środa, 20 maja 2015
ZARĘCZYNY TEATR TELEWIZJI
To sztuka współczesna o nas, o polskich rodzinach. Niebezpiecznych związkach polityki, historii indywidualnych ze sferą emocji jakie wyzwalają. O tym, co rozbija, pozbawia spokoju, poczucia bezpieczeństwa. Bo polityka tak głęboko wniknęła w życie wszystkich, że skutecznie nie łączy a dzieli. Rozdrabnia, indywidualizuje, stygmatyzuje. Wytycza odrębne terytoria dla światopoglądów, opinii, preferencji, sympatii. I nie przewiduje zazwyczaj wyznaczania przestrzeni do wspólnego porozumienia. Tak, to rys naszych czasów. Z jednej strony jest demokracja, która umożliwia a priori absolutnie dowoly wybór opcji, nawet najbardziej kontrowersyjnych, dziwnych, nieporządanych ale z drugiej strony ten czy inny wybór wywołuje zawsze silne emocje, powoduje powstawanie podziałów, zaostrzenie antagonizmów. Prowadzi do konfrontacji. Grillowania, "obrabiania" oponenta. W konwencji oskarżeń i agresji. W formie obrażania, ośmieszania, wyzwalania złych, negatywnych emocji. W efekcie nie potrafimy spokojnie rozmawiać, dyskutować, porozumiewać się ze sobą. I szanować nawzajem. I akceptować odmienności, jaka by nie była. I przechodzić nad tym do porządku codziennego, normalnego życia. Towarzyskiego, rodzinnego, społecznego.
To prawda, że za mało mieliśmy czasu jako naród na przestawienie się, by otwarcie, szczerze mówić prawdę, walczyć o nią, jej bronić. Tego, co się myśli, czuje, wie. Bez kamuflażu, bez lęku, bez obaw. Może nie sposób tak szybko nauczyć się komunikować w nowych warunkach sytuacji ustrojowej, kształtowania się nowych relacji międzyludzkich. Gdy nie obowiązuje jedna, wytyczona przez partię odgórnie opcja światopoglądowa, polityczna, historyczna. Z mentalnością homo sovietikus.
Ale nie potrafimy nadal ze sobą rozmawiać. Każdy uważa, że jego racja, opcja, pogląd, zdanie musi być górą. Bezdyskusyjnie. Nie słuchamy siebie nawzajem, nie umiemy dyskutować, argumentować, uznawać innych racji. Na każdym kroku. Stąd sparingi. Stany wojenne. Wojny polsko-polskie. Mąż przeciw żonie. Dzieci przeciw rodzicom. Partia przeciw partii. Teraźniejszość przeciw historii. Lęki, fobie, iluzje przeciw rzeczywistości. Konflikty wykluczające zrozumienie, porozumienie, pogodzenie się z myślą, że można mieć odrębne zdanie. Stan rzeczy, że tak powinno być. Nie może być inaczej. Okopujemy się wokół siebie jak w szańcu i walczymy do kropli krwi ostatniej. Argumentem racjonalnym, irracjonalnym, emocjonalnym ostatecznie. Z pozycji siły, z wyżyn swojej tylko ważności.
Spektakl delikatnie rozpoznaje te wszystkie podziały, które rozbijają jedność rodziny, związku, znajomości towarzyskich, relacji społecznych. Osadza je w konteksty. Ilustruje. Pokazuje wysiłek szukania porozumienia, punkty wspólne. I ogromny lęk, obawę przed zwykłą rozmową, która zawsze może skończyć się ostrą, nieprzyjemną konfrontacją. Kłótnią, pyskówką, oskarżeniem, pretensją. Skutkującą wycofaniem, ucieczką, zerwaniem relacji. Ale nie posuwa się dalej, nie wnika głębiej. Nie poszerza pola widzenia, rozumienia, strefy pełnej wolności. Jasno mówi jak jest, sygnalizuje dlaczego i na tym poprzestaje. Jakby ten wykonany krok pierwszy wyczerpał jego siły, możliwości, pomyśły, zdolności przedstawienia, analizy, umiejętności postawienia diagnozy. Jakby budziło lęk wykonanie następnego kroku, który wymusi nieprzewidywalny ciąg dalszy.
Pozostawia widzom temat do przepracowania. Do przemyslenia. Do rozwikłania.
Jest tak, jakbyśmy otrzymali dziecinny rysunek zaznaczony tylko wytyczonymi punktami, które trzeba samemu połączyć. Wykonana praca pozwoli uzyskać pełny obraz. Z przestrzenią na wątki osobiste, konteksty własne. Pamiętajmy jednak, że jest to obraz uproszczony. To tylko zarys, schemat, projekt, plan. Cala groza jest ukryta, niewidoczna. Ledwie wyczuwalna. Ale jest, to pewne. Poruszamy się w schematach, stereotypach myślowych, ideowych, argumentacyjnych. Wiemy z góry, co usłyszymy i w jakiej formie. To pozbawia nas złudzeń co do pełnej, odpowiedzialnej wolności. Znów jesteśmy zniewoleni. Znów stosujemy cenzurę, świadomą autocenzurę. Straszne, że w relacjach z najbliższymi. Straszne, że młodzi przed spotkaniem z rodzicami ustalają listę zagadnień, tematów, których nie chcą przy nich poruszać. Za żadne skarby, pod żadnym pozorem. Wiemy już, że gorzej jest niż było przed transformacją. Wtedy rodzice ukrywali problemy, nie poruszali pewnych trudnych tematów. Dziś dzieci stąpają w relacjach z rodzicami jak po polu minowym.
To pewne, znów boimy się mówić, co myślimy, czujemy, wiemy. Znów zamykamy się w sobie. Inaczej każda wymiana zdań staje się taktyką indywidualnej gry strategicznej na wyniszczenie. Trudno wymyślić opcję, argument, która zaskoczy adwersarza, przeciwnika. Dlatego pewnie młodzi mówią, że wyjeżdżają do Nowej Zelandii. Ale na to też jest pretensja rodzica, że dlaczego nie bliżej, na przykład do Irlandii, Wielkiej Brytanii. Nie ma ucieczki przed upupieniem w relacjach międzyludzkich. Nie ma ucieczki. Wyjścia.
Pozostaje nam wypracowanie nowych form, zasad komunikacyjnych.
Autor zatrzymał się w pół drogi. Jakby się przestraszył. Jakby zadanie przerosło jego siły. Zawiesił głos w pół zdania rozpoznania. Nie widząc rozwiązania. Ciągu dalszego. Nie znajdując puenty. Rozłożył akcenty bezpiecznie pół na pół. Bez opowiedzenia się, po której jest stronie. Rozbroił dramaturgię pozbawiając jej siły oddziaływania. Zawiesił głos. Jakby przymierzał się do przeczekania, zebrania nowych obserwacji, przemyslenia i napisania ciągu dalszego.
Ja w każdym razie czekam. Bo talent i odwaga Tomczyka imponuje mi i daje nadzieję. Potrzebujemy bezkompromisowej sztuki. Wolnej. Mówiącej prawdę, pokazującej klincz wspólczesnych dylematów, które zamiast rozwiązania zaciskają węzeł gordyjski naszej wolności i bezczelnie zakłamują, mataczą prawdę o współczesności. Potrzebujemy sztuki odsłaniającej manipulację nowej generacji, budującej niewidzialną złotą klatkę demokracji. Pokazującej tęsknotę za przywróceniem zdrowych, normalnych, szczerych relacji międzyludzkich opartych na zwyczajnym szacunku do siebie nawzajem, kimkolwiek jesteśmy. Spokoju, powagi wypowiedzi.
A tak widzimy, że prawdziwa walka o wolność i jej ekspresję jest przed nami. Pewnie nigdy nie może ustać. Wymaga ciągłego zasilania wolą porozumienia i prawdy.
Jesteśmy w stanie zaręczyn, które są grą wstępną do głębszego procesu dojrzewania związku pomiędzy odrębnymi kosmosami życia społecznego, które chcą, które muszą być razem, a więc i muszą się dogadywać, rozumieć, bo tak naprawdę w jakiś niepojęty, tajemniczy sposób coś je głębokiego, ważnego łączy. Jesteśmy rodziną, narodem, indywidualnym, niezależnym bytem. A nie jakim takim kołtunem zaprzeszłym, który wydaje się na bieżąco nadal koafiurą manipulacyjną wypiętrzać. A zaręczyny, jak dowodzi sztuka są po to, by je mieć za sobą. Słusznie, ruszmy w końcu do przodu. Posuńmy się dalej. Bądźmy dojrzałym, szanujacym sie nawzajem związkiem różnorodności, sprzeczności, odmienności, by budować w końcu nowy wspaniały świat. Przynajmniej w wysiłku pragnienia, że wszystko się uda zrealizować, osiągnąć dla szansy normalnej przyszłości. A choćby tylko w teatrze, w sztuce. By marzenie nigdy nie umarło. Nie zostało zamordowane brutalną rzeczywistością.
Jeśli nawet spektakl zawodzi, to na pewno nie w kwesti poziomu artystycznej ekspresji. Gra aktorska przykrywa wszelkie możliwe niedostatki, rozczarowania. Cieszy obecność artystów, ich perfekcyjne prowadzenie roli. Zadowala potencjał nie wykorzystanego do końca tematu sztuki. Imponuje jednak odwaga jego podjęcia. Dobrze, że sztuka nie milczy i zwraca się do nas szukając zrozumienia i komunikacji.
ZARĘCZYNY
Autor: Wojciech Tomczyk
Reżyser: Wojciech Nowak
Scenografia: Jacek Mocny
Kostiumy: Aleksandra Staszko
Montaż: Sławomir Filip
Muzyka: Tadeusz Woźniak
Obsada: Danuta Stenka (Hanna), Katarzyna Gniewkowska (Olga), Jan Frycz (Olo), Zbigniew Zamachowski (Henryk), Marta Ścisłowicz (Maria), Stefan Pawłowski (Kajetan), Sonia Bohosiewicz (Alicja)
PREMIERA– 18 maja 2015
http://www.teologiapolityczna.pl/prapremiera-zareczyn-przeczytaj-posluchaj-i-zobacz-jak-bylo/
http://www.teatrtelewizji.tvp.pl/teatr_tv/aktualnosci/artykul/zareczyny_19846915/
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/202564.html
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/202889.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz