, aktorów. Przerabiają znany tekst na modłę potrzeb tu i teraz według swojego punktu widzenia/nie widzi mi się/. Takie ich prawo wolności ekspresji artystycznej. Taki mus.
Rzecz jest właśnie o wolności. O prawie do wolności twórczej, do miłości na własnych tylko zasadach, do wolności słowa, wyznawanej wiary, ideologii. Wolność, wolność ponad wszystko. A jeśli są jakieś ograniczenia, to pochodzą tylko i wyłącznie od samego człowieka oraz opresyjnego systemu, który zawsze i wszędzie, kiedyś i dziś chciałby kontrolować jednostkę. Dla podporządkowania jej sobie, dla swoich totalitarnych celów. Ale ostatecznie to każdy człowiek osobiście, indywidualnie decyduje o zakresie własnej wolności i jego niedoskonałości własne.
Cała inscenizacja jest buntem przeciw niewoli tego, co ogranicza, niszczy, zniewala swobodę bycia, myślenia i czucia człowieka tak, jak on tego sam chce, pragnie, wie, czuje, że musi. Spektakl ilustruje i wchodzi w dyskurs o wielowariantowych, wielowymiarowych zakusach wszystkich mających władzę dążących do panowania nad wolnością innych, szczególnie wolnomyslicieli, artystów. A ponieważ wiemy, że sam człowiek nie jest w stanie przewidzieć wszystkiego i zapobiec działaniom, które są wbrew jego wolności, potrzebuje zawsze wspomagania. Nawet diabła samego. Lub jego wcielenia, ludzkiego odpowiednika, na przykład Stalina, Piłata. Bo to, co jest w człowieku wyjątkowe i indywidualne, twórcze, głębokie i szczere, nie może być zniszczone, unicestwione, zabite. Ale trzeba zaryzykować, nalezy o to walczyć, zapłacić konkretną cenę. Choć pryjdzie się otrzeć o szaleństwo,zmierzyć z oskarżeniem o herezję i zdradę. Tak, to może prowadzić do stanu utraty zmysłów dla zachowania wierności sobie, tego, co stanowi o wartości, istocie, naturze człowieka. O tym jest ta demonstracja młodości, studentów. O prawie do wolności. Jako kierunku na przyszłość. Nic dziwnego, że sięgają po MISTRZA I MAŁGORZATĘ Bułhakowa, po dowód doświadczenia życia jego.
Miesza się więc w tym manifeście prawdziwe z wyśnionym. Aby tylko uchwycić i wyrazić, ocalić i wzmocnić przekaz myśli i czucia czystego pragnienia wolności. Jako głównej wartości, niezbędnej dla tworzenia.
Może jest jeszcze nieporadnie przedstawiony, niedoskonale podkreślony. Z nutą świeżości odkrycia, naiwnością młodzieńczą. Niedojrzałością spojrzenia, opanowania dostatecznego środków wyrazu, które powodują przemykanie fałszu, wahania, braku pewności wybrzmienia tego, co chce się wyrazić prosto z serca. Ze szczerości wiary czystej, jeszcze pozbawionej doświadczenia życiowego, przećwiczeniem zła presji systemu na własnej skórze. A więc i brak dystansu. A więc niedoskonałość, błądzenie, szukanie, próba. Ale odważna, nie pozbawiona poczucia humoru i wdzięku.
Przekonajcie się sami. Zwłaszcza, że są momenty, spojrzenia, gesty, brzmienia, które mają potencał talentu. A ten, jeśli się rozwinie, rozkwitnie, na pewno w dojrzałym kształcie jeszcze nas może zaskoczyć, obdarować w przyszłości. Wyraz twarzy i koncepcja figury Wolanda. Artykulacja wyznania miłości w symbiozie z mową ciała Małgorzaty. Budowa roli Piłata. To daje nadzieję. Jest przebłyskiem skupiającym uwagę, hipnotyzującym. Tym magicznym momentem rozrastajacym się wrażeniem dotykania tego, co jest niezykłe, wyjatkowe w sztuce.
Pomysł dramaturgiczny, jeśli się go dostrzega, też zadawala. Jest ciekawy, świeży, choć oczywiście odstaje od ortodoksyjnego rozumienia adaptacji literackiej. Bądźmy otwarci. Teatr jest propozycją, możliwym spojrzeniem, rozumieniem i czuciem. Moze być zabawą. Ta też uczy wiele.
A w tym przypadku udziela się widzowi radość tworzenia scenicznego. Cień nonszalancji młodości, przymrużenie oka w kierunku widowni. Tak, byśmy nie zapominali wszyscy, że to wyzwanie teatralne jest kolejnym ćwiczeniem, sprawdzaniem siebie oraz przekonaniem się, jak na ten popis możliwości reaguje odbiorca. Czy komunikują się obie strony, aktor i widz, czy działa przekaz, czy jest zrozumiały.
I jeśli nawet dzieło jest w efekcie niedoskonałe, to pamiętajcie młodzi artysci /ale i my, widzowie/, że "rękopisy nie płoną". Nic i nikt nie zniszczy tego, co jest dziewiczym, pierwotnym imperatywem, impulsem waszych działań aktorskich. Zawsze można sięgać do tego źródła w sobie. Tak, by móc odtwarzać, wzmacniać i rozwijać swoją wolność ekspresji twórczej. Pozostańcie, pozostańmy wolni. Powodzenia!!:)
MISTRZ I MAŁGORZATA
Michaił Bułhakow
przekład: Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski
reżyseria i adaptacja: Waldemar Raźniak
scenografia i światło: Urszula Bartos-Gęsikowska
kostiumy: Martyna Kander
muzyka: Karol Nepelski
ruch sceniczny: Liwia Bargieł
obsada:
Maciej Hanczewski/M, Jeszua Ha-Nocri/,
Katarzyna Ucherska/Stalin/,
Kamil Maria Banasiak/Piłat/,
Katarzyna Pośpiech/Małgorzata, Jelena/,
Mateusz Łapka/Iwan Bezdomny,Mateusz Lewita, Żdanow/,
Eryk Kulm/Woland, Strawiński/,
Jowita Stępniak/Azazello, Woroszyłow/,
Aleksander Sosiński/Behemot, Jagoda/,
Malwina Turek/Korowiow, Mołotow/,
Kim Grygierzec/ Natasza, Kaganowicz/,
Łukasz Borkowski/Berlioz, Hella, Mikojan/
Spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego Akademii Teatralnej w Warszawie
premiera: 09.01.2015
premiera: 09.01.2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz