Wchodząc na widownię najpierw zobaczymy się my, widzowie, w trzech olbrzymich pękniętych lustrach. Zupełnie jakbyśmy wkraczali w świat współczesnego Narcyza, skupionego wyłącznie na sobie, na urodzie, wyglądzie, powierzchowności. Zwłaszcza że z boku na ścianie wisi masa większych, mniejszych luster w różnorakiej oprawie. Multiplikują nas, ukazują z różnych perspektyw.
W centrum ustawiono podest, wybieg, cokół, scenę, na której w trakcie spektaklu mówią o swoim życiu, o sobie trzy piękne, ponętne dziewczęta. Ubrane w kuse, tandetne ciuszki prowadzą głośny monolog wewnętrzny jakby dotyczył jednej osoby lub był wspólnym głosem młodych, samotnych, skazanych wyłącznie na siebie, uzależnionych od mężczyzn kobiet. Są tylko pozornie wyzwolone, niezależne, zadowolone, bo rzeczywistość mocno zgrzyta. Zmory wypełzają w niuansach, przemilczeniach, bezrefleksyjnych puentach. W trójnasób zbiorowa bohaterka papla o swojej urodzie, pracy, codzienności, wyglądzie. Prozie życia. Za wszystkie fanty- nisko płatna praca na pół etatu, mieszkanie z facetem, nagrody za dobrą pracę- musi płacić seksem, uległością, wyzywającym wyglądem. Kobiecość skupiona tylko na sobie zagaduje kompulsywnie coraz bardziej rosnący w niej strach o to, że wszystko jej się wymknie spod kontroli, że wszystko straci: partnera /bądźmy szczerzy beznadziejnego/, pracę/nie ma co kręcić kiepską/, urodę/niestety szybko przemija/. Jak w prozie Elfriede Jelinek babskie przechwałki mają smak goryczy, ekshibicjonizm zdradza najskrytsze lęki. Logorea mielizny podłej egzystencji.
3x dziewczyna przeczuwa, w końcu zauważa, że się zmienia. Jak bohater PRZEMIANY Franza Kafki. Ten był mężczyzną i przepoczwarzył się w paskudnego robaka. Ona jest kobietą i staje się odrażającą maciorą. To może być ucieczka od oczekiwań świata, powrót do bezpiecznego siebie. Ku harmonii, spokojowi, bez ciągłego mizdrzenia w wulgarnym uścisku łapy obleśnego, lubieżnego patriarchatu. Dochodzi w ten sposób do porównania brzydoty pogoni za pięknem z pięknem zwierzęcej, żyjącej w zgodzie z naturą brzydoty. Tu nie ma opozycji. Najpierw dziewczyna instynktownie prze ku temu, co przez świat uznane jest za pożądane potem w obronie własnej ulega zezwierzęceniu, bo traktowana jest instrumentalnie, bezdusznie, do wyczerpania. Mentalnie ucieka z nadzieją znalezienia ratunku w tym, co powszechnie uważa się za obrzydliwe, odrzucane, nieakceptowane. Wydaje się, że będzie niewidzialna, nietykalna, bezpieczna. Szczęśliwa. Roztacza kolejny miraż wyobraźni w rozbitym lustrze kreowanej przez system rzeczywistości zwierzęcej. Tak się czuje. Wszystko się zmienia, by nie zmieniło się nic. Na scenie teatru/tak naprawdę życia/ widzimy nadal te same zwyczajne dziewczyny, nimfetki, girlsy, ukryte pod makijażem, poprawione skalpelem laleczki Barbie. Do zabawy, jednorazowego, bezczułego użycia.
PRZEKŁAD: Barbara Walicka
REŻYSERIA i ADAPTACJA: Adam Sajnuk
OBSADA: Ada Dec, Justyna Fabisiak, Angelika Kurowska, Konrad Żygadło
CHARAKTERYZACJA: Marta Dąbrowska
REŻYSERIA ŚWIATŁA: Artur Wytrykus
MUZYKA NA ŻYWO: Szymon Linette
PLAKAT: Karolina Safian
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz