środa, 27 września 2017

FANTAZJA TR WARSZAWA


FANTAZJA Anny Karasińskiej proponuje ekstremalnie minimalistyczną formę teatralną z maksymalnie rozpasaną wyobraźnią, zarówno u aktorów, jak i widzów. Bo zabawa polega na dowolności skojarzeń, całkowitej swobodzie interpretacyjnej, poczuciu humoru, otwartości na wszystko co nieznane, szalone, nietypowe. Jedyną obecnością na scenie jest ciało ludzkie, jego ubranie. Aktorzy używają własnych imion, bo każdy w decydującej mierze czerpie z siebie, poprzez siebie przedstawia. Nie ma żadnych wspomagaczy, rekwizytów, scenografii. Jesteśmy jednak nadal w teatrze, podział na scenę i widownię jest nie zaburzony, tradycyjny.  Z offu przez cały spektakl reżyserka moderuje przebiegiem spektaklu, decyduje o tym, co się dzieje na scenie, co aktorzy mają grać. Wyznacza aktorom ubranym w absolutnie neutralne, sportowe kostiumy/dominują szare, beżowe nijakie bluzki i ciemne spodnie/ zadania, podsuwa tematy, ustawia sytuacje. Poza tym nic nie ma poza czernią kotar luźno spływających wzdłuż ścian i podłogi. To pozwoli snuć wszelkie projekcje fantazji. Aktorzy jak ćwiczebne figury wchodzą, posłusznie wykonują polecenia swojego reżyserskiego guru. Może to też być słyszalny głos w ich głowie lub w głowie widzów. Może jest to głos demiurga, który w nieznanym, nie określonym celu przeprowadza eksperyment, w którym widzowie nieświadomi tego też biorą udział. Hulaj dusza, ograniczeń  w domysłach, CO TO OSTATECZNIE JEST, nie ma. Na początku dowiadujemy się, że całość nie ma dokładnego scenariusza. Akcja jest dynamiczna, zmienna, za każdym razem przedstawienie ma inny przebieg. Ważna jest natychmiastowa reakcja, celna improwizacja, łatwość wchodzenia w rolę, umiejętność skupienia na sobie uwagi. Inwencja, wyobraźnia, kreatywność. 

Spektakl jest w zasadzie bardzo statyczny, opiera się na mowie ciała, geście, a przede wszystkim mimice, grymasie, wyrazie twarzy, spojrzenia, itd. Jest bardzo zindywidualizowany. Dialogów właściwie nie ma, no, może są dwa. Interakcji nie ma za wiele również. Nie doczekamy się tradycyjnej akcji, konsekwentnej, sążnistej narracji na konkretny temat, problem, sprawę. Jest opowiedziana i zilustrowana historia o wężu. Najważniejsze są emocje, ich wyraz. Przekaz. Najważniejsza jest komunikacja w tak bardzo ograniczonym zakresie słów, jakie mają do dyspozycji aktorzy. Ale głównie to  nie oni mówią a reżyserka. 

Prostota, bezpośredniość, szczerość, natychmiastowa reakcja na postawione zadanie decyduje o celności interpretacji, takiej reakcji, która wszystkich zadowala. Bo są to polecenia krótkie, sytuacje skondensowane, okrojone, maksymalnie minimalistyczne. Wszystko po to, by zostawić jak najwięcej przestrzeni niczym nie zaburzonej, nie zaśmieconej, nie odciągającej od meritum celu, jaki winno się osiągnąć. Przy czym wyobraźnia aktorów i widzów często zderza się w finale reakcji aktorów na postawione zadanie.  

Tak, przez godzinę bawią się aktorzy z widzami w teatr wyobraźni, ścigają się w wymyślaniu szybkich reakcji, stwarzaniu w myśli kontekstu, wizualizacji optymalnego obrazu dla określonej z góry sytuacji. Aktorzy mają ograniczone środki wyrazu, nie mogą się ukryć w kostiumie roli, i tak obnażeni skazani są na zdradzanie widzom własnych walorów, cech osobniczych, intymnych, własnych tylko. Oczywiście wykorzystują stereotypy myślowe, wzorce, standardowe szablony obowiązujących reakcji, zachowań. 

Pomysł sceniczny na sprawdzenie siły wyobraźni, otwartości, możliwości komunikacyjnych w ogromnym ograniczeniu możliwości jest świeży, zaskakujący, nietypowy. Bardzo dowcipny, inteligentny, oparty na grze skojarzeń. Prowokowaniu fantazji. Podążanie za nią jest niemożliwe.  Bo tu mamy tylko trening, rozpoznanie, ćwiczenie. Sprawdzanie czy to działa. Na poziomie sygnalizującym, elementarnym wystarcza, satysfakcjonuje. Ale czy nie jest do jednorazowego użytku? Być może, ale ujmuje ta lekkość, swoboda przyjętej konwencji, intensywność formy, która przynosi wytchnienie, śmieszy, bawi. Może dopiero później daje do myślenia.

Wbrew pozorom, spektakl poruszał wiele tematów. Prowokował i zderzał wiele skojarzeń, obrazów, myśli. Ośmielał i dawał pewność co do tego, że wszystkie skojarzenia, pomysły na wyobrażenia danej sytuacji są możliwe. Nie wyznaczał granic, nie tworzył barier, nie narzucał ograniczeń. W efekcie stawiał pytania, które z czasem dopiero do widzów dotrą. Przyniosą refleksję gdy znów zechcą widzowie na temat FANTAZJI myślami poszaleć. Rozpamiętywać. Bo działają podskórnie, w indywidualnym wymiarze.  Czy to jest jeszcze teatr? Czy taka koncentracja intensywności, wywołująca wrażenie całkowitej improwizacji opartej na indywidualnej emocją zaprawionej wrażliwości wystarczy? Co z tego wynika? Co zostaje?

Oto moja fantazja na temat spektaklu. Gdzieś wysoka, nad nami na widowni i scenie znajduje się demiurg, niczym Bóg decydujący o tym, co ma się wydarzyć. Panuje, porządkuje, włada. Mamy wolną wolę, bo ta pozwoliła nam w teatrze na ty spektaklu być. Ale do końca całkowitej swobody nie ma. Głos, niczym imperatyw wewnętrzny, siła wyższa pojawia się i inicjuje myśl-zadanie, w krótkich komunikatach sugeruje sytuacje do odegrania. A każdy z nas, łącznie z aktorami na scenie podążają za nimi, rozwijając natychmiast swoje interpretacje. Skupiamy się posłusznie na efektach wykonywanych poleceń. Te zderzają się w niewidzialnym sparingu, porozumiewają, komunikują. Wywołują żywą, spontaniczną reakcję widowni/śmiech, prychnięcia, komentarze, klaskanie/. Zmiany ustawień aktorów są liczne, tempo narzucone  duże. Nie ma czasu na myślenie. Starcza go tylko na reakcję. Galopujemy wciągnięci w wir zdarzeń, na które nie mamy właściwie wpływu. Jednak mimo wszystko manipulowani, ustawiani, sprawdzani. A, że się doskonale bawimy, nie widzimy, nie odczuwamy tego, jak łatwo ulegamy sugestiom, jak szybko przychodzi nam się podporządkować temu głosowi nie naszemu, bo pochodzącemu z zewnątrz. Nie kwestionujemy go, nie oceniamy, nie sprzeciwiamy się mu, nie odrzucamy. Bo wydają się niewinne, proste, oczywiste. odnoszą się do naszego wspólnego doświadczenia, wyuczonych zasad zachowania, oczekiwanych reakcji, podobnego kojarzenia, z niewielkim odbiciem interpretacyjnym. Oceniamy za to grę, wykonanie zadań. Natychmiast konfrontujemy je z własnymi fantazjami. Zapominamy, że przed nami stoją aktorzy i choć używają swych prawdziwych imion,  muszą wykonywać polecenia, najszybciej, najlepiej jak potrafią, w które a priori wpisany jest już komentarz, informacja, interpretacja, zakodowane ustawieniem znaczenie ostateczne jak mamy rozumieć kontekst, sens, cel, który nie jest ukryty, nieznany a jasno określony, dopowiedziany, wyjaśniony. My nie musimy a jednak z dużą przyjemnością ulegamy, wchodzimy do tej gry automatycznie, spontanicznie, naturalnie. A więc tak to jest z tym rządem dusz? Z tym wnikaniem w nas dla zawładnięcia naszej myśli, mowy i uczynku? W każdym razie tak to może się zaczynać. Za naszą zgodą, akceptacją.

FANTAZJA to drugi spektakl  po EWELINA PŁACZE  zrealizowany przez Annę Karasińską w TR Warszawa. Z sukcesem:)  

FANTAZJA 
 reżyseria: Anna Karasińska
 dramaturgia:Magdalena Rydzewska, JacekTelenga
         scenografia i kostiumy:Paula Grocholska
         choreografia: Magda Ptasznik
         reżyseria światła: Szymon Kluz
         asystentka reżyserki, inspicjentka: Malwina Szumacher
         kierowniczka produkcji: Katarzyna Białach

  obsada: Agata Buzek, Dobromir Dymecki, Rafał Maćkowiak, Maria Maj, Zofia Wichłacz,
               Adam Woronowicz

premiera: 9 kwietnia 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz