niedziela, 4 stycznia 2015

CHŁOPI WOJCIECH KOŚCIELNIAK TEATR TELEWIZJI



A więc CHŁOPI najechali nasze domy? Tak po prostu, dzień po dniu!

To poważne zaproszenie na polski artystyczny musical. Cóż z tego, że dla wielu najpierw w telewizji? Bo wytracony jest impet, zredukowany obraz, stłumiony rozmach? Jakby wyrywkowy, okrojony, fragmentaryczny. Ułamek całości. Zdystansowany pośrednictwem oka kamery. Wybrany, wyselekcjonowany, ocenzurowany. Bo to nie samo oko widza decyduje  za czym podąży, na co zwróci uwagę, co przykuje jego uwagę. Nie szkodzi. W bonusie otrzymuje piękne kompozycje układów tanecznych, których urok widoczny jest tylko z górnych ujęć kamery. Zbliżenia, które pozwalają  dostrzec szczegóły, przyjrzeć się wnikliwiej portretowi psychologicznemu postaci. Dokładniej ocenić efekty pracy charakteryzatora. Docenić złożoność artystycznego teatralnego rzemiosła składającego się na niezwykle wiarygodny efekt końcowy. Mądrze zmontowana realizacja telewizyjna podbija wartość artystycznego przekazu. Choć w musicalu nie jest to do końca jednak możliwe. Coś zyskujemy, coś tracimy. W tym wypadku osłabienie siły oddziaływania całokształtu barwnej, dynamicznej, energetycznie wyśpiewanej  i zatańczonej inscenizacji. Tego tsunami skali, proporcji.  Brakuje żywego, płynącego prosto ze sceny uderzenia sztuki w nasze zmysły. W naszą wrażliwość. Ta emisja jest świetną zachętą, preludium do wizyty w teatrze. W pełni udaną. Apetyty są doskonale pobudzone. Oczekiwania rozpoznane. Potrzeby niezaspokojone. To doskonała rozrywka. Wspaniale przygotowana. Zagrana. Wyreżyserowana.

Wszystko tu się sprawdziło. Doskonały tekst na podstawie powieści Władysława Reymonta. Dobrze znany, bez tajemnic i zaskoczeń. Świetna muzyka, kompozycja, reżyseria. Doskonała gra aktorska, dyspozycja wokalna, sprawność dramatyczna. Skrót scenograficzny, kostiumy, układy taneczne, ruch sceniczny, pomysły inscenizacyjne/dziewczyny w chmurze pierza/. Wszystko gra!! Ta sztuka nie nuży, nie smęci, nie męczy. Mimo, że dotyczy przeszłości, relacji społecznych dawnych, to jednak mocno osadzona jest w tym, co ponadczasowe, stałe w człowieku i co pomiędzy ludźmi niezmienne. Sięgnięcie do źródeł tożsamości, systemu wartości, naturalnego porządku, kulturalnych korzeni /tradycja, rytuał, obrządek/ to atut reżyserskich wyborów. Wysmakowanych estetycznie. Wystylizowanych symbolicznie.

To nowoczesny choć w przeszłości osadzony musical. Dzieło kompletne, zbalansowane. Po prostu piękne, mądre, wspaniałe. To cudowne, że Telewizja Polska nam go udostępniła. Pokazała. Rozbudziła tęsknotę za doskonałością w teatrze. Przypomniała po raz kolejny, że cuda trafiania sztuki  pod strzechy się zdarzają. Wypełniła swą publiczną misję rozbudzania w nas, widzach, potrzeb wyższych. Smakowania niezwykłości sztuki. Podziwiania jej kunsztu przygotowania i wykonania. Poddawania się jej urokowi. Ulegania tajemnicy tworzenia.

Bo tak naprawdę cudem jest, gdy powstaje dzieło znaczące. Takie, które rozbudza w nas ciekawość ludzi i świata. Zachęca do działania. Otula prawdą, czułością, troską. Takie, co nas żałuje i nami wstrząsa. Pokazując piękno w każdym przejawie upadku, głupoty, cierpienia podaje nam rękę, myśl, przeczucie, że wszystko ma swoją cenę i wartość. I nie jest bez znaczenia. Cokolwiek z nami robi, sztuka prawdziwa, zawsze obraca się w dobro. Teatr to jej narzędzie. Sposób na nas. Szansa.

Nie marnujmy więc okazji, by z niej skorzystać. Jeśli nie teatr żywy, to w telewizji. Jeśli nie za pieniądze, to za darmo. Ten też ma moc sprawczą przerabiania nas, zwykłych zjadaczy chleba, w anioły. A że często upadłe? No cóż, życie samo. Samo życie. Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz. Kto, nie zaznał goryczy ni razu ... Sami dobrze, jeszcze lepiej niż ja, naprawdę dobrze to wszystko wiecie.

W pewnym sensie, to powinien być ogląd obowiązkowy. Tak, byśmy nie mówili, że nie wiemy, nie znamy, nie znamy. Tak, byśmy nie mieli poczucia straty teatralnego hitu. Wydarzenia. Na wieki wieków. Jednym więc przyjdzie czekać na powtórkę w telewizji, drugim wypad do Teatru Muzycznego w Gdyni. Wszystko jest jeszcze w zasięgu możliwości. Powodzenia.

Piotr Wyszomirski * też pisze o realizacji telewizyjnej CHŁOPÓW. Ale zupełnie z innej pozycji. On najpierw spektakl widział w realu, a to daje zupełnie inny ogląd, spojrzenie na ocenę efektu końcowego obrazu telewizyjnej rejestracji. Zazwyczaj jest to wrażenie rozczarowujące. Wielkie sceny, bogactwo inscenizacyjne mają atut totalnego oddziaływania na widza. Poza tym, siedząc w teatrze skupieni jesteśmy tylko i wyłącznie na sztuce czemu sprzyja wyciszenie otoczenia, zaciemnienie, widownia trzymająca nas w kleszczach bezruchu. W domu, przed telewizorem, jest zupełnie inaczej. Ilość bodźców docierających do nas jest znacznie bogatsza, różnorodna. Nie wyłączamy telefonów, nie eksmitujemy domowników czy nie zmuszamy ich do wspólnego oglądania. Mały ekran, naprawdę mały w porównaniu z nawet najmniejszą sceną pozwala uciec od narracji scenicznej. Dekoncentracja często jest prowokowana, oderwanie od sztuki często praktykowane zupełnie niezależnie od nas. Ogląd w teatrze, zwłaszcza w przypadku opery, musicalu, znacznie sugestywniej zawłaszcza widza. Przykuwa jego uwagę. Prowokuje skupienie. Im bardziej rozbudowana inscenizacja, bogata, różnorodna, na wielkiej scenie, tym trudniej upakować ją w przekaz telewizyjny. Tak było w przypadku APOLONII, tak jest w przypadku CHŁOPÓW. APOLONIĘ widziałam kilka razy na ogromnej scenie Teatru Nowego/gdziekolwiek by nie była/, w rozbuchanej przestrzennie, wielowątkowo jednocześnie prowadzonej akcji. W telewizji wydała mi się klaustrofobiczna, ograniczona, stłamszona. Pozbawiona rozmachu, oddechu, wieloznaczności. To był zupełnie inny teatr. Zupełnie inny obraz. Konfrontacja jednak jest interesująca. Ze względu na środek przekazu, percepcję, możliwość porównania.

CHŁOPI  na pewno tracą w telewizji, bo jest to przedstawienie wybitnie wielkoformatowe. Może i można było je zarejestrować ciekawiej, inaczej. Jestem jednak pewna, ze nigdy nie odda, nie przeniesie tego bezpośredniego oddziaływania, jakiemu jesteśmy poddani w teatrze. To tylko rejestracja telewizyjna gotowego spektaklu. To nie jest spektakl od początku do końca tworzony na potrzeby Teatru Telewizji. Bo inaczej byłby pomyślany, inaczej filmowany. To jest działanie reżyserskie ex post. A to robi wielką różnicę.  Tego nie zauważa w swym omówieniu Piotr Wyszomirski. Nie oczekujmy cudów z upakowania maksymalnie rozbuchanego przedstawienia do rozmiarów ekranu telewizyjnego, bez względu na to, ile ma cali. Bez względu na to jak wielką mamy wyobraźnię. Możliwości rekompensowania sobie ograniczeń przekazu filmowego teatru.

Gdy obejrzę  CHŁOPÓW w realu, zyskam nowe doświadczenie, nowy ogląd. Ale już dziś jestem pewna, że obraz telewizyjny i teatralny to zupełnie różne światy. W odbiorze. W oddziaływaniu We wrażeniach. Jeden wart drugiego. Dobrze, że zaistniały. Dobrze, że są. A jeden z nich zostanie na zawsze. Przynajmniej ma szansę na bardzo długo. Zgadnijcie który. To, co w nas się zakotwiczy, jaki sztuki kształt wypali się we wspomnieniu, też będzie się zmieniał w czasie. Ale zawsze warto mieć obraz własną wrażliwością rejestrowany. I ten żywy. I ten telewizyjny. Od przybytku głowa nie boli. Szczególnie kulturalnego.

http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/194894.html


CHŁOPI

Adaptacja i reżyseria: Wojciech Kościelniak
Muzyka:
Piotr Dziubek
Teksty piosenek:
Rafał Dziwisz
Scenografia i animacje:
Damian Styrna
Choreografia:
Ewelina Adamska-Porczyk
Kostiumy:
Katarzyna Paciorek

Występuje:
zespół Teatru Muzycznego im. D. Baduszkowej w Gdyni

http://www.teatrtelewizji.tvp.pl/teatr_tv/aktualnosci/artykul/chlopi-cz2_18296866/
http://filmpolski.pl/fp/index.php?film=1236613

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz