ŚLEPY TOR, opera w trzech aktach z librettem Antoniego Libery i muzyką Krzysztofa Meyera, mówi o tym, że życie to podróż w kurczącym się dla współczesnego człowieka czasie, która wiedzie go w końcu na ślepy tor. Ku śmierci. Akcja rozgrywa się na dwóch planach: w poczekalni dworca kolejowego i na peronie. Bohaterami są podróżni. Ani opcja ideowa, światopoglądowa postępowych, zaangażowanych modernistów(akt pierwszy), ortodoksyjnie religijnych konserwatystów(akt drugi) czy agresywnych terrorystów (akt trzeci) nie zdaje testu na człowieczeństwo w sytuacji kryzysowej, granicznej. Pozbawieni empatii, bez poczucia przyzwoitości i zdrowego rozsądku egoiści, zafiksowani poczuciem misji egotyści, nie potrafią rozwiązać nawet najprostszego problemu. Zepsuty automat z napojami, nieczynna kasa biletowa, opóźnienie pociągu wywołuje frustrację, agresję, panikę. Prowokuje irracjonalne zachowanie. Przybyli na dworzec dbają wyłącznie o swój komfort, interes, wizerunek. Pozostają obojętni wobec niedoszłego samobójcy, człowieka w potrzebie, który swoim czynem może spowodować katastrofę(przywiązuje się łańcuchem do torów). To jedyna osoba, która ma świadomość jałowości swych starań, beznadziejności położenia, bezsensu życia. Podróżników kompletnie to nie interesuje, tak bardzo zajęci są sobą. Gorzej, bo zawiadowca stacji kolejowej, nieprzejednany formalista, jest bezsilny wobec niewydolności instytucji, którą reprezentuje,, podporządkowany procedurom, pozostaje bierny. Nic nie jest w stanie zrobić z własnej inicjatywy, zgodnego z własnym sumieniem, odruchem serca. Ponosi klęskę.
Powtarzanie w trzech aktach tej samej fabuły niestety osłabia dramaturgię dzieła. Choć czyni ją prostą, klarowną, jasną, to powtarzanie jednego tematu w różnych konfiguracjach światopoglądowych, politycznych, ideowych rozbija napięcie, odziera przekaz z warstwy katastroficznej intensywności sprowadzając go do prostego komunikatu. A co by było gdyby zrezygnowano z tego rozwiązania i na scenę wchodziłyby kolejne grupy-reprezentacje, powodując coraz większą koncentrację: ludzi, problemów, napięcia? Zwłaszcza, że i tak nie ma w tej operze dominujących partii solowych, można odnieść wrażenie, że narastanie śpiewnych melorecytacji mogłoby być więcej i więcej, aż stałaby się chóralnym głosem-hałasem kakofonicznym. Prawdziwym chaosem, klinczem nie do zniesienia. A tak z aktu na akt coraz bardziej wszystko jest przewidywalne, pozbawione tragizmu, który prowadziłby widza do grozy. Śmierć samobójcy daje wytchnienie, jest oczywista i oczekiwana. Zafiksowane swoimi pomysłami na życie mini społeczności, stymulowane autokreacją nie dziwią brakiem empatii. Opera przeradza się w groteskę, ociera o absurd, generuje ironiczny śmiech. Może dlatego w ostatniej części-epilogu w garderobie-wykonawcy już po występie, wątpią w wartość tej sztuki, mają obawy czy została zrozumiana. Są w stosunku do inscenizacji zapobiegliwie sceptyczni, na wyrost krytyczni. Mają sporo wątpliwości. Jakby nie wierzyli w sprawczą moc sztuki. W jej wartość, wymowę. Oni również czują się bezsilni, nieprzekonujący, nieskuteczni, jak bohaterowie, w których się na scenie wcielili. Tylko samobójca jest wiarygodny. Czy to wszedł rolę zbyt głęboko, czy też ma osobiste powody, kończy jak postać sceniczna. Twórcy stawiają diagnozę, że to nasz współczesny stan demencji mentalnej, dekadencji psychofizycznej. Może mają rację?
Dominacja śpiewanego recytowania partii wokalnych, bez ekwiwalentu dramatycznego, prowokuje myśl, że muzyka zgaszona przez przykuwającą uwagę treść pełni w tym wypadku wyłącznie funkcję ilustracyjną, akcentującą, wzmacniającą. A przecież jest naprawdę interesująca, nowoczesna, bogata! Pełna cytatów(Ravel, chorał gregoriański, Beethoven, Debussy). Świetnie wykonana przez Orkiestrę Teatru Wielkiego- Opery Narodowej pod batutą Łukasza Borowicza. Brawo! Aż kusi, by przekonać się jak wybrzmiewa samoistnie. Mimo braku dłuższych partii wokalnych w tej operze, bo dominuje monochromatyczne chóralne dialogowe brzmienie, udało się niektórym solistom zaznaczyć mocniej swoją obecność, zaistnieć indywidualnie siłą swego talentu. Krzysztof Szumański(Zawiadowca), Robert Gerlach(Profesor, Generał Zakonu, Timur), Mateusz Zajdel(Dziennikarz, Producent Wina) nie zawiedli. Rafał Żurek z Bartłomiejem Misiudą stworzyli zabawny duet. Trzeba jednak podkreślić, że brzmienie wokalne w przewadze zbiorowej monotonni melorecytacji było w kontrze z bogatym brzmieniem orkiestrowym natomiast teatralność tej inscenizacji zdominowała jej charakter operowy. Epilog to teatr w teatrze czyli w tym wypadku opera w operze, rozszerzenie jej znaczeń narracji.. Scenografia Jagny Janickiej- perfekcyjna, doskonała- proponując trzy plany: typowej poczekalni kolejowej, peronu- przestrzeni metaforycznej w nastroju dramatów Becketta oraz garderoby, tworzy adekwatny kontekst dla charakterystyki kondycji współczesnego człowieka. Pokazuje, że w przestrzeni sztuki i realu życie swe kończy zarówno jednostka, jak i społeczności samobójstwem.
Inscenizacja ta jest kompilacją cytatów literackich, muzycznych, teatralnych. Obecny jest duch Kafki, nastrój Becketta, brzmienia Janaczka, innych wielkich. Jakby twórcy swym dziełem podkreślali, że jesteśmy wypadkową spuścizny kulturowej, mentalnej. A że niebezpiecznie przyśpieszamy, ślepo skupieni wyłącznie na własnych celach, przestrzegają czym to może się skończyć.
By przekonać się, jaką siłę posiada teatralność tej inscenizacji warto poczekać do końca. OCZEKUJĄCA na peronie milcząca, statyczna, stara jak świat śmierć, cierpliwie snując nić życia po jego kres jest intensywnie obecna. Jest kontrapunktem dla ludzi współczesnych, którzy w amoku wypełniania swego przeznaczenia zatracają wszelki sens, każdą wartość, człowieczeństwo obracając wszystko w komunał, banał, żart. Indywidualne/zbiorowe samobójstwo. Gdy dzieło się dokonało przez chwilę znacząco patrzy w oczy widzów, i zaraz rusza dalej przed siebie. Sprawdza, czy bezmyślnie a może jednak świadomie zbaczają na ślepy tor. Donikąd.
Krzysztof Meyer, Antoni Libera
Scenografia: Jagna Janicka
Kostiumy: Anna Adamek
Choreografia: Izadora Weiss
Dyrygent: Łukasz Borowicz
Reżyseria światła: Bogumił Palewicz
Inscenizacja: Marek Weiss
Współpraca reżyserska: Izadora Weiss
Casting director: Izabela Kłosińska
Obsada:
Stanislav Kuflyuk (Samobójca)
Krzysztof Szumański (Zawiadowca)
Robert Gierlach (Profesor/ Generał Zakonu/ Timur)
Anna Bernacka (Asystentka/ II Zakonnica/ Ara)
Mateusz Zajdel (Dziennikarz/ Producent wina)
Rafał Żurek (Ekolog/Hook)
Bartłomiej Misiuda (Partner Ekologa/ Tcheck)
Bożena Bujnicka (Pasażerka I/ Żona producenta wina)
Magdalena Pluta (II Pasażerka/ Dama/Gajda)
Magdalena Stefaniak (I Zakonnica/ I Feministka)
Zuzanna Nalewajek (III Zakonnica - Opiekunka damy/ II Feministka)
Elwira Janasik (Siostra Przełożona / III Feministka)
Orkiestra Teatru Wielkiego - Opery Narodowej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz