niedziela, 6 stycznia 2019

GWOŹDZIE COLLEGIUM NOBILIUM


Oryginalny, mocny tytuł monodramu CZOŁEM  WBIJAJĄC GWOŹDZIE W PODŁOGĘ Erica Bogosiana zredukował debiutujący jako reżyser Cezary Kosiński do jednego słowa GWOŹDZIE. Za to zmultiplikował wykonawcę, bo w spektaklu grają studenci IV roku Akademii Teatralnej w Warszawie. Tworzą reprezentację młodych ludzi, życiowych desperatów, osoby przegrane, dowodzące swoją postawą, stanem psychicznym, mentalnym, że przysłowiowa szklanka z wodą nie jest do połowy pusta lub pełna, ale od zawsze pusta. Jeśli w jakiejś mierze jest wypełniona, to marzeniem, pragnieniem, fantazją, majakiem, złudą prowadzącą do katastrofy, klęski, upadku.  Poza nadzieją. Poza szansą. Poza cudem. Gwoździe są narkotykiem, używką, słabością, religijną mamoną, fałszywą wartością, konserwatywną, betonową ideą, odziedziczoną małością, traumą, genem zwątpienia, niedoskonałości, która nie stabilizuje, nie umacnia a udziwnia, niszczy, degraduje. Jakby były z kruchego, zimnego lodu, który rozpuszcza gorączka uczuć, nie znajdujące uporczywe dążenie  zaspokojenia elementarnych ludzkich potrzeb.

Sztuka ma ambicję, by demaskować, dotykać, poruszać. Mówiąc o potrzebie miłości, zrozumienia, sensu, celu chce wysadzać widza z posad samozadowolenia, poczucia bezpieczeństwa.  Stosuje skrót, minimalizm, drastyczne środki wyrazu. Bezpośrednio komunikuje prawdy oczywiste, wprost ilustruje stan rzeczy, mówi o wartościach prostych. Podaje gotowe sposoby ocalenia, podsuwa  substytuty zaspokojenia potrzeb. Naiwnie wierzy, cynicznie obśmiewa. Ćwiczy, testuje, sprawdza. Jednak wszystkie drogi ratunku, desperackie ostrzeżenia, świadomość siebie i świata są ostatecznie GWOŹDZIAMI do trumny wszelkiej nadziei na to, że człowiek może być tak do końca, tak naprawdę w pełni zaspokojony, spełniony.  Wszystko podstępnie prowadzi go do samozniszczenia. Może dlatego, że jego otoczenie jest bez wyrazu, scena życia pusta /monochromatyczna, pełna pułapek scenografia/. I brakuje mu pomysłu, sił, wspomagania, które nada jemu samemu osobowość, charakter, by przezwyciężyć trudności, pokonać przeszkody, wypracować metody samoobrony.  Finał jest taki, że z pustego i Salomon nie naleje, nie powstanie coś z niczego. A tonący, chwytając się brzytwy, czyni swą śmierć jeszcze bardziej bolesną, tragiczną, smutną. To jedyna pewna prawda, że każde życie kończy się śmiercią, ale to, co się wydarzy pomiędzy człowiek może kształtować, może zmieniać, może o to walczyć. Życie samo w sobie ma sens. Możliwa jest wiara, że śmierć również.

GWOŻDZIAMI tego spektaklu są tak naprawdę jego wykonawcy. Intrygujący ARTYSTA Marcina Franca wyraża zmaganie się sprzeczności sensu sztuki i bezsensu życia.  Sztuka to dystans, gra, ćwiczenie. Ucieczka przed życiem lub szansa na przeżycie. Realna egzystencja to twarde reguły, bezwzględne konteksty. Przenikają się te dwa żywioły dramatycznie, boleśnie, twórczo. Artysta pragnie sukcesu, człowiek w nim boi się klęski. Zagranie niejednoznaczności, co jest inspiracją: życie dla sztuki czy sztuka dla życia jest zwycięstwem Marcina Franca. POLA Kamili Brodackiej i POLDEK Konrada Szymańskiego tworzą parę wyznającą konserwatywne wartości/religijne, polityczne, ekologiczne. Budują napiecie we wzajemnych relacjach, bo to, co miało być orężem jest podszyte fałszem, obłudą, pozą. W efekcie jest niewiarygodne, sztuczne. SPRZEDAWCA PŁYTEK Aleksandra Kaźmierczaka, autentycznie wzrusza. Postać, jej beznadziejny los, jest nakreślona skrótowo, przejmująco. Bohater jest w pułapce. Męczy go praca, zabija ambicja, by być najlepszym pracownikiem. Wykańcza go obraz gnuśnej żony, która bez walki ma to, czego mu brakuje, za czym tęskni. WEWNĘTRZNE DZIECKO Klaudii Kulinicz to naiwność, filozofia powrotu do źródła siebie samego, będąca ostatnią deską ratunku wobec braku oparcia w świecie, ludziach, czymkolwiek.  ĆPUNKA Marty Sudor jest postacią ulegającą a priori, poddającą się walkowerem. Świadoma swej przegranej bez walki, wie jak skończy.  ZUZKA Zuzanny Saporznikow to zwierzę stand-upowe, jeszcze walczy, miota się, przekonuje siebie, wszystkich wokół ale tak naprawdę to łabędzi śpiew- bardzo energetyczny, dynamiczny, optymistyczny- frustracji, lęku, niedostosowania, braku akceptacji.

Spektakl przedstawia świadomą siebie młodość trwoniącą swój potencjał w lęku,  bólu, amoku, wycofaniu, śmierci. Młodość, która przegrywa z destrukcyjnym, wymagającym stanowczości, charakteru, siły, dystansu konsumpcyjnym, interesownym, bezwzględnym światem. Artyści pokazują wyczerpującą po kres nierówną walkę jednostki z systemem. Brutalną, bezwzględną selekcję naturalną. Nie wbijają głowami gwoździ w podłogę. Ta usuwa im się spod stóp.

Spektakl mógłby być krótszy, bardziej spójny dramaturgicznie, w lepszym tempie. Postacie, interesujące i zróżnicowane,  wymagają wyrazistszego rozwinięcia, tak, by nie budziły tylko zainteresowania i śmiechu ale też grozę, prawdziwe przerażenie.

GWOŹDZIE ERIC BOGOSIAN
Tłumaczenie: Sławomir Michał Chrząstowski
Adaptacja i reżyseria: Cezary Kosiński
Scenografia i kostiumy: Jana Łączyńska, Marta Kozera
Światło: Karolina Gębska
Konsultacje muzyczne: Piotr Domiński
Choreografia: Aneta Jankowska
Wideo: Anna Grzelewska

Obsada:
Pola Kamila Brodacka
Artysta Marcin Franc
Sprzedawca Płytek Aleksander Kaźmierczak
Wewnętrzne dziecko Klaudia Kulinicz
Zuzka Zuzanna Saporznikow
Ćpunka Marta Sutor
Poldek Konrad Szymański

Prawa autorskie do sztuki reprezentuje w Polsce Agencja ADiT Elżbieta Manthey.

Spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego kierunku aktorstwo.

Premiera:5 stycznia 2019 r.

fot.Alex Kamiński

http://tcn.at.edu.pl/spektakl/gwozdzie/?fbclid=IwAR2gZ7UKQdDN2Rz6DsKT6JqAJDK0Y-1YSTKZbvh2U9XEFHoipoT8PvLvCSQ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz