
Teatr anonsuje satyrę, ja widzę horror. Reprezentację arystokracji wampirzej, o tyle udoskonaloną i odporną na to, co dotychczas ją zabijało, że egzystującą w biały dzień. Światło, przenikające atmosferę i materię zgromadzenia nie czyni szkody. Uwidacznia, podkreśla, ożywia całą jej obrzydliwość obłudy, absurdalność sytuacji, martwotę czucia, przebiegłość rozumu, pokrętną logiką działania. To generacja silna, brzydka, rozpadająca się a jednak nietykalna. Jałowa, jarska a jednak krwiożercza. Ludzkość, rasa, elita, władza w całej okazałości działań destrukcyjnych, pasożytniczych, zabójczych. Jeszcze tajemnicza, wiodąca, niezniszczalna, jakby na marginesie, w dostojności, powadze, mądrości końcówki życia a jednak nadspodziewanie witalna, wyrafinowana, nieśmiertelna. Pyszna, hermetyczna, ironicznie, z wyższością gardząca. Niesłychanie okrutna, groźna i wroga dla świata. Bo nieczuła dla potrzebującego człowieka. Ślepa na jego cierpienie i krzywdę.
W mentalności arystokracji ludzkości-ci, co zarządzają masową świadomością i czuciem-nic się nie zmienia. Atakuje i pożera słabych, małych, zwyczajnych. Wprost lub niepostrzeżenie Otwarcie lub podstępnie. Bezrefleksyjnie, niewspółczująco z premedytacją. Jak w naturze, w świecie bez Boga, w świecie człowieka bez norm moralnych. Jest jak głodne dzikie zwierzę na górze łańcucha pokarmowego.
Ale to już moja, może nawet nieuprawniona, nadinterpretacja.
Anna Polony, Barbara Krafftówna i Bohdana Łazuka fenomenalnie grają, śpiewają, tańczą. Jak woskowe figury ożywione świeżą krwią. Tylko Grzegorz Małecki, Piotr Adamczyk są niewinnie, prawdziwie, naturalnie jeszcze żywi. Realni. Stanowią kotrapunkt. Jeden/Małecki/ obsługuje, jest zapleczem tego towarzystwa, drugi/Adamczyk/ to oczekiwanie, nadzieja, wyobrażenie o tym, co wysokie, wartościowe, rasowe, godne poznania i naśladowania.
Wyobraźmy sobie, co z tym tytułem zrobiłby na przykład Wojciech Smarzowski czy Monika Strzępka. Kogo proponujecie jeszcze?
A tu niektórzy widzowie komentując emisję spektaklu na facebooku, tę kolację/czytaj:spektakl/ nazywają ucztą. Ot, co! Ot, jak różne są gusta i smaki! A o nich też Gombrowicz w tej sztuce mówi. Tak, to może być uczta estetyczna. Ładnie scenograficznie/autentyczne wnętrza/, kostiumowo/Zofia de Ines to rasowa profesjonalistka/ wszytko jest pokazane, perfekcyjnie przez znanych, lubianych aktorów zagrane, kontrasty podprogowo zaznaczone/np.obfitość przeładowanej, mięsistej kuchni z surowym, jarskim wystrojem salonu jest uderzająca/. Ale to daje wymagane minimum, budujące poczucie bezpieczeństwa u widza, a nie o to chodziło Gombrowiczowi; nie o ładność, niewinność, doskonałość/też obrazu/ a jej skalanie, zbrukanie, wynaturzenie, upupienie. Brakuje osikowego kołka, srebrnej kuli w krajobrazie tej umarłej, ale ciągle odradzającej się klasy.
Widzu, podłubaj sam w Kotłubaj.
BIESIADA U HRABINY KOTŁUBAJ WITOLD GOMBROWICZ
Adaptacja: Jan Bończa-Szabłowski
Scenariusz TV i reżyseria: Robert Gliński
Scenografia: Wojciech Stefaniak
Kostiumy: Zofia de Ines
Zdjęcia: Arkadiusz Tomiak
Muzyka: Jerzy Satanowski
Choreografia: Cezary Olszewski
Obsada: Anna Polony (Hrabina Maria Kotłubaj), Barbara Krafftówna (Stara Markiza), Bohdan Łazuka (Baron Apfelbaum de domo książę Pstryczyński), Grzegorz Małecki (Kucharz Filip), Piotr Adamczyk (ON, Gombrowicz)
premiera: 15 stycznia 2018
Spektakl najlepiej obejrzeć i ocenić osobiście. Jest dostępny. https://vod.tvp.pl/video/biesiada-u-hrabiny-kotlubaj,biesiada-u-hrabiny-kotlubaj,35598064?utm_content=buffer0da23&utm_medium=social&utm_source=twitter.com&utm_campaign=buffer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz