Trójkąt małżeński, tercet doskonały, trio o zmierzchu życia. Trójka wspaniałych aktorów-Gustaw Holoubek/pisarz/, Ewa Wiśniewska/kochanka z przeszłości/, Teresa Budzisz-Krzyżanowska/żona/-obsługiwana przez młodego Krzysztofa Ibisza. Na pozór wszyscy załatwiają interesy osobiste. Każdy ma swój cel do osiągnięcia, do ugrania. Każdy oddzielnie ale jednak razem gra do jednej bramki. Chodzi o dobro sztuki, prawdę o sobie. Zachowanie szacunku, rozsądku, godne postępowanie. Zarówno do siebie samego, jak i innych. Ocalenie pamięci o prawdziwej przeszłości. O niezafałszowanej historii uczuć. Bo tylko wtedy możliwe jest skuteczne działanie godne ludzi z klasą. Mówi się dużo o miłości, tej, której w ogóle nie było i o tej, która przeminęła, wypaliła się bezpowrotnie. Lub została przerwana gwałtowną śmiercią na wojnie. O namiętnościach, mrocznym przedmiocie pożądania. W prawdzie o tych, którzy miłości doświadczali. I cenią jej wartość.
Dojrzałość jest głównym bohaterem i wytrawnym smakiem tej sztuki. Dojrzała miłość, dojrzałe podejście do życia, dojrzałe decyzje, dojrzała rozmowa. I dojrzały talent grających aktorów, którzy odkrywają przed nami związki pomiędzy postaciami, prawdę o nich, istotę więzi międzyludzkich, ich sens, znaczenie. Różne odcienie pamięci.
I tak dowiadujemy się, jak kruche jest uczucie, miłość, delikatna emocja a jak wytrzymuje próbę czasu praktyczny kontrakt ślubny, przyjaźń. Jak wiąże przyzwyczajenie, druga natura człowieka. Zgranie, komplementarne działanie w związku. Kompromis. I zależności biznesowe, a w tym przypadku także artystyczne cele i budowana wspólnie przez lata kariera.
Gorące uczucie, szalona fascynacja prędzej czy później się wypala i pozostaje pięknym wspomnieniem ale nie wystarcza do budowy wspólnego życia jeśli kompromis jest niemożliwy do osiągnięcia. Podobnie jest z zakazanymi, obyczajowo nieakceptowanymi związkami homoseksualnymi. Te zniszczyłyby karierę pisarską, uniemożliwiłyby swobodne tworzenie i życie w społeczeństwie. Bo naznaczyłyby pisarza piętnem zepsucia, zła. Doprowadziłyby w rezultacie do całkowitego odrzucenia, wykluczenia. No i ten przypadek, gdy kochać mocno i gorąco można tylko raz, a gdy obiekt miłości ginie na wojnie dobrze jest dzielić życie z innym mężczyzną tylko na zasadach zawartego układu, tworzenia partnerskich więzi. Z nadzieją na coś więcej. Na przykład przyjaźń, szacunek, czułość, wzajemną o siebie troskę.
Sztuka pokazuje, że jednak warto przeżyć każdy rodzaj możliwej, danej przez los miłości, bo pozostawia zawsze jakiś ładunek pozytywnej energii przeradzającej się w działanie, które pozwala zignorować wszelkie trudności, pokonać przeszkody, objawy zmęczenia życiem. Jak instrumentalne traktowanie kobiet przez pisarza. Jego oschłość, apodyktyczność, obcesowość. Wykorzystywanie ponad miarę. Relacje naznaczone widoczną irytacją, niechęcią, nieufnością. Z wyraźnym dystansem. Bez uznania prawdziwych intencji, wkładu pracy, szczerego oddania. Kochanka tego doświadczyła. Kochanek z przeszłości też. Żonie to nie przeszkadza, jakby sama obecność męża, jego twórczość rekompensowała jej brak łączących ich głębszych uczuć a nawet zaufania. Dla pisarza taki formalny układ małżeński jest wygodny, bezpieczny. Jest przykrywką jego prawdziwych preferencji seksualnych. Żona dba o jego karierę, interesy, wizerunek. Obsługuje całą sferę promocji, reklamy w kontaktach ze światem. Chroni go i dba o jego dobre imię. Bezwzględnie lojalna, sumienna, oddana, zapobiegliwa. Mądra kobieta, wierna żona, idealny wspólnik, partner na dobre i złe. Prawdziwy przyjaciel. Ta rola jej całkowicie wystarcza. Pozycja satysfakcjonuje. Mimo, ze mąż ja obraża, nawet poniża, ostentacyjnie lekceważy.
Była kochanka, mimo wygasłych dawno uczuć, też zachowuje się godnie. Choć jest brutalna, do bólu szczera i otwarta. Nie oszczędza adwersarzy. Atakuje odważnie. Gra wybornie. Nie boi się ryzykownych szarż. Walka o interesy są tu tylko pretekstem do osiągnięcia wyższych celów. Ujawnia prawdę o pisarzu, przyczynia się do poznania jego charakteru i tajemnic. Opowiada, jak traktował tych, których darzył uczuciem. Czy walczył o nich, czy dbał, pomagał, wspierał, utrzymywał kontakt. Dowiadujemy się, że to człowiek egoistycznie wykorzystujący ludzi dla własnych celów. Gdy są mu już niepotrzebni, zapomina o nich. Nie przejmuje się ich losem.
Tu kobiety wypadają znacznie lepiej od mężczyzny. Ten traktuje je chłodno. Z nonszalancją, lekceważeniem, a nawet wyrachowaniem. Protekcjonalnie. Bez sentymentów i czułości. Pokazuje swoją wyższość, wyniosłość, władzę. Od samego początku jasne jest, kto tu rządzi. Próżny, zarozumiały, zapatrzony w siebie, humorzasty, apodyktyczny cynik do szpiku kości, który dzięki temu był tak doskonałym krytykiem swoich czasów. Nie docenia kobiet. A te walczą o swoje do końca. Również dla niego i jego sztuki. Była kochanka nie waha się zaatakować i obrazić żony pisarza, choć spotykają się po raz pierwszy. Mówi o niej pogardliwie, nie znając do końca prawdy poniża. Wyrzuca jej, że jest jedynie jego sekretarką, cieniem, zasłoną dymną. Wykorzystywaną przez mężczyznę kobietą. Kimś, kto dla niego pracuje, wyręcza go w wielu organizacyjnych sprawach. Służy mu wsparciem i pomocą. Żonie, sentymentalnej Niemce, wystarcza jednak to wieloletnie przywiązanie, praca, odrobina przyjaźni i bliskości, ta namiastka, pozór związku. Zna swoją sytuację i właściwie ją ocenia. Nie oczekuje więcej. Nie ma złudzeń. Nawet co do tego, że zostanie zrozumiana.
To nie był uroczy wieczór wspomnień i sentymentów. Kobiety prowadziły męska rozmowę z mężczyzną ich życia. Każdy musiał się odsłonić, być szczery i gotowy na konfrontację z prawdą, otwarty i elastyczny w działaniu. Zderzyły się oczekiwania i rozczarowania z przeszłości z tym, co zostało po latach z gorących uczuć. Do starych rachunków dołączyły nowe. Dawne, zagojone przez czas rany otworzyły się i znów musiały krwawić. Ale warto było. Wiele się wyjaśniło, wiele odkryło. Te różne punkty widzenia, odmienne doświadczenia i przeżycia tych, z którymi było i jest się związanym, ma wpływ, mniejszy lub większy, na życie obecne, ma swój ciąg dalszy w przyszłości. Prawda w jakiś czarodziejski sposób wyzwala od napięcia, ciężaru skrywania tajemnicy. Przebija balon lęku. Ujawnia prawdziwe oblicze człowieka, definiuje istniejące uczucia, określa status związków.
Trio o zmierzchu pięknie walczy o swoje. Pokazuje, jak ważne są argumenty i jak należy ich używać, by osiągnąć swoje cele, nie krzywdząc innych. Dochodzi w końcu do porozumienia. Może dlatego, że wszyscy są wytrawnymi graczami, mądrymi ludźmi, świadomymi swojej pozycji i natury. Każde z nich robi swoje w zgodzie ze swym talentem i predyspozycjami. Każde z nich na swój sposób realizuje swoje osobiste plany, osiąga cele. Świadomie podejmuje decyzje. Konsekwentnie postępuje, zgodnie z samym sobą i okolicznościami w jakich się znajduje.
Ewa Wiśniewska jest piękną, uwodzicielską heroiną. Zmysłową mądrością. Bezkompromisowym, twardym przeciwnikiem. Chodzi jej o coś więcej niż własny interes. Chciała dowieść, że zrozumienie i współczucie dla innych jest wartością samą w sobie, że nasza własna ludzka zdolność do miłości jest ważna, czego nie rozumiał albo nie chciał przyjąć do wiadomości pisarz. Ważne są dzieła nie reputacja, bo co pomyśleliby potomni, gdyby dowiedzieli się, że jednak miał serce? Choć w tym momencie to reputacja mogłaby zniszczyć życie, złamać karierę artysty.
Teresa Budzisz-Krzyżanowska w roli to powściągliwość i praca. Szara, pracowita myszka. Przenikliwa, zapobiegliwa, sprytna. Skuteczna. Pisarz jest dla niej wszystkim, co ma. Walczy o niego, dba i chroni go sprawnie przez dwadzieścia lat. Znosi dzielnie razy i pozostaje przy swoim punkcie widzenia. Spokojna, pewna, trzeźwo patrząca na życie i swój fasadowy związek. Zna swoje miejsce i wartość. Inteligentna, oddana fighterka. Cudowna kobieta. Wspaniały człowiek.
Gustaw Holoubek gra jakby wbrew własnej naturze. Ale mimo podłej roli jest uroczy. Choć jest zdystansowany, nieprzyjemny, niesprawiedliwy nie sposób go nie lubić, nie rozumieć. Typ egocentryka, zimnego cynika, żyjącego według własnych zasad artysty. Podporządkowujący wszystkich i wszystko swojemu dziełu, pracy i konstytuującej ją karierze. Odrzuca wszystko, co mu przeszkadza, szkodzi. Eliminuje to, co zbędne, już niepotrzebne, zużyte. Jak wyczerpująca swój zasób miłość do mężczyzny, nie mogący trwać dłużej związek z kochanką. Jak nadbudowa czułości do żony, gdy wystarczy ją tylko akceptować jako wygodny balast, przyjazne otoczenie, które zabezpiecza komfort tworzenia i spokojne brylowanie w świecie zewnętrznym. Bo świat wewnętrzny zaprogramowany jest na pisanie. Żona to rozumie, akceptuje, wystarczy jej, że jest niezależną satelitą. Kochanka chciałaby pisarzem wstrząsnąć. Ale jest za późno. Skupiony na sobie, zamknięty w sobie, żyje dla siebie tylko i dzieła. I nic tego nie zmieni.
Zgadzam się z opinią byłej kochanki. Też nie żałuję tego wieczoru, był boleśnie szczery, interesujący. Pouczający. Pięknie pokazał rolę kobiet, prawdziwie artysty.
TRIO O ZMIERZCHU
Noel Coward
reżyseria: Majewski Janusz
przekład: Baltyn Hanna
realizacja TV: Minkiewicz Anna
scenografia: Lewandowski Marek
OBSADA:
Hugo Latymer – Holoubek Gustaw
Hilda Latymer – Budzisz-Krzyżanowska Teresa
Carlotta Gray – Wiśniewska Ewa
Felix – Ibisz Krzysztof
data premiery: 1995-04-24
http://www.teatrtelewizji.tvp.pl/kalendarium/artykul/trio-o-zmierzchu_18466228/ |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz