piątek, 22 listopada 2013

OŻENEK znaczy PIŹDZIEC czyli GOGOL WYRYPANY

fot. Krzysztof Bieliński


Ten spektakl budzi skrajne uczucia. Dla ortodoksów klasyki jest zdradą, nieporozumieniem, wstrząsem. Głupotą i bezsensem. Ci ze spektaklu wychodzą rozczarowani, rozdrażnieni, źli. Nie czekają do końca. Dla tych, którzy pozostali stanowił doskonałą zabawę, rozrywkę, ciekawą wyrypajewową kontynuację stylu-słowa melodycznego, rozwibrowanego, budującego charakterystykę postaci a w konsekwencji przesłanie sztuki. Odsłaniającego dla nas Gogola w dynamice rozsadzanej treści przez formę.

Ten wyróżniający się sposób artykułowania tekstu przez aktora rozpoczął się w LIPCU, wystawianym w Teatrze na Woli, gdzie Karolina Gruszka zaintonowała śpiewnie w pierwszej osobie portret psychologiczny bohatera , w dodatku mężczyzny, w dodatku mordercy, w dodatku upośledzonego psychicznie prymitywa a jednak człowieka. Ten kontrast ciała i duszy pięknej, młodej kobiety delikatnej, subtelnej, inteligentnej i wrażliwej stopiony z mroczną , naturalistyczną postacią przez nią namalowaną tylko słowem budził grozę. Doprowadzał do wstrząsu emocjonalnego tych, którzy z zapartym tchem, ściśniętym gardłem, zaciskającą się pętlą przerażenia  słuchali monologu mordercy płynącego ze słodkich , niewinnych usteczek dziewczęcia ubranego w klasyczny uniform normalności /np. kostium to sukienka,sweterek, korale czy perły/. Doświadczali personifikującego się zła wbrew czy poprzez piękno aktorki w mrożącej krew w żyłach, powściągliwej , szczegółowej relacji. To była KREACJA/nagroda im. Aleksandra Zelwerowicza za sezon 2009/2010/, która wszczepiła się w jaźń widza śpiewnie, podprogowo. Naturalnie, gładko, logicznie. Niebezpiecznie lekko. Jakby mówiła: nie wierzcie oczom, nie wierzcie pozorom. Ocieracie się o zło , które jest naturalnym stanem skupienia przyczajonym w niepozornym, zwodniczym, zwyczajnym opakowaniu. Ocieracie się o szaleństwo zła rozpasanego, nie znającego granic, pozornie niewinnego, które jest zbyt łatwo nieuświadomienie wyzwalane. Krystaliczne zło , jak kolejna niszcząca siła natury.

OŻENEK to wariacje wielopostaciowe tej samej metody podawania tekstu. Rozwinął sposób łączenia dynamicznego, nadekspresyjnego, śpiewno- słownego malowania charakterystyk postaci z postawą, osobowością i sytuacją w jakiej się ona znalazła.  Przerysowanie, karykaturalne wyostrzenie, nadmierne łączenie, spiętrzenie środków wyrazu/ mimika, gesty, ruch sceniczny/ w  kaskadowo zwielokrotnianej, wzmacnianej przez kostium, peruki, doklejane nosy , intonację, artykulację tekstu, grę aktorską - podbijają  odrębność charakteru każdej postaci. Kontrast scenicznej bieli i czerni, ostro podkreślony światłem,  wyznacza strefy  światła i cienia, a nawet mroku. Przestrzeni prawdy i fałszu. Realu i marzenia. Możliwego i niemożliwego. Wszystko ma znaczenie. Śpiewność dramatycznego tekstu  skontrastowana jest z  autentycznymi pieśniami perfekcyjnie wykonywanymi przez chór.

Cała sztuka zbudowana jest z opozycji. Jak postawy wobec tego, co natura podpowiada a co konwenans narzuca. Mężczyzna nie chce się żenić, kobieta  tego tylko pragnie. Mąż nienawidzi stanu małżeńskiego a wszystko robi , by zmusić doń przyjaciela. Swatka i swat pokazani w skłóceniu płci, postaw i interesów. Motywacje menażerii absztyfikantów w kontraście z naturą prawdziwej , spontanicznie rodzącej się miłości. Stylistyka kabaretu, tempo farsy, karykatura satyry kontrastuje z nobliwą , dostojną, zacną, komunikatywną, skrojoną dawno, dawno temu  według oswojonej sztancy inscenizacji i interpretacji klasyki. To polaryzuje widownię. Nic dziwnego.  Dostajemy cukierek o doskonale znanym smaku/treści/ w nieadekwatnym do niego opakowaniu/forma/. Ten spektakl jest tak różny od tego, co znamy, czego oczekujemy i jak sobie wyobrażamy inscenizację klasyki. 

W końcu każdy z bohaterów sztuki wraca do życia zgodnego z własną naturą i otrzymuje to, na co sprawiedliwie zasługuje. Doświadczenia związane z ożenkiem uwidoczniły tylko, że zmiany ostatecznie nie mogą nastąpić a człowiek nie może żyć wbrew sobie, wbrew temu jakim jest z urodzenia, wychowania, pozycji i miejsca zajmowanego w życiu. Każdy z bohaterów pozostaje w swojej koleinie przeznaczenia. Porządek społeczny nie został naruszony. Każdy dostaje według swojej wartości. Wszyscy ponoszą klęskę, gdy grają nie tych, jakimi są naprawdę. Każde działanie, walka, staranie, wysiłek nawet ten najbardziej karkołomny kończy się porażką. Bo jest grą, kreacją niemożliwego. Ten karykaturalny , przerysowany obraz gogolowskiego ożenku zaproponowany przez Wyrypajewa i artystów ociepla wizerunek tego zgromadzenia nieudaczników, frustratów,  ordinary people. Obserwujemy ich wysiłki z przymrużeniem oczu, uśmiechem na ustach i życzliwością. Takie życie, taka natura człowieka, taki los- ot, co, mówimy! Nic dziwnego, że wszystkie próby , choćby najbardziej uporczywe, kończą się niepowodzeniem. To zachowanie swojego status quo przez każdego bohatera sztuki jest jego prawdziwym, jedynym sukcesem. Nauką, by nie działać wbrew sobie, naturze, porządkowi społecznemu.

Łukasz Lewandowski jest fenomenalny. Perfekcyjny, pomysłowy, totalny. To trafiona w punkt kreacja nagrodzona słusznie nagrodą Aleksandra Zelwerowicza w sezonie 2012/2013. W dynamicznych podskokach, pozach, układach, gestach, artykulacji aktor pacyfikuje scenę, sztukę, widzów. Bez zarzutu , z polotem, pomysłowo, lekko. Bardzo, bardzo charakterystycznie. Dominuje, zawłaszcza, przykuwa uwagę i nie popuszcza do końca. Gra koncertowo. Brawurowo. Lewandowski-wodzirej sceniczny- w Ożenku Gogola, w Ożenku Wyrypajewa jest fenomenalny.

Karolina Gruszka to talent  rewelacyjny, zjawiskowy. Aktorka ma jakąś niedefiniowalną , naturalną zdolność wchodzenia w rolę i taki sposób jej ekspozycji, że wierzymy jej bez cienia wątpliwości. Choćby była nienaturalnie zniekształcona, udziwniona, przerysowana, wykrzywiona, w kolorze hiper ultra rose z przyklejonym wydłużonym nosem Pinokia. Podążamy za tą kreacją, za sposobem budowania postaci. Wierzymy intuicji, doskonałości rzemiosła aktorskiego. Postać przez nią rysowana jest naturalnie, jakby bezwiednie, spontanicznie, lekko. Ale konsekwentnie. To daje efekt maestrii aktorstwa. 

Marcin Bosak to robokop schematycznego, niezłomnego uporu serwowanego na jednym wyrazistym pomyśle artykulacji słowa personifikującego treści. Pozostali zróżnicowani, udziwnieni, naznaczeni skazą i niedoskonałością doskonale usprawiedliwiają swoją dziwolągowatością oczywistą porażkę.

Spektakl  doskonale pokazuje, jak wiele zależy nie tylko od samego pomysłu inscenizacyjnego reżysera ale i od talentu i umiejętności aktorów i całego zespołu technicznego wcielającego go w życie.  To, czy nam się podoba czy nie, to kwestia oczekiwań w stosunku do inscenizacji klasyki i indywidualnego gustu. Może i naszej, widzów, otwartości na niekonwencjonalne, autorskie, na pewno poważne i z miłością traktowanie klasyki. Sztuki wiecznie żywej, wytrzymującej wszystkie, nawet najbardziej szalone eksperymenty. Klasyki niezatapialnej w morzu banału, archaiczności wartości, postaw i celów. Ten spektakl wyróżnia się oryginalnością formy, maestrią gry Lewandowskiego i Gruszki. I choć sensy gogolowego przesłania w piździec Wyrypajew przerobił, to jednak broni się niebanalną formą śpiewnie płynącej treści prosto do naszych serc łatwo wybaczających ludzkiej niedoskonałości, słabości, wygodzie. Zwłaszcza, że ten wyrypany Gogol to nasza rzeczywistość. Taka jest siła klasyki!


Ożenek   Mikołaj Gogol
reżyseria:Iwan Wyrypajew
tłumaczenie:Julian Tuwim
scenografia:Anna Met
kostiumy: Katarzyna Lewińska
reżyseria światła: Jacqueline Sobiszewski
konsultacja muzyczna:Tatiana Sopiłka

obsada:

- Karolina Gruszka
- Monika Pikuła
- Julia Sobiesiak
- Marcin Bosak
- Jakub Kamieński
- Łukasz Lewandowski
- Modest Ruciński
- Radosław Walenda
- Mirosław Zbrojewicz













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz