Bohatera na scenie nie ma. Tytuł BENIOWSKI.BALLADA BEZ BOHATERA należy odczytywać dosłownie. Jednak już pierwszy rzut oka na scenografię spektaklu uzmysławia, że jest w swej formie niezwykły. W radykalnej do wyobrażeń inscenizacyjnych romantycznych utworów opozycji. W tle zawisa mieniąca się srebrnym mirażem luster kurtyna. Nad sceną metalowy instrument muzyczny, jak zbiór ostrzy tasaków, toporów, noży-złowieszczo pobrzmiewa, gdy się je poruszy. Fenomenalne stalowe konstrukcje nad pogrążoną w mroku sceną-źródło błysków, iskrzenia lotu abstrakcyjnych gałęzi, chmur, nawałnic, piorunów jasnych, prędkich, poezji skrzydeł anielskich, co tylko się skojarzy - sięgają widowni. Dopadają ją i przenikają donośnym brzmieniem, interpretacją, wykonaniem archaicznego poematu dygresyjnego Juliusza Słowackiego. Jakby dopiero teraz odnalazł zakończenie we właściwej oprawie, paradoksalnie w skrajnie ekspresyjnej i paraliżująco nastrojowej, mrocznej, gotyckiej pieśni. Muzyka, dźwięki, słowa dobiegają zewsząd. Wszystko staje się ich źródłem. Kostiumy, charakteryzacja to komplementarna, niezbywalna składnia całości. Wszystko ma swój charakter, podtekst, znaczenie. Koncertowe.
Opowieść jest prosta, przejrzysta, język groteskowy, grafomański, ze słownymi perełkami zderzającymi się z diamentowymi bon motami, namalowane nim sceny, obrazy często kiczowate, drażnić mogą staroświecką nutą, znaczeniem, porównaniem. Działają jak dopalacze. Nie nudzą, nie zniechęcają do słuchania atrakcyjnych, pięknych, utalentowanych aktorek. Te dają czadu. Mają moc. Fascynują urodą, ciekawą interpretacją, możliwościami wokalnymi, spektakularnymi aranżacjami, grą na instrumentach muzycznych. Imponują poziomem wykonania. Różnorodnością formy, języka, nastroju wykonywanych pieśni. Perfekcyjnie panują nad przebiegiem zdarzeń. Wyzwalają i kontrolują emocje. Nadają im znaczenie.
Pomysł na inscenizację, która ma formę punk rockowego koncertu jest zuchwały. Z żelazną konsekwencją wykreowany i perfekcyjnie wykonany od pierwszych chwil wciąga w swą niezwykłą aurę. Nie daje wytchnienia. Zmusza do skupienia. Ale dzięki rytmowi, tempu i dramaturgii, która wszystkie elementy sceniczne trzyma mocno na wodzy i ciągle je podkręca, klimat spektaklu jest gorący. Wciąga w swą metaforyczną aurę. Raz oplata, raz przenika światłem i dźwiękiem. Więzi ekspresją, uwodzi ciągłymi metamorfozami, plastycznymi obrazami. Snuje starą jak świat opowieść o miłości, wojnie, naturze ludzkiej, genotypie Polaka. Nieobecnego anty super romantycznego bohatera. Z poczuciem humoru. Ironicznie. Krytycznie. Słowacki nie jest łatwy w czytaniu, nie jest łatwy w przedstawianiu i scenicznym odbiorze. Nie ma się co oszukiwać-jest obcy, trudny, specyficzny. A jednak, mimo głośnej, agresywnej muzyki wykonywanej na żywo, teksty wyśpiewywane przez aktorki, były czytelne, słyszalne. Atrakcyjne.
BENIOWSKI. BALLADA BEZ BOHATERA Juliusz Słowacki
Reżyseria: Małgorzata Warsicka
Muzyka: Karol Nepelski
Adaptacja: Michał Pabian, Małgorzata Warsicka
Dramaturgia: Michał Pabian
Scenografia, kostiumy: Agata Skwarczyńska
Asystentki scenografa: Aleksandra Kołodziejska, Alicja Trzcińska
OBSADA:
Małgorzata Walenda, Alicja Juszkiewicz, Anna Mierzwa, Oliwia Nazimek, Julia Rybakowska, muzycy: Bartosz Buława, Łukasz Chrzuszcz, Szymon Wieczorkiewicz/ Bartosz Kuc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz